Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Pięć Jezior

Go down 
4 posters
Idź do strony : 1, 2, 3 ... 9, 10, 11  Next
AutorWiadomość
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2020-07-09, 18:20

W czterdziestym czwartym okręgu północnym, w oddaleniu od głównego traktu. Przy pięciu jeziorach otoczonych wzgórzami pełnych jodeł, świerków i sosen, zamieszkuje niespełna tysiąc dusz rozsianych po osiemnastu wioskach. Przez pokolenia osady łączone coraz mocniejszymi więzami krwi wspomagały się w doli i niedoli, aż powstał formalny związek na czele którego zasiadała rada starszych.

Muramori, największa z wiosek, zlokalizowana przy położonym centralnie jeziorze stała się centrum spotkań najmędrszych, gdzie omawiano sytuacje w poszczególnych siedliszczach. Pomimo peryferyjnego położenia zdarzały się ataki bandyckich zgrai, chociaż częściej dochodziło do spotkań z drapieżną zwierzyną. Wizyty pustych były najrzadszym, lecz najbardziej dotkliwym i boleśnie zapadającym w pamięć kataklizmem, na który twarde i odważne, lecz pozbawione reiatsu dusze nie mogły nic poradzić.
Nieprzyjemne były także odwiedziny shinigami. Dwa razy do roku bogowie śmierci przybywali, nie po to by pomóc miejscowym, lecz możliwe jak najszybciej zebrać daninę na rzecz Seireitei i zaraz potem wrócić do swych posterunków.

Surowy klimat północnej ćwiartki łagodzą okalające krainę jezior wzgórza chroniące częściowo przed mroźnymi wichrami. Największe bogactwo stanowią zaś wody pełne ryb, które są wykorzystywane jednak z umiarem na znak szacunku dla pomniejszego bożka zwącego się Namazu. Kami sum będący w dobrej komitywie z miejscowymi błogosławi ich połowy by nigdy nie okazywały się bezowocne. Najbardziej okazała kapliczka bóstwa mieści się na północnym jeziorze, dokładnie w wiosce Murazarigani ulokowanej na wyspie. Kult, chociaż istniejący już od blisko stu lat, nie rozwinął się i jest mocno podstawowy. Pozbawiony pełnowymiarowej świątyni i duchowieństwa, lecz skromnemu bożkowi to nie przeszkadza.

Stanowi to przeciwieństwo dla dopiero co narodzonego, lecz dynamicznie rozwijającego się kultu najmłodszej córki Susanoo - Morigami Chikaze. Bóstwo ocaliło krainę jezior przez największym najazdem pustym w dziejach, który mógł skończyć się zagładą większości z osiemnastu osad. Ambitne bóstwo wykorzystało wdzięczność dusz i sprawnie zaczęło rozszerzać swe wpływy. Obok umiejscowionej przy wschodnim jeziorze wiosce Murakiri powstała świątynia z prawdziwego zdarzenia, nad którą opiekę roztoczył mianowany przez Chikaze kapłan, powszechnie szanowany Manzo.
Korzystając z opieki bojowego bóstwa mieszkańcy wiosek szkolili się w rzemiośle wojowników. Powstała nawet dedykowana temu specjalna hala, szczególnie chętnie odwiedzana przez młodzieńców zachwyconych swą nową boginią, której bezpośredniość tak bardzo wyróżniała ją na tle swych niebiańskich pobratymców.
Jakiś czas później boska obecność nasiliła się jeszcze bardziej, gdy Chikaze przywiodła ze sobą demona Yashę - Yogatarasu, mającego za zadanie bronić dusze przed wszelką przemocą.
Kult córki Susanoo zaczął wyrastać poza wzgórza pełniącymi pieczę nad osiemnastoma wioskami, co poskutkowało przyciągnięciem uwagi oddalonych osad położonych przy bardziej centralnych rejonach ćwiartki północnej. Oznaczało to rozwinięcie dotychczas niemal nieistniejącego handlu oraz przybyciem nowych osadników szukających szczęścia na chronionej boską mocą ziemi. Sceptycy szeptali  jednak, że wyjście z izolacji mogło sprowadzić tylko kłopoty...


***


Wylądowali na skraju Karakury. Po drodze słyszeli kilka porykiwań pustych, ale na żadnego nie wpadli. Shinigami, quincy i inne stwory również szczęśliwie minęły się z nimi.
Katrina znała artefakt o potężnej mocy, ale stwierdziła, że jest to na tyle dobrze chroniony, iż mało prawdopodobne było by wpadło w niepowołane ręce. Zapytała przy tym Chikaze wprost czy wie o czym mówi. Z grzeczności został im zaproponowany obiad i Katrina przyrzekła, że nie włączy go do długu Morigami.
Od częstej w krótkim wymiarze czasu zmiany środowiska Chikaze zakręciło się w głowie. Soul society wydawało się najbardziej neutralnym miejscem dla zdrowia. Ani nie tak jałowe jak Ziemia, ani tak szalone jak Takamagahara. Znajdowało się tu zaś tysiące dusz, którym brakło duchowego przewodnictwa.
Jak się potem zorientowali, trafili do czterdziestego czwartego okręgu ćwiartki północnej. W okolicy znajdowało się sporo jezior, do których przywarły skromne osady. Dusze w nich żyjące były dość podejrzliwe, a ciężka dola pozwoliła narosnąć twardej skórze. Shinigami rzadko tu zaglądali, w pobliżu nie było żadnego posterunku, bo okoliczne ziemie nie oferowały bogactwa. Piętnaście okręgów dalej sprawy inaczej się miały. Bogowie śmierci posiadali tam silną placówkę roztaczającą opiekę nad kopalniami cennych kruszców.
Leżące w środku Rukongai, w oddaleniu od głównego traktu północnej ćwiartki, wioski same musiały zadbać o swoje bezpieczeństwo. Osiemnaście osad zebranych wokół pięciu jezior stworzyło wspólny związek już od pięciu pokoleń łączący się więzami krwi. Działał tu prężnie również kult kami w postaci jednego, masywnego suma, zwącego się Namazu. Jego pomoc dotyczyła głównie udanych połowów, chociaż i zaskarbił sobie wdzięczność dusz kilkoma akcjami ratowniczymi zapobiegającymi utracie życia przez utonięcie. Był to spokojny bożek, skromny i zadowolony obecną sytuacją.
Spokój mieszkańców związku Pięciu jezior był niekiedy zakłócany przez wędrowne bandy zbójeckie, bądź żerującego pustego. Z tym pierwszym zagrożeniem dawano sobie radę, ale każde pojawienie się demona kończyło się przynajmniej kilkoma tragediami. W odpowiedzi zaczęto rozglądać się protektorem. Czy to w postaci strażnika, który zamieszkałby na stałe w okolicy, czy też bardziej bojowo usposobionego kami. Na shinigami nie mieli co liczyć. Zjawiali się tylko dwa razy w roku by zebrać podatek. Jeden z nich z okrutną szczerością stwierdził, że nie opłaca się im zakładać posterunku na takim odludziu, bo i nawet brakuje im ludzi żeby zabezpieczyć ważniejsze punkty Rukongai. Czasami jednak pomoc przychodziła z zupełnie nieoczekiwanej strony.


Ostatnio zmieniony przez Imperator Kuchiki dnia 2021-02-23, 16:53, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Go down
Chikaze


Chikaze


Mistrz Gry : Kuchiki Kyosuke

Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket496/510Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (496/510)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket6424/6942Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (6424/6942)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2020-07-09, 23:58

Trzeba było się niepostrzeżenie przemknąć, ale dwa dwójki duszy było to trochę łatwiejsze niż dla całego taboru. Nie zaprzeczała, że wiedziała o jaki artefakt chodzi. Przyznała też, że im mniej osób wie w ogóle o istnieniu czegoś takiego tym lepiej. Kto wie kiedy coś takiego dotarłoby do uszu kogoś, kto mógłby się spróbować na coś takiego połasić. Z propozycji obiadu skorzystała, i podziękowała za nieobciążeniu jej rachunku. Obiecała, że przynajmniej pięćdziesiąt procent z tego co zarobi w trakcie jej podróży będzie szło na jego spłatę. Prosiła by przekazać pozdrowienia i sama udała się dalej. Do Soul Society.
Trzeba przyznać, że musiała zaczerpnąć trochę oddechu po paru takich skokach. Chwilę posiedziała pod drzewem, zwilżając swoje skronie odrobiną wody. Była jednak na swój rozmiar dość twardą sztuką.
Znajdowali się mniej więcej w samym środku społeczności dusz. Trochę bardziej oddalonym, ale dalej były to tereny które były umiarkowanie bezpieczne. Tak przynajmniej sądziła dopóki nie przeprowadziła wywiadu środowiskowego. Otoczenie podobało jej się - sporo jezior, niewielkie osady ale w dużej ilości. Stwierdziła, że będzie się przechadzać to od jednej do drugiej i zbierała informacje. A trochę ich było.
Jej osoba wzbudziła ogólną nieufność, ale nie na tyle by nie dało się porozumieć. Zorientowali się we dwójkę z Daisuke w sytuacji, która z jednej strony wyglądała dla niej obiecująco by się wykazać, a z drugiej wywoływała złość. Jak inaczej bowiem zareagować gdy się słyszy, że tym parszywym czarnuchom nie chce się ruszyć dupy bo nie ma tu dla nich nic opłacalnego? Widać było niezadowolenie w jej spojrzeniu, ale pomijała to milczeniem. Był tu jeden kami, ale zajmował się czymś zupełnie innym niż to do czego ona była stworzona. Można powiedzieć, że był jej przeciwieństwem. Nie powinna więc wchodzić w jego niszę.
Przede wszystkim zaczęła wypytywać mieszkańców wiosek, czy w okolicy ostatnio kręciły się takie wędrowne bandy, albo czy też niedawno były przypadki pojawiania się pustych. Zarówno w jednym jak i w drugim przypadku mogła się spodziewać, że trzeba będzie interweniować, więc zamierzała kręcić się po okolicy. W międzyczasie zamierzała podejść do jednego z jezior i grzecznie się przywitać modlitwą do Namazu. Oczyściła się tak, jak mogła nad taflą jeziora i zaczęła.

"Czcigodny Namazu. Jestem Morigami Chikaze, córka czcigodnego Susanoo. Jesteś dobrym bogiem chroniących ludzi od głodu. Natomiast ja postanowiłam objąć swoją opieką te wioski, chroniąc je od zagrożeń ze strony wrogich sił i przemocy zbłądzonych dusz. Nie mam zamiaru wchodzić w Twoje kompetencje ani domenę. Przyznaję, że liczę nie tylko na koegzystencję, ale też na współpracę. Mam nadzieję, że te dusze zaznają w końcu pełnego spokoju."

Co potem jej zostało? Faktycznie działać. Obserwować, nasłuchiwać, wyczuwać. Nastrajać się do tego co się działo. I ćwiczyć walkę mieczem za ten czas. Chociaż może będzie mieć jakiś trop i uda jej się wytropić jakąś zbójecką grupę. Albo nawet pustego.
Powrót do góry Go down
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2020-07-13, 15:52

Kami nie miał nic przeciwko obecności Chikaze i chyba od razu uwierzył w to, że jest córką Susanoo, bo zwracał się do niej bezpośrednio i z odpowiednim szacunkiem. Bardziej zachowawczo patrzyli na nią mieszkańcy wiosek, ale to tylko do czasu.
Pojawili się tutaj w dobrym momencie. Kilka dni później i w miejscu większości osad znaleźliby jedynie zgliszcza, bo tym skończyłby się zapewne rajd bandy pustych. Przybyli w środku nocy i to akurat nad wioską, w której Chikaze nocowała. Dużo przypadków, zupełnie jakby jakaś wyższa siła zesłała Morigami właśnie tutaj.
Puści nie byli pierwszymi lepszymi drapieżnikami napędzanymi jedynie instynktem. Zorganizowana zgraja doskonale wiedziała, jak postępować by ugrać dla siebie najwięcej. Osiem demonów otoczyło wioskę, co koniec końców ułatwiło Chikaze rozprawienie się z nimi. Gdyby rzucili się na nią wszyscy razem mogłaby mieć poważny kłopot, bo każdy z nich prezentował wyższy poziom od płotek, które w innym życiu nasłał na nią Baldrik. Szczególnie jeden, o demonicznej postaci górował nad pozostałymi. Nie przedstawił się, ale miała wrażenie, że należał do klasy niesławnych adjuchasów. To była męcząca, długa noc. Gdy załatwiła pierwszego reszta ruszyła ku niej, co na pewno uratowało życia wielu mieszkańców. Nie mogła wszakże być wszędzie.
Dała radę, zabiła siedmiu, w tym adjuchasa. Ostatni padł łupem Daisuke. Skończyła ze szramą na policzku i kilkoma sińcami. Daisuke otrzymał dwie płytkie rany na ramieniu. Oboje zużyli sporo reiatsu, a byłoby tego jeszcze więcej gdyby nie musiała się hamować by nie skrzywdzić przez przypadek mieszkańców wioski.
Ci docenili wyczyn tajemniczych nieznajomych i rzeczywiście pojawiło się wiele głosów, iż zostali tutaj zesłani przez dobrych bogów. Początkowa nieufność zniknęła i teraz odbierali podziękowania, którym wydawało się nie mieć końca.
Powrót do góry Go down
Chikaze


Chikaze


Mistrz Gry : Kuchiki Kyosuke

Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket496/510Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (496/510)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket6424/6942Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (6424/6942)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2020-07-19, 01:08

Miłym zaskoczeniem było dla niej to, jak przyjaźnie podszedł do niej ten lokalny bożek. Potem pomyślała, że faktycznie sąsiedztwo kogoś takiego jak ona może być dla niego całkiem korzystna – bądź co bądź, planowała zająć się bezpieczeństwem również jego wiernych, on zdawał się natomiast nie ingerować w akurat tego rodzaju zagrożenia. Każdy zdawał się mieć swoje miejsce we wszechświecie. Nie będzie wymagała przecież od znakomitego wędkarza przekwalifikowywać się na szermierza. Chociaż ten akurat przykład może nie był najlepszy – kataną macha się trochę podobnie jak do wędki jakby nie patrzeć.
Przez parę dni był spokój. Zdążyła rozejrzeć się po okolicy i zasięgnąć języka od dość nieufnej okolicznej społeczności. Również i ona nie była wyjątkiem, a jej powierzchowność chociaż przyjemna po zdjęciu z jej głowy nakrycia głowy, skupiała się jednak poza tym na stworzeniu wrażenia wprawionego wojownika. Była w życiu już przyzwyczajona do traktowania jej nieufnie i szorstko, a jak już poznała bezpośrednie przyczyny tego stanu to nawet ją to nie dziwiło. Zdawało się to być wdzięcznym terenem na rozpoczęcie swojej działalności, a w najgorszym razie zarobi trochę grosza. Może akurat natrafi na jakąś bandę – miała w końcu nawet nie jedną, a dwie odznaki shinigami. W tym chyba jedna nawet mogła trzymać dwie próbki reiatsu. Wypadałoby w końcu z nich zrobić pożytek.
Nie mówiła za wiele o sobie. Ot, że rozglądała się po okolicy. Większośc dnia spędzała albo na podróżowaniu po wioskach i trenowaniu swoich umiejętności walki – zarówno sama albo z Daisuke. Był on wdzięcznym sparing partnerem, który zazwyczaj przewidywał jak zamierzała zaatakować – a to też było u niej pewnym problemem. Mogła też ćwiczyć panowanie nad swoim ostrzem, nie chciała w końcu zrobić mu krzywdy.
Wkrótce los zamierzał chyba sprawdzić jej umiejętności, bo pewnej nocy obudziła ją presja dużego reiatsu. Nieznanego, ale natura nie była jej obca. Zareagowała bardzo szybko. Nawet nie musiała budzić Daisuke, tyle tego było. Jedno było jasne – teraz albo nigdy. Plus, było tu zbyt dużo dusz by nie zareagować.
Zadziwiło ją, jak skoordynowaną siłą byli Ci puści. Czuła ich reiatsu wokół całej wioski, zupełnie jakby planowali ten atak. Paradoksalnie nie miała doświadczenia z tego rodzaju działaniami. Albo spotykała bezmyślne bestie, albo już wykształconych Arrancarów których mogła traktować w pełni jako przeciwników ludzkich. Jak tu powinna postąpić? Na pewno nie powinna się rozdzielać z Daisuke. Raz, mogliby ich wyłapać pojedyńczo, dwa, razem stanowili większą siłą… Właśnie. To nie był zły pomysł. Wyłapać pojedynczo. Sami się o to w tej sytuacji prosili. Tylko musiała działać błyskawicznie. Nie miała wiele czasu.
Pierwszy przeciwnik padł szybko, acz dał jej obraz tego z czym będzie musiała walczyć parę chwil później. To nie było byle co – potwierdzało się też, że do społeczności dusz nie przychodziło byle chuchro, tylko bystrzejsze i potężniejsze bestie. Gdy padła pod jej stopami i pobierała jego reiatsu do odznaki, poczuła jak cała reszta zbliża się w jej stronę. Musieli to odczuć, cholera. Ukryła się między ulicami domów z Daisuke, próbując jak najbardziej osłabić całą grupę. Zastawiła pułapki z reiatsu tam gdzie chodziła, detonując podłoże w momencie gdy przechodzili pod nim. Szybko potem atakowała by zniknąć gdzieś w następnym zaułku. W pewnym momencie jednak musiało dojść do bezpośredniej konfrontacji.
To nie była łatwa walka. Przede wszystkim walczyli z przeważającymi siłami wroga. Musiała podejść do tego taktycznie, bo wokół było mimo wszystko masa cywili, a nie chciała im zrobić krzywdy. Przez to też nie mogła w pełni pokazać swoich możliwości, co skończyło się paroma ranami. Najbardziej groźny był jeden, chyba lider całej grupy. Miała dziwne przeczucie, że też był o przynajmniej jeden poziom wyżej nad resztą. Próbowała ich wyłapywać pojedynczo, stosując taktykę partyzancką, ale w pewnym momencie musiała jednak wyjść na otwarte pole – raz, że nie mogła mieć cały czas szczęścia, dwa – musiała skupić uwagę na sobie by mieszkańcy wioski mogli schować się w bardziej bezpiecznych rejonach wioski.
Potykała się zajadle. Mocno zmieniała swój styl walki w jej trakcie – atakowała z dystansu, a gdy udawało jej się odizolować jednego przeciwnika od reszty przechodziła do bardziej bezpośredniej ofensywy. Pilnowanie, by Daisuke nie został otoczony też nie było łatwym zadaniem, ale potrafił się pilnować. Mogła więc zatem skupić się na głównym problemie który przed nią stał. Padł pod naporem boskiego podmuchu wystrzelonego z jej ust, acz jeden z jego pazurów przy tym lekko musnął jej policzek. Oby do wesela się zagoiło i nie było blizny. Albo chociaż była delikatna… Acz o tym nie myślała w tamtej chwili. Chciała jak najszybciej zakończyć walkę, gdyż słyszała przytłumione stęknięcia bólu Daisuke. Bała się, że zabiera jej to zbyt wiele czasu i jeszcze chwila, a...
Padł mniej więcej w momencie, gdy Daisuke uporał się ze swoim przeciwnikiem. Dało jej to czas, by wciągnąć reiatsu największego potwora do drugiej odznaki. Może będzie z tego jakiś pieniądz – bądź co bądź potrzebowała go.
Widząc, że ostatni oponent padł, machnęła mocno ostrzem by oczyścić je częściowo z krwi poległych pustych. Nie czuła niczego więcej, ale już w trakcie pobierania reiatsu padłego monstrum nasłuchiwała uważnie za jakimiś nieludzkimi krokami albo dźwiękami. Nic jednak takiego nie miało miejsca. Jeszcze jednak musiało minąć trochę czasu nim się chociaż trochę rozluźniła. Czuła krew płynącą po jej policzku, jednak nic z nią nie robiła. Podeszła parę kroków do Daisuke.
- Jak się trzymasz? - Zapytała z pewnym niepokojem, badając jego ruchy. Rany na szczęście zdawały się być dość płytkie, co świadczyło o tym jakie zrobił postępy. Może nawet był silniejszy niż była wtedy gdy Baldrik zrobił jej ten test? Ba, na pewno. Jej wtedy poszło znacznie gorzej. Uśmiechnęła się.
-Dobra robota.-Skinęła głową. Niedługo potem ludzie zaczęli wychodzić ze swoich schronień. Kto wyglądał na sprawniejszego i względnie nietkniętego przez atak zagoniła, by rozejrzał się za rannymi i udzielił im pomocy albo chociaż zaprowadził do kogoś, kto może jej udzielić. Sama zresztą się za to zabrała, raz by poinformować, że zagrożenie minęło, dwa by nie zostawiać swojej roboty w połowie wykonanej.

Byli więc po walce. Poobijani, lekko ranni, ale jednak zwycięzcy. Po pomocy udzielonej rannym oraz poinformowaniu większości, że zagrożenie minęło oparła się o jeden z budynków i przetarła sobie twarz zwilżonym bandażem. Rzuciła też go trochę Daisuke by opatrzył w wolnej chwili swoje rany, ale zaczęła zauważać coraz więcej osób wokół siebie. Patrzyła się wyczekująco, ocierając swoje oblicze z potu, kurzu i krwi. Pierwsze osoby zaczęły składać podziękowania. Słyszała słowa ludzi zastanawiających się nad ich pochodzeniem. Chwilę tak siedziała, patrząc na kolejnych ludzi składających im podziękowania, po czym wstała. Zmierzyła wzrokiem wszystkich zebranych, czekając aż się trochę wokół niej uspokoi. Jak nie podziałało to podniosła rękę. To powinno wystarczyć.
-Nici przeznaczenia zdają się dla nas korzystnie splatać. Słyszałam o waszych problemach, lecz nie sądziłam, że ich skala może być aż taka. Zaczynam widzieć waszą niedolę, biednych dusz pozostawionych przez shinigami-Westchnęła ciężko, spoglądając na moment mniej więcej w kierunku świata, w którym spodziewałaby się znaleźć strażnicę-Nie winię ich, ale nie każdy jest wojownikiem. Za to każda dusza zasługuje na szansę. Szansę, by mogła rozkwitnąć i osiągnąć swój potencjał. A do tego potrzebuje warunków.
Schowała swój miecz. Pozwoliła sobie na lekką emanację reiatsu, tyle tylko, by bez wątpienia wyczuli jej boskie pochodzenie, ale by nikogo nie osłabić. Zerknęła na tłum spod kasy.
-Jestem Chikaze z rodu Morigami. Rodu, którego zaszczyt nadania początku ofiarował mi mój ojciec, czcigodny Susanoo. A to mój towarzysz, Daisuke, tchnięty boskim błogosławieństwem. Zostałam tu wysłana, by wspomóc rukońskie dusze w tych niespokojnych czasach. Los sprawił, że znalazłam się tutaj.-Stała prosto, patrząc się bezpośrednio na tłum z niewzruszonym, poważnym spojrzeniem-I czuję, iż moja obecność może przynieść wiele dobrego. Dlatego… Chcę was objąć swoją opieką. Was, i w przyszłości jeszcze więcej dusz. By tam, gdzie shinigami nie mogą bądź nie chcą pomagać, można było liczyć na obecność moją i moich podopiecznych.-Zrobiła chwilę ciszy. Przestała emitować swoją boską aurę. Uśmiechnęła się lekko.
-Pozostanę tutaj. To, czy skorzystacie z mojej pomocy… Pozostawiam wam.-Dziewczyna poszła w stronę tłumu, zwyczajnie przechodząc między wieśniakami. Zamierzała zrobić jeszcze jeden obchód, by sprawdzić, czy komuś trzeba jeszcze pomóc. Przyklękła, by pomodlić się za dusze tych, którym nie mogła dzisiaj pomóc. By szybko odnalazły spokój. Potem planowała udać się na spoczynek. Najlepiej koło jeziora, ale niedaleko wioski. Zamierzała tuż przed snem przyklęknąć przed nim i nawiązać kontakt z wielkim sumem.
“Czcigodny Namazu dzisiaj obroniłam Twoją… naszą trzodę. Oby i inne konfrontacje były dla nas równie łaskawe. Dzisiaj… Tak, chyba dzisiaj. Dzisiaj zaczyna się nowy rozdział. Spokojnej nocy”
Przed snem, jeśli Daisuke jeszcze tego nie zrobił, pomogła mu się opatrzeć i zdezynfekować rany. Spożyli również lekką kolację.
-Dobrze się spisałeś, Daisuke. Zachowałeś zimną krew i nie pozwoliłeś, by Twój przeciwnik Cię zdominował. Kto by pomyślał, że niecały rok temu musiałam Cię ratować z rąk prostych wyrostków.-Pokiwała głową z aprobatą-Poczyniłeś ogromne postępy. Dlatego musimy pracować jeszcze ciężej, by Twój potencjał się nie zmarnował. Zwłaszcza, że będziemy mieć okazję zrobić coś dobrego po naszemu. A nie tak, jak by nam dyktowali shinigami.-Chikaze zdjęła z siebie haori i kasę. Położyła się na trawie przy jeziorze, patrząc na gwiazdy.
-Na razie odpocznijmy. Będziemy mieli jutro sporo pracy.

***

Nie mogła być bliżej prawdy. Wróciła ona do wioski już nie jako kolejna przybłęda na której ręce trzeba patrzeć, tylko bohater i bóstwo chroniące to miejsce przed krzywdą i zniszczeniem. Ludzie kłaniali się przed nią i dziękowali za to co zrobiła. Nie do końca wiedziała jak się zachowywać w takiej sytuacji, więc zachowywała powagę i pozory mistycyzmu. Musiała odpowiednio się zachowywać, by ludzie rzeczywiście traktowali ją jak autorytet. Nie do końca się czuła swobodnie w tej roli, ale grę aktorską i kłamstwa miała we krwi. Mogła więc trochę rzeczy ponaciągać.
Najpierw stwierdziła, że chce spotkać się z osobami sprawującymi pieczę nad tym miejscem, cieszącymi się autorytetem. Gdy taka sposobność została jej udzielona, zapewniła, że zależy jej na dobru i bezpieczeństwu dusz w rukongai, a to, że znalazła się akurat tutaj było zrządzeniem losu. Być może nawet przeznaczeniem, biorąc pod uwagę wydarzenia poprzedniej nocy. Powiedziała, że puści którzy nawiedzili to miejsce byli potężni, i prawdopodobnie nie skończyliby tylko i wyłącznie na tym miejscu, tylko udali się na żer do pozostałych wiosek. Była przy tym bezlitośnie bezpośrednia i rzeczowa, nie umniejszając ale też nie nakręcając swojej roli.
-Zrobię wszystko, by uchronić was przed tego rodzaju zagrożeniami. Musicie tylko w to uwierzyć.-Raczej dość zgrabnie przedstawiła swoje warunki-Jestem wojownikiem, ale doceniam każdy potencjał, talent oraz wysiłek. Czy to pracy na polu, czy handlu na targu, czy artysty tworzącego swoje dzieła. Wszystko ma swoje miejsce we wszechświecie i jest potrzebne, o ile pomaga dziełu stworzenia i się rozwija, i powinno się robić co można by pomagać swojemu potencjałowi oraz innych dusz. Nie toleruję natomiast krzywdy wyrządzonej niewinnym, bądź tym co chcą niewinnych chronić. Jest to bezmyślne niszczenie czyjegoś potencjalnego talentu w imię łatwych, szybkich korzyści i perwersji.-Zrobiła chwilę przerwy. Dwie zasady. Każda dusza ma prawo rozwijać swój potencjał i talent, oraz bezpodstawna krzywda na niewinnych jest zła. Na razie proste.
-Każdy jednak zasługuje na szansę. Jedną. Jeśli ktoś zda sobie sprawę z błędów jakie popełnił, to i ile istnieje taka możliwość powinien udowodnić zmianę swojej drogi i próbować zadośćuczynić za swoje występki. Jednak to w gestii winowajcy leży by przekonać tych których skrzywdził bądź chciał skrzywdzić, że można mu taką szansę dać. W każdym drzemie pewien potencjał, ale nie można narażać tych co starają się nie grzeszyć.-Czyli, okazuj miłosierdzie, ale tylko jeśli Ci nie szkodzi i grzesznik ma szansę się zrehabilitować.
-Marnowanie potencjału również jest grzechem. Stagnacja prowadzi do powolnej destrukcji. Tylko dzięki ciągłej pracy można stać się kimś więcej, niż workiem mięsa i kości. Odpoczynek jest potrzebny, zabawa również, ale po to by odzyskać siły do dalszej pracy.-A to chyba rozumiało się samo przez siebie. Powinni się tutaj zrozumieć, w końcu żyli tutaj w takich a nie innych warunkach.
-Takie wyznaję ideały. Żyjcie, pracujcie, rozwijajcie się, nie krzywdźcie siebie i innych bez wyraźnej potrzeby przeżycia, a będę patrzyła na was łaskawie. Pomoc innym jest też mile widziana, ale z zachowaniem rozsądku.-Przymknęła oczy, minimalnie skłoniła głowę i popatrzyła znowu-Wierzę w dusze żyjące w rukonie. I wiem, że wy również wierzycie w opiekę kami. Czcigodny Namazu to dobry duch. Oby nasza wspólna przyszłość prowadziła do rozkwitu.

