Łaźnie

Jak zapewne można było się domyślić, członkowie jedenastego oddziału lubią czasem zrelaksować się i spłukać z siebie brud niezliczonych treningów i walk. W tym celu właśnie na terenie baraków znajduje się spora łaźnia oparta na obecności gorących źródełek. Znajdują się tutaj dwa oddzielne kąpieliska dla kobiet i mężczyzn, oraz oddzielne szatnie. Wspólnym pomieszczeniem jest jednak niewielka sala ze stolikami i matami, w której można spokojnie przesiadywać po kąpieli.

Oczywiście biorąc pod uwagę charakter większości członków XI, łaźnie są popularne przede wszystkim dla tego by odprężyć się po treningu. Wszyscy natomiast dobrze wiedzą iż gorąca woda pozwala odpocząć mięśniom. Oznacza to również iż często właśnie tutaj kończą swój dzień pijani wojownicy.

Kamys Tsuki

Pomieszczenie było niewielkie, zaś pod ścianą znajdowały się szafki pełne białych ręczników. Drzwi ulokowane na ścianie przeciwległej, do tej w której było wejście z ogrodu, prowadziły natomiast do większej sali. Pod jej ścianami znajdowały się podłużne ławki, zaś nad nimi były wieszaki i szafki zapewne mające służyć za przechowalnie ubrań. Szatnia była całkowicie pusta, zaś jedyne drzwi prowadzące dlej były wciaż zasunięte.

Pani oficer ruszyła do przebieralni uprzednio zabierając dwa ręczniki. Niespiesznie zaczęła zdejmować kimono, najpierw pozbywając się paska i czarnej, wierzchniej warstwy stroju. Swoją buławę póki co oparła o ścianę nieopodal ręki. Teraz dopiero Kamys spostrzegła iż buty, w których poruszała się dziewczyna, były typowo strojem bojowym. Górna część wzmacniana była metalową płytą, zaś podeszwy wydawały się być celowo guzowate, i również wykonane z wytrzymałego materiału. Owego obuwia Pani Porucznik również na chwilę się pozbyła.

Kamys miała szczerą nadzieje że nie będzie musiała się kąpać z kobietą, dziwnie by się z tym czuła... Oczywiście nasza bohaterka w szkole przebierała się na WF z innymi dziewczynami, ale nigdy do naga (A co się działo na badaniach okresowych kiedy lekarz ją badał ? Ooojjj to bolało)... W każdym bądź razie już teraz się zaczerwieniła, widać była osobą bardzo wstydliwa (pomyślał by kto), sama złapała 4 ręczniki (a czemu by nie kiedy są darmowe ?), i ruszyła w stronę ławeczki najdalej kobiety. I tu zaczęła się rozbierać - na początek pas, później ciemne kimono, kiedy to miała się pozbyć jasnej części zaczęła zasłaniać kolejne fragmenty ciała ręcznikiem, cóż... Widać wstydziła się nawet kobiet. - Ładne buty - Jęknęła cicho, patrzyła tępo przed siebie.

Kobieta zaś spokojnie zrzuciła ubranie, po czym przewiązała się ręcznikiem. Przez krótką chwilę Kamys mogła zobaczyć iż na plecach Pani Porucznik znajdowało się kilka blizn, z czego trzy naprawdę duże. Wyglądały jak ślad po drapnięciu naprawdę dużymi szponami. Kolejna spora blizna znajdowała się na lewym ramieniu. Ta była raczej śladem po ranie kłutej, najpewniej wylotowa. Po drugiej stronie ramienia znajdowała się bowiem podobna, większa.

Shizu złożyła byle jak swoje kimono, po czym złapała swoją buławę, zaś kolejny ręcznik przerzuciła sobie przez ramię. - Dzięki, twoje sandałki też niezłe, ale wciąż brakuje im jeszcze kopa - dziewczyna ruszyła powoli w stronę rozsuwanych drzwi, zaś gdy tylko je otworzyła do środka wleciała spora dawka ciepłego powietrza. Wyraźnie w tutejszej łaźni dostępne były gorące źródełka.

Kamys w zasadzie starała się nie patrzeć na kobietę, i tak już była wystarczająco skrępowana tym że idzie się przy kimś moczyć. Sama "opancerzyła" się czterema ręcznikami tak, aby było widać jak najmniej, do tego narzuciła na plecy białe kimono, złapała katane w lewice po czym to niechętnie ruszyła za kobietą, wciąż zataczała się okropnie, no i czuła się paskudnie - może zwymiotuje ? A może nie... Ruletka.

