Przepraszam, że tyle to zajęło, nie ma dla mnie wytłumaczenia.
---------------------------------------------
- Było nie było jesteś moim rycerzem, a ja jeno damą w potrzebie, dziwne by było bym znosiła przemarsz przez las gorzej niż Ty. - rzuciła Mion siląc się na głupawy uśmiech przy tej ironicznej wypowiedzi, która za pewne miała Ozowi poprawić humor i odepchnąć od niego myśli, że dziewczyna jest chora czy coś w ten deseń.
- I masz zjeść całe swoje racje, jesteś głodomór i nie zgrywaj bohatera. Jedzenia póki co nam nie brakuje, więc żryj. - powiedziała luźnym tonem chyba uraczona tym nietypowym gestem swojego "rycerza". Wcisnęła mu w ręce reszte jego porcji, która mimo tego nie była imponująca. Ot lekkie śniadanie nawet dla zwykłego człowieka, a co dopiero dla żarłocznego Araragiego. No, ale właśnie dlatego, że nie jedli sowitych posiłków ich racje żywnościowe nadal wyglądały tak przyzwoicie. Po tym Oz ubrał się w płaszcz i schował miecz tak, by jakoś go ukryć za pazuchą. Niestety było to trudne zadanie. Katana była długim mieczem i ktoś choć troche spostrzegawczy mógł zobaczyć jej kontury odciskające się zawsze, po którejś stronie nakrycia. W końcu zjedli posiłek Kaoru wstała z pomocą i ruszyli. Po pół godziny znaleźli się u progu niedużej wioski. Nie widzieli wiele, bo otoczona była murem... nie to złe słowo raczej wysokim, wzmocnionym płotem drewnianym, w którym jednak znajdowała się otwarta na szczęście otwarta, ale w niej stali dwaj mężczyźni, chyba strażnicy.