Jak się okazało, Namazu odwdzięczył się za okazany szacunek jak i uratowanie jego wyznawców. Dał bowiem znak, że to co mówiła o swoim dziedzictwie było prawdą, co bardzo ułatwiło jej dalsze działania. Ale miała naprawdę dużo pracy jeśli chodzi o swój wizerunek i odpowiednie jego przedstawienie. Wewnętrznie trochę się zdziwiła jak szybko ruszyły pracę nad jej świątynią, i o jak wiele rzeczy ją pytano. Jeśli chodzi o jej jestectwo oraz zbiór zasad to powtarzała to, co mówiła starszyźnie. Ale też chcieli składać jej ofiary, i dowiadywali się jakie najbardziej preferuje. Uznała, że najbardziej doceni część owoców pracy tego, czym dana osoba się najlepiej i najbardziej zajmowała. Rolnik powinien ofiarować niewielką część swoich plonów, by pokazać jak dobrze idzie mu rola. Szwacz bądź szewc mógł przekazać ubranie, które mu w szczególności wyszło. Kupiec mógł podzielić się zyskiem z wyjątkowo dobrej transakcji, a wojownik który obronił kogoś mógł zadedykować swoje zwycięstwo jej osobie i przekazać część nagrody. Artysta mógł oddać swoje dzieło etc. Wiedziała jednak, że dusze tutaj nie mają lekko, więc podkreśliła, że nie chciałaby by sobie odbierali z ust tylko po to by ją zadowolić. Liczyło się to, że ofiara była owocem czyjejś ciężkiej pracy i talentu, i że osoba robiła co mogła by być lepsza w tym co robi. Właśnie to doceniała.

Co do wystroju miejsca kultu to chciałaby, by posiadało jakieś elementy ozdobne związane z burzą, wichrem, oraz wodą. Bądź co bądź nie mogła zapomnieć o swoim pochodzeniu, a jej imię oznaczało w końcu “tysiąc wiatrów”, a jej gniew karał grzeszników prosto z powietrza. Pragnęła też, żeby osoby które chciałyby okazać jej wdzięczność poprzez posługę były przygotowane na naukę sztuk walki i rozwoju swojego duchowego ja. Ona była wojownikiem, poświęciła temu swoje życie, i tego samego wymagała od osób które chciały pójść jej śladem. Ostrzegła jednak, że kara dla tych, którzy po jej naukach bądź kogoś, kto był przez nią nauczany będa wykorzystywać swoje nowe moce i zdolności by krzywdzić niewinnych będzie wyjątkowo paskudna i bolesna. I by brali przykład z Daisuke, który za swoją wierność, zapał, oraz upór w doskonaleniu swoich naturalnych talentów i umiejętności został doceniony przez bogów.

Niestety w okolicy nie znajdowała się żadna osoba która by mogła się pochwalić jakąś przesadną siłą duchową. Jednak nie zniechęcało jej to. Jeżeli się rzeczywiście zgłosiły jakieś osoby, to pierwsze co im zafundowała to naukę sięgania do swoich własnych rezerw duchowych. Musieli najpierw się nauczyć czuć to i kierować tym choćby w minimalnym stopniu. Skupiała się tutaj bardziej na nauce kontroli aniżeli rozwijaniu rezerw duchowych - w tym środowisku było to niezwykle ważne, by tutejsze dusze umiały ukrywać swoją obecność przed pustymi. Korzystała tutaj z doświadczeń z życia jako Quincy, jako iż oni byli specjalistami w tego rodzaju sztukach. A nawet jeśli niewiele z tego wyciągali, uczyli się sztuki medytacji i sięgania do siebie.

By nie było, nauczali ich również sztuk walki. Tutaj Daisuke zdawał się mieć więcej przeszkolenia technicznego, acz sama też trochę wiedziała, także robili to we dwójkę. Zwłaszcza, że jak miała trochę czasu wolnego dla siebie to dwoiła się i troiła by poprawić swoje umiejętności walki mieczem. Często korzystała tutaj z pomocy Daisuke, w którego umiejętności obrony mocno wierzyła. Pilnowała się jednak by zawsze być pod kontrolą swoich ruchów, by w razie czego tuż przed zadaniem krzywdzącego ciosu móc zatrzymać swoje ostrze. Miała trochę problemów z atakiem, więc takie coś było bardziej niż korzystne dla niej. Nie zaniedbywała jednak swojego ucznia i role się często odwracały - to ona skupiała się na obronie, a on atakował. Często jednak takie starcia przeradzały się w zwykły sparing. Mówiła mu, że kontrola swojego ciała i ducha jest bardzo ważna. Swoją wściekłość i złość można przekuć w broń, ale jest to broń która może spalić wszystko wokół i na swojej drodze. Dlatego tak rzadko korzystała z daru jaki otrzymała od ojca. Traktowała go jako absolutną ostateczność, zwłaszcza gdy wokół było tyle dusz wymagających opieki. Oczywiście, nie ograniczała się tylko do walki bronią białą - z pewnych powodów które są przybliżone nieco niżej musiała też wiedzieć, jak sobie radzić w walce wręcz.

Modliła się do swojego ojca. Dziękowała mu za szansę udzielenia pomocy duszom, jak i mówiła mu jakie postępy poczyniła ona sama, jak i wraz ze swoimi wyznawcami. Dziękowała Jurojinowi za to, co dla niej zrobił i za rady jakich jej udzielił. Dziękowała Raijinowi za pokazanie jej drogi na wyspie próby, i za pomoc w doskonaleniu swoich umiejętności. Prosiła go bowiem co jakiś czas o to, by w swojej łasce oraz dobroci udzielił jej lekcji, pokazał co robi źle, i nad czym powinna pracować dalej. Dawała z siebie wszystko co tylko mogła, byle tylko stać się lepszą. Musiała jednak w każdej chwili być gotowa, by stawić czoła zagrożeniom które mogły się pojawić zupełnie z nikąd. Zdawała się tutaj na mieszkańców wioski w której rozpoczęła swój kult, ale sama też codziennie patrolowała okolice, wypatrując niebezpiecznych grup, zarówno swoim wzrokiem jak i zmysłem wyczuwania reiatsu. Traktowała swoją rolę bardzo poważnie, i miała naprawdę niewiele czasu na odpoczynek. Co jakiś czas jednak oddawała się prostemu hobby łowienia ryb, bądź przyglądała się temu co robią ludzie w wiosce. W miarę możliwości z ukrycia - rzeczywiście chciała zobaczyć jak sobie radzą, a jej obecność, chcąc nie chcąc wpływała na ich zachowanie.

Zgłębiała oczywiście swoją boskość. Medytowała nad wodą, sięgając do mocy podarowanej przez jej ojca, ale też czując iż coś powoli rosło w niej innego. Czy to zastępowało jej część, czy mieszało się ze wszystkim tworząc coś zupełnie nowego? Właśnie to pragnęła zgłębić, jak i to, w jaki sposób mogłaby to wszystko wykorzystać lepiej. Czy była w stanie panować nad wodą? Czy mogła przy wystarczającej koncentracji przywołać wicher, burzę albo piorun? Próbowała takich rzeczy jeśli poczuła, iż jej więź z jej boską stroną nabierała głębi.

Miała też oczywiście swoje własne moce. Próbowała coraz bardziej naginać je do granic możliwości - wydłużać czas w którym cięcie bądź uderzenie może być zawieszone w powietrzu, albo poprawiać szybkość przepływu reishi do przedmiotów czy też powierzchni. Ale przede wszystkim pracowała nad swoim własnym sposobem walki. Przez zgłębianie swojego jestectwa umiała też znacznie lepiej panować nad swoim reishi. Chciała zatem, poprzez przesyłanie skoncentrowanego ładunku reishi przy uderzeniu, blokowań nim przepływ reiatsu innej osoby by nie mogła go poprawnie wykorzystywać. By zgłębić podstawy tej potencjalnej techniki robiła dwie rzeczy - poznawała w jaki sposób płynie ona w jej ciele i planowała jakimi uderzeniami mogła ją blokować - i próbowała to robić w trakcie ewentualnych starć z bardziej ludzkimi bandytami, oraz wybrała się raz do domeny swojego ojca, by zapytać gdzie mogłaby uzyskać dostęp do ksiąg traktujących o ludzkiej anatomii. Oczywiście dopiero wtedy, gdy poczyniła solidne postępy i miała się czym pochwalić.

Były trzy rzeczy, których chciała szczególnie nauczyć Daisuke. Było to shunpo, kido, oraz… umiejętność czytania oraz pisania. W końcu jako jej prawa ręka musiał też odpowiednio ją reprezentować. Poza tym, nawet jeśli nie był w pełni gotowy na którąś z tych rzeczy to był to w najgorszym razie dobry trening ciała, umysłu i duszy. Jak poznał jakąś technikę dystansową - na przykład byakurai - wykorzystała to, by ćwiczyć parowanie energetycznych ataków. Kazała mu strzelać do siebie, i próbowała blokować to cięciem swojego miesza. Oczywiście najpierw sprawdziła, czy to działa bez narażania swojej osoby. Co do shunpo to przedstawiła mu podobny kurs jak wilczemu rodzeństwu - tylko bardziej, nomen omen, krok po kroku. Miała znacznie więcej czasu na spędzenie go z nim niż z tamtą dwójką. Swoją drogą… brakowało jej ich. I dalej nie wiedziała, czemu Tamotsu zdecydował się wtedy z nią zostać.

Swoje wpływy próbowała rozszerzać również na pozostałe wioski. Biorąc pod uwagę więzy krwi jakie między nimi zachodziły nie powinno to być szczególnie trudne, zwłaszcza, że przykładała sporą wagę do tego by cała okolica była bezpieczna. Zagrożenie z jednej wsi mogło łatwo przenieść się na drugą. Gdy słyszała o jakimś zdarzeniu reagowała natychmiast z pełną stanowczością. Jeśli jednak jakaś dusza błagała o litość, by dać przykład swoim wiernym pytała w jaki sposób może się zrehabilitować i jaką może mieć pewność, że nie obróci się to przeciw jej wyznawcom. Tak jak mówiła, dawała szansę. Jedną. I to wtedy, gdy osoba przynajmniej wstępnie pokazała, że jest jej warta.

Parę razy opuściła jednak ten teren, zostawiając Daisuke jako jego tymczasowego strażnika. Przede wszystkim na początku odwiedziła wieżę osoby która była polecona przez Kichiro by sprawdzić, czy za pustych których spotkała była jakaś nagroda którą mogłaby spieniężyć. Jeśli tak, to zamierzała przeznaczyć 75% zysków na zwrot długu u Katriny. Ale to po jakimś czasie, by przy okazji mogła odwiedzić swoją matkę i Ishifone. Ot, zapytać co u nich. Co się dzieje. Prawdopodobnie dopiero po miesiącu. Oczywiście - jeżeli chodzi o bandytów, to jeśli napotykała jakiegoś silniejszego, albo jeśli miejsce było atakowane przez pustych to pobierała ich reiatsu i próbowała szczęścia w zleceniach. Musiała kiedyś w końcu spłacić swoje długi. Przy tych okazjach, o ile nie były one zbyt blisko siebie, nawiązywała kontakt z jej “siostrą”. Próbowała przynajmniej. Pytała co u Vormunda, jej… ich uczennicy, oraz u innych znajomych. Oraz co u niej. Jak sobie radzi. Czy ma kogoś. A interesowało ją to, bo chciała ją poznać. Była odrębnym bytem zrodzonym z niej, i nie chciała zacząć na nowo tylko poprzez zmianę swojego głównego miejsca pobytu.

Trzeba przyznać jednak, że brakowało jej kontaktu z pewnymi osobami na ziemi. W tym wszystkim mogła liczyć tylko na stały kontakt Daisuke, który powoli stawał się dla niej jeszcze ważniejszy niż kiedyś. Miała też wrażenie, że coraz szybciej dorastał. Łapała się czasem na tym, że trzymała go w uścisku po rzucie trochę dłużej niż powinna, albo specjalnie zbliżała się trochę bardziej do niego by poczuć ciepło jego ciała albo oddechu. Było to dziwne, bo zawsze traktowała się bardziej jako jego opiekun, patron jego potencjału, a nie… Chociaż z drugiej strony naprawdę chciała żeby kiedyś ją przerósł. I by mógł spełnić swoje marzenie o chronieniu jej. Ale bała się też tego. Co, jeśli kiedyś rzeczywiście będzie musiał to zrobić i skończy się to tragedią? Motywowało ją to do jeszcze bardziej wzmożonych wysiłków.
Czasem jednak chciała po prostu odpocząć. Nie mieć na głowie tylu zmartwień, nie ścigać się ze sobą i otaczającym światem by być jeszcze silniejszą i potężniejszą. Miała cel, ale w tym wszystkim pomimo rosnącego znaczenia jej figury w okolicy, ona sama jako osoba powoli znikała. Może właśnie dlatego tak ją ciągnęło do Daisuke. Był w okolicy jedynym, który dalej widział w niej osobę. Ale… Nawet to nie było do końca tym. Miała wrażenie, że widział w nią swoją zbawczynię.

Zapytała w końcu kiedyś kim ona dla niego była. I kim by chciał, by została. Podzieliła się też tym, że bała się jakichkolwiek zobowiązań wobec kogokolwiek, by czasem nie uwiązały ją na zbyt długo i uniemożliwiły jej wypełnianie woli swojego ojca. Nawet jeśli kiedyś postanowiła przestać być jedyną przedstawicielką rodu, to kto na ten czas zająłby jej miejsce? Tym również się podzieliła. Jak i tym, że na razie nie powinno to mieć znaczenia bo ma znacznie ważniejsze zadanie. Może kiedyś, gdy czasy staną się trochę spokojniejsze, a widmo przeróżnych zagrożeń albo przeminie, albo uda się je zwalczyć.

Ciążyła jej samotność. Nawet ze strony najbliższych czegoś jej brakowało, ale zadeptywała to coraz większą ilością treningu, pracy, oraz zgłębiania swojej mocy. Czasem również alkoholem, który spożywała bardzo ostrożnie. Zwłaszcza ten który wzięła z domeny swojego ojca. Musiała się jednak do niego powoli przyzwyczajać, by czasem nie było sytuacji tak jak wtedy.

Gdy została wybudowana świątynia - mieszkała w niej. Oficjalnie. Musiała tam spędzać noce by wierni w razie potrzeby mogli ją znaleźć. Zażyczyła sobie zresztą od budowniczych ukrytego przejścia przy ołtarzu, w którym znajdowałaby się skromna izba i przejście do części wioski. Miałoby to charakter małego mieszkania, jak i drogi ucieczki z potencjalnie obleganego terenu dla mieszkańców. Przy tym to nawet sama pomogła jak tylko mogła. Często jednak dnie spędzała gdzieś w terenie, niedaleko siedzib ludzkich ale na łąkach bądź przy jeziorach. Zależało jej. Tak bardzo, że wszystkie ofiary które były jej składane nikły przy ofierze, jaką ona sama złożyła względem tych ludzi.
Powrót do góry Go down
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Pięć Jezior   Pięć Jezior  Empty2020-07-26, 13:21

Przykazania Chikaze zostały przyjęte entuzjastycznie. Wyraźnie trafiły do wyobraźni dusz zamieszkujących surową krainę. Wieści szybko się rozeszły i wkrótce zaczęli napływać mieszkańcy pobliskich wiosek chcący na własne oczy ujrzeć boską pogromczynię pustych. Starszyzna osiemnastu jeziornych osad zebrała się już dwa dni po nocnym ataku i po kilkugodzinnej dyskusji upadli na ziemię przed Chikaze prosząc by wzięła ich w opiekę.

Dusze były dumne i szczęśliwe. Uważały, że w końcu niebiosa doceniły ich wytrwałość i uczciwość poprzez zesłanie boskiego obrońcy. Oczywiście krainę jezior uświetniał już swoją obecnością Namazu, lecz wybrał to miejsce nie dla samych ludzi, tylko dla czystości okolicznych wód. Błogosławieństwo rozdawał jakby przy okazji w zamian za odrobinę ofiar, modłów i okazywanie szacunku naturze.
Wioska, w której zaczęła powstawać główna świątynia nowego kultu nazywała się Murakiri, natomiast w pozostałych osadach budowano mniejsze kapliczki. Zewsząd rozległy się pokorne prośby by Chikaze w swojej łaskawości zechciała obdarować każdą wioskę swym świętym ciałem by nadać moc miejscom kultu. W międzyczasie oczyszczono wzniesienie górujące nad wioską i nic nie robiąc sobie z coraz częstszych przymrozków mężczyźni zaczęli wznosić dwie budowle, które zadziwiająco szybko stanęły na wzgórzu w pełni swej chwały.

Chikaze znała ten typ ze świata żywych. Haiden i honden wznosiły się nad ziemię dzięki drewnianym szczudłom. Miały dwuspadowe dachy pokryto cyprysową korą, których szczyt zdobiły płaskie kłody.
W haiden odbywały się modły i rytuały, natomiast  w stojącym tuż za nim honden kami, w tym przypadku Chikaze, miała swój dom. Wnętrze liczące sobie jakieś sześćdziesiąt metrów kwadratowych było ciemne, gdyż do budowy przesuwanych ścianek użyto wyłącznie drewna. Z drugiej strony dzięki użyciu takiego surowca możliwe stało się wyrzeźbienie motywów nawiązujących do instrukcji Morigami. Podłogę pokryto matami tatami sprowadzonymi spoza jeziornego związku. By podkreślić odrębność honden odgrodzono go płotem z surowego, nieokorowanego drewna.
U stóp wzgórza postawiono bramę torii, a w zboczu wyżłobiono schody, które potem obłożono deskami. Biegnącą dalej ku dwóm głównym zabudowaniom ścieżkę wyłożono rzecznymi kamykami. Wzgórze wybrano między innymi dlatego, że spływał z niego strumień, w którym wierni mogli się oczyścić przed wejściem na teren chramu.
Pojawiło się zapytanie czy nie zbudować obok kapliczki dla Daisuke, który przez kilka osób został uznany jako mniejsze bóstwo pomagające Chikaze. Chłopak uznał tą myśl za bardzo osobliwą i orzekł, że jest duszą, chociaż rzeczywiście dotkniętą przez kami o czym świadczyły choćby jego cechy fizyczne.
Po drugiej stronie spektrum znalazło się kilku malkontentów podających w wątpliwość boskie pochodzenie Chikaze. Nie przekonały ich zapewnienia Namazu i głosili, że tylko sprowadzą na siebie kłopoty budując świątynię duszy, obdarzonej co prawda mocą, ale to samo można powiedzieć o shinigami, którym jednak wbrew nazwie wiele brakowało do prawdziwych kami. W swoich wątpliwościach nie posuwali się jednak do wrogości wobec Chikaze czy nowo nabytych wyznawców, gdyż odczuwali respekt do jej osiągnięcia pokonania tylu pustych.

Szczególnie wiernych popleczników dorobiła się trzech. Daitan była świeżą wdową w średnim wieku, której dom mieścił się na skraju Murakiri, czyli tam gdzie puści zaczęliby swoją ucztę gdyby nie Chikaze. W społeczności była jedną z najbardziej szanowanych osób gdyż trudniła się zielarstwem i lecznictwem, a także w pierwszej kolejności przygarniała dzieci, które zreinkarnowały się w okolicy. Dla niej pojawienie się Chikaze w takim momencie zaiste stanowiło pokaz miłosierdzia sił wyższych.
Jednym z jej byłych wychowanków był Keiji, młody energiczny mężczyzna trochę starszy od Daisuke, który chciał stać silnym wojownikiem szanowanym przez okoliczną ludność i miał nadzieję, że szczere oddanie nowemu kultowi mu w tym dopomoże. Chłopak wielkim szacunkiem darzył ostatnią z dusz, która najgorliwiej oddała się wierze. Manzo był dojrzałym mężczyzną traktowanym przez wszystkich z najwyższym respektem. Nie zawdzięczał tego biegłości w konkretnej dziedzinie, lecz bezprzykładnej odwadze i gotowości poświęcenia się dla drugiej osoby. Owe zalety charakteru doprowadziły go do przykrego stanu. Rękę utracił ratując przyjaciela przed niedźwiedziem, oparzenia na znacznej powierzchni ciała zyskał podczas ratowania dziecka z płonącego domu, a oko zabrał mu pijany mąż próbujący uśmiercić nożem oskarżoną o zdradę żonę. Przykazania Chikaze uznał za bardzo pasujące dla jego światopoglądu, a że w młodości przez pewien czas towarzyszył pewnemu wędrownemu kapłanowi wspólnota uznała go za doskonały materiał na pierwszego kapłana nowo powstającej świątyni. Sam zainteresowany nie zabiegał o podobny zaszczyt uważając, że to same kami powinno uznać go jako godnego.
Poza powyższą trójką dużą pobożnością oznaczali się młodzi chłopcy wyraźnie zaintrygowani lekcjami proponowanymi przez Chikaze. Chociaż żaden z nich nie posiadał ponadprzeciętnego reiatsu, a nauka manipulacji swymi skromnymi zasobami była niczym czarna magia, to już do ćwiczeń fizycznych przejawiali duży entuzjazm. Przy okazji Daisuke rozwinął się społecznie, bo podczas gdy Morigami była zajęta to on udzielał lekcji próbując brać przykład ze swego krótkiego pobytu w akademii.

Raijin kilka razy odpowiedział na jej prośby. Przeważnie słyszała tylko jego głos, gdy udzielał jej wskazówek podczas treningów, ale raz pojawił się we własnej osobie, chociaż nikt poza nią go nie widział. Obejrzał nowo wybudowaną świątynię i pochwalił pracę nad założeniem własnego kultu. Uznał, że z tutejszych dusz będzie miała dobrych wyznawców, wiernych i niezapominających o swoich powinnościach. Poradził jej przy tym by nie zapominała o podkreślaniu swoich związków z Susanoo, a i wypadałoby od czasu do czasu opowiedzieć historię o jego wielkości, co na pewno by mu się spodobało. Przestrzegł ją także, że już wkrótce doświadczy pierwszych symptomów przemiany w pełnoprawne kami. Wyraził swoje zaciekawienie na ile pogrążenie się w boskim chaosie ją zmieni.

Rzeczywiście wkrótce zaczęła odczuwać pierwsze zmiany. Gdy medytowała słyszała szepty składanych do nie modlitw. Z początku mocno niewyraźne z czasem wykrystalizowały się tak, że mogła dowiedzieć się, iż przeważnie proszono ją o opiekę nad wioskami i ochronę przed nieszczęściami. Rozpoznała także kilka młodych głosów wnioskujących o siłę i wytrwałość w treningach, a raz nawet usłyszała prośbę o pomoc w sprawach sercowych.
Pojawiły się jednak i negatywne skutki. Jej moce stały się mniej stabilne, nieposłuszne. Cięcia materializowały się szybciej niż niż chciała, a raz nawet w ręce wybuchł jej kamień napełniony energią. Szczęśliwie nie naładowała go dużym ładunkiem i obeszło się bez trwałych ran. Sporo czasu zamiast na rozwijaniu nowych umiejętności spędziła więc na próbach uspokojenia tych, które już posiadała.

Rozedrgane moce nie miały wielu okazji by jej zaszkodzić podczas prawdziwej walki. Podczas zimy dwukrotnie odganiała wygłodniałe wilki, które podeszły pod wioskę. Raz napatoczył się pusty, ale tylko jeden i w dodatku nie za silny. Wykorzystując spokojny czas mogła bez nerwów udawać się do innych światów. Ojciec pokazał łaskawsze oblicze i również pochwalił jej postępy. Sam zaproponował nawet udzielenie kilku lekcji szermierki, co dość mocno nadwątliło jej siły.

Karakura nie została jeszcze zmieciona z powierzchni ziemi przez jakiś kataklizm i pojawienie się drugiego słońca wciąż było traktowane jako najbardziej frapujące wydarzenie ostatnich miesięcy. Ishifone nie była zadowolona z wizyty Chikaze, chociaż humor uległ poprawie, gdy pokazywała kolekcję szalików, czapek i rękawiczek, które wydziergała dla niej matka. Wszystko wydawało się u niej przebiegać dobrze, tak samo jak u matki i Hany, a również Vormund czynił postępy w rehabilitacji. Tak przynajmniej twierdziła. W pewnym momencie zadzwoniła komórka i potem Ishifone od niechcenia rzuciła, że dzwonił jej chłopak. Początkowa nieufność znikła i Chikaze zaczęła być wypytywana o swoje życie. Bliźniaczka okazała szczerze zainteresowanie jej historią począwszy od ich gwałtownego rozstania w zakątku Takamagahary zamieszkiwanym przez tajemniczą istotę.
Sporo czasu minęło nim odnalazła miejsce zamieszkiwane przez śliskiego typka od zleceń shinigami. Jak się okazało przyrządy Chikaze były zepsute już nie wiadomo od jakiego czasu. Niepokojący mężczyzna wydał fachową opinię, że kwestia nie leży w uszkodzeniu mechanicznym, a raczej aparaturę naruszyły fluktuacje reiatsu, co dziwiło szczególnie w przypadku odznaki wydanej przez shinigami gdyż owe ustrojstwo potrafiło ponoć wiele przetrwać.
W przeciwieństwie do wyznawców pieniądze do niej nie lgnęły. Nie udało się wpaść na poszukiwanego draba za głowę którego mogłaby zredukować dług u Katriny.

Daisuke miał opory przed zgłębianiem sztuki czytania i pisania. Część tego czego zdążył się nauczyć w akademii już zapomniał i zamiast odświeżania owej wiedzy wolał skupić się na czymś w jego mniemaniu bardziej praktycznym. Odrobina marudzenia była jedynym wyrazem oporu jaki zastosował.
Z drugiej stony największy entuzjazm przejawiał dla nauki shunpo. Chciał doskonale opanować szybkie kroki by móc się pochwalić przed Tamotsu i Tsukiko przy następnym spotkaniu. Chłopak robił zdrowe postępy w sztukach shinigami i jak zawsze był chętny do partnerowania Morigami w jej własnych treningach.
Młodzian stał się również silniejszy psychicznie i bezpośrednie pytanie Chikaze zachwiało nim tylko na moment. Widziała, jak narasta w nim determinacja by wyznać swoje uczucia. Otworzył usta i powiedział, że kocha ją. Kocha ją jak rodzoną matkę.
Po wszystkim odetchnął jakby kosztowało go to dużo sił, ale uśmiechnął się potem z wyraźną ulgą, że wreszcie to powiedział. Zapewnił potem, iż zdaje sobie sprawę z bariery, która między nimi narastała.
Chikaze była na drodze do boskości, a on pozostawał zwykłą duszą. Nie chciał by z jego powodu się ograniczała, ale przyglądając się i rozmawiając z duszami doszedł do wniosku, że nawet jeśli przyjdzie im się fizycznie rozstać to łącząca ich więź pozostanie. Wszakże miała zostać kami, a one są zawsze blisko tych, których prawdziwie kochają.

***

Przyjemnie upływały wiosenne dni w krainie jezior, lecz wśród wiosek pojawiło się napięcie. Już wkrótce mieli pojawić się shinigami po odbiór zwyczajowej daniny, lecz niektórzy uważali, iż nie ma potrzeby oddawania zasobom tym, którzy nie byli wstanie ich obronić. Teraz mieli swe bóstwo opiekuńcze, potężne i dobre, będące wstanie przegnać zarówno pustych, jak i pazernych shinigami.
Przedstawiciele związkowej starszyzny zwrócili się do Chikaze z zapytaniem jak powinni postąpić. Zastanawiali się również czy nie wysłać kilku młodzików w świat by rozprzestrzenić kult.
Kobieta ostatnimi czasy nie miała jednak głowy do dumania nad podobnymi zagwozdkami. Prawdę mówiąc nie mogła skupić się na absolutnie niczym.
Ogarniała ją gorączka szaleństwa. Ciało miała rozpalone i nie mogła usiedzieć na miejscu. W głowie panował mętlik, lecz było to dziwne przyjemne uczucie, w którym ginął lęk i troski. Z każdym kolejnym dniem czuła się coraz lżejsza i miała wrażenie, że jeszcze trochę i odleci ku niebu. Świat również piękniał coraz bardziej. Kolory nabrały jaskrawości zatracając swe kontury przez co wydawało się, iż wszystko na co patrzy promieniuje barwną aurą.
Od tygodnia nie zmrużyła oczu, co w żaden sposób nie pozbawiło jej energii. Świat przenikał przez Chikaze. Czuła, że łączy się ze Soul society na poziomie czystego reiatsu. Racjonalność wylewała się z niej strumień zostawiając miejsce pierwotnemu chaosowi, którego stała się przekaźnikiem. Pewnego dnia błękitne niebo bez ostrzeżenia zasnuły ciemne chmury. Zaczęło padać i grzmieć, a Morigami czuła się doskonale jak nigdy. To na była deszczem, chmurami i grającym w nich blaskiem. Wskoczyła na dach świątyni i uniosła dłoń z kataną, po czym wyciągnęła ku niej z góry swe świetliste ramię, które zygzakiem zstąpiło z niebios. Zatraciła się całkowicie. Odrzuciła śmiertelność słysząc szum wiatru i deszczu, oraz kierowane ku niej modlitwy. Czuła się wolna.

***

Po pobudce pierwszą myślą, która się pojawiła było stwierdzenie, iż w końcu trochę się przespała. Rozejrzała się po swym sanktuarium i nagle uderzyło ją, że coś jest nie tak. Spojrzała na swoje dłonie. Nie pasowały. Już wcześniej miała dość drobne dłonie, ale te tutaj zdecydowanie powinny należeć do dziecka. Otaksowała resztę ciała wzrokiem i dłońmi by stwierdzić, iż rzeczywiście odmłodniała.

Tęczowa burza w głowie Chikaze ustąpiła, lecz wciąż czuła się inaczej. Bardziej kapryśna i podchodząca do wszystkiego z większą lekkością bytu. Większość zagwozdek, z którymi się dotąd zmagała wydała się śmieszna i niezbyt znacząca. Musiała bardzo się skupić by przywołać dawne spojrzenie na świat. Dawną siebie, teraz rozmazaną i zepchniętą na dalszy plan świadomości.
Nie pamiętała za bardzo co działo się podczas jej gorączki i szybko odkryła, że zmniejszony rozmiar i inny stan ducha to nie jedyna rzecz, która się u niej zmieniła. Większość dusz po prostu jej nie widziała. Wyjątek stanowił Daisuke i ci najbardziej rozmodleni wyznawcy. Problem ten szybko rozwiązała, gdyż wystarczało wyrazić chęć by objawić się reszcie świata.
Większą zgryzotę stanowił ubytek kilku witalnych umiejętności. Utraciła zdolność rzucania kido. Pamiętała inkantacje, ale po ich wypowiedzeniu nic się nie działo. Chyba jeszcze większą stratę stanowiła niemożność wykonywania szybkich kroków. Reiatsu, które zbierała pod podeszwami stóp wydawało się nabywać świadomości. Krnąbrnej i złośliwej, bo rozpraszało się na wszystkie strony choćby nie wiadomo ile razy próbowała to naprawić.
Zyskała natomiast niesamowity wpływ na otoczenie. Z początku sama tego nie odczuła i dopiero Daisuke uświadomił jej, że temperatura w pobliżu zauważalnie spada. Wiatr burzył się przy Chikaze pobudzając kimono i włosy do ruchu. Dodatkowo niósł ze sobą kropelki wody, a i od czasu do czasu błysnęło niewielkie wyładowanie. Odznaki boskości nasilały się gdy miała zły humor, gdzie wręcz zmianie ulegał kolor oczu kobiety.
Zaniepokojona zmianą udała się do Susanoo, który powitał ją wyjątkowo radośnie. Wręcz zaśmiał się na widok swej fizycznie odmłodzonej córki gratulując jej uczynienia milowego kroku w swej historii.
Nie zdziwiło go, że Chikaze utraciła umiejętność shunpo. Jak wyjaśnił chaotyczne reiatsu kami znacznie utrudnia wykonywanie technik wymagających doskonałej koncentracji energii. Wyjątek stanowiły wrodzone moce, których używało się intuicyjnie, a szybkich kroków zawsze trzeba było się wyuczyć.
Zaprezentował alternatywę w postaci techniki zwanej sensen. Kami jako istoty najbardziej bliskie chaosowi potrafiły przemieszczać się pomiędzy planami egzystencji, które były niczym innym jak zastygłym chaosem. Każdy ze światów otoczony był swoistą membraną, do której kami mógł na moment wniknąć. Najpopularniejszą nazwę tego fenomenu był świat cieni i to właśnie przez niego przepływały cięcia Chikaze. Ułatwiało to jej naukę sensenu, który polegał na tym by całemu przenieść się do świata cieni. Dla postronnych wyglądało to na zwyczajną teleportację. Postać znikała w rozbłysku światła (w przypadku Morigami przy wtórze elektryzującego syku) by pojawić się w upatrzonym przez siebie miejscu. Sensen miał znacznie większy zasięg od pojedynczego kroku shunpo i bez względu na pokonaną odległość teleportacja trwała tyle samo. W przypadku krótszego przemieszczenia się sprawniej byłoby wykonać szybki krok, ale czym dalej tym większą efektywność zyskiwało sensen. Chikaze zauważyła również, że potrzebuje więcej czasu by przemieścić się, ale powinno to zniwelować praktyka. Użytkownik sensen mógł teleportować się w dowolne miejsce pozostające w zasięgu jego wzroku, a jeśli coś je zakrywało to wystarczyło wyobrazić sobie je dokładnie w głowie. Podczas przemieszczania się było się niewrażliwym na wszelkie ataki i łatwiej było zaskoczyć przeciwników, ale w przeciwieństwie do shunpo nie można było zmienić raz obranego miejsca docelowego. Każde użycie sensen wymagało poświęcenia większej ilości reiatsu, co nie wydawało się jednak problemem gdyż energia duchowa Chikaze wzrosła znacząco po metamorfozie.
Susanoo zauważył u niej cechę nie u wszystkich kami występującą, odznaczającą się zagęszczoną energią wokół ciała. Gdy zwrócono na to uwagę Morigami również dostrzegła zmianę odnosząc przy tym wrażenie, że to ochronne reiatsu niby jest jej, ale jakby nie do końca. Na to ojciec również znał odpowiedź. Rzekł, iż osłony nie buduje jej wola, lecz siła wiary jej wyznawców. Czym silniejsza ona będzie, tym mocniejsza stanie się bariera broniąca przed krzywdą.
Intuicyjnie wyczuwała również inne swoje nowe możliwości. Odkryła, że potrafi przesyłać reiatsu do wody by obdarzyć ją nadnaturalną zdolnością leczenie. Czuła również, iż mogłaby nasączyć mocą również organizmy żywe. Nie po to żeby je eksplodować, przynajmniej nie w fizycznym sensie, ale by nadać energii ich działaniom.
W fortecy ojca odkryła swą drugą, doroślejszą formę. Stawała się wyższa i bardziej kobieca, a cudowne odzienie wygodnie dopasowywało się natychmiast do nowych rozmiarów. Wydawało się, iż wcielenia nie różnią się pod względem zdolności fizycznych i stanowiło to raczej kosmetyczną zmianę.
Ojciec postawił przed nią cel osiągnięcia kolejnej, doskonałej boskiej formy. Jeśli dojdzie do tego będzie mogła nazywać siebie wyższym kami i to nawet pomimo tego, że okazało się, iż jako jedna z nielicznych boskich duchów wciąż musiała przyjmować tradycyjne posiłki by utrzymać się w formie.
Wizytę w domu ojca zakończyła uczta. Dzięki treningowi twardej głowy Chikaze udało się nie przynieść sobie wstydu i po powrocie do domu trzymała się w miarę prosto. Musiała dojść szybko do siebie, bo lada dzień mieli zjawić się shinigami.



[+20 Reiatsu, + 6 Zręczność i Szybkość, + 4 Siła, Wytrzymałość i Kontrola Reiatsu, + 3 Psychika, + 1 Inteligencja.]
[+Umiejętności: Katana (poziom biegły), Anatomia, Sensen, Pancerz Wiary, Boski Majestat]

[Wada: Głodomór]


Ostatnio zmieniony przez Imperator Kuchiki dnia 2021-02-16, 21:17, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Chikaze


Chikaze


Mistrz Gry : Kuchiki Kyosuke

Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket496/510Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (496/510)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket6424/6942Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (6424/6942)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Pięć Jezior 3   Pięć Jezior  Empty2020-07-28, 05:12