Kiedy to ujrzała źródełka, otworzyła szerzej oczy, zaś na jej zmęczonej twarzy ukazał się uśmiech... Bez dłuższej chwili wahania ruszyła szybkim krokiem ku swojej "Glorii i chwale".

Nim Kamys zdołała dotaszczyć swoje jestestwo, Shizu zdołała już zanurzyć się po samą szyję przenosząc złożone ręczniki na głowie, zaś buława niesiona była na wyciągniętej do góry ręce. Najwyraźniej nie lubiła rozstawać się ze swoją bronią. Ostatecznie rozsiadła się na brzegu zbiornika opierając plecami o brzeg. Buława wylądowała zaś zaraz za jej plecami, dociskana do podłoża łokciem. Na twarzy dziewczyny ukazała się błogość. W końcu nikt nie hałasował, a ciepła woda zawsze działała odprężająco.

- No... nowa, słyszałam ze dzisiaj na pierwszą misję idziesz... wiesz co to będzie? - Dziewczyna zadała pytanie raczej chicho, choć wyraźnie. Najpewniej nie chciała wywoływać u siebie bólu głowy.

- Nie patrz... - Mruknęła dosyć cicho kamys, położyła katanę na podłożu po czym to zerknęła gdzieś w obok krzywiąc się przy tym lekko, chwile późnej zerknęła na kobietę i gdy upewniła się że ta na nią nie patrzy zdjęła swój "pancerz" składający się z białego kimona i ręczników, po czym to szybko weszła do wody. Zanurzyła po podbródek - cóż najpewniej wstydziła się od co. Swoje spojrznie przeniosła w górę, bo czemu by nie ? - Uhhh... Chyba nie - W rzeczy samej nie miała pojęcia co ją czeka... Ciepła woda była kojąca dla zmęczonego od picia sake organizmu - mrrr...

Gdy tylko Kamys zanurzyła się w wodzie poczuła spora ulgę. Była na prawdę przyjemna, i do tego zdawała się doskonale rozluźniać mięśnie. Zapewne najbardziej nieprzyjemnym elementem kąpieli w źródełkach będzie opuszczenie przyjemnego miejsca.

- To chyba nie słuchałaś co Ci wczoraj mówił Masu. Co się robi w naszym oddziale? - Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, choć miło. Kamys jeszcze tego nie wiedziała, ale Shizu słynęła z miłego uśmiechu. Takowy zawsze gościł na jej twarzy, chyba że akurat była na mocarnym kacu. Ten już jednak chyba powoli przechodził. Widoczne to było przede wszystkim w oczach dziewczyny, które otwierały się powoli nieco szerzej.

(aa w ogóle zapomniał bym, odpisz sobie do pełna rei i PŻ^^"")

Przyjemne ciepło rozlało się po jej zmęczonym ciele, sama Kamys na chwile zapomniała o wszelakiej krępacji, zapomniała nawet nieco o kacu - chociaż "ruletka" wciaż się kręciła. Odetchnęła cicho, oparła się plecami o brzeg wanny, i mimowolnie uśmiechneła się słabo pod nosem. Kochała takie ciepłe kompletnie w źródełkach... To było coś. Gdy dosłyszała kobietę przestała się uśmiechać, otworzyła leniwie swoje prawe lekko przekrwione oko i spojrzała na nią zmęczonym wzrokiem... Zastanawiała się co jej ten cały Masu do niej mówił i kto to dokładnie był... No i myślała dobre dwie minuty nim sobie przypomniała - Uhh... Trenować, walczyć, jeść i pic sake... ? - Mruknęła otwierając tym razem drugie oko.

- No, to skoro idziesz na misje to nie trenowanie, nie picie sake i raczej nie jedzenie. Zostaje walka... zawsze idziemy walczyć, taka rola jedenastki w końcu - Sama dziewczyna zdawała się być całkiem zadowolona z możliwości walki. Widać było to jedno z ulubionych jej zajęć, i zapewne nie miała jeszcze dość by się znudzić. W końcu według tego co Kamys słyszała, w jedenastym oddziale właśnie walkę kultywuje się jako najwspanialszą cześć życia.

Gdy tylko porucznik skończyła mówić spojrzała prosto na drzwi prowadzące do łaźni. Te uchyliły się powoli zaś do środka weszła niska dziewczyna o długich, czarnych włosach związanych w warkocze. Na ich końcu wisiały spore, metalowe okręgi mające zapewne zdobić fryzurę. Przybyszka wyglądała dość młodo, i o dziwo ubrana była w pełny mundur shinigami. Przy boku zaś miała zawieszoną prostą katanę w czarnej pochwie, zdobionej lekko złotymi taśmami. Wyglądała na lekko zaniepokojoną, albo przestraszoną.

- K... Kamys Tsuki...? - Wyjąkała dość cicho spoglądając na Kamys. Wyraźnie Shizu była już jej znana z widzenia, w związku z czym nie było szans by była ona kimś innym.

- To dobrze, lubię walczyć - Stwierdziła, niemal mechanicznie, była osoba raczej szczera, pomijając oczywiście kilka sytuacji, kiedy po protu musiała kłamać... No ale nie zagłębiajmy się w to. Zerkneła w kierunku w którym spojrzała kobieta, uniosła lekko brwi... Dzieciak ? Czemu widzi dzieciaka ? Dziwne... Kamys uznała że w tak brutalnym świecie nie ma miejsca na dzieci ? - Uhm, to ja ? - Dziewczyna uniosła lekko prawice, podrapała się po czubku bolącej głowy dłonią, czochrając antenki i mącząc dodatkowe kosmyki.

- Pan porucznik i pan Piąty Porucznik czekają na Ciebie na sali odpraw... - Młoda dziewczyna zdawała się być nieco przestraszona i skrępowana. Może bała się towarzystwa, albo zwyczajnie wstydziła się przebywać w jednym pomieszczeniu z dwiema nagimi kobietami? W końcu Kamys też nie czuła się całkiem komfortowo w takim układzie. - Poczekam przed łaźnią... - Dziewczyna z wyraźną ulgą opuściła pomieszczenie zamykając za sobą drzwi.

- No, wyłaź Kamys i tyłek w troki. Pierwsze zadanie czeka. - Trzecia porucznik dźgnęła lekko w głowę kamys swoją buławą. Tym razem jej obuch przypominał nieco dłoń z wyciągniętym palcem wskazującym, i to właśnie ten palec wskazujący zaatakował głowę Kamys.

- A ja jeszcze śniadania nie zjadłam... - Mruknęła cicho, krzywiąc się przy tym... Trudno, najwyżej zejdzie przez te głupie wymysłu oficerów, i może będą mieć ją na sumieniu. No... Chyba że dowie się gdzie jest stołówka i zahaczy o nią aby wziąć żarcie na drogę, się zobaczy. A jak nie to po prostu się porzyga na wszystkich - miała już dosyć kaca. - Um.. już idę - wymamrotała za dziewczynką, sama zamierzała zerknąć na oficer czy aby na nią nie patrzy, no i wówczas została "zaatakowana" tym paluchem, no i jak by nie patrzeć skrzywiła się dosyć agresywnie... Cóż trzecia oficer najpewniej wałczyła agresora w skacowanej, biednej kobiecie. Zacisnęła lekko pieści o dziwo wstając tym razem bez oporu - krzywiła się paskudnie - Taa... - Zapała za ręczniki i odzienie aby się ponownie "opancerzyć" na koniec wzięła w łapkę katanę no i poszła się przebrać w mundur, ubrać swoje butki no i przytroczyć do paska boken i katanę... Później wyszła przed łaźnię.

Dziewczyna czekała przed łaźnią dokładnie tak jak obiecała. Opierała się plecami o ścianę starając się najpewniej wniknąć w nią całkowicie. Zapewne wstydziła się innych ludzi którzy przechadzali się po ogrodzie. Większość z nich ciągnęła do budynku znajdującego się po lewej stronie od wyjścia z łaźni. Wyczulone na pokarm powonienie Kamys bez trudu zidentyfikowało owy fragment koszarów jako stołówkę albo kuchnię. - Um... proszę za mną... - Odezwała się dziewczyna cicho, najwyraźniej bojąc się Kamys, jej reakcji albo też bojąc się odzywać w ogóle.

