Sala 13

Sala 13 to typowe pomieszczenie do prowadzenia wykładów. Niemal całe składa się z kompleksu sporych stopni schodzących na dół, na których to stopniach ustawiono ławki. Po środku ławek znajduje się przejście prowadzące na sam dół. Tam też znajduje się nieco wolnego miejsca, oraz niewielkie podium, i jedno biurko i krzesło. Całość przeznaczona jest najwyraźniej dla wykładowcy.

Sala wyposażona jest w jeden z najnowszych wynalazków oddziału XII:
- Ekranowy wyświetlacz danych - coś co po ludzku nazwano by zapewne rzutnikiem. Maszyna wyświetla zaprogramowany uprzednio obraz na biały ekran, który w zasadzie jest sporym, białym kawałkiem ściany.

Znajduje się tam również tablica zamontowana na kółkach, dzięki czemu można ją odpowiednio przesuwać po polu dla nauczyciela. Specjalny, prosty mechanizm blokuje ją w miejscu gdy już znajdzie się tam gdzie akurat być powinna. Na bokach całej niemal sali znajdują się szafki przeznaczone na rzeczy uczniów takie jak katany, czy miecze treningowe.

Spożyłeś wczesne śniadanie w akademii, po czym to znalazłeś się na sali wykładowej. Od zgromadzonych tam osób zasłyszałeś iż od dzisiaj wykładać będzie nowy profesor. Różnego rodzaju legendy opowiadały o powodzie zmiany. Przyczyna odejścia starego wykładowcy miał być według nich awans, choroba, ważna misja a nawet śmierć. Nikt nie miał pojęcia kto ma być zastępcą, sprawa jednak wyjaśniła się stosunkowo szybko. Równo z dzwonkiem na zajęcia drzwi sali otwarły się.

Osobnik który przez nie wszedł w żaden sposób nie przypominał wcześniejszego nauczyciela. Miał 194cm wzrostu i budowę wskazująca na potężną siłę i sprawność fizyczną. Jego fryzura była w niemal całkowitym chaosem, nie licząc długiego kosmyku, który wystawał z tyłu głowy i spięty był w kuc. Bandana przewiązana przez czoło dodatkowo wyposażona była w metalowa płytkę na czole. Właśnie ten element garderoby zdawał się utrzymywać opaskę zasłaniającą lewe oko. Reszta stroju wykładowcy też była nietypowa. Biało, czerwona toga oraz wojskowe buty w które włożone zostały nogawki spodni. Lewe ramie zakryte było długim płaszczem. Mina nowego wykładowcy wyrażała zgorzknienie i irytację. Rozejrzał się on dokładnie po uczniach poczym ruszył w stronę dolnej części sali. Yosuke zdawało się iż wykładowca kulał na lewa nogę.

- Jestem Zori Tathonou, wasz nowy wykładowca. Na zajęciach wymagam dyscypliny – Odezwał się sucho i bezpośrednio stając ostatecznie za podium. Jeszcze raz rozejrzał się po wszystkich zgromadzonych, zaś część z uczniów wydawała się być przestraszona. Niebawem po tym rozpoczął się wykład, który dla Yosuke był tak samo nudny jak każdy wcześniej. Opowiadał o podstawowych taktykach walki z wykorzystaniem grupy shinigami w której skład wchodziło od 3 do 5 osób. Pomimo wszelakich starań (bądź ich braku) chłopak szybko zapadł w sen zupełnie tracąc kontakt ze światem.

Ze snu obudziło go silne szarpnięcie za kimono. Ktoś najwyraźniej podniósł go w powietrze trzymając za materiał ubrania na plecach. Tym kimś szybko okazał się być nowy wykładowca, którego żelazny uścisk nawet w takiej formie łapania sprawiał wrażenie niesamowicie silnego. – Nie wyspałeś się w nocy co? Mamusia nie przeczytała bajeczki na dobranoc bałeś się potwora z szafy? – Ostry, suchy komentarz wykładowcy dobiegł do uszu chłopaka wiszącego niemal 2,5 metra nad ziemią.

zaspany Yosuke spojrzał na swojego wykładowcę i powiedział:
Niestety Panie Zori ale teoria skłania Mnie do snu, chyba, że temat jest ciekawy ale to się rzadko zdarza, jednakże z góry przepraszam za swoją dzisiejszą formę lecz trochę wczoraj przedobrzyłem z treningiem i tak jakoś wyszło

wykorzystując moment w którym nauczyciel trzymał Yosuke i zwrócił na niego uwagę przyszły shinigami zadał pytanie:
Jeśli można wiedzieć co się stało z naszym byłym wykładowcą??

*wygląda jakby chciał mi pieprznąć porządnie, co to za facet i z którego jest dywizjonu? chyba będę musiał zacząć uważać na jego lekcjach jak nie chce kiblować jeszcze roku*

oraz jeśli mógłby Pan to chciałbym zejść na ziemię bo to dosyć niewygodna pozycja...

jest wiele rzeczy które chciał powiedzieć w tym momencie Yosuke jednak wiedział, że to muza wiele nie da a wojnę z wykładowcą i tak przegra, a jeszcze gorzej by było gdyby ten nim rzucił bądź chciał walczyć co myślę, że jest zabronione w końcu Yosuke nie jest jeszcze shinigami i chociaż wiedział, że nie ma szans z nauczycielem nie odczuwał strachu, za życia był przecież w gangu...

- Ooooo jakie to smutne.. przedobrzyłeś z treningiem? - Zori obniżył gwałtownie poziom na którym Yosuke się znajdował by spojrzeć Ci prosto w twarz. Na jego twarzy widać było grymas silnego gniewu. Wykładowca powoli odchylił głowę, po czym puścił ubranie ucznia. Nim jednak chłopak opadł na ziemie oberwał z metalowego ochraniacza prosto w czoło. Odrzucony siłą uderzenia wykładowcy przeleciał ładne dwa metry i opadł prosto na jedną z uczennic. Jak się zdawało plotkowała ona akurat ze swoją koleżanką siedząca obok.

Yosuke miał przynajmniej to szczęście iż wylądował na czymś w miarę miękkim, choć i tak potworny guz ukazał się na jego czole. Nie wiedział dokładnie co się dzieje jeszcze przez chwilę, natomiast dziewczyna na której wylądował starała się wygramolić spod chłopaka, co zresztą w końcu jej się udało.

- Cała trójka wstaje! - Ryknął Zori niczym rasowy generał krzyczący na żołnierzy na żołnierzy. - Chcecie trenować? No to dawać tam, zaraz sobie potrenujecie gnojki małe. - Dziewczyny posłusznie wykonały polecenie i tak szybko jak umiały znalazły się na ambonie przeznaczonej dla wykładowcy. Wyglądały na przerażone, zaś jedna z nich rozcierała stłuczone ramię. Najpewniej Yosuke uszkodził ja opadajac na nią z rozpędem.

wstałem z potwornym bólem głowy, machnąłem nią dwa razy na lewo i prawo i podszedłem tam gdzie ten sadysta nam kazał.


*heh widzę, że szykuję się bitwa nie do wygrania, trudno zobaczymy czego chce ten kolo*

myślę, że jak Pan Mną rzucił to coś się stało koleżance, nie chce być również opryskliwy ale uważam, że żołnierze powinni iść za dowódcą bo jest to świetny człowiek a nie dlatego bo się go boją, ale to tylko moje zdanie

*ciekawe za ile mi znowu przywali?* Młody Yosuke nie przejmował się tym co może mu się stać, czekał na słowa wykładowcy, skupił się również na obronie, nie chciał dostać jeszcze raz tak więc wyczekiwał na moment aż ten będzie chciał uderzyć wtedy Yosuke spróbuje się obronić

- A czy ja jestem twoim dowódca Idioto? I od kiedy ty Jesteś żołnierzem co? Jesteś zwykłym niedorostkiem z mieczykiem, którym umiesz trochę machać. Ja zaś jestem tutaj nie po to by dowodzić, tylko by zmusić takich obiboków jak wy by choć przez chwile posłuchali jak wygląda życie tych, którzy stanowią już jakąś wartość. - Wykładowca ruszył powoli w stronę ambony patrząc uważnie na zgromadzoną tam trojkę. Yosuke ze swojego miejsca mógł zauważyć iż kilku uczniów, najwyraźniej pochodzących z ważnych rodów, obruszyło się na wypowiedź wykładowcy. Zdawało się jednak iż bali się oponować.