Tak jak się spodziewała, jej zasady trafiły do doświadczonej, ale jednak wspierającej się społeczności. Dobrze trafiła ze swoim startem. Już następnego dnia zaczęli się schodzić ludzie z innych wiosek by zobaczyć kogo przywiało, a dwa dni później oficjalnie ją poproszono o roztoczenie opieki. Zgodziła się dość oszczędnie w słowach. Nie oceniała bezpośrednio domniemań mieszkańców, jednak sama stwierdziła, że pojawiła się akurat w momencie gdy była najbardziej potrzebna, więc trudno tutaj mówić o przypadku. Więc najwidoczniej los stwierdził, że jej nową drogą rozpocznie się w wiosce Murakiri. Hm. Jak miała okazję to zapytała, czy ktoś wie na jakie znaki było to pisane, albo chociaż co konkretnie ta nazwa oznacza. Specyfika japońskiego, że można wymawiać znaki w różny sposób, a różne nazwy zapisywać tymi samymi znakami.
Pojawiła się jedną ciekawa historia. Usłyszała, że pojawiły się prośby o jakąś część jej ciała, by nadać miejscom kultu znaczenia. Namyśliła się moment, wyciągnęła miecz, i ścięła trochę swoich włosów - i tak robiły się już trochę przydługie.. Zawołała wtedy o wstążki albo chociaż kawałki sznurka oraz małe woreczki. Używając przy tym pędzla i swojej własnej krwi namalowała na woreczkach znaki swojego nazwiska rodowego, i rozdała je tym co chcieli wznieść kapliczki. Jeśli nawet nie miały one na razie mocy, to wiara powinna to załatwić. Nakazała im jednak nie otwierać tych woreczków i wracać co roku do głównej świątyni po następne, dla podkreślenia stałości ich wspólnego paktu. W sumie - podobnie jak na ziemi. Tamtejsze amulety tego rodzaju działały na podobnej zasadzie.
Świątynia znalazła się na wzniesieniu. Była z tego powodu całkiem rada. Wnętrze również prezentowało się dobrze. Była bardzo wdzięczna wszystkim zaangażowanym w tą budowę, co wyraziła prostym podziękowaniem i uśmiechem. Spędziła chwilę czasu na oglądanie całości. Zrobiła to bardzo dokładnie i po parę razy, przypominając sobie stare czasy gdy spędzała dnie u świątyni swojej matki… Czy też raczej tą którą się opiekowała. Cóż za ironia losu - tak uciekała od któryś z zobowiązań, a i tak los skierował ją na ścieżkę obraną przez któregoś z jej przodków. Czuła sentyment, trochę dumy, ale też tęsknotę i niepewność. W końcu obrała ścieżkę z której nie było odwrotu i opowiedziała się za którąś stroną. Konflikt wydawał się być nieunikniony, ale jej zadanie było proste. Sprawić, by dotknął on w jak najmniejszym stopniu tych, którzy mają na niego najmniejszy wpływ. I właśnie dlatego dostawała tą moc. Mogła być potężna, ale od teraz część tej mocy będzie płynęła od wiary ludzi. Wiarę w nią i w to, co sobą reprezentowała. Jak to było? Wielka moc i wielka odpowiedzialność?
Oczywiście nie wszyscy w nią wierzyli. Ale nie zamierzała się ani ukrywać, ani podchodzić do nich wrogo. Wręcz przeciwnie, gdy usłyszała o kogo chodzi podeszła potem wprost, gdy było mniej świadków i przedstawiła swój punkt widzenia. Była córką Susanoo i oczywiście, jest możliwość iż kogoś to zainteresuje. Ale też jak jej tu nie było okoliczne wioski padały ofiarą ataków, a ona zamierzała zrobić wszystko, by ich przed takimi atakami obronić. I jeśli coś kiedyś za nią przyjdzie, to będzie trzymała to zagrożenie z daleka od nich. Acz dalej nie wymagała od nich wiary. Jedynie zasugerowała, że uczyni ją to troszkę silniejszą, a ich trochę bezpieczniejszymi. Z takimi osobami rozmawiała jedynie raz, i to dość krótko i nieinwazyjnie. Zgadzała się jednak w jednym - wielu shinigami faktycznie szargało dobre imię obrońców społeczności dusz. Między innymi dlatego tu jest.
W każdym razie zapewniła, że docenia ich brak wrogości i że ich również będzie chronić kiedy będzie taka potrzeba. Większość osób jednak zdawała się w mniejszym bądź większym stopniu wierzyć w jej osobę. Parę osób jednak się zdecydowanie wyróżniało na tym tle, i zdawało się być uosobieniem różnych aspektów ideałów które wyznawała.
Daitan była kobietą zajmującą się dziećmi, które pojawiały się w okolicy po reinkarnacji. Ponadto była wdową, więc przemawiała do Chikaze na poziomie osobistym. Jak tylko się o niej dowiedziała to odwiedziła ją by zobaczyć ilu podopiecznych ma obecnie na swoim utrzymaniu. Zapytała, czy czegoś jej nie trzeba oraz zapewniła, że jeśli będzie jej potrzeba ubrań, okryć, pożywienia albo czegokolwiek innego dla niej bądź jej podopiecznych to zrobi co może by zapewnić im to minimum. Acz na pewno czcigodny Namazu również nie będzie głuchy na ich prośby. Poprosiła tylko o jedno - by w wolnym czasie Daitan podzieliła się z nią sztuką leczenia i zielarstwa. Chciała bowiem w razie czego umieć pomóc nie tylko w trakcie walki, ale również po niej. Podzieliła się z nią historią że swojego życia, oczywiście niepełną - niegdyś w głupi sposób porwała się na walkę z duszą opętaną przez demona. W wyniku tej walki straciła nogę, i przez długi czas była kaleką. Dopiero przez czyjąś dobroć udało się jej ją odzyskać. To wydarzenie było jednym z tych, które sprawiły iż chce pomagać innym, również w taki sposób.
Jeśli wyraziła jakieś życzenia, to korzystając z wolnej chwili wyruszała na polowanie, bądź wykupywała czy też zdobywała poprzez jakieś przysługi. Albo też sama przygotowywała - miała w końcu jakieś doświadczenie z wyprawianiem skór, a w najgorszym razie mogła kogoś poszukać by je wyprawić w wiosce. Wolała nie ściągać za dużo rzeczy z Takamagahary - trudno było przewidzieć jak śmiertelni zareagowaliby na nie. Nie zamierzała im dawać wszystkiego, jednak chciała by mieli to potrzebne minimum by żyli komfortowo.
Chłopak nazywający się Keiji był niejako przykładem tego, jak rozwijający się młodzieniec powinien się zachowywać. Niejako. Zastanawiała się nad jego motywacjami, gdyż wydawało jej się iż bardziej dba o część szanowanego aniżeli broniącego, jednak nie widziała powodów by nie udzielać lekcji czy też nie ćwiczyć z nim walki. Przykładała się do tego, zawsze będąc o krok czy dwa przed nim, ot by dawać mu odpowiednie wyzwanie. Gdy jednak zaczynał czuć się zbyt pewnie podwyższała poprzeczkę. Dopóki jednak robił postępy chwaliła go i zachęcała do dalszej pracy. Przestrzegła go jednak by nigdy nie zapominał o tym, że to co robi robi w pewnym celu. Rozwój tylko po to by być silniejszym od innych to prosta droga do okrucieństwa. Poświęcała mu też trochę więcej czasu niż innym na jego rozwój duchowy. Dawała mu rady dotyczące medytacji, i próbowała wyczuwać na odległość bądź poprzed delikatny dotyk przepływ jego reishi w ciele, dając mu sugestie jak powinien nim kierować. Im większą będzie miał świadomość swojego duchowego jestestwa, tym łatwiej będzie mu je prędzej czy później rozwinąć a potem kontrolować.
Tym samym pokazywała, że jeśli ktoś faktycznie chciał się rozwijać w tej samej ścieżce co ona, to nie zamierzała go zostawić samemu sobie.
Jednak osobą, która zrobiła na niej największe wrażenie był Manzo. Osoba która poświęciła naprawdę wiele w imię tego co uważała za słuszne, broniąc innych przed krzywdą. Jego braki cielesne również budziły pewne wspomnienia, o których było mówione wcześniej. Sugerowano, by faktycznie został pierwszym kapłanem jej kultu, ale sama miała wątpliwości. Nie związane z nim tylko z nią samą. Był faktycznie idealny do tej roli, ale chciała mu dać coś, co by faktycznie wynagrodziło mu tą posługę. Długo się nad tym zastanawiała. Po dłuższym okresie namysłu faktycznie zjawiła się u niego. Ofiarowała mu amulet wykonany z kawałka szalika który przy sobie zawsze miała, w którym tak jak w pozostałych przypadkach schowała trochę swoich włosów. Rzekła, iż jest to część niej nie tylko fizyczna, ale i kawałek jednych z jej najdroższych wspomnień. I to, że mu to daje z namaszczeniami kapłańskimi jest symbolem jej uznania dla jego dotychczasowego życia, i jeśli będzie żył tak jak do tej pory to na pewno los, a już na pewno ona mu się w końcu odwdzięczy. Przekazała te wieści starszyźnie i poleciła odziać go w odpowiedni strój jak i w razie potrzeby wspierać go, jako iż cokolwiek obecnie robił siła rzeczy będzie musiał wykonywać w mniejszym zakresie ze względu na nowe obowiązki.
Były jeszcze młodzieńcy z wioski. Tutaj musiała być bardziej cierpliwa i delikatna niż w przypadku Keijiego, do którego podchodziła z pełną powagą. Pomagał jej mocno przy tym Daisuke, który jeszcze niecały rok temu był w podobnej sytuacji, acz miał znacznie większy potencjał. Była mi zresztą bardzo wdzięczna za tą pomoc. Właśnie, Daisuke…
Po pierwsze, zapytała się czy jest pewien swojej decyzji, by nie zostać przedstawiony jako poboczne bóstwo. Uszanowała jednak jego decyzję, przy okazji wskazując iż ma to zawsze swoje zalety. Jego moc zawsze pozostanie jego mocą, a ona sama nie do końca wiedziała jak pełna przemiana na nią może wpłynąć. O czym zresztą mówił sam Raijin, który pojawiał się czasem w jej głowie, a raz nawet ją odwiedził. Uznała to za wielki zaszczyt, i z wszelkimi honorami oraz dumą oprowadziła go i po świątyni i po wiosce. Brała jego rady mocno do serca, przez co stwierdziła, że opowie dzieciakom co do niej przychodziły historie o jej ojcu, włącznie z tym jak pokonał Yamata-no-Orochi. Było jednak jeszcze parę innych, trochę mniej znanych, w końcu swego czasu ponoć był całkiem aktywnym wojownikiem. Nie zamierzała jednak z tym przesadzać, ale jak nadarzała się okazja to o tym mówiła. Pokazała im również swój miecz, mówiąc iż został wykuty on w fortecy jej ojca, i posiadał boskie właściwości związane z piorunami, co zresztą zaprezentowała na pobliskim pieńku. Dodatkowe historie wyciągnęła od swojego ojca, który był rad z jej postępów. W końcu widziała go zadowolonego, a jego propozycję udzielenia jej lekcji przyjęła z zaskoczeniem, ale duża wdzięcznością. Była w nie bardzo zaangażowana. Nie miała zresztą wyjścia. Dzięki temu sporo z nich wyciągnęła, ale co się nacierpiała...
Była faktycznie mocno zajęta. Zwłaszcza obchody pośród wiosek zajmowały jej dużo czasu, co parę razy okazało się być potrzebne. Na szczęście nie za często - ot, obroniła paru ludzi przed wygłodniałymi wilkami i jakimś słabym pustym, ale właśnie takie drobne rzeczy wzmacniały w nią wiarę.
Ale i tak osobą, która najbardziej w nią wierzyła był Daisuke. Chyba najsłabszym punktem była u niego nauka czytania i pisania, ale zapewniała go, że nawet nie wie kiedy może mu się to przydać. Może się przecież zdarzyć, że akurat nie będzie jej w pobliżu i będzie musiał sobie przez jakiś czas poradzić sam. A nuż trafi na jakieś ostrzeżenie którego nie będzie mógł rozczytać i będzie problem. Plus trochę nauki pamięciowej mu się przyda, by nie tylko ciało ale i jego głowa pracowała. W końcu gdyby nie umiejętność czytania to nie mieliby pożytku z książek jakie miała, i by nie mógł uczyć się zaklęć.
Przestrzegła Daisuke, że szybkie kroki to jedna z bardziej praktycznych, ale też trudniejszych technik, i że może minąć sporo czasu i praktyki zanim opanuje ją w stopniu zadowalającym, nawet jeśli załapie podstawy. Zrobiła mu wstęp podobny jak wilczemu rodzeństwu, ale miał takie szczęście, że mogła go nadzorować przed dłuższy czas. Dawała mu rady zarówno dotyczące ułożenia nóg jak i rozkładu reiatsu, przygotowując mu wiele ćwiczeń częściowych by mógł lepiej opanować zarówno przepływ reishi w nogach i stopach jak i koordynację ruchową potrzebna do stabilizacji kroku. Z zaklęciami było podobnie, acz szło mu trochę lepiej.
Tego wieczoru, gdy poruszyła tematy męczące ją od jakiegoś czasu zdała sobie sprawę jak bardzo Daisuke wydoroślał przez ten czas. Ba, musiał sobie poradzić w naprawdę trudnych warunkach bez niej. To co jej powiedział było naprawdę dojrzałe, i prawdziwie się wzruszyła słysząc te słowa. Nawet jeśli nie pomogły w ogóle na jej pogłębiająca się samotność, objęła go czule i powiedziała, że nieważne co by się działo na zawsze będzie w jej sercu. I że pragnie, by kiedyś założył swoją rodzinę i chronił ją tak samo silnie, jak chce kiedyś chronić ją.

W końcu zaczęła czuć zmiany, i te dobre i te złe. Cieszyła się w duchu, że słyszała głosy - o ironio, kiedyś by to kojarzyła z czymś zupełnie innym. Bała się jednak trochę, że nie będzie w stanie reagować na faktyczne modlitwy i potrzeby tych, którzy jej ufali. A prośba o pomoc w sprawach sercowych mocno ją rozbawiła. Przypomniała sobie reakcje Jurojina na coś takiego. Nie mogła sobie odmówić próby lokalizacji tego biedaka, acz niestety chyba nie była zbyt dobrym bóstwem do porad w tego typu problemach. Sama miała przecież z nimi kłopoty. A skoro o tym mowa… Miała nadzieję na postępy, ale dla niej postępem zdawało się utrzymanie tego co miała. Jej moce robiły się strasznie kapryśne, więc musiała poświęcić masę czasu na poznawanie swojego reiatsu na nowo i uczeniu się, jak je wykorzystywać w takiej formie. Dużo medytacji, dużo pracy, i dużo priv i błędów. Całe szczęście, że nie miała potrzeby używania tych mocy w trakcie żadnej akcji ani jej podróży, również do świata żywych.
To w ogóle była ciekawa sprawa. Z początku jej druga połówka była mocno podejrzliwa i niechętna. Nie dziwiła się jej zresztą. Była jednak cierpliwa i przede wszystkim otwarta. Cieszyła się, że jej matka była na tyle sprawna by szykować szaliki, czapki i rękawiczki. Sama miała przecież na sobie ten stary szalik, który już naprawdę wiele przeszedł, ale był dla niej dużym skarbem. Cieszyła się słysząc o postępach w rehabilitacji Adalberta, wyrażając nadzieję, że rzeczywiście niedługo stanie na nogi. Trudno jej było to okazać, ale była zadowolona iż Hana daje sobie radę i nic jej nie jest. Z początku też była zaskoczona, że Ishifone ma chłopaka. Najpierw zapytała, czy w ogóle może pytać, a potem poruszyła najważniejszą kwestie - czy faktycznie jej się podoba i czy coś do niego czuje. Poprosiła ją tylko, by nie powtarzała jej błędów.
W końcu stosunkowo swobodnie zaczęły rozmawiać. Chikaze nie kryła się jakoś szczególnie z tym co się działo, acz szczegóły zostawiała dla siebie próbując to kryć za barierą anegdoty. Powiedziała, że od razu po ich rozdzieleniu trafiła do jednych z dalszych rukońskich okręgów, gdzie rozwiązała problem wojny gangów eliminując tego bardziej parszywego przywódcę. Potem poruszała się w kierunku centrum społeczności dusz, oczyszczając trakty z bandytów i zarabiając na chleb. Raz spotkała siksy z Cora i nie było to miłe spotkanie, gdyż obskoczyły jej znajomego i jej się oberwało przy tym. Doszła jednak do siebie i ruszyła dalej. Przez moment nawet się zastanawiała czy nie zostać shinigami, ale zarzuciła ten pomysł. Nie poruszała bezpośrednio swoich związków z bogami, chyba, że pytała o nie bezpośrednio. Odwdzięczyła się zresztą i zapytała o jej własne losy i o dalsze plany na siebie. Wspomniała też, że nawet nie pyta czy i jak może pomóc, bo raz, świetnie sobie radzi, dwa, takie spotkania raz na jakiś czas są dobre…
ale póki któraś z nich nie rozrabia to im mniej będą się nawzajem sobie wtryniać tym lepiej dla tej relacji. Zapytała też, czy mogłaby poobserwować jak odwiedza jej… ich matkę. Niedługo po tym pożegnała się krótko i oddaliła się…
...do Katriny. Zapewniła, że pamięta o długu ale za cholere nie miała szczęścia do zleceń. Plus wedle typa który je rozdawał przyrządy które jej służyły do zbierania próbek reiatsu się zepsuły, a akurat jak wróciła do społeczności rozpłatała z ośmiu pustych. Zapytała, czy w najgorszym przypadku mogłaby kiedyś jej z czymś pomóc. W końcu miały coś wspólnego - kłopoty zdawały się do nich ciągnąć.
...długo po tym stwierdzeniu tam nie została.
***
Zbliżał się czas zbioru podatków. Panowało ogólne poruszenie, na które powinna w jakiś sposób zareagować. Nawet starszyzna wyszła do niej pierwsza, prosząc o radę w tej sprawie. Ugh. Gdyby to było takie proste. Słuchała ale nie do końca, i ostatecznie stwierdziła, że przemyśli sprawę i powie im co robić i dlaczego. Ale nie teraz. I wyszła. I poszła pobiegać. I poćwiczyć. I poskakać. I polatać. I znowu poćwiczyć i pobiegać, jednocześnie. Po różnych wioskach. Większość czasu właśnie spędzała na takich podróżach, oglądając świat trochę jak przed kalejdoskop, nie mogąc się skupić na czymkolwiek. Bodźce do niej docierały silniej, a ona je chłonęła jak gąbka wodę różaną. Coś z niej uciekało, ale puste miejsca były wypełniane przez coś zupełnie innego. To zabawne jak się wcześniej martwiła, a teraz po prostu… była. Płynęła wraz ze światem, czując się zupełnie jak wiatr i powietrze pośród którego latała. Jak wcześniej mogła czuć się jednością z otoczeniem, tak teraz stawała się jednym i wieloma elementami które tworzyły społeczność dusz. Dostrzegała w końcu jej pierwotną boskość. BYŁA tą boskością, coraz bardziej z każdą chwilą. I tak jak ani na moment Soul Society nie przestawało istnieć i żyć, tak samo i ona ciągle była na nogach. Najchętniej chciałaby być wszędzie. Kierował nią instynkt, jak swobodnego ducha natury który zwyczajnie wiedział gdzie jego miejsce. I pewnego dnia było tak samo. Zebrało się na burzę i wiedziała, że musi wejść na sam szczyt świątyni. Wyciągnąć miecz w górę i stać się jednością z tym, czym była. Nigdy wcześniej w swoim istnieniu nie czuła się tak wolna i tak bardzo sobą jak wtedy. Stała się czymś więcej niż osobą. Od tamtego dnia stała się siłą. Symbolem. Pierwotną mocą, od której pochodziło wszystkie inne pochodne istnienia. Stała się częścią uniwersum.
Stała się bogiem.
***
Obudziła się w świątyni. Tęczowa gorączka minęła, ale czuła się zupełnie inaczej. Odbierała świat w zupełnie inny sposób niż wcześniej. Myśli, które wcześniej zaprzątały jej głowę były jak mgliste wspomnienie, ważne, ale jednak odległe. Wszystkie te problemy które kiedyś były dla niej tak ważne… zdawały się nie mieć znaczenia. Były takie przyziemne, takie nieznaczące w porównaniu do tego co miała przed sobą. Phi, też jej problemy. Jakie problemy? Była zupełnie wolna! Nikt jej nie kontrolował, i dopóki będzie robiła to, o czym mówiła to wszystko będzie w porządku. O… Ojej. Dlaczego jej ręce były takie małe? Czemu miała tak krótkie włosy… i nogi? I jakoś jej na piersi trochę zelżało, chociaż nigdy nie miała tego jakoś dużo…
...uświadomienie sobie, że jeszcze bardziej odmłodniała niż wcześniej była otrzeźwiająca. No nie, przecież w takiej formie nie będą jej szanować! A przynajmniej nie tak bardzo! Chociaż miało to swoje zalety, fakt, hehe… aż zachciało jej się po prostu ot tak pohasać.
Moment, stop. Nie no. Skup się. Musisz… Pamiętać. Mówiłaś o tym wszystkim. Musisz pamietać. Po co. To wszystko. Czemu się starałaś. Czemu rosłaś w siłę. Uuuuughhhhhhhhhh… sto procent mocy… sto dziesięć…
Coś tam było. Trochę odległe, ale było. Jakby kiedyś dawny krewny jej mówił coś bardzo ważnego. To na pewno była ona? Jakoś te problemy nie wydawały się aż takie… problematyczne. Była teraz wieczna. Czuła, że jest częścią czegoś wielkiego. Ale powtarzała sobie, że musiała pamiętać. Ugh, to naprawdę trudne! Zaczynała rozumieć Haru, czemu ją aż tak nie rozumiał! No ale dobra! Musiała w takim razie się wziąć do roboty! Cokolwiek ta robota oznaczała…
Wypadła ze świątyni jak z procy. Nawet w sumie w trakcie tych rozważań nie zauważyła specjalnie Daisuke, dopiero chwilę jej zajęło nim to zrobiła. Wielce się zdziwiła gdy jej nikt nie widział. Najpierw machała dłońmi, ale wystarczyło zwykłe mentalne życzenie by ją zobaczyli. W sumie nawet z ciekawością patrzyła na ich reakcje. Przeszła się po mieście by zobaczyć, kto jeszcze ją widział, i udała się z Daisuke za wioską by sprawdzić parę rzeczy.
Była niepocieszona, ale część rzeczy wiedziała, że się stanie. Strata shunpo była jednak nieodżałowaną stratą, którà musiała skonsultować z ojcem. Znaczy, po tym jak jej synek zwrócił uwagę, że moczy wszystko wokół. I ma wiatry. Ciekawe, fajne, efektowne. Podobało jej się. Wybrała się więc przez tęczowy most z Daisuke, by porozmawiać z ojcem który był, haha, wniebowzięty. Ona nie była aż tak zadowolona, ale też trochę była. Poskarżyła się na złośliwość jej reiatsu, i poprosiła przeciągle swojego Tatę o pomoc by sobie z tym poradzić, bo tego jest naprawdę masa naraz a musiała sobie poradzić z jakimiś shinigami, bo narobią zamieszania. Albo jej wierni albo shinigami, nie wiedziała jeszcze. Słuchała go jednak z wypiekami, bo to co faktycznie u niej zostało a nawet się wzmocniło to zainteresowanie mocami i tym jak może je zdobyć albo poprawić. Jej ojciec był zresztą naprawdę bardzo gadatliwy tym razem i bardzo jej pomógł, co zresztą zauważyła i szczerze za to podziękowała. Odkryła też swoją drugą, znacznie doroślejszą formę. Nawet bardziej, niż jej poprzednia ludzka. Trochę jej przybyło w klatce piersiowej i w biodrach, a i włosy jej znacznie wtedy rosły. I chyba nabierały trochę takiego lekkiego morskiego koloru. Ale może to kwestia światła. Jakoś tak też się czuła trochę bardziej w obowiązku trzymania powagi, acz dalej jakoś tak miała trochę za uszami i zdawało się, że jej nastrój podlegał znacznie większym fluktuacjom. Zaskoczył ją fakt, że musiała spożywać posiłki, ale zrzuciła to na to, że jednak wierni ją widzieli jak jadła. W tej formie też zapytała, czy nie była trochę zbyt nieznośna w swojej… bardziej mikruskiej formie. I podziękowała za jego wsparcie, które dawało jej jeszcze więcej sił do dalszego rozwoju.
W trakcie tego pobytu u Taty naprawdę dużo się nauczyła. I zamierzała wprowadzić to w życie. Bądź co bądź była to winna za idealną posługę, zwłaszcza jednej osobie! Tylko może jak trochę dojdzie do siebie… Całe szczęście, że jednak nabrała przy tym sporo wigoru i wytrzymałości, bo naprawdę… Było syto. I zakrapianie.
Udała się do świątyni. Okazało się, że nawet nie musiała się skupiać by się ukazać swojemu kapłanowi, Manzo. Pokazała mu się zresztą w swojej dorosłej formie. Mimo swojej przemiany dalej czuła do niego swego rodzaju szacunek, co tylko świadczyło o tym jak niezwykłym człowiekiem był, skoro przebijało się to przez jej nowo otrzymaną boskość. Powiedziała mu, że dzięki ich wierze udało jej się osiągnąć nowe wyżyny mocy, dzięki której będzie mogła ich lepiej chronić. I że jest pierwszą osobą, której chce okazać swoją wdzięczność. Nakazała mu przygotować wodę do kąpieli w miejscu, w którym sama się kąpała. Skupiła się wtedy i obdarzyła tą wodę swoim błogosławieństwem, i pozwoliła mu zażywać kąpieli tak długo, jak będzie chciał, acz polecała robić to codziennie i przemywać miejsca swoich ran. Nie wiedziała w sumie, czy ta woda będzie się nadawała do wielokrotnego użytku i czy będzie zachowywała czystość, czy też będzie musiała przy każdej kąpieli powtarzać proces, ale potraktowała to zarówno jako okazanie swej wdzięczności jak i próbę swoich nowych mocy. Naprawdę chciała, by te wszystkie rany i bóle, przez które na pewno przechodził zelżały. By faktycznie się powtórzył cud, którego sama doznała…
Wypróbowała natomiast drugie błogosławieństwo gdy spotkała się z Keijim. Temu się objawiła w swojej dziecięcej formie, i obdarzyła go swoją mocą gdy pomagała mu po raz kolejny kontrolować swoje reiatsu. Rzekła wtedy, iż docenia jego zapał i zaangażowanie, i liczyła iż to czym go teraz obdarzyła użyje by czynić dobro wobec mieszkańców rukongai. Oddaliła się wtedy, zajmując się innymi sprawami i zostawiając go z Daisuke by kontynuowali trening. Chociaż tak naprawdę obserwowała go z daleka.
Swoją decyzję dotyczącą shinigami przekazała przez Manzo. Otóż… nawet jeśli Shinigami nie zajmowali się bezpośrednio tą okolicą, to sprawiali iż inne tereny były bezpieczniejsze, przez co złe siły ogólnie dwa razy się zastanawiały czy atakować, czyniąc rukon pośrednio bardziej bezpiecznym. Plus muszą dzielić swoje wysiłki na dwa światy, co też uszczupla ich siły. Więc generalnie gdyby nie mieli zasobów i byliby słabsi, sytuacja ogólnie w obu światach, czyli i w tym by się pogorszyła. Więc tak, poradziła im, by oddać im zwyczajowy podatek, ale faktycznie tyle by byli w stanie sami funkcjonować. I zapewniła, że będzie czuwać nad całym procesem, gdyż sama była nie do końca zadowolona z tego jak obecnie działają bogowie śmierci. Co do rozprzestrzeniania wiary to była za, i zrobi co tylko może by chronić tą grupę na trakcie. Bo tak, lepiej chodzić w jednej, ale trochę większej grupie. Wysiłek z ich strony i tak dalej.
Uh. Naprawdę musiała się skupić by przywołać do siebie te wszystkie myśli. Naprawdę zostało jej niewiele czasu na przygotowanie się. Spędziła go zatem na dwóch rzeczach - przyzwyczajaniu się do swoich obu form - głównie pod kątem walki mieczem i wręcz, do czego Daisuke był nieoceniony, jak i opanowywaniu swoich nowych boskich przymiotów, głównie poruszania się pomiędzy światami za pomocą sensen, jak i ogólnie… kontroli swojej mocy. To reiatsu było podobne jak i ona - kapryśnie, i niestabilne. Znowu przechodziła przez to samo, gdy z Quincy stawała się duszą. Przynajmniej miała zatem jakieś doświadczenie. Robiła to głównie tak jak wcześniej, poprzez medytacje i bardzo dużo praktyki. Całe szczęście, że dalej sprawiało jej to sporo satysfakcji, bo przy jej obecnym nastawieniu i usposobieniu to mogłoby się różnie skończyć.
A gdy odpoczywała po kolejnym ciężkim dniu poznawania siebie, siedziała sobie na dachu świątyni i obserwowała wioskę. I myślała sobie…
"...Łał. Kto by pomyślał. Hehe…"
Powrót do góry Go down
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2020-08-20, 17:36

Miejscowi twierdzili, że nazwa ich osady oznacza "wioskę mgieł". O trafności tego łatwo było się przekonać, wystarczyło spędzić tu jeden poranek, gdy mleczna zawiesina nadciągała znad jeziora otulając okolicę.
Rozmową w cztery oczy Chikaze zdołała przekonać właściwie wszystkich niedowiarków do swojej boskości. Udanej perswazji pomagała nabożna atmosfera, która rozlała się po okolicznych wioskach niczym wspomniana mgła.
Daitan zajmowała się obecnie szóstką dzieci. Jeden kilkuletni maluch, dwie pociechy w wieku przedszkolnym i pozostała trójka mająca już ponad dziesięć lat. Kobieta była bardzo rada mogąc w wolnej chwili podzielić się swą wiedzą, chociaż początkowo wydawała się onieśmielona tym, iż taka potężna wojowniczka chce zaczerpnąć ze studni jej wiedzy. Z początku wydawała się też nie dowierzać w opowieści Chikaze o swym życiu. Daitan najwyraźniej nie wyobrażała sobie wcześniej, że bóstwo może mieć taką bolesną i ludzką przeszłość.
O ile Manzo wyglądał na poważnego, wręcz surową duszę, tak gdy Chikaze podarowała mu amulet rozkleił się i uronił kilka łez. Dla niego był to niczym znak z niebios. Oto szlachetne cierpienie nie umknęło uwadze siłom stojącym ponad śmiertelnymi i w końcu otrzymał zapłatę chociaż wcale się jej nie dopominał i nie oczekiwał. Zaszczyt, ale i obowiązek objął z pełnią determinacji by swą służbą w świątyni przyczynić się do nadania imieniu Chikaze jeszcze większego splendoru.
Tego zaś dodawała sama sobie, ale nie tylko poprzez swe własne działania. Wieśniacy wydawali się umacniać w wierze również po usłyszeniu opowieści o Susanoo. Jego kojarzył prawie każdy i wymieniając imię ojca wyrabiała w duszach pewność, iż rzeczywiście jest jego córką.

ishifone próbowała sprawiać wrażenie, że opowiadanie Chikaze średnią ją interesuje, ale oczami chciwie spoglądała na jej usta jakby chciała wyczytać z nich słowa, które jeszcze nieprzebrzmiały. Parsknęła nieuprzejmie, gdy pojawił się temat Cory, a gdy Chikaze liczyła na rewanż dostała w zamian tylko kilka ogólnikowych zdań, że Ishifone dobrze żyje i pracuje się w Karakurze. Nie mówiła też wiele o swoim chłopaku wspominając jedynie, iż jest to ich wspólny znajomy. Nic więcej Chikaze nie wyciągnęła, ale otrzymała pozwolenie na obserwację matki. Byleby tylko nie wpadała tu po to za często.
Katrina była raczej w minorowym nastroju i tylko machnęła ręką mówiąc, że ważne by dług spłaciła, a czy zrobi to za tydzień czy za rok było sprawą drugorzędną.

***

Jeśli ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości odnośnie boskości Chikaze to rozwiały się, gdy zaczęła im się znienacka ukazywać w swych nowych formach dodatkowo otoczonych widzialnym przejawem działalności żywiołów.
Czuła, że wiara w nią umocniła się jeszcze bardziej w czym sporą zasługę miały błogosławieństwa, którymi zaczęła obdarzać wiernych. Szczególnie pod wrażeniem byli leczniczej wody, natomiast pobłogosławiony Kenji tak się zapalił do treningów, że jeszcze trochę i padłby ze zmęczenia po całym dniu i połowie nocy ciężkiej pracy, gdyby w końcu nie zadbali o niego zaniepokojeni sąsiedzi.
Grupa pięciu misjonarzy udała się w Rukongai by głosił wiarę w nowe bóstwo. Zabrali ze sobą beczułkę świętej wody, której właściwości czasowo były dość trwałe, aczkolwiek wytracały się szybko gdy skorzystało z nich parę osób.
Niedługo potem zaś przybyli shinigami. Zgodnie z zaleceniami Chikaze wierni zachowali posłuszeństwo wobec bogów śmierci. Tym zależało by szybko zadanie wykonać i powrócić z podatkiem do swego posterunku. Pojawiło się jednak kilka pytań, bo zauważyli nowo wybudowaną świątynię. Odwiedzili ją, aczkolwiek nie po to by się pomodlić. Przyjrzeli się wszystkiemu i na moment sytuacja zrobiła się napięta, bo chcieli wejść również do świętego sanktuarium, w którym mieszkała Chikaze.
Jej kapłan zagrodził im drogę. Dowódca shinigami nie chciał eskalacji konfliktu i kazał wycofać się swoim nadgorliwym podwładnym. Potem zanotował w notesie informacje o kulcie, których udzielili mu miejscowi, po czym zarządził powrót do bazy.

***

Tego letniego poranka, gdy spożywali śniadanie z sanktuarium, Daisuke wyraził myśl, która od dłuższego czasu musiała kołatać mu się po głowie.
- Tak sobie ostatnio myślałem, że przydałby się tutaj ktoś byłbym w stanie pokonać pustego. Jak w tamtej wiosce, w której kiedyś byliśmy. Taki były shinigami. - Palcami wyrywał kawałki mięsa z wędzonej ryby. - Bo jak stąd odejdziemy to chłopaki dadzą sobie radę z bandytami. Sporo się ostatnio nauczyli, ale z pustym nie będą mieć szans.



[+ 1 reiatsu, +1 inteligencja, psychika]
Powrót do góry Go down
Chikaze


Chikaze


Mistrz Gry : Kuchiki Kyosuke

Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket496/510Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (496/510)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket6424/6942Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (6424/6942)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2020-08-20, 19:04

Wioska mgieł. Trafne. A przede wszystkim podobało jej się. Rozmową nawet nie za bardzo chciała kogokolwiek przekonywać do tego kim jest - ot poinformować o swoich zamiarach. Najwidoczniej jednak te osoby albo powstrzymywały się od komentarzy na jej temat, albo zostały przekonane. Lepiej dla niej, nie przeszkadzało jej to. Atmosfera i tak zrobiła się znacznie bardziej... podniosła.
Obecność Daitan dawała jej trochę komfortu. Brakowało jej takiego spokojnego miejsca, gdzie mogłaby czuć się komfortowo. Swobodę czuła w sanktuarium, ale przyjemna, rodzinna atmosfera ze wszystkich tutejszych miejsc obrała sobie właśnie tą izbę. Widziała jej reakcje i rozczytywała je dość dobrze. Nie rozwiewała jednak tych wątpliwości, pozwalając mgle tajemnicy zasłonić nieścisłości. Ludzie najlepiej kreują swoje własne legendy.
Nie spodziewała się tak emocjonalnej reakcji Manzo. Kto jednak jak nie ona wiedziała, jak wiele może się dziać za surowym ludzkim obliczem. Stwierdziła, że właśnie dlatego iż żył w ten sposób ze względu na swoje własne postanowienia i zasady, a nie w oczekiwaniu na nagrodę zyskał w jej oczach szacunek, i że gdyby było takich dusz jak on znacznie więcej to świat byłby o wiele lepszym miejscem. Przestrzegła go jednak przed stagnacją, i że tak jak mocno jej zaimponował, tak duże miała też wobec niego oczekiwania.
Nie mogła ludziom tylko słodzić. Nie godziło się to. Musiała też okazywać trochę surowsze, a przynajmniej stanowcze oblicze, w czym na pewno pomagało jej imię ojca. On chyba też jak na razie z tego korzystał, acz wiedziała, że musiała tym bardziej pracować by to imię nie zostało skalane. Wielka moc, wielka odpowiedzialność.

Z Ishifone było ciężko. Wiedziała, że chciała wyciągnąć z jej jak najwięcej informacji które mogłaby wykorzystać, ale skupiała się głównie na swojej podróży przez rukongai. Nic konkretnego, zwłaszcza, że nie pytała. Chikaze prychnęła, wyrażając swoje rozczarowanie z bardzo ogólnikowego opisu tego roku. Na stwierdzenie o wspólnym znajomym rzuciła tylko "Alexander?" i nie drążyła
bardziej. Nikt na razie nie przychodził jej do głowy, ale nie chciała szperać bardziej. Podziękowała za pozwolenie.
Chikaze zapytała wprost co leży na sercu Katriny i czy może w jakiś sposób pomóc.

***

Chikaze upodobała sobie swoją dziecięcą formę (którą nazywała pieszczotliwie Chibikaze albo Jūkaze), aż jeśli czuła, że trzeba kimś wstrząsnąć to przybierała swoją znacznie poważniejszą i dostojną postać. Tak były gdy nieszczęsny Kenji się prawie zamęczył po jej błogosławieństwie. Ukazała mu się po tym jak odzyskał siły, że nad każda mocą należy panować bo wiąże się z nią odpowiedzialność. I że nie sztuką jest zniszczyć siebie i innych w pogoni za siłą. Patrzyła przy tym na niego dość surowo, lecz na końcu zelżała nieco sugerując, że cieszy się z jego zapału ale by zachował ostrożność i uczył się również opanowania.
Mniej subtelna była przy Daisuke jak w formie dziecięcej wymachując rękami skarżyła się, jaki ten chłopak jest głupi i że prawie się wykończył. Co do misjonarzy - byli dobrym obiektem sprawdzenia, jak duży zasięg miała jej zdolność poruszania się. Przynajmniej raz czy dwa razy dziennie próbowała się przenieść do ich ostatniego miejsca pobytu, znaleźć ich zmysłem wyczuwania reiatsu - co nie powinno być problemem biorąc pod uwagę ich załadunek, i sprawdzić w jakim stanie była jej woda. Jeśli wytracała swoje właściwości to po cichu błogosławiła ją na nowo. Było to dla niej dobre ćwiczenie Sensen.
Sytuacji z shinigami przyglądała się z daleka. Właściwie to siedziała w swoim sanktuarium i czekała w swojej dorosłej formie, medytując i wsłuchując się w potencjalne modlitwy. Była przygotowana na różny przebieg zdarzeń, ale obyło się bez walki. Potem wysłuchała relacji Manzo, którego pochwaliła za zdecydowanie. Sama się jednak zastanawiała czy przypadkiem nie będą tym bardziej zainteresowani i czy nie przyślą tu kogoś na rozeznanie. Na to również powinna być przygotowana.

***

Posiłek poprawiał jej nastrój, zwłaszcza gdy nie musiała trzymać i przywoływać dawnej siebie by zachowywać fason. Jadła z pełnymi ustami nie przejmując się specjalnie czymkolwiek.
-To był były strażnik, Daisuke!-Zawołała, pakując sobie do ust spory kawał swojej ryby. Przeżuła tylko trochę kontynuując-Ale tak, no... Próbowałam znaleźć kogoś w okolicy... ale nie dało rady. Mają zapał i w ogóle, ale nic a nic nie rusza z ich reishi, nawet trochę... Strasznie upierdliwe... Ugh... Ale nie, były shinigami to nie... Za blisko Seireitei, i tak mogłam zwrócić uwagę sobą. Myślałam o... Tylko to niepewne, wiesz.-Przełknęła w końcu to co miała w ustach.
-Znam miejsce w świecie żywych, gdzie jest sporo duchów natury. Nie są silne, ale będą mogły mieć oko na okolicę. Tylko nie wiem jak z komunikacją ze mną, czy mogą się stamtąd oddalić... No i musiałabym je jakoś przekonać. Mmmmmm... Najlepiej by było trochę poskakać po dalszych okręgach. Wiesz, diamenty się znajduje zazwyczaj w pokładach węgla. A kto by nie chciał skorzystać z bycia czempionem tak silnego i uroczego bóstwa?-Wyszczerzyła się. Popiła potem trochę sake i zamyśliła się.
Powrót do góry Go down
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2020-08-22, 12:24

Ishifone tylko wzruszyła ramionami mówiąc: "Może tak, może nie". Większy problem miała z Katriną, której sklep ucierpiał przez zwiększoną obecność shinigami w rejonie. Niektóre kanały przesyłowe czarnego rynku zostały zablokowane na czym ucierpiało zaopatrzenie sklepu, ale największą bolączką kobiety było to, iż shinigami mogą w końcu przyjść do niej urządzając inspekcję. Tego zaś wolała uniknąć tak bardzo, że zastanawiała się nad możliwością czasowego zamknięcia interesu.

Niestety Chikaze nie była w stanie dorównać kroku swoim misjonarzom. Sensen miało swoje ograniczenia i chociaż pojedyncza teleportacja pozwalała przemieścić się na kilkakrotnie większy dystans niż przy pomocy kroku shunpo, to jego użytkownik był w końcu wypychany ze świata cieni, co uniemożliwiało pokonanie naprawdę wielkiego dystansu dzięki któremu można by operować na znaczniejszym terenie.

***

- A nie shinigami? Nie pamiętam już. Ał... - Chłopak skrzywił się. Pogmerał w ustach palcami i wyciągnął ość. - No tak... faktycznie shinigami tutaj to może nienajlepszy pomysł. Ale coś trzeba byłoby zrobić. Przecież chyba nie możemy tutaj siedzieć cały czas. - Spojrzał niepewnie na Chikaze, ale na jej ostatnie stwierdzenie uśmiechnął się i przytaknął. - Tak. Myślę, że każdy chciał by być.
Powrót do góry Go down
Chikaze


Chikaze


Mistrz Gry : Kuchiki Kyosuke

Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket496/510Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (496/510)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket6424/6942Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (6424/6942)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2020-08-22, 13:54

Czyli pewnie tak. Wzruszyła ramionami - i tak dobrze, że w ogóle rozmawiały, ale jej podejście było rozczarowujące, by nie powiedzieć niepokojące.
Więcej empatii wykazała w stosunku do Katriny. Wyglądała na trochę rozsierdzoną przy tym.
-Ciągle wtykają niż w nie swoje sprawy... Ugh, panoszą się jak u siebie.-Mówiła to, ale wydawało jej się iż dobrze wiedziała skąd wynika ta ich nagła aktywność i chęć kontroli wszystkich i wszystkiego. Trudno walczyć z kimś do kogo nie można się nawet dostać, więc szukają czego i kogo się da, i zabezpieczają co tylko można.
-Na inspekcje niewiele pomogę, ale jak coś to zapraszam do siebie. Czterdziesty czwarty okręg, północna ćwiartka. Głównie siedzę w Murakiri, shinigami raczej tam nie chodzą, chyba, żeby zbierać podatki.-Chikaze przekrzywiła głowę, zerkając gdzieś w stronę drzwi. Podrapała się za uchem-Jak coś to pomogę jak będę w stanie. Jak coś to wiesz gdzie mnie szukać.

***

Była niepocieszona, ale nie mogła ich straszyć bo musieli być pewni tego co głoszą. Miała tylko nadzieję, że w razie czego paniczne modlitwy o ochronę będzie w stanie usłyszeć - i odpowiednio szybko zareagować.

***

-Hehe, uważaj! No nie wydaje mi się... Chociaż... Skądś musiał się nauczyć shunpo.-Dziewczynka podrapała się po policzku, patrząc podejrzliwie na jedną z płaskorzeźb-To raz, a dwa nie mogę być wszędzie... chociaż bym bardzo chciała! Strasznie dawno nie widzieliśmy się z Haru i resztą, guh!-Nadęła nieco policzki, zawzięcie mieląc rybę w swoich ustach.
-Hmmmmmmm... Chyba coś maaaaam...-Uśmiechnęła sie podstępnie-Może zrobić coś w rodzaju turnieju? Zwycięzca zostanie moim osobistym czempionem. Będzie miał zapewnione pożywienie, solidne mieszkanie, moje błogosławieństwo i opiekę, tylko będzie musiał tu faktycznie być i pilnować okolicy... Tylko coś więcej by się przydało...
Pomyślała jeszcze chwilę. Skończyło się jednak na energicznym pokręceniu głową
-Eeeech, to też bez sensu. Masa szumowin się zleci, jakoś trzeba będzie ich wykarmić, narobią problemów, shinigami się zainteresują... Czemu to takie trudne, ugh!-Wzięła kolejny kęs, który ze złością poszatkowała swoimi zębami.
-Najlepiej by było znaleźć jakiegoś młodzika. Albo grupę. I jest to plastyczne, i szybko łapie, i można nauczyć wartości. Na shinigami nie liczę. Dobrze będzie jak nie będą przeszkadzać...
Powrót do góry Go down
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2020-09-14, 20:03

Daisuke z chłopięcym entuzjazmem podszedł do pomysłu.
- Ooo, chętnie bym obejrzał taki turniej. W akademii takie organizowali, ale nie zdążyłem w żadnym wziąć udział. Dobry pomysł!
Tak szybko jak zainteresowanie wzbudziła tak je zgasiła.
- W sumie. Rzeczywiście mogłoby być różnie z tymi zawodnikami... Ale jakby sprytnie to zorganizować, to znaczy jakby...
Próbował bronić pomysłu, ale Chikaze bardziej zajął męski głos, który pojawił się w jej głowie. Szemrał niezrozumiale jakby dochodząc spod wody. Wyłowiła jednak imię jej ojca, a po chwili zrozumiała, że jest to prośba o pomoc. I coś w niej, nie ona sama, lecz moc zaszczepiona przez Susanoo, na wezwanie odpowiedziało. Błysło i Chikaze znalazła się w zupełnie innym miejscu.

https://bleach.forumpolish.com/t443p420-wschodnia-dzielnica#71447
Powrót do góry Go down
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-01-25, 18:51

Chikaze

Po przystanku na środku zamarzniętego jeziora pokrytego purpurowym lodem, Chikaze i Yasha wylądowali w wewnętrznym sanktuarium jej świątyni. Przednia ścianka była uchylona wpuszczając blask księżyca i ciepłe letnie powietrze. Pomimo późnej pory nie znalazła tu Daisuke. Zarówno jego, jak i jej posłania były starannie zasłane. Słyszała natomiast odgłos zamiatania dochodzący sprzed otoczonego płotem honden.
Yogarasu stał zakłopotany i chyba nie do końca wiedział co z sobą zrobić, czyli niewiele się zmieniło od kolacji. W końcu jednak ukląkł przed Chikaze na jedno kolano i schylił głowę przed córką Susanoo czekając na instrukcje.
Powrót do góry Go down
Chikaze


Chikaze


Mistrz Gry : Kuchiki Kyosuke

Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket496/510Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (496/510)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket6424/6942Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (6424/6942)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-01-26, 04:01

Jezioro z dziwnym lodem było interesujące, ale nie chciała spędzać tu zbyt dużo czasu. Miała trochę za dużo rzeczy do zrobienia i przygotowania się na nie, choćby do jej krótkiego spoczynku. Przeniosła się sprawnie wraz z Yogarasu.
Cieszyło ją, że faktycznie jest to jej miejsce. Czy nazwałaby to domem? Dalej nosiła ze sobą rzeczy i była zawsze gotowa do drogi. Hm. Aż jej się przypomniało. Ciekawe, czy... Jej, to było tak dawno... Hm. Nieważne.
Czuła się tu w każdym razie dość komfortowo. Nie było to jeszcze miejsce idealne dla niej - do tego musiałaby chyba sama sobie stworzyć domenę w Takamagaharze, bądź zająć jakąś, jednak to i tak ustępowało głównie zamkowi Ojca. Od razu po podróży przeciągnęła się.
-Wszystko zdaje się być... Hmm?-Zerknęła na posłania. Nie pamiętała, czy je składali przed jej zniknięciem. Pamiętała tylko, że mówiła iż ktoś ją wzywa. Chyba nie wyszedł jej szukać nie wiadomo gdzie?
Ktoś zamiatał przed świątynią, więc... Nic się w samym tym miejscu nie działo.
-Tutaj w miarę możliwości obserwujemy z ukrycia. Acz działamy w pełni jawnie. Na razie... Będziesz mi towarzyszył.-Dziwnie to brzmiało, ale... Skupiła się najpierw, by sprawdzić gdzie jest jego energia. To jedna wielka nieokiełznana kulka tejże, więc jeśli był gdzieś w okolicy to zapewne go znajdzie. Powoli też wyszła z izby na zewnątrz, by zobaczyć czy zamiatała osoba, po której by się tego spodziewała.
Powrót do góry Go down
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-01-27, 20:07

- Rozumiem, czcigodna. - Yogarasu skinął głową, po czym podniósł się i ