#79 - Nukarumi

Wyglądało na to, że Martell się pojawił i ten Shinigami wcale nie miał rozbujałego, nieco absurdalnego poczucia humoru. Albo sam lubił żartować, a nie lubił gdy ktoś to robił. Ciężko stwierdzić. Tak czy siak był to pewien zawód dla Arrancara.
- To najciekawszy rodzaj szantażu jaki wobec mnie zastosowano. - Zaśmiał się, bo dobry humor wcale go nie opuścił.
- Ale nie trzymam urazy. W sytuacji braku zaufania, musisz zrozumieć czemu i ja wypytuje osobę o takich... Atrybutach. - Rzekł znacząco wskazując na katanę, bo strój uznał, że jest sprawą oczywistą. Uznał, że zaryzykuje i powie o co mu chodzi, choć bez wielkich szczegółów.
- Nic tak hmm... Krótkoterminowego, jednorazowego. Poszukuję zorganizowanej grupy, która byłaby na tyle ciekawa, że nie przeszkadzałaby jej współpraca z Arrancarem. Takiej, która poszukiwałaby tego co nas łączy, a nie dzieli. Konkretniej interesu. - Wyjaśnił obserwując twarz mężczyzny mając nadzieje, że z niej będzie w stanie wyczytać więcej niż z tej kapitana.

- Bo sam jestem mniejszy. Gdzieś musi być sprawiedliwość na tym świecie. - Rzucił lekko Martell wciąż kontynuując luźny sposób prowadzenia tej rozmowy. Jakoś Nagato nie wywoływał u niego potrzeby zachowywania powagi oraz takiej ostrożności na słowa jak poprzedni rozmówca. Miał nadzieje, że nie odbije mu się to czkawką. Prawa brew Arrancara podniosła się do góry i rzucił:
- To faktycznie mam farta. - Stwierdził taksując wzrokiem Boga Śmierci, który cóż... Nie wyglądał zbyt imponująco. Sam fakt, że mieli takie doświadczenie w relacjach z "niecodziennymi" osobnikami nie wydawał się Fortalesie bardzo zachęcający. Ideałem byłaby dla niego organizacja, która zajmowałaby się swoimi, typowymi dla jakiejś szajki z Rukongai czynnościami, w cieniu tego realizując prośby Krasnoluda. Dzięki temu nie rzucaliby się tak w oczy jak goście, którzy poważyli się nawet na pakt z takimi czubami jak Quincy. Ktoś taki bardziej zwraca uwagę, a to niedobrze. Zwłaszcza w obliczu mało prawdopodobnego, ale jednak możliwego paktu z Shinigami. Dlatego wykonał gest obiema otwartymi rękami podniesionymi na wysokość klatki piersiowej.
- Wstrzymaj konie Nagato. Zdradziłem moje intencje, czas byś Ty więcej opowiadał o tej "organizacji". Nie zamierzam tracić czasu na płotki lub grupę, której działalność nie odpowiada moim planom.

Martell nie do końca zrozumiał o co Nagato chodziło z tą pewnością siebie. Dociekać, jednak nie zamierzał, zwłaszcza że sytuacja stała się ciekawsza. Został zaproszony do środka gdzie miał nadzieje spotkać rozmówców bardziej interesujących od tego tutaj gościa. Na pierwszy rzut oka optymizm coraz bardziej ulegał pesymizmowi. W kontekście dostosowania tych tutaj do planów Arrancara oczywiście. No niewiele ich było. Może, jednak to tylko jakiś pion zarządczy? Wygląd też nie budził radości. Szukał organizacji, która mogłaby działać w Rukongai bez zwracania na siebie uwagi. Ci tutaj może nie zwracaliby uwagi tak bardzo jak Krasnolud, ale niewiele mniej. Znacznie różnili się od typowych dusz. Pomimo tego negatywnego wrażenia postanowił nie zrażać się za w czasu.
- Hmmm... Wino już piłem... To sake poproszę. - Powiedział żywo zainteresowany spróbowaniem kolejnego smaku, którym na co dzień raczą się istoty nieobjęte klątwą wiecznego głodu, z którą tak długo się zmagał. Brew Fortalesy podniosła się do góry. Gładki. Cóż, za głupawa ksywa. No i najemnicy, którzy zrobią wszystko za pieniądze. Niedobrze. Właśnie by przekonywać takich poszedł do Świata Żywych. Chciał zdobyć tam złoto, ale niestety pod nosem kapitana nic takiego nie było możliwe. Ostatecznie, jednak nie chciał opierać swych związków z rukońską organizacją tylko na pieniądzach. To oczywiste, że Seireitei ma ich więcej niż Arrancar, zwłaszcza gdy ten nie miał przy sobie złamanego grosza.
- Mam sprecyzowane oczekiwania. Potrzebuje związku z grupą, która jest dyskretna, dobrze zorganizowana, liczna, obeznana w Rukongai, a także prowadząca działalność uznawaną przez miejscowych za oczywistą, niekoniecznie legalną, tak by w jej cieniu mogły być po cichu realizowane moje prośby. Czy Mercenari pasuje Ci do tego opisu?