- No, ale taka zgraja kretynów jak wy nigdy nigdzie nie zajdzie. Wydaje wam się ze jesteście świetni, a tak naprawdę na widok większego pustego spieprzyli byście albo zlali się w portki. - Warknął znowu stojąc już całkiem blisko trójki skazańców. Teraz Yosuke był już pewny iż wykładowca kuleje na lewa nogę. - Co do waszego treningu... robić pompki, już! - Wrócił za swoje podium i spokojnie wrócił do wykładu, podczas gdy dziewczyny padły na ziemię i zaczęły robić pierwsze pompki.

A czemu mamy do niczego nie dojść? po to tutaj jesteśmy, żeby przygotować się do dalszego życia jako shinigami, Pana podejście jest beznadziejne skoro uważa Pan każdego z akademii za śmiecia, skoro każdy jest bezwartościowy to po co Pan nas uczy?


Młody Yosuke po tej wypowiedzi położył się na ziemi i zaczął robić pompki, zapewne nauczycielowi musiało się coś przytrafić podczas jakiejś walki i odwaliło mu na łeb jednak wiedział, że to nie pora na takie pytania

robiąc pompki powiedział jeszcze:
ja bynajmniej mam do Pana jakiś szacunek bo tego się nauczyłem jeszcze za życia, jestem tutaj aby trenować i stać się kimś, oraz moja wypowiedź na temat żołnierzy i dowódcy to była przenośnia

dalej Yosuke siedział cicho i robił pompki, zapewne jego słowa nic nie znaczą dla wykładowcy ale musiał je wypowiedzieć w końcu taka była jego natura

Nauczyciel nawet nie odpowiedział na słowa, zdawało się ze je pominął zwyczajnie wykładając dalej lekcję. Dziewczyny ćwiczące obok zdawały się być na granicy zmęczenia. Jedna zrobiła 17 pompek, druga 22. Później zaś opadły na ziemię zdyszane. Sam Yosuke był w stanie zrobić nieco więcej, jednakże wysiadł przy 28. Zakwasy dręczyły niemiłosiernie i utrudniały dalsze ćwiczenie an tyle iż zwyczajnie postanowił położyć się na ziemi. Chłopak dyszał ciężko i zamknął oczy. Ręce drżały lekko w sposób zupełnie niekontrolowany, zaś Zori stanął obok trójki skazańców wciąż wykładając. Zdawało się jak by na coś czekał.

Iz ja na zakwasach zrobię więcej pompek a myślę, że od swojej postaci jestem słabszy ;]
pomijając to :P

Yosuke nie chciał przepraszać nauczyciela za swoje słowa, mógł to zrobić za stosunek do jego lekcji, jednak nie za to co mówił

przepraszam za brak uwagi na Pańskich wykładach wydusił w końcu z Siebie Yosuke
nie myśląc nawet o wstawaniu starał się zrobić więcej pompek przecież to nie jest ciężkie ćwiczenie a musi nabrać więcej siły...
*cholera uda mi się, musi mi się udać*

Yosuke skupił się i zaczął robić kolejne pompki. Udało mu się ostatecznym wysiłkiem wyrobić jeszcze 4, po czym opadł na ziemię sapiąc głośno. Zori zaś spojrzał na niego z góry, po czym wskazał dłonią wykończone dziewczyny - Widzisz... dla tego właśnie nic z was nie będzie. Poddały sie, bo dały z siebie wszystko. Uważają ze więcej już nie mogą. Szorować na miejsca i słuchać uważnie... JUZ! - wrócił spokojnie na swoje miejsce za podium by kontynuować wykład.

