Pustkowie przy Las Noches

-Naszywka dywizjonu o niczym nie świadczy, ale... Cóż, umiejętności leczenia nie posiada byle kto. Może jednak nie będziesz nam zawadzał...
To powiedziawszy mężczyzna chwilę myślał, po czym podszedł do Ciebie i wziął cię za rękę, następnie naciął ją swoim zanem.
-Ulecz to.

skupiam sie i zaczynam leczenie

Facet patrzył jak to robiłeś i gdy skończyłeś powiedział.
-Noo... Dobra. Niech będzie. Możesz z nami iść.
Najwyraźniej przekonałeś go, ale wciąż nie wiedziałeś dokąd i po co.

ide bez slowa z nimi

Poszedłeś z nimi i dotarliście do... Las Noches. Tam mężczyzna zatrzymał się i zwrócił do Ciebie.
-Powinieneś zostać tutaj, bo nie będziemy Cię osłaniać, jeśli nie dasz sobie rady. Rannych możemy Ci tu przysyłać, jeśli tacy będą.

-Jasne, że dadzą, martwi nie mogą wyrazić sprzeciwu.
Powiedział i wyszczerzył się.
-Na pewno tego chcesz?
Upewnia się.

-Dobra.
Mężczyzna wyszczerzył się i dobył zanpakutou.
-No, dalej, nie chowajcie się.
Krzyknął w powietrze, lecz nic specjalnego się nie stało.
-Skoro tak, to wchodzimy.
Wziął potężny zamach na ścianę budynku Hueco Mundo, by najprawdopodobniej przebić ją i zrobić wejście do środka. Gdy zbierał siłę jego reiatsu sprawiło, że wszystkim zrobiło się nie dobrze, także tobie, a gdy uderzył wzniecił chmurę piasku i pyłu, jednak, gdy opadł, ściana pozostała niezniszczona, gdyż ostrze do niej nie dotarło. Przed dowódcą stała postać, która zatrzymała jego ostrze ręką. Kość, którą posiada każdy arrancar u niego mieściła się na ramieniu, kształtem przypominała kolczasty naramiennik.

Pogrąż w mroku Saya
Ustawiam sie w pozycji do obrony

Przemieniłeś swój zanpakutou. W tym czasie wszyscy pozostali cofnęli się, a dowódca patrząc arrancarowi prosto w oczy siłuje się z nim.

Czekam na wynik z Saya uniesiana w powietrzu

Po chwili odskoczyli od siebie, a dowódca wydał polecenie.
-Odsuńcie się. To nie wasz poziom.
Wszyscy się go posłuchali, on zaś począł skupiać reiatsu, tak samo arrancar.

Przygladam sie walce z zaciekawieniem to moze byc dla mnie wazna lekcja obzerowuja kazdy ich ruch kazde drgniecie

Przez dłuższą chwilę obserwowałeś ich, a oni zbierali reiatsu. Czym dłużej to robili tym gorzej się czułeś, acz trzymałeś się lepiej niż pozostali shinigami - no, troszeczkę lepiej. W punkcie kulminacyjnym obydwaj ruszyli na siebie i zderzyli się z taką siłą, że wszystkich was odrzuciło do tyłu. Kłąb pyłu uniósł się w powietrze, gdy opadł - widziałeś cień arrancara, który pada na kolana, jego maska się rozsypuje, zanpakutou rozpadł się na dwie części. Dowódca zwyciężył chyba bez wiekszych problemów. Zastanawiasz się jaki jest jego poziom.

-Idziemy dalej, nie ma czasu do stracenia.
Teraz dowódca uniósł miecz nad głowę i rozwalił ścianę Las Noches. Dostaliście się do korytarza. Dowódca spojrzał na lewo, potem na prawo.
-Gdzie teraz?
Spytał się ogółu, chyba sam nie miał za dobrego wyczucia kierunku no i cóż - nie wiedział gdzie to, czego szukacie się znajduje.

-Rozdzielenie się nie wchodzi w grę. To jest misja... Sabotaż.
Odparł.

Rozumiem a wiec w ktora strone idziemy??
Pytam sie rozgladajac prawo i w lewo

-Hmmm...
Dowódca dłuższą chwilę się zastanawiał, widać miał dylemat.
-Prosto!
W końcu krzyknął, uniósł jego zanpakutou i... rozwalił ścianę przed wami. Po tym zaśmiał się i wszedł do środka. Nie minęła dłuższa chwila, a błysnęło jakieś światło i usłyszałeś szczęk ostrzy. Dowódca zaatakowany z dwóch stron zdołał uniknąć ciosu i zablokować dwie katany przeciwników tak, że sami się zderzyli, a on tylko trzymał obie katany. Ci przeciwnicy to kolejni arrancarowie, tym razem jest kobieta i mężczyzna. Ona ma kość hollowa wyraźnie widoczną na czole, a jego zaś jest niewidoczna.

Trzymam Saye przed soba is stram sie wyczuc rei jesli jest mojego poziomu to atakuje tego z mniejszym

Zbadałeś ich reiatsu i rzuciłeś się na słabszego, odpędzając go tym samym od dowódcy. Drugi arrancar zaś od razu odskoczył od dowódcy i rzucił się na ciebie, co by wspomóc swego towarzysza, jednak gdy oddał cięcie - dowódca już stał przed nim, potem nie byłeś w stanie śledzić ich walki, bo zajęty byłeś generowaniem swoją, w której twój przeciwnik nic jeszcze nie robi, stoicie na przeciwko siebie, on Ciebie silnie obserwuje szukając jakby czegoś.

Dokopmy mu Saya(wciaz mam shi jesli nie to robie teraz)
szybkie ciecie z boku w strone przeciwnika jesli zablokuje robie akcje z myslami(mysli ze jestem za nim) i kieruje ostrze w strone glowy

Tak jak się spodziewałeś arrancar zablokował cios, obrócił się do tyłu, a ty ciąłeś go z dużą siłą raniąc jego czaszkę, jednak zaraz po tym zatoczył się do przodu i odwrócił do Ciebie. Wyraz jego twarzy prezentował wściekłość.

Wscieklosc jedynie oslabia umysl zachowujac spokoj atakuje arracara w lewy barki i powtarzam iluzje tylko teraz ze ojawilem sie z drugiej strony czyli z prawej

Być może wściekłość osłabiała psychikę, ale wzmacniała siłę ciosów, bo gdy zderzyliście się mieczami w istocie, wywołałeś iluzję, jednak fakt, iż blokując jego potężny cios zostałeś odrzucony na 20 metrów do tyłu sprawił, że nie mogłeś z tego skorzystać. Wylądowałeś na kilku z tych shinigami za wami, którzy skutecznie załagodzili twój upadek.

Wstaje szybko i nacieram na niego lecz nie atakuje staram sie unikac jego ciosuw jesli nadejda

Ruszyłeś na niego, jednak nie zaatakowałeś, a mimo to on uskoczył przed tobą, sam jednak - chyba mądrze również nie oddał ciosu, prawdopodobnie w obawie przed iluzją.