- Dzięki. - Rzucił gdy otrzymał napój. Popełnił błąd nowicjusza i najpierw powąchał. Potem wypił jednym haustem.
- Fantastycznie. - Skomentował, choć wciąż miał wątpliwości. Gładki miał podejście wyjątkowo biznesowe, więc być może mówił tak ze względu na reklamę. Odchrząknął i powiedział:
- To samo ceni się u zleceniobiorcy. Jak wspominałem przed drzwiami - chce nawiązać stałą współpracę, a nie wykupić jedno zlecenie. Z jakimi kosztami muszę się liczyć? - Zapytał starając się kontynuować te rozmowę, by się wywiedzieć, nawet pomimo tego, że nie miał przy sobie złamanego grosza.

- Ahh, wybaczcie, nie jestem zbyt dobry w tłumieniu swojego Reiatsu. - Powiedział drapiąc się po głowie. Była to odpowiedź na komentarz Gładkiego, lecz w rzeczywistości nie miała na celu kajanie się. Było to zakamuflowane ostrzeżenie, że Martell skrywa swoją energię. Dzięki temu chciał sprawić, że przedstawiciele Mercenari nie będą mieli pewności jaką potęgą dokładnie dysponuje, co w kontakcie z tego typami spod ciemnej gwiazdy mogło być pomocne. Strach to silny motywator.
- Jak sądzę jest ich mnóstwo. Shinigami nie lubią konkurencji. - Zarzucił cmokając z zaimponowaniem w głosie. Zapamiętać tyle osób to z pewnością duży wysiłek intelektualny.
- Niezbyt to szczodra propozycja panie Gładki. - Powiedział Arrancar gładząc się po brodzie. - Kryjecie się za pseudonimami i maskami, a chcecie wiedzy o mnie za rabacik? Jeśli mam zaspokoić Twoją ciekawość, to Twój Shinigami musi odpowiedzieć na kilka moich pytań. Za darmo naturalnie. - Powiedział, co było w jego interesie, bo pierwszym zadaniem jakim zamierzał obarczyć organizację z Rukongai było poszukiwanie renegatów z Gotei 13.
- Wracając do tego czego od Was chcę... Cóż, istotnie na początku nie ma to być nic... Jak to ująłeś? Przemocowego? Tak, jakoś tak. No, w każdym razie z czasem może się to zmienić. Wspominałem już, że jestem zainteresowany dłuższą współpracą? - Wspominał i doskonale o tym wiedział, ale chciał przekonać się, że to dotarło do głowy przywódcy posterunku Mercenari.

Martell nie skomentował sporu na temat tego, która z ras dzierży największą potęgę. Nie znał Gładkiego na tyle, by wyłapać czy to jego rzeczywista opinia czy też próba połechtania arrancarzego ego, w celach negocjacyjnych. Starał się natomiast zapamiętać nazwę "Kushanady". Prawdę mówiąc pierwszy raz ją słyszał. Będzie musiał o to zapytać Rino jak wróci, może on coś wie. Lepiej wiedzieć więcej niż mniej, zwłaszcza o tych potężnych.
- I vice versa, panie Gładki. - Potem już nie omieszkał skomentować. Był nieco zawiedziony, że nie ubili targu w kontekście wiedza o Fortalesie za parę pytań do Shinigami. To byłoby korzystne dla krasnoluda. No, ale trudno, trzeba było pertraktować dalej. Niestety dialog zmuszał go do wyłożenia przynajmniej części kart na stół. Niekomfortowo, zawsze wolał gdy interlokutor to robił, a on mógł do tego dostosowywać to ile sam wyjawi.
- Potrzebuje informacji o Seireitei, które posiadają prawdopodobnie wyłącznie Shinigami. Wiem, że po Rukongai i nie tylko ukrywają się renegaci z Gotei 13. Potrzebuje, by odpowiedzieli mi na kilka pytań. Mam podstawy by sądzić, że wiedza, która mnie interesuje nie jest powszechna, nawet wśród czarnych mundurów. Toteż Waszym zadaniem byłoby lokalizowanie i organizowanie mi spotkania z Shinigami, którzy mogliby mieć pogłębioną wiedzę. Im będzie ona bardziej satysfakcjonująca, tym lepiej. - Powiedział rzeczowo, z poważnym tonem uważnie obserwując twarz Gładkiego.

Prawdę powiedziawszy to ilu Shinigami dezerteruje z Gotei 13 niespecjalnie go interesowało. W sumie odpowiedź, że jest ich w Rukongai "sporo" zupełnie by mu wystarczyło. Znacznie lepiej potoczyła się z jego perspektywy dalsza część rozmowy. Zdarzyło się to co już wcześniej starał się wyłudzić, czyli sposobność zadania kilku pytań temu Nagato. I to zupełnie bezpłatnie. Jak to się mówi w Świecie Żywych? Darmo to uczciwa cena!
- Bardzo to szczodre. Nie omieszkam. - Powiedział nie kryjąc ukontentowania taką sytuacją. Zwrócił się w stronę exShinigami, przemyślał co chce zapytać najpierw i jak to ująć, aby nie zdradzić się zupełnie ze wszystkiego co ma na celu.
- Zacznijmy od dwóch strzałów. - Powiedział, by ta chwila ciszy i ważenia słów nie wyszła niekomfortowo - Gdzie przetrzymywani są szczególnie cenni jeńcy? Zwłaszcza mam na myśli tu takich, którzy są innej rasy. No i drugie. Wiem, że możliwe jest obejście blokady otwierania Garganty w Seireitei. Co jest tą blokadą i jak sprawić, żeby to nie zadziałało?

Martell aż pogładził brodę słuchając informacji, które miał mu do przekazania Nagato. Laboratoria, a więc prowadzili testy na pani Vien. Skurwysyny! Krew zagotowała się w Arrancarze, a jego pięść zacisnęła się niemal boleśnie.
- Byłbyś w stanie rozrysować mi mapę gdzie takie laboratoria znajdę? - Zapytał siląc się o spokojny ton. Mimo wszystko była to tyle o ile niezła informacja, pod tym względem, że teoria Nagato brzmiała sensownie, więc z pewną dozą prawdopodobieństwa mógł stwierdzić, że ma już swój cel. Jeśli dowie się gdzie jest ten punkt położony to będzie jeszcze lepiej.
Gorzej sprawa się miała co do drugiego pytania. Odpowiedź renegata nie dawała większych nadziei na to, że rzeczywiście dobrze kojarzył wspomnienia Natsuo i to, że jakiś Pusty zdołał otworzyć Gargantę w środku Seireitei.
- Kurwa musi być jeszcze jakiś sposób. - Mruknął pod nosem bardziej do siebie aniżeli rozmówcy. Wpadł na kolejny pomysł - A ilu z nich należy przeszkodzić w pracy, żeby ta blokada się rozszczelniła? I jak dostać się do miejsca ich przebywania? - To oczywiście wymusiłoby dostanie się do środka gwałtem, atak na dwa punkty jednocześnie, czyli laboratorium oraz podziemia, a następnie spotkanie w punkcie zbornym i zwianie za pomocą Garganty. Sporo komplikowało, ale to zawsze jakaś opcja, a on póki co nawet nie miał brzytwy, której mógłby się chwycić.

- Znakomicie. - Rzucił Martell ukontentowany kwestią związaną z lokalizacją potencjalnego miejsca przetrzymywania pani Vien. Reszta nie przebiegała tak korzystnie. Wyglądało na to, że znalezienie mentorki nie będzie łatwe. Gorzej z wdarciem się do środka, a jeszcze ciężej z wyjściem. W tym całym natłoku myśli Arrancar pomijał to z jak kolorową gromadką miał do czynienia. Dopóki czynią to czego oczekiwał miał to gdzieś.
- Znane są Wam sylwetki wyjątkowo poszukiwanych. Czy jest wśród nich ktoś kto mógłby dysponować wiedzą na temat tych podziemi, działania bariery oraz drogi do tych magików? - Rzucił tu spoglądając na tego gościa, który twierdził, że ma w pamięci każdego kogo Gotei 13 szuka listem gończym wartym istotne pieniądze... Przynajmniej tak zrozumiał z kontekstu. Nie był pewien ile warty jest tysiąc tutejszej waluty.
- Z tego co słyszałem niedawno doszło do bitwy między Quincy i Shinigami. Gdyby przewidzieć kolejne starcie i wykorzystać odwróconą uwagę ta wojna mogłaby stać się idealnym sprzymierzeńcem. - Wyjaśnił swój punkt widzenia. W tym rozumowaniu była jedna luka. Musiał wiedzieć kiedy dojdzie do następnego dużego starcia dwóch zwaśnionych sił, a z swoją bazą informacji wykraczał to poza możliwości Fortalesy. Z drugiej strony Gładki wspominał, że łucznicy nadepnęli Mercenari na odcisk, więc być może po złośliwości dla nich będą chcieli i na ten temat podzielić sie jakimiś informacjami.

Pech, pech, pech. Znowu. Martell zafrasował się tą sytuacją.
- Cholera. Rozumiem, że z aktualnych nikogo nie ma. Gówniane wieści. - Stwierdził niezadowolony niepomyślnymi wieściami. Przynajmniej mapa była całkiem dokładna i mógł ją sobie zakodować w pamięci.
- Nawet jeśli jakimś cudem udałoby się przebić na tyle dynamicznie, by nie zostać związanym walką z jakimś kapitanem to na zwianie bez Garganty mierne szanse. - Głośno myślał przyglądając się planowi Białego Miasta. Dostał też nieprzyjemnego ukłucia związanego z wspomnieniami Natsuo. Prawdę mówiąc miał nadzieje, że te mu całkowicie przejdą po tym jak pokonał i pożarł swoje dawne wcielenia w Kotle Dusz. Okazało się, że pomylił się. Pomilczał chwilę, by przegryźć sam w sobie te odczucie, a następnie zapytał, niezadowolony że musi to robić, bo oznaczało że żaden z tych na posterunku nie podłapał jego sugestii i musi jak krowie na rowie.
- Wspomniałeś, że macie pewną... Historię współpracy z Quincy. Może macie jakieś informacje, które mogłyby mi się przydać?

Cóż, Martell nie posiadał ani armii ani specjalnych zdolności ukrywania swojego Reiatsu. W tym wszystkim było pewne pocieszenie, bo gdyby przypadkiem nie uraził Nurarihyona to z jego pomocą też pewno nie uszedłby z takiej akcji żywym. A przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy tego co przedstawiali Gładki i Nagato
- Obawiam się, że owe bożki mogą nie pałać do mnie specjalną sympatią. - Powiedział gładząc się po łysinie. W każdym razie spowiadać się Mercenari z tego kim jest dla niego pani Vien.
- No nic, zdaje się że na ten moment więcej pytań nie mam, dzięki za odpowiedzi. - Odchrząknął znacząco i postanowił odwdzięczyć się tą przysługą - A jak żem rzekł, że jeśli dasz mi zadać Waszemu Shinigami parę pytań to i coś o sobie opowiem tak i słowa dotrzymam. Obawiam się, jednak że wiele ciekawego Wam do powiedzenia nie mam. Jestem świeżym Arrancarem, który zerwał maskę już grubo po wybuchu wojny. Należę do niedużej grupy mi podobnych, których celem jest zakończenie tego absurdalnego konfliktu i odbudowanie chwały Las Noches. Tym razem w pełni suwerennej. - Na koniec wyszło mu nieco melodramatycznie, nie czuł żalu że zdradza takie fakty, bo były one dość ogólne i nie wyobrażał sobie w jaki sposób mogłyby być użyte przeciw nim, nawet przez takich najemników jak Ci tutaj.
- No to by było na tyle. Jeszcze jakieś istotne kwestie czy żegnamy się?... Przynajmniej na ten moment. - Dopytał. Jeśli nie to ukłonił im się co nieco i otworzył bramę Garganty kierując się pod Świątynię Głodu. Miał nadzieje, że racją było iż niepokój, który odczuli jej mieszkańcy wynikał z aury gniewu Nurarihyona, a w konsekwencji nie natrafi na zgliszcza po powrocie.