Imię: Nizari
Nazwisko: Ryuusaki
Profesja: Shinigami
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 17
Waga: 88kg
Wzrost: 190
Wygląd: Całkiem wysoki, bo mierzący 190cm wzrostu chłopak, całkiem dobrze zbudowany. Jego śnieżnobiałe włosy opadają mu swobodnie na ramiona, niemalże zlewając się z jasnym uniformem kadeta shinigami. Spod włosów da się dostrzec intrygujące oczy - jedno ma kolor zielony, drugie zaś niebieski. Jego śniadą twarz "przyozdabia" szrama przecinająca oko - zaczyna sie nad nim, a kończy pod – jest ona pamiątką z czasów w Rukongai. Ze względu na wrodzoną wadę wzroku – astygmatyzm - zawsze nosi prostokątne okulary.
Charakter: Nizari jest dobrze ułożonym, uprzejmym młodym mężczyzną. Ma problemy z poznawaniem nowych ludzi i zachowaniem się w grupie, jest raczej typem samotnika. Zawsze twierdzi, że wszystko jest w stanie zrobić samemu, bez pomocy innych. Mimo dobrego wychowania i uprzejmości, potrafi zaleźć za skórę. Ostre docinki i wyśmiewające komentarze to jego specjalność, dzięki której zwykle wszczyna bójki. Uwielbia walczyć, sprawie mu to nieprawdopodobną przyjemność szczególnie, gdy walka jest długa, a oponent trudny do pokonania.
Ekwipunek: Boken, mundur akademii, przybory do pisania.
Historia: Nizari urodził się w dobrej rodzinie, zarówno jego ojciec jak i matka ukończyli studia dziennie na kierunku prawa na uniwersytecie w Tokio, byli właścicielami kancelarii prawnej. Chłopak mieszkał i wychowywał się w Nowym Jorku, do którego jego rodzice przenieśli się na 3 lata przed jego narodzinami. Ich posiadłość mieściła się na wybrzeżu dzielnicy Staten Island z widokiem na zatokę i wybrzeże Brooklynu. Od małego rodzice nie mieli dla niego zbyt dużo czasu – byli zajęci pracą, wychodzili do niej rano, wracali późnym wieczorem. Osobą, z którą Nizari spędzał dużo czasu była jego babcia, która go wychowywała. Gdy osiągnął wiek siedmiu lat – był zobowiązany rozpocząć naukę w szkole. Chcąc uchronić syna przed wszelakimi środowiskami kryminogennymi rodzice postanowili wysłać go do szkoły prywatnej. Nie był on genialnym uczniem – rzadko dało się go przyłapać na nauce, częściej podczas gry na komputerze. Rodzice usilnie wpierali mu, że ma zacząć się uczyć, bo „
nic nie osiągnie w życiu”. Jednakże – jak to z młodymi – Nizariego mało to obchodziło.
^
trzy lata późniejPewnego dnia gdy wracał ze szkoły, zauważył na słupie z ogłoszeniami dość duży napis na jednym z plakatów „SZTUKI WALKI”. Spisał adres internetowy zapisany na dole plakatu, po czym szybkim krokiem ruszył w stronę domu. Jak co dzień – zaraz po szkole zjadł obiad, po czym poszedł do swojego pokoju odrobić lekcje. Gdy już zrobił wszystko, co zostało mu zadane tego dnia w szkole, zabrał się za komputer. Czas tak mu upłynął aż do powrotu rodziców. Gdy tylko weszli do domu, zostali zaatakowani niemalże w drzwiach:
-Mamo, tato, chodźcie – coś wam pokażę! – szybko zakrzyknął chłopak, po czym pobiegł do pokoju.
-Ciekawe o co chodzi.. – powiedział jakby sam do siebie ojciec.
-Nie mam pojęcia, ale dawno nie widziałam go tak podekscytowanego. Chodźmy zobaczyć. – powiedziała matka, wkładając kapcie na nogi.Gdy rodzice weszli do pokoju, chłopak siedział przy włączonym monitorze, na którym wyświetlona była strona owego klubu sztuk walki, którego plakat przyciągnął jego uwagę w ciągu dnia.
„-Chciałbym tam chodzić. Nauczyć się walczyć.. – powiedział nieśmiało chłopak.
-Jesteś tego pewny? Nie wolałbyś grać w koszykówkę, bądź jakiś inny NORMALNY sport? – odpowiedział ojciec, silnie naciskając na słowo ‘normalny’.
-Tak, tak! Jestem pewny! – odpowiedział podekscytowany Nizari.Rodzice chwilę rozmawiali ze sobą ‘na ucho’.
-W porządku, jutro zadzwonię i Cię zapiszę - poinformowała go matka, uśmiechając się.
-Dziękuję! – zakrzyknął chłopak, rzucając się rodzicom na szyje.Następnego dnia, wedle przyrzeczenia, Yumiko (bo tak miała na imię matka Nizariego) zadzwoniła do owego klubu, by zapisać syna na zajęcia i dowiedzieć się, kiedy ma mieć treningi. Dowiedziała się, że dwa razy w tygodniu Nizari ma mieć zajęcia z karate, oraz dwa razy z Ryotojutsu – sztuki walki dwoma ostrzami.
Pierwszy trening miał się odbyć nazajutrz. Chłopaka niezwykle ucieszył fakt, iż ma trenować walkę mieczem. Chłopak spakował do plecaka krótkie spodnie oraz białą, luźną koszulkę, po czym wraz z Seijim (ojcem) pojechali samochodem pod dojo klubu.
-Powodzenia. – powiedział ojciec do Nizariego, wprowadzając go na salę treningową.Tego dnia odbywał się trening walki bronią – wszyscy otrzymali na czas zajęć drewniane miecze – początkowo po jednym, gdyż walka dwoma jest sztuką ciężką do opanowania. Na tych właśnie zajęciach Nizariego zafascynowały miecze, a szczególnie katany.
Po skończonym treningu Seiji odebrał syna z dojo.
–I jak było? – zapytał.
-Bardzo fajnie. Ćwiczyliśmy walkę mieczem! Jest nas szesnaścioro w grupie – trzynastu chłopaków i trzy dziewczyny. Sensei jest bardzo sympatyczny. – odpowiedział Nizari.^
pięć lat później..W parę lat później chłopak zaczął osiągać sukcesy w Karate Kyokushin – na którego zajęcia uczęszczał. Mistrz klubu, a nawet okręgu! Karate, jak i Ryotojutsu pochłaniały bardzo dużo jego wolnego czasu – uczęszczał na dwugodzinne treningi cztery razy w tygodniu. Nie było to pozytywnym aspektem jego życia prywatnego – nie dość, że zawsze miał problemy z asymilacją w grupie i poznawaniem ludzi, to jeszcze nie miał po zajęciach szkolnych czasu się z kimkolwiek spotykać.
^
dwa lata późniejBył ciepły, letni wieczór. Nie było jeszcze zbyt późno, bo dochodziła dwudziesta druga, lecz za oknami powoli się ściemniało – wyraźnie widoczna była już tak zwana ‘szarówka’.
–Dwudziesta druga czterdzieści? Nie, to nie możliwe. To są chyba jakieś żarty! – dał się słyszeć głos Nizariego na przystanku.Chłopak nie mógł uwierzyć temu, co przeczytał na planie jazdy autobusów. Linia 411, którą zwykł jeździć do domu została ‘ucięta’ – jeździła jedynie raz na godzinę.
Gdy chłopak tak siedział na przystanku, niemalże przysypiając z nudów zauważył dziewczynę. Nie była to zwykła dziewczyna – jej blask wręcz go olśnił. Była wysoka, jak na kobietę, w związku z czym jej nogi były niebywale długie. Jej lekko opaloną twarz z pięknymi, błękitnymi oczami i namiętnymi ustami lekko przysłaniały brązowe włosy, swobodnie opadające aż do łopatek. Jej chód był pełen wdzięku. Chłopak zapatrzył się chwilę na nią, gdy stała na przejściu dla pieszych, czekając na zielone światło, jednak w chwilę po tym jego uwagę przykuł huk z lewej strony. Odwrócił głowę, zauważył dwa samochody, które się zderzyły. W chwilę po zdarzeniu z obu wyskoczyli kierowcy, wykrzykując nieprzyjazne hasła. Chłopak zaśmiał się pod nosem, po czym chcąc znów zerknąć na ową dziewczynę, zwrócił wzrok ku przejściu dla pieszych, lecz już jej tam nie było – siedziała na tym samym przystanku, co on! Nie więcej, niż dwa metry dalej!
*Zagadać, czy nie? Zagadać? Niee.. Chociaż, raz się żyje!* - pomyślał
-Czeeść… Mam na imię Nizari, a Ty? – zapytał nieśmiało.
-Miyu, miło mi. – odpowiedziała dziewczyna, uśmiechając się.Rozmawiali tak przez piętnaście minut, aż w końcu Nizari zauważył nadjeżdżający autobus o numerze 411. Wymienili się numerami telefonów, po czym wsiadł do autobusu. Zajął miejsce na samym końcu, przy tylnej szybie. Nie był to dobry wybór…
W połowie drogi autobus miał wypadek. Kierowca ciężarówki, która jechała za nim zasnął i samochód wjechał z całym impetem prosto w tył autobusu. Nizariego obudził straszny hałas. Rozejrzał się wokół siebie. Wszystko było połamane, w kawałkach. Wstał, po czym się odwrócił, a jego oczom ukazał się przerażający widok. Ujrzał swoje ciało. Ciało pozbawione życia, pozbawione ducha.
Minęło paręnaście sekund, gdy zanim zdążył się otrząsnąć usłyszał głośny ryk. Spojrzał za okno autobusu. W jego stronę zmierzała potężna, ponad czterometrowa postać z białą maską na twarzy.
Przerażony, nie widział co robić. Wyskoczył szybko z autobusu i począł uciekać.
Chwile po tym zauważył poruszającą się z dużą prędkością, ubraną na czarno postać. Minęła go w ułamku sekundy, po czym usłyszał tylko tępy łoskot. Spojrzał za siebie. Na środku autostrady leżała potężna postać, a nad nią stał człowiek z mieczem. Z ciekawości podszedł, by obejrzeć owego stwora, jak i swojego wybawiciela. Ledwo zdążył podejść, gdy mężczyzna skierował się z mieczem w jego stronę. Próżno próbował uciekać – ten pojawił się tuż przy nim i uderzył go rękojeścią w czoło.
Po tym już nic nie pamiętał. Znalazł się w jakiejś wiosce. Jak się dowiedział później, było to ‘rukongai’, a dokładnie jego 5 okrąg – czyli jeden z najbogatszych. Kontynuował tam swoje treningi sztuk walki, jak i nauczył się wykorzystywać pokłady energii duchowej, tak zwanego reiatsu, które posiadał.
Dowiedział się również, że osoba która go tu przysłała była jednym z ‘shinigami’ – Bogów Śmierci, odsyłających dusze do Społeczności Dusz. Podczas pobytu w rukongai uczestniczył w paru bójkach. Podczas jednej został raniony mieczem w twarz. Blizna, która została mu po tej bójce przecina jego oko – zaczyna się nad nim, a kończy pod.
Niedługo po tym zapisał się do akademii shinigami, a w miesiąc po zapisach, zaczął tam uczęszczać.
Pieniądze: 500 Ryo.
Atrybuty:
Siła: 5+1(Płeć)+1(Profesja)+1(Wolne)=8
Szybkość: 5+2(Profesja)+1(Wolne)=8
Zręczność: 5(-2 Płeć)+2(Profesja)+3(Wolne)=8
Wytrzymałość: 5+1(Płeć)+2(Wolne)=8
Inteligencja: 5
Psychika: 5-3(Profesja)+3(Wolne)=5
Reiatsu: 5(+1 Profesja)+2(Wolne)=8
Kontrola Reiatsu: 5+1(Wada)+1(Wolne)=7
Udźwig: 80 kg
Prędkość (śr.): 8[km/h]
Prędkość (max.): 26[km/h]
PŻ (Punkty Życia): 80
PR (Punkty Reiatsu): 56
Techniki:
Poznane Hadou:
Poznane Bakudou:
Umiejętności:
Podstawy Samoobrony, Ulubiona broń(katana)
Wady: