Każde niemal miasto, bez względu na wielkość i gęstość zaludnienia, ma swoje tzw. spokojniejsze zakątki. Jedną z takich zacisznych okolic w Karakurze jest właśnie ta. Jest to właściwie niewielkie osiedle, gdzie kilka wysokich blokowisk skupia się wokół małego, prostokątnego parku. Los sprawił, że zawiłe i poplątane ścieżki Sven'a Cunningham'a sprowadziły go aż tutaj. W jednym z tych starych, straszących gołym tynkiem bloków, znajduje się niewielka kawalerka, gdzie prowadzi on swój cichy, pokorny żywot.
Jeżeli należałoby opisać ów mieszkanie jednym, najtrafniejszym określeniem, bez wątpienia, na usta ciśnie się - minimalizm. I to w skrajnym wydaniu. Tak przykry może wydawać się standard życia tego człowieka. Niejedna osoba narzekałaby na zdartą farbę ze ścian. Tam przegniły panel, tu niewielkie dziury w ścianie, będące najwyraźniej pozostałością po wyrwanych gwoździach. Gdzieniegdzie zielony zaczątek pleśni, która z niewidocznym dla ludzkiego oka sprytem poszerza swe terytorium o kolejne, niezbadane zakątki pokoju. Być może nie jest to lokum godne, oddanego światu i stojącego na straży dobra, sługi. Dla niego są to jednak tylko mankamenty będące pierwiastkiem w oceanie problemów zatapiającym cały świat.
Kolejnym mankamentem jest dosyć niemiły odór witający już na progu przybyłego gościa (otworzenie okien w celu jego pozbycia jest dosyć ryzykownym krokiem, zwłaszcza dla osób, które w zamiarze mają ich późniejsze zamknięcie...). Od drzwi prowadzi wąski korytarzyk, w którym znajduje się wejście do łazienki. Idąc dalej wkroczymy do pokoju głównego, jak kto woli, salonu - choć trudno tu o bardziej pochlebne miano - będącym największym i zarazem jedynym pokojem w całej kawalerce.
Mimo niedużej powierzchni należy docenić niezwykły kunszt i wyczyn osoby, która urządziła tę klitkę. Dosyć optymalne rozmieszczenie mebli pozwoliło na luksusy w postaci: drewnianego, sprężynowego łóżka; niedużej, starej szafy; małego biurka oraz krzesła. Przestrzeń pozwala na swobodne poruszanie się w tę i we w tę, co często korzystnie wpływa na procesy myślowe Sven'a. Nie potrzebuje tak naprawdę niczego więcej prócz stałego dachu nad głową, względnie wygodnego łoża i wiary w lepsze jutro...