- Słuchaj... Daj mi chwile, jak czegoś nie zjem to umrę - Chciało się jej rzygać, ale żołądek żądał... A skoro najważniejszy organ w ciele dziewczyny żądał, no to trzeba było go posłuchać - nie ważne czy ktoś ją woła, czy zaczęła się wojna czy inne skurwysyństwo, jeść trzeba, i powinien to widzieć każdy (skoro wie to kamys).

Nie czekała na słowa dziewczynki, krokiem szybkim, chodź chwiejnym ruszyła do miejsca z którego wyniuchała jedzenie (a w niuchaniu żarcia była dobra), zamierzała ZAŻĄDAĆ jakiegoś jedznia idalnego na drogę - Takoyaki na patykach, czy Onigiri idalne do złapania w łaki, jesli się dało chiała poprosić o jakiś pojemnk jesli nie.. Wciąsć w rece.

Kiedy tylko udało się jej zdobyć coś poręcznego, uznała że należy się pośpieszyć i dać zaprowadzić się dziewczynce... Gdzieś tam gdzieś iść miała i gdzie iść nie chciała w stanie ruletkowym.

Dziewczyna próbowała najwyraźniej oponować i wyciągnęła na chwilkę dłoń do góry, sygnalizując chęć wypowiedzi. Gdy Kamys ruszyła dalej, nie zwracając na nią uwagi, zrezygnowała jednak. Pewnie domyśliła się z jak beznadziejnym przypadkiem ma do czynienia. Westchnęła więc cicho i ruszyła z opuszczoną głową kilka kroków za Kamys.

Kamys zaś dotarła do drzwi zza których dobiegały kuchenne zapachy, albo raczej spróbowała niezbyt udanie przecisnąć się do nich. W końcu w porze śniadaniowej stołówka była przepełniona ludźmi.

(piszemy w https://bleach.forumpolish.com/kwatera-dywizjonu-11-f29/stoowka-t970.htm?sid=66c2ccd746ff6eaa9aa40cfc07511418 )

Kamys Tsuki

- A Ja jestem silny i będę silny nawet bez twojej pomocy. Lubie piękne kobiety, a Ciebie wyjątkowo nie lubię. Tak, mówię ze jesteś wyjątkowo brzydka, gwoli ścisłości. Lepiej wytłumaczyć bo nie wiadomo czy taka idiotka by pojęła. - Czerwonoskóry wciąż brzmiał jak wcześniej. Zgryźliwa istota lubiąca obrażać innych, a najbardziej chyba samą Kamys. Wyraźnie nie przejmował się tym iż obrażając ją, na swój sposób obraża też siebie.

Dziewczyna zaś spokojnie moczyła się w ciepłej wodzie. Pomimo tego iż całość mięśni powoli się rozluźniała, lewy bark wciaż bolał. Okazuje się iż ostrzeżenia pielęgniarki należało traktować o wiele poważniej.

- Wiem... Ale skoro ja jestem brzydka to ty też - Wymruczała marszcząc brwi, ponownie straciła wszelaką ochotę na rozmowę z czerwonym demonem, w końcu kobieta niekoniecznie lubiła gdy ktoś ją obrażał. Odetchnęła cicho, upiła znów nieco sake odprężając się przy tym... Było jej dobrze i wcale nie chciało się jej ruszać - I w dodatku jesteś głupi... - Wolała to dodać w gwoli ścisłości.

Nie miała już nawet ochoty słuchać czerwonka, ułożyła delikatnie prawice na lewym ramieniu i zerknęła na nie... No i troszkę ją wryło. Pierwszy raz od czasu misji spojrzała na swoją kończynę i dostrzegła tatuaż... Którego wcześniej nie miała. Otworzyła szerzej oczy, najpewniej nie bardzo wiedząc co się dzieje... Kto jej pokiereszował ciało ? Łysy ? Krasnal ? Ale ona im w pyski przywali... A może był to "bezpośredni przełożony", albo pielęgniarka... Im raczej w pyski nie przywali... A może był to czerwonek - Co do cholery... ?

Ten świat był naprawdę dziwny.... Jeśli nic ciekawego nie miało się już wydarzyć to zamierzała wyjść z wody, wytrzeć się, ubrać szare kimono i dopiero wtedy wziąć Hiakkiego i pozbierać swoje rzeczy... Przed snem chciała odwiedzić stołówkę aby oddać puste naczyniepo sake i iść w końcu spać.

- Z tym że to ja jestem jedynym wartościowym fragmentem ciebie kretynko. - Zaśmiał się cicho Hiaki, wyraźnie starając się odgryźć dziewczynie. W końcu nie mógł jej pozwolić by tak bardzo go poniżała. To było niedopuszczalne.

Czerwonoskóry był cicho do czasu gdy dziewczyna spostrzegła tatuaż na swoim ramieniu. W tedy też odezwał się cicho najwyraźniej starając się pouczyć swoją głupawą właścicielkę. - To jest prezent od Kesshiego. Widać był zadziwiony moim wejściem i postanowił naznaczyć naszą dusze symbolem siły. Trzeba było słuchać co gada debilko.

Dziewczyna spokojnie opuściła łaźnie, a następnie udała się do stołówki. Po drodze natrafiła jedynie na porucznika jedenastki. Ogromny mężczyzna siedział spokojnie pod jednym z drzewek na placu i spoglądał w rozgwieżdżone niebo. Kamys powitał jedynie uniesieniem dłoni, lecz ów mężczyzna nigdy nie uchodził za dusze towarzystwa, a raczej za mruka. Bez trudności oddała też naczynia w kuchni, choć obecnie an stołówce przesiadywała jedynie jedna kucharka, wyraźnie nocna zmiana nie musiała być tak liczna jak ta dzienna.

Następnie dziewczyna udała się do sypialni...

(piszemy w https://bleach.forumpolish.com/kwatera-dywizjonu-11-f29/sypialnie-damskie-t973.htm#29700 )

Kamys Tsuki

Dziewczyna spokojnie wlazła do łaźni owijając swój miecz wieloma warstwami białych ręczników. Ostatecznie z bliżej nieznanych powodów wstydziła się swojego zanpakutou, które było fragmentem jej samej. Jak się okazało w łaźni nie była jednak sama.

W wodzie siedziała dziewczyna, którą Kamys spotkała już wcześniej. Pani Oficer wy postarzona w czarną buławę z którą się nie rozstawała. Moczyła się w wodzie z błogim uśmiechem opierając potylice o brzeg "basenu". Gdy kamys weszła otworzyła powoli oko. - Yoooo młoda, i co tam u ciebie hę?

Kamys otulona była cały czas swoim białym kimonem, ułożyła spokojnie opakowaną w ręczniki szablę i karwasz przy mysie, położyła tam też dodatkowe dwa ręczniki, po czym spojrzała na oficer z dosyć kwaśną miną - Możesz nie patrzeć ? - Wymruczała krzywiąc się lekko, Kamys czekała tak długo aż oficer zamknęła oko/spojrzała w inną stronę. Gdy tak się stało szybko zsunęła z siebie kimono, które zrzuciła niechlujnie z ramion na podłoże, po czym to weszła powoli do wody... Szybko usiadła, siedziała w wodzie po sam podbródek - u Mnie... ? Ten no... Dobrze - sama zamknęła oczy. Uwielbiała tu przebywać, ciepła woda działał kojąco na jej paskudny humor. Oczywiście jak zawsze, młódka nie była zbyt gadatliwa.

- No niech to kobiety się wstydzi. - Porucznik rzuciła tylko marudnym tonem po czym zamknęła oczy i odwróciła wzrok. Dopiero gdy kamys odpowiedziała na jej pytanie spojrzała na nią po raz kolejny. - A co ty się mnie nie tylko wstydzisz ale i boisz co? Ja tu słyszałam że żeś jakiegoś pustaka pokonała, szybko Ci się shikai pokazało i w ogóle a ty aż taka strachliwa babka jesteś? - Oficer zmarszczyła brwi jakby lekko rozdrażniona. Niemniej w jej głosie nie można było wyłapać pretensji czy irytacji.

Dziewczyna najchętniej posiedziałaby sama, irytowało ją to wszytko... Przyszła tu odprząc, a tu ktoś zarzuca że się boi. Otworzyła błękitne oczy, spojrzała na kobietę i sama zmarszczyła brwi - robiła to bardzo często - Nie boje się - No była to prawda, i wstydzie nie wspominała, bo faktycznie się wstydziła. W zasadzie to zdziwiła się że ktokolwiek coś o niej słyszał... W sumie nie lubiła tego, chyba że mówiono o niej źle. Zła opinia oznaczała że raczej nikt jej nie przeszkadzał, bo nikt nie chciał z nią rozmawiać. - Nie jestem strachliwa, chce odpocząć - odchyliła głowę lekko w tył, oparła potylice o brzeg bali.

- No tak... nie lubisz gadać co? - Pani oficer odchyliła głowę do tyłu i zaczęła wgapiać się w sufit. Wyraźnie sama lubiła rozmawiać, lubiła tez ogólnie towarzystwo i przepadała za innymi osobami wchodzącymi w skład jedenastki. - Ale wiesz, nie odbierz tego źle, tutaj w jedenastce i tak wszyscy Cię lubią. - Stwierdziła ciszej, po czym zanurzyła się nieco głębiej w wodę i zamknęła oczy milknąc.

- Umm... Chyba nie bardzo... - W zasadzie fakt, nie lubiła. Bała się towarzystwa, bała się bliskości, do innych ludzi przyzwyczajała się powoli. Miała raczej mało znajomych, wszytko dzięki swojej gburowatej aurze - Zawsze gadam głupoty - A przynajmniej tak uważała, w końcu musiała być jakaś przyczyna tego że za dzieciaka nie potrafiła sobie znaleźć znajomych. Oczywiście nie pomyślała o tym że mogła być to sprawa, nie lubianego w okolicy ojca, no i o kompletnie odmiennych zainteresowań od dzieciaków wokoło.

Kiedy usłyszała zaś że jest lubiana otworzyła jedynie nieco szerzej oczy, zdziwiła się. W końcu przez większość swojego życia była nie lubiana, często sama się nawet o to starała. Zmarszczyła brwi, wstała o dziwo tym razem nie myśląc o wstydzie - Dziwne... Raczej - faktycznie nikt jej tu dobrze nie znał, a już ją lubili... Uznała jednak że gdyby ją poznali to zapewne nastawienie by się zmieniło, wiec chyba nie miała się o co bać - Umm... Na razie - Mruknęła jeszcze owe słowa po czym wstała, wytarła się, narzuciła białe kimono. Później wzięła miecz i rękawice, zostawiła ręczniki w szatni, ubrała ciemne kimono no i wyszła z łaźni. Dalej nie wiedziała co ma ze sobą zrobić... Najchętniej wzięła by się za trening, oficer mówił jednak że ma się nie przemaczać. Westchnęła cicho i ruszyła do sypialni, miała zamiar tam przesiedzieć resztę tego paskudnego dnia (miała nadzieje ze raczej spokojnie), a później położyć się spać.

Kiedy udało się jej dotrzeć do sypali usiadła na łóżku na którym ostano spała - Demonie... To obudzisz mnie jutro tak żebym zdążyła coś jeszcze zjeść co ? Nie chce robić tego całego karniaka czy co tam było... - w głosie Kam można było wyczuć zmęczenie, była psychicznie zmęczona po tym dniu.

- Pasujesz tu młoda. - Pani oficer nie otworzyła nawet oczu gdy dziewczyna podniosła się z wody i o dziwo nawet nie zerknęła na Kamys. Innymi słowy nie wykorzystała nawet okazji by wrednie zapytać gdzie podział się wstyd. - Trzymaj się Kamys, byle tak dalej a gdzieś zajdziesz... choć za bogów nie mam pojęcia gdzie.

Kamys spokojnie opuściła łaźnię uprzednio wycierając się dokładnie i ubierając w pełny mundur nie zapominając o sandałach, które najpewniej były najbardziej wartościową częścią całego stroju. Następnie zaś ruszyła w stronę sypialni.

- Ta... ktoś musi czasem wprowadzić trochę dyscypliny do tej twojej głowy wyposażonej jedynie w gładki mózg z żelbetonu. - Hiaki odwarknął cicho marudnym głosem wyraźnie pokazując po sobie jak bardzo gardzi swoją użytkowniczką, a na pewno już chcąc to po sobie pokazać.

Dziewczyna zasnęła niemal od razu snem człowieka sprawiedliwego, czyli twardym i zupełnie pozbawionym jakichkolwiek snów, koszmarów czy też innych widziadeł. Dopiero nad ranem została gwałtownie wyrwana ze snu. Coś twardego uderzyło bowiem prosto w jej czoło nabijając jej niezbyt pięknego guza. Tym czymś, rzecz jasna, była tempa strona jej szabli. Hiaki wyraźnie wywiązał się z obietnicy i wybudził dziewczynę o godzinie 6:30.

Dziewczyna uśmiechnęła się bardzo słabo, niemal nie widocznie słysząc iż oficer uważa że pasuje tu. Oczywiście nie miała zamiaru nadmiernie tego wyrażać, jednak cieszyła się że gdzieś pasuje taka jaka jest, tym bardziej że nie radziła sobie za bardzo ze zmianą swojego charakteru.

Hiakkiemu nie odpowiedziała, uśmiechnęła się tylko leciutko po raz drugi, w zasadzie ten głupi demon nie był taki zły, przynajmniej tak właśnie uznała. Odłożyła szable, ściągnęła karwasz i go również odłożyła, zsunęła ze stup swoje ukochane sandały, po czym to ściągnęła właściwe kimono - czarne. Położyła się spać w białym, na sam koniec mruknęła jeszcze do miecza, jak zawsze podirytowanym głosem - branoc.


- Co do cholery ? - Jęknęła wybudzając się i łapiąc za bolące miejsce prawicą, lewice już zacisnęła w pięść, w gotowości do walki. Później zaspanymi oczyma zerkneła na miecz, skrzywiła się paskudnie i zaczęła rozmasowywać guza - Jak ja Ci walne w łeb to zobaczysz - Mruknęła cicho, wstała i pozbierała się. Ubrała uniform, założyła sandały, wsunęła szable na zaczepy na plecach, założyła karwasz, no i wsunęła boken za obi, po czym to ruszyła z zamiarem pożarcia śniadania, za raz po tak owym miała zamiar iść na sale treningową.

Dziewczyna zebrała się w miarę sprawnie rozcierając wierzchem dłoni puchnący punkt na czole. Nie było to jakoś specjalnie pomocne w kuracji, no ale co zrobić. Jakoś w końcu trzeba było zareagować. Gdy uzupełniła swój mundur o sandały ruszyła w stronę stołówki. Rzecz jasna o tak wcześniej godzinie była ona niemalże pusta. Jedynie dwie lub trzy osoby o zaspanych twarzach. Wyraźnie obowiązki zmusiły ich do wstania o tej godzinie, zaś samych wstających nijak nie pocieszał fakt iż pomimo godziny na dworze było już ciepło. Po zjedzeniu sytego śniadania dziewczyna wstała powoli i ruszyła w stronę sali treningowej.

(piszemy w https://bleach.forumpolish.com/kwatera-dywizjonu-11-f29/sala-treningowa-t315.htm?sid=1530d8e9b1d57f70c0702ab745471f40 )

Kamys Tsuki:

Kamys spokojnie przygotowała się do kąpieli i weszła do ciepłej, przyjemnej wody. Popołudnie zapowiadało się całkiem relaksująco. Treningi miały rozpocząć się dopiero wieczorem, zaś brzuch dziewczyny był przyjemnie wypełniony po same brzegi. Czego więcej można było chcieć od południa?

Dziewczyna siedziała w wodzie rozkoszując się tym miłym uczuciem... Tak dawno tu nie była, zbyt dawno na jej gust. Oparła potylice o brzeg bali, zmrużyła oczy, i wtedy same myśli zaczęły pchać się do jej głowy. Było tu za cicho, za spokojnie... Zaś dziewczyna była na siebie zbyt zła aby nie myśleć jak żałośnie radziła sobie tam na Ziemi, oczywiście po jej twarzy nie było widać niczego, w zasadzie wyglądała tylko na bardziej wkurzoną, już wiedziała że nie może siedzieć w cichym miejscu.

Pozbierała się powoli, wytarła się, ubrała... Wtedy dostrzegła że coś jej nie pasuje, miała rękawy, takkk... kłopotliwe, i musiała się ich pozbyć, zamierzała je wyrwać tudzież wyciąć, jak już się z tym uporała ruszyła do wyjścia z łaźni a wkrótce z oddziału - Potem Cie porządnie wypastuje - wymamrotała jeszcze cicho chyba do borni, mimo wszytko lepiej jej było mówić - bo mi się jeszcze rozpadniesz czy coś.

Zamierzała opuścić baraki XI i znów udać się do akademii w celu zaczepienia dwóch osób - kolejność była dowolna, był to Mito... I osoba która raczej mogła jej nie lubić albo prawie nie znać, był to nauczyciel kidou...