Całość wykładu zakończyła się planowo, zaś Zori zdyscyplinował jeszcze 4 osoby. Za każdym razem wymyślał zupełnie inne ćwiczenia by wykończyć fizycznie tych, którzy nie słuchali, bądź w jakikolwiek inny sposób przeszkadzali podczas wykładu. Yosuke nie zmrużył już oka nie tyle przestraszony przez wykładowce, co raczej zaciekawiony jego osoba. W końcu musiał pochodzić z któregoś oddziału, i wyraźnie było po nim widać przyzwyczajenie do wojskowej, ostrej dyscypliny. Dodatkowo, w odróżnieniu od innych nauczycieli, zdawał się być niezwykle silnym wojownikiem. W końcu uderzenie które Yosuke oberwał w czoło było dla niego niemal niewidoczne. Dodatkowo zauważył iż nie zadał on mu więcej obrażeń, co oznacza iż świetnie panował nad swoją siłą.

(Badania naukowe mówią iż średnio ludzie są w stanie zrobić 8 do 10 pompek. W związku z tym taka ilość jest odpowiednia dla wyta 5. Ty masz 9, więc podniosłem limit twojej postaci do 34. Każdy punkt wyta powyżej 5 daje więc, jak łatwo obliczyć 6 pompek. Taka jest u mnie zasada xP dodatkowo zrobiłem rzut ile wyjdzie ze względu na zakwasy itp. Wyszło jak wyszło xP )

po wykładzie kieruję się do nauczyciela wiem, pomimo iż wiem, że to może nie być najlepszy pomysł chciałbym aby Mnie wytrenował...

wiem, że to może nie jest najstosowniejszy moment jednak chciałbym z Panem porozmawiać, Moim marzeniem jest dostanie się do XI oddziału i jak już Pan zdążył zauważyć moja siła i wytrzymałość pozostawiają wiele do życzenia tak więc czy może Mnie Pan wytrenować w tym zakresie...? mam duży zapał do treningu więc nie będzie problemów z wykonywaniem ćwiczeń

Młody Yosuke czekał na odpowiedź i myślał, myslał o tym co go za chwile spotka:
*Pewnie zaraz wypruje się na Mnie czy coś takiego ale warto spróbować w końcu nic Mnie to nie kosztuje, jestem prawie, że na 100% pewny, że facet należy do XI oddziału*

- Trenować? - Wykładowca uniósł prawa brew do góry. Lewa była niewidoczna ze względu na opaskę. O dziwo nie wyglądał nawet na wkurzonego, jedynie na lekko podirytowanego. - Do XI? Tutaj raczej CI wiele nie pomogę. Chcesz się dostać do XI, to nie zajmuj się niczym poza tępym uganianiem się po placu z mieczem. Oni takich ludzi lubią najbardziej, sprawnych fizycznie, i na tyle głupich by rzucić się na o wiele za silnych przeciwników bez nawet prostego planu.

Widać wykładowca miał krytyczne podejście do, dość prostej taktyki walki zwykłej dla oddziału XI. W rzeczy samej nawet najwięksi i najsławniejsi członkowie tej dywizji nie korzystali ze swojego umysłu w stopniu takim, w jakim wykorzystywali własne mięśnie. Zori zaczął powoli kierować się w stronę wyjścia z sali, choć uprzednio poczekał aż wszyscy uczniowie ja opuścili. - Wiesz... Do oddziału XI można się dostać nawet bez akademii, nie wiedząc nic o świecie. Wystarczy ze machasz mieczem z pewną sprawnością. Radze Ci popracować ściśle nad stroną fizyczną.

*hmmm może lepiej nie iść do XI, ehh niech ludzie "z góry" sami mnie gdzieś zakwalifikują, byle nie do IV*

Jakby nie patrzeć Yosuke chciał walczyć i nie bał się przeciwników jednak lubił też myśleć taktycznie... walka to nie tylko wpadnięcie na przeciwnika z całą siłą jaką się posiada, zaczął się zastanawiać do którego oddziału najlepiej by pasował i niestety nie potrafił sam Sobie odpowiedzieć na to pytanie...

*hmmm mam jeszcze 2h zajęć z kidou i przerwę obiadową... podczas przerwy muszę poćwiczyć celność i trafić w końcu w tą piłeczkę... po zajęciach z kendo dalej będę ćwiczył uderzenie w piłeczkę a potem oddam się treningowi siłowemu i wytrzymałościowemu...*

Yosuke przeżył jakimś cudem zajęcia z kidou, chociaż ni w ząb nie potrafił użyć "prostego zaklęcia unieruchamiającego". Wykładowca starał się wytłumaczyć mu teorię, na zasadzie wyobrażania sobie jakiś kółek czy tam okręgów albo kwadratów, niemniej Oni nie był w tym najlepszy, zaś w swoich wyobrażeniach dowodził całym oddziałem shinigami, którzy szanowali go za silę, zdecydowanie oraz doskonałe planowanie taktyczne. Kółka nie były mu potrzebne do dalszego życia.

Pierwszą cześć przerwy obiadowej spędziłeś... w stołówce. W końcu obiady były również potrzebnymi posiłkami, a do tego od pewnego czasu również raczej smacznymi. Pełna ludzi stołówka sprawiła iż otrzymanie posiłku nieco się rozciągnęło, przed Yosuke pozostało jedynie 30 minut na trening. Stanął spokojnie na placu głównym, oddalając się od grupy rówieśników. Następnie zacząłeś ćwiczyć. Kilkukrotnie podrzuciłeś piłeczkę i nie trafiłeś próbując wykonać ćwiczenie.

- Hej... głupku! - głos który nie był zbyt dobrze znany Yosuke przerwał mu zajęcie. Należał do wysokiego, chudego chłopaka noszącego miecz przy pasie. Jego długie,c zarne włosy ustrojony były specjalnymi ozdobami, zaś za jego plecami stało dwóch osiłków. - Z jakiej jesteś rodziny co?

*widzę, że z kidou coraz lepiej >_>, ale wsumie mało Mnie to obchodzi tu jest moja moc*
Yosuke spojrzał na swój miecz po czym wyciągnął piłkę i zaczął ćwiczyć.

*Rodzina, heh to coś czego nigdy nie doświadczyłem...* Myślał Yosuke

- głupku? lamerskie określenie, nie mam rodziny, a teraz możesz spadać ze swoimi karkami i dać mi ćwiczyć w spokoju... - Yosuke nie miał ochoty sprzeczać się z jakimś bogatym lamerem, wiedział, że walka pomiędzy nim a chudym kolesiem równa się bójka z tymi dwoma karkami za nim.

po tym co powiedział wrócił do swoich ćwiczeń, szkoda mu było marnować czas w końcu ma wytyczone zadanie i musi mu się udać...

Yosuke po raz kolejny podrzucił piłeczkę, jednak nim ta opadła otrzymał cios pięścią prosto w nos. Jeden z osiłków okazał się być znacznie szybszy niż mogło by się zdawać. Uderzony chłopak odsunął się o kilka kroków i oparł o ścianę niemal odruchowo łapiąc za nos. Ten najpewniej był złamany, albo przynajmniej uszkodzony, gdyż pociekła z niego krew.

- Kretynie... miecz przy pasie w akademii?! Głupie ścierwo ma miecz przy pasie w akademii? - Wyraźnie wyglądało na to iż Yosuke popełnił jakiś rodzaj fo'pa. Musiało to ugodzić dość potężnie w dumę owego chłopaka, który niemal an pewno był szlachcicem. - Pokażemy mu że tylko wysoce urodzeni mogą nosić miecz przy pasie prawda chłopaki?

Chłopaki najpewniej byli jego karkami, i ustawili się przed nim patrząc na Yosuke niezbyt inteligentnym spojrzeniem. Wyglądali raczej na takich, którzy potrafią dobrze walczyć. Jeden był wysoki, drugi zaś niższy od Oniego, jednakże obaj byli bardzo silnie umięśnieni. Grupki gapiów zaczęły się schodzić by obejrzeć "przedstawienie". Większość za pewne uważała już Yosuke zostanie sprany na kwaśne jabłko.

(odejmij sobie 7hp)

- jak chcesz się bić to wyskocz samemu a nie wynajmujesz dwóch tępaków, pokaż, że jesteś coś wart frajerze -

*Heh, mogę dostać nieźle ale chociaż spróbuję*

miecz trzymam w pochwie podbiegam do jednego z typów (tego większego) i podcinam mu nogi kopem z obrotu kucając, w momencie w którym wstaje wpadam szarżą na tego drugiego osiłka uderzając go rękojeścią miecza w brzuch i od razu łapię go za głowę żeby uderzyć kolankiem w twarz, potem zajmuje się tym który zapewne wstanie, wykorzystam to czego nauczyłem się na samoobronie za życia, jeżeli koleś wystawi mi prosty wtedy łapię za jego rękę drugą odchylam mu głowę, przeciągam rękę lekko do siebie, po czym rzucam nim z impetem na podłożę, wykorzystując do tego całe ciało

Yosuke nie musiał nawet jakoś strasznie daleko podbiegać. Przeciwnicy stali koło 2 metrów od niego, co zasadniczo klasyfikowało się do zbliżenia poprzez jeden krok. Rozpoczął swoje kopnięcie kucając, i starając się podciąć jednego z przeciwników. Ta cześć planu udała się znakomicie. Wyższy zbir opadł na plecy uderzając o trawę. W tej chwili zaczęły się komplikacje.

Niższy z osiłków nie miał zamiaru czekać aż Yosuke go uderzy, gapiąc się na przeciwnika bezczynnie. Wyprowadził w stronę chłopaka uderzenie obu dłoni znad głowy, zaś zajęty kolejnym atakiem Yosuke oberwał prosto w czubek czaszki z tak zwanego 'młotka'. Uderzenie było na tyle silne, by pomieszać szyki Oni'ego. Ledwie udało mu się ustać na nogach, zaś zawroty głowy spowodowały iż po raz kolejny cofnął się o kilka kroków do tyłu. Odzyskał jednak pełną sprawność po niedługiej chwili.

Gdy tylko złapał pełną równowagę, zaś świat przestał krążyć, Yosuke zobaczył pięść pędzącą w stronę swojej twarzy. Sam nie był pewny jakim cudem udało mu się uniknąć, jednakże zszedł na bok obecnie ustawiony tuż obok wyciągniętej ręki swojego adwersarza.

(-6pkt hp)

łapię jego rękę przy nadgarstku, przeciągam lekko do siebie, uderzam łokciem w jego twarz po czym obracam rękę i łokciem do góry, wyginam nadgarstek i kopie kolesia w twarz z całej siły...

jeżeli plan się uda Osiłek który upadnie może stracić przytomność, jeśli nie to spróbuję uderzyć go łokciem od góry w twarz nawet jeśli to zblokuję powinienem zyskać na czasie, po całej akcji patrze co z drugim typem, jeżeli stoi wystarczająco daleko robię wyskok i uderzenie z kolana. jeśli nie to...( czekam aż odpiszesz co robi xd)

Yosuke złapał rękę przeciwnika i uderzył łokciem prosto w jego twarz powodując najpewniej powstanie sporego guza na czole. Oponent jednak mimo to stawiał opór, przez co założenie dźwigni się nie udało. Zwyczajnie ugiął mocno łokieć jak przy uderzeniu sierpem i usztywnił nadgarstek dzięki sile własnych mięśni. Yosuke i osiłek przez chwilę prowadzili walkę na siłę mięśni, i być może Oni wygrał by nawet, gdyby nie...

Ktoś stoicy za nim złapał go w chwycie znanym wrestlerom jako "podwójny nelson". Ręce przeplotły się pod pachami Yosuke, zaś dłonie splotły opierając na jego karku. Chwyt był silny i pewny, zaś jego wykonawcą był nie kto inny jak drugi osiłek. Niższy przeciwnik odwrócił się powoli w stronę Yosuke i uśmiechnął szkaradnie, po czym uderzył go sierpem w brzuch. Cios nie był zbyt dobrze wymierzony, ale za to na pewno silny. Oni był pewny iz przynajmniej knykcie palca środkowego i wskazującego pozostawiły niewielkie siniaki na jego brzuchu.

- I co teraz mądralo? - Zapytał osiłek trzymający Yosuke w silnym chwycie. Podczas całego zajścia szlachcic, najwyraźniej pewnego rodzaju dowódca grupki, spokojnie patrzył na to co się dzieje. Nie wyglądał na jakoś specjalnie przejętego.

(- 5 PŻ)

Yosuke będąc pod uściskiem osiłka używa swego reiatsu aby tymczasowo zwiększyć swoją siłę
(7pkt do siły) i od razu po dopalaczu kopie osiłka w piszczel aby ten zwolnił trochę uścisk potem najzwyczajniej w świecie korzysta ze swojej siły aby uwolnić się z uścisku, jeżeli osiłek puści ręce Yosuke uderza z łokcia w twarz ochroniarza

później uderza na twarz drugiego osiłka, jeżeli garda będzie zbyt ciężka do przebicia, wstawia nogę pomiędzy jego nogi i wpada rękoma w przeciwnika aby jego garda uderza jego samego...

Podczas gdy Yosuke koncentrował swoją energię niższy z drabów nie próżnował. Chłopak oberwał porządnym sierpowym prosto w lewy policzek, ii poczuł nieco krwi w ustach. Wyraźnie ciągłość dziąsła została przerwana. Kolejny cios trafił prosto w nos. Cichy trzask oraz spora ilość krwi wydobywająca się z trafionej części twarzy oznaczała najpewniej złamanie.

To drugie trafienie sprawiło iż koncentracja Reiatsu nie przebiegła według planu. Część energii rozpierzchła się uciekając w powietrze gdy, na krótki moment, podczas trafienia cały świat stał się czarny. Yosuke wytrzymał jednak te trafienia, zaś sam zdołał kopnąć stojącego za sobą opryszka w piszczel.

Uścisk zelżał, dzięki czemu Yosuke tym łatwiej wyzwolił się z uścisku przy okazji odpychając nieco wyższego z opryszków. Wymierzył również cios łokciem za siebie, jednakże cios nie dotarł do celu.

(dodałeś sobie 5 siły ale płacisz 7 Rei/ Odejmij sobie 12 PŻ)

Yosuke nie czekał na reakcję żadnego z nich wybiegł do niższego ochroniarza i wymierzył skok z kolankiem... jeżeli ten się lekko pochyli wtedy Yosuke złapię za głowę i wymierzy kolejne kolano w twarz, potem odwraca się żeby spojrzeć co robi wyższy osiłek, jeżeli leci cios, Yosuke próbuję go skontrować.

Yosuke ruszył w stronę swojego przeciwnika, jednakże odległość ich dzieląca nie była większa niż długość ramienia niskiego osiłka. Ten nieco zaskoczony zasłonił się gardą, zaś Oni zwyczajnie potknął się o własne nogi wciąż skołowany uderzeniem w nos. Opadł uderzając prosto w pieść, która miała posłużyć do bloku. Być może nie walnął w nią mocno, jednakże niski wykorzystał moment i złapał chłopaka za włosy obiema dłoniami.

Paskudny wyszczerz ukazał się na twarzy krępego oponenta, który pociągnął mocniej za włosy niemal je wyrywając, po czym to wymierzył uderzenie kolanem prosto w twarz Yosuke. Cios po raz kolejny trafił w nos rozkwaszając go nawet bardziej. Sam Oni natomiast przez chwilę widział tylko ciemność, i chyba nie potrafił się poruszać. Gdy odzyskał świadomość niski oprych trzymał go za włosy unosząc jego głowę, zaś wysoki akurat zbierał się by kopnąć go prosto w zęby.

Zapach śmierci. Zaklęcie destrukcji numer siedem! - Truj!
jedyne co mógł zrobić Yosuke to podnieść jedną rękę, tą z zatrutą kulą, zacisnąć ją najmocniej jak mógł aby obronić się przed kopem, gdy noga się zbliżała wstrzymał oddech i sprawił aby kula wybuchła i sparaliżowała jego przeciwników, gdy uścisk zelżał Oni usunął się z pola jej rażenia...

Yosuke sklecił swoje kidou na tyle szybko, iż w zasadzie udało mu się zasłonić przed kopnięciem właśnie dłonią w której trzymał trującą kulę. Niemniej stopa przeciwnika trafiła w otwartą dłoń i wygięła ja mocno co okazało się być raczej bolesne, w szczególności dla prawego nadgarstka Oniego.

Chmura ciężkiego, fioletowego gazu rozeszła się po niewielkiej okolicy, Zaś obaj ochroniarze szlachcica zaczęli pokasływać cicho starając się wycofać z zasięgu oparów. Sam Yosuke wstrzymał oddech, dzięki czemu zdołał wstać i opuścić niebezpieczny obszar bez większych utrudnień.

Wyższy osiłek osiłek potknął się o własne nogi i miał trudności z wydostaniem z fioletowej chmury, niemniej niższemu udało się wyskoczyć poza, dość niewielki, zasięg kasłając i zasłaniając usta i nos lewą dłonią.

Yosuke od razu jak dostrzegł wroga przeszedł do działania, wziął krok rozbiegu i wleciał na niego kolanem na plecy(może tym razem się uda xD), jeżeli typek się przewróci słychać tylko słowa:
Owiń męża, nie pozwól oddychać, zaklęcie wiążące numer sześć - mumifikuj!
jeżeli będzie się trzymał na nogach jeszcze Yosuke wpada front kickiem tam gdzie wleci we wroga aby go znokautować.

Osiłek oberwał kolanem w plecy przez co stracił równowagę i rzeczywiście wyłożył się jak długi na ziemi. Stęknął przy tym głucho najpewniej uderzając twarzą w glebę. Szybko zaczął się podnosić, i właśnie w tedy zaklęcie unieruchamiające owinęło go pasami białego papieru.

Yosuke zaczął w umyśle świętować zwycięstwo, jednakże zdziwił się gdy poczuł silne uderzenie Reiatsu dobiegające od "zmumifikowanego" osiłka. Najwyraźniej postanowił wydostać się przy pomocy czystej energii. Musiało go to sporo kosztować, jednakże papierowe więzy rozpadły się na kawałki.

zdenerwowany Yosuke nie czekał ani chwili, aż osiłek wstanie
Owiń męża, nie pozwól oddychać, zaklęcie wiążące numer sześć - mumifikuj!
spojrzał jeszcze co z drugim osiłkiem i podszedł do szlachcica porozmawiać, wcześniej przewiązując Sobie miecz na plecy...

posłuchaj, miecz przy pasie nosze aby ćwiczyć iaido, tak więc po prostu się ode mnie odpierdol powiedział młody Yosuke po czym udał się do gabinetu lekarza...

Oba osiłki zdawały się nie poruszać, choć jeden wciąż był ukryty w powoli rozwiewającej się chmurze trującego gazu. Yosuke natomiast wyglądał przynajmniej jakby miał czołowe spotkanie z rozpędzonym samochodem, dodatkowo ten samochód musiał by trafić prosto w jego twarz. Rozkwaszony nos stał się ze dwa razy szerszy za to niezwykle płaski. Ciągle płynąca z niego krew sprawiała iż Oni musiał oddychać przez usta, zaś jego głos był dość komicznie zniekształcony. Policzek był czerwony i zapuchnięty, na czole oraz czubku głowy widać było dość pokaźne guzy.

Szlachcic uśmiechnął się dość lekko okazując pełny brak szacunku względem Yosuke. Zachichotał nawet cicho - Taki wieśniak i Iaido... do prawdy urocze. I może jeszcze powiesz że umiesz machać tym marnym kawałkiem stali co masz przy sobie? Dawno nikt mnie tak nie rozbawił jak ty kmiocie. Zatrudnię cię jako błazna, co ty na to?