Robię sobie DRUGĄ postać, bo nigdzie nie ma napisane, że nie można. Ba, nawet Kamys kiedyś stwierdziła że w sumie nie jest to zakazane... wskazała jedynie na problem ze znalezieniem chętnego MG. Ale cóż, tak się składa że ja ten problem mam za sobą... więc zapraszam do oceniania oraz besztania.
DANEImię: Izumi
Nazwisko: Yoshikuni
Profesja: Bounto
Płeć: Kobieta
Wiek: 22 lata
Waga: 63 kg
Wzrost: 1,75 m
Wygląd: https://2img.net/r/ihimizer/img27/821/41274306.jpg , i by nikt się nie przyczepił że nie ma ostatnio popularnego i w większości przypadków zbędnego opisu wyglądu...
Izumi jest osobą dość wysoką jak na standardy japońskie... i do tego kobiece. Jest całkiem zgrabna, acz nie ma bardzo mocno zarysowanych kobiecych kształtów. Ot, taki fizyczny model skromnej dziewczyny... którą zresztą nie jest, ale o tym nieco później. Wyraźnie dba o swój wygląd - zadbane dłonie, Krótko obcięte paznokcie pomalowane bezbarwnym lakierem, zawsze umyte włosy, pachnąca i czysta. Co do jej ulubionego typu fryzury - najlepiej czuje się z grzywką, dwoma sporymi wiązkami włosów po jej obu stronach, sięgających jej trochę za brodę, oraz koński ogon tworzony za pomocą niewielkiej czerwonej wstążeczki. Jednak niestety jest zmuszona do noszenia okularów, stosunkowo mocnych, jednak tak je dobrała, że w sumie uznaje że dodają jej uroku. A propos włosów - są one ciemne, acz do czarnych trochę jej brakuje. Najlepszym określeniem byłoby ciemny szary... za to oczy ma nieco jaśniejsze. Co do stroju, to przeważnie nosi ona białą koszulę, czarne obcisłe jeansy i czarne bolerko. Czasem z jakimiś wzorkami, czasem bez. Ma bardzo różne stroje, ale pomimo tego ten zestaw lubi najbardziej.
Charakter: Dziewczę to należy do typów ludzi, które nawet jeżeli coś nie idzie po jej myśli starają się znaleźć dobre strony w tym, co w życiu ją spotyka. A jeżeli natrafi na ślepy zaułek, no to cóż, trudno się mówi - cofamy się i wybieramy inną drogę. I jeszcze raz. I jeszcze raz. A nawet kolejny jeśli trzeba. Ale przecież zdarza się że ściana który tworzy ten zaułek nie jest zbyt gruba. Dlatego za każdym razem trzeba to sprawdzić i jeżeli się da to zrobić przynajmniej mały wyłom, przez który można by się przecisnąć. Ale jeżeli można obrać inną, łatwiejsza drogę by dopiąć celu, to po co się męczyć? Informacje... tak, to jest potężna siła. Poza tym dobrze jest wiedzieć jak najwięcej. Ma się wtedy taki komfort psychiczny... w większości przypadków. Oraz o wiele mniej roboty przed sobą. Zmęczenie jest złe. Dlatego też stara się unikać wszelkich działalności które mogłyby je na nią sprowadzić.
A tak poza tym co czym się kieruje w życiu nasza bohaterka? Głównie przyjemnościami. No bo po to się przecież żyje - szkoda tracić czasu na jakieś zgryzoty bądź przepracowywanie się. Tym samym wyłamuje się nieco z tego tłumu japończyków-pracoholików. Czy czymś jeszcze? Tak. Chociażby tym że jej preferencje seksualne można zakwalifikować na półeczce "mniejszość". Dziewczynki są ładne, słodkie, i bardziej apetyczne od chłopców, którzy najczęściej są owłosieni i śmierdzą. Takie jest jej racjonalne wyjaśnienie. A jak jest naprawdę? Po prostu tak ma i już. Nie obnosi się z tym jednak zbytnio, no bo po co? Jeszcze znalazłby się jakiś oszołom który by się do tego przyczepił, a po co sobie robić problemy? Przez życie należy przejść lekko łatwo i przyjemnie. A do tego, niestety, trzeba mieć albo tęgą głowę, albo mnóstwo samozaparcia. I tak w sumie... uważa że ani jednego, ani drugiego natura jej nie poskąpiła. Tak jak paru innych elementów jej osoby.
Ekwipunek:Historia:Historia tej oto dziewoi zaczęła się tak naprawdę pół roku po jej urodzeniu. Piękne małżeństwo z 13 letnim stażem, trudniące się nauczycielstwem. Pani domu, o wdzięcznym imieniu Ai, uczyła w podstawówce, natomiast Kiyoshi męczył uczniów liceum swoimi wywodami na temat historii. Jednak w pewnym momencie ich wspólnego pożycia pojawił się pewien problem - pani "miłość" nie mogła posiadać owoców swojego imienia. Było to państwu Yoshikuni bardzo nie na rękę, gdyż po ustabilizowaniu się ich sytuacji materialnej chcieli założyć pełną rodzinę. Więc co robią roztropni ludzie gdy chcą mieć dziecko a nie mogą? Zaczynają pracować w przedszkolu? Kradną szkraby spod przystanków? Nie, chociaż ta ostatnia opcja też brzmi ciekawie. Otóż adoptowali śliczną dziewczynkę. Ot, kobieta która podała się za matkę dziecka zrzekła się wszelkich praw do niego i uciekła z budynku zanim ktoś zdążył wypytać ją o szczegóły. Cóż, takie rzeczy się zdarzały, a dzięki temu w gruncie rzeczy rozsądnemu aktowi ze strony matki niedługo po tym wydarzeniu można było przydzielić dziecinę jakiejś rodzinie, w tym przypadku państwa Yoshikuni.
Nie żałowali oni swojej decyzji... zbytnio. Dziecko było dobrze usposobione do świata, żywe, całkiem bystre, i dość uparte, co jak wiadomo jest cechą dość obosieczną. Co prawda już od najmłodszych lat miała problemy ze wzrokiem, przez co musiała nosić okulary i znosić szykany niektórych swoich rówieśników, ale jakoś to znosiła. Co się będzie przejmować jakimiś tam chłopakami bez gustu, wyczucia, i nieumiejących jeść poprawnie nożem i widelcem. Nie musi się z nimi bawić, już nawet towarzystwo niezbyt rozmownych lalek było o wiele bardziej pasjonujące... bez porównania. Izumi, bo tak miała dziewczynka na imię, bardzo lubiła wszelkie ciuszki, laleczki, pluszaki, buty i inne rzeczy upiększające bądź do których można było się przytulić, co dla takiej przylepy jak ona było całkiem ważne. Nie zawsze przecież mogła znaleźć dogodną ofiarę która mogłaby objąć swoimi niewielkimi rączkami.
Czyli krótko mówiąc- sympatyczna dziecina, trochę oderwana od rzeczywistości. Ale... miała pewien problem, który zresztą odbił się na całym jej życiu. Była dość leniwa. Chciała robić to co jej się podoba, a nie to co inni od niej wymagają. Z wielką łaską robiła wszelkie ćwiczenia, pisała znaczki, chodziła na zajęcia fizyczne, i inne tego typu rzeczy. Nie garnęła się zbytnio do nauki, która była rzeczą dość wymagającą... i mało zabawną. Dlatego tez nie ucieszyła się zbytnio na wieść, że gdy pójdzie do szkoły nie będzie miała do dyspozycji armii lalek przy boku. Oj nie... ale cóż - przywykła. Miała jakieś inne wyjście? Inaczej rówieśnicy wyśmiali by ją tam wyśmiali za to, że wszędzie łazi z pluszowym zajączkiem pod pachą. Ale z puchatej torebeczki nie zrezygnowała, na takie poświęcenie to by nie poszła... lecz, skoro już jesteśmy przy sprawach materialnych, nie zawsze to co dostawała od rodziców do końca jej się podobało. Skarbonka rodziny Yoshikuni nie mogła non-stop pokrywać zachcianek najmłodszego członka ich rodziny. Dlatego też mama Izumi nauczyła ja podstaw szycia, by mogła przynajmniej spróbować dostosować to, co już ma, do swoich własnych potrzeb. No i... szło jej całkiem całkiem. Na tyle, że już pod koniec podstawówki była w stanie szyć proste ubrania bez niczyjej pomocy. Oczywiście w czasie wolnym, gdyż jej rodzice musieli ją naprawdę mocno pilnować by wzięła się do roboty. Ale tak to wszystko było dobrze. Wszyscy zdrowi, wszyscy szczęśliwi, nikt nie zginął, a Izumi należała do tej grupy osób które były nawet lubiane. I podobało jej się to.
No ale wszystko kiedyś ma swój koniec - w tym przypadku był to koniec podstawówki. Z całkiem dobrymi wynikami przeszła więc do Gimnazjum. I tam zaczęły się problemy natury... sercowej. Wiadomo, normalna sprawa - dorastanie i tego typu rzeczy. Hormony buzują i aktywuje się tryb z różowymi okularami. Jednak... w tym przypadku te różowe okulary były jakieś takie dziwne. Trochę aż za bardzo. Bo na przykład zamiast oglądać się za chłopakami z męskiej grupy piłki nożnej, bardziej interesowały ją wyczyny koleżanki lekkoatletki. Albo dziewczę w sporych okularach, z dwoma kitkami i niewiele się do kogokolwiek odzywającą wydawało jej się jakieś takie... słodkie. Przykładów można by mnożyć i mnożyć... w pewnym momencie zorientowała się że coś faktycznie jest z nią nie do końca w porządku. Było to gdzieś tak w drugiej klasie, gdzie zamiast grać siedziała sobie na ławce i patrzyła na jej koleżanki, usiłujące zdobyć piłkę od koszykówki. Wtedy tez nauczycielka zwróciła jej uwagę, by zamiast bezmyślnie gapić się gdzieś w przestrzeń ruszyła swój tyłek... ale ona akurat patrzyła się gdzieś indziej. Na pewno nie w pustą przestrzeń, chociaż bezmyślnie - i owszem.
Ale potem było jej już łatwiej. Zdiagnozowała "problem", który w sumie nie przeszkadzał on jej... zbytnio. Przełamać się przez etap zauroczenia to się nie przełamała, aczkolwiek zawsze była jakoś bardziej aktywna i przyjemna w stosunku do takowych. Chociaż... starała się wybierać osoby stojące nieco bardziej z boku. Wtedy istniała szansa że to ona będzie mogła wszystko kontrolować i mieć inicjatywę... acz nie zawsze tak było. Niekiedy pomimo jej starań wydawało jej się, że pewne osoby są po prostu zbyt nieśmiałe by sie przed nią trochę bardziej otworzyć. Wtedy też na zajęciach w kole artystycznym, do którego zaczęła uczęszczać już od pierwszej klasy gimnazjum była jakaś taka nadzwyczaj aktywna, by rozładować swoje emocje (Gdyby nie to, bardzo możliwe, że nie wpadłby jej pomysł zorganizowania czegoś podobnego z liceum, tylko że nastawionego bardziej na jej specjalizację - robótki ręczne). Jednak w pewnym momencie życia spotkała się z osobą, która zwyczajnie ją przerosła. Poznała w liceum, po pomyślnym zdaniu szkoły Gimnazjalnej... w sumie z podobnymi wynikami jak w podstawówce. Była to dziewczyna zaradna, aktywna, wysportowana... ot, po prostu człowiek wyższej kategorii niż Izumi. Już w pierwszej klasie nasza bohaterka zwróciła na nią uwagę. Normalnie nie zajmowałaby się zbliżeniem do osoby takiego pokroju, ale... tym razem coś było innego. Czy to była miłość, czy tez może głębsze zauroczenie - nie wiadomo. Jednak tym razem sytuacja się zmieniła. Zamiast osoby dającej społeczny protektoriat oraz wsparcie towarzyskie, stała się dobrowolną służąca na każde zawołanie tejże dziewczyny. Chciałaby coś jej przygotowała? Nie ma sprawy. Praca domowa? No problemo. Pieniądze na imprezę? A czy tyle wystarczy? Ba, nawet doszło do tego, że, wbrew swojemu nastawieniu z jej inicjatywy powstało szkolne koło szycia, by pokazać jaka to ona jest rezolutna. Tak się to wszystko ciągnęło... aż w końcu doszło do takiej sytuacji że, po raz pierwszy w życiu, była w stanie wręcz chorej fascynacji tą osobą. Mimo jej zmyślnych zabiegów (No... może nie zmyślnych, ale na pewno intensywnych) pozornie się do niej zbliżyła. Ale to jej nie wystarczało... ba, miała wrażenie, że tak naprawdę nic o niej nie wie. W dodatku w drugiej klasie okazało się, że... ma chłopaka. I po raz kolejny doświadczyła czegoś nowego - emocjonalnego ciosu prosto w serce.
Co się później działo? Przez jakiś czas była kompletnie zobojętniała - nic ją nie interesowało, zaczęła odcinać się od wszystkich... natomiast miesiąc później poszło to akurat w zupełnie drugą stronę. Była wszędzie - w klubach, na prywatkach, u znajomych... tylko nie w domu i nie przy książkach. W końcu zwrócili na to uwagę jej rodzice. Izumi wbrew pozorom nie była taka głupia – potrafiła kryć się ze swoimi emocjami, i zachowywać się, jakby nic się nie działo. Imprezowała bo miała ochotę, siedziała u siebie bo nie miała aktualnie nastroju – to przecież normalne w jej wieku. Chociaż taka norma nie była zbyt zadowalająca, gdyż wraz z nadzwyczajną aktywnością towarzyską dziewczyny znacznie pogorszyły jej się stopnie... ale jej przeszło. Uznała, że wystarczy jej tej kuracji odwykowej, chociaż tak naprawdę była po prostu wykończona tym niemalże rocznym umartwianiem się... i ciągłym uganianiem się za obiektem jej westchnień, która chyba uznała, że jej lekko nachalne towarzystwo zaczyna jej działać na nerwy. Więc trudno... zauroczenie minęło, i mogła zająć się... odpoczynkiem. Jakoś kompletnie nie miała ochoty na naukę...
I bum, hiszpańska inkwizycja wkracza do akcji. Izumi ma się uczyć, bo jak nie to dostanie lanie. Nie ma wychodzenia z domu dopóki nie poprawi matematyki, fizyki oraz historii. Nie ma takiego balangowania... no i co zrobić. Zgodziła się od razu, no bo po co robić sobie problemy. I tak straciła ochotę na takie „przyjemności” Phew... nawet po pewnej poważnej rozmowie w połowie trzeciej klasy nie musieli jej zbytnio zagarniać do roboty. Przygotowała się, zdała całkiem zadowalająco maturę, i, wbrew temu co sądzili rodzice, nie poszła na medycynę albo na pedagogikę, tylko na... rehabilitację. Specjalizacja? Masaż leczniczy. Trochę ich to zdziwiło... prędzej by się spodziewali tego, że jeżeli nie pójdzie na studia to zostanie projektantką albo będzie robić coś związanego z jej hobby – szyciem. Ale nie – ona uznała że ma do tego odpowiednie ręce i zapał. Powód był jednak trochę inny... ale cóż – w sumie robota nie jest zła. Po 3 latach „studiów” ukończyła je, i znalazła pracę w salonie masażu. Praca... oraz płaca była całkiem niezła. Nie miała tez na głowie zbyt wiele, gdyż zapewne jako lekarz miałaby na głowi o wiele większą odpowiedzialność, a na pewno więcej pracy i nerwówki. A kreator mody? Te terminy i niepewny zarobek... nieeeee, to zdecydowanie nie było dla niej. Już wolała tutaj siedzieć i obsługiwać facetów po pięćdziesiątce... chociaż od czasu do czasu zdarzała się jakaś ładniejsza sztuka. Ba... całkiem regularnie przychodzi tutaj pewna łyżwiarka figurowa. Hehe... jaka ona ma nogi...
Co do pewnych aspektów jej życia – ciągle mieszka z rodzicami. Dopłaca do rachunków. Żyje sobie właściwie tak jak wcześniej, tylko, że zamiast do szkoły chodzi do pracy. Niezbyt chętnie, ale cóż... z czegoś żyć trzeba. A że jej rodzice są na tyle mili że zapewnili jej jak na razie mieszkanie, pomimo iż woleliby ją widzieć przy boku jakiegoś miłego młodzieńca, to już inna sprawa... ale jest jeden jeden – oni nie wiedza o jej odmiennych preferencjach seksualnych, a ona nie wie, że jest adoptowana. I wszystko gra.
Pieniądze: 1500 Ryo.
STATYSTYKIAtrybuty:[i]Siła: 6 (5 -1p +2r)
Szybkość: 4 (5 -1r)
Zręczność: 6 (5 +2p -1r)
Wytrzymałość: 6 (5 +2r -1p)
Inteligencja: 10 (5 +3r +2)
Psychika: 13 (5 -1r +9)
Reiatsu: 6 (5 -2r +3)
Kontrola Reiatsu: 8 (5 +3r)
p - płeć
r - rasa
PŻ (Punkty Życia): 60PR (Punkty Reiatsu): 48Udźwig: 60kgPrędkość: 4km/hPrędkość maksymalna: 18 km/hUmiejętności: , Artysta (Szycie), Nadzwyczajna uroda, Wyczucie Zamiarów, Zrozumienie Oczu
Wady: Słaby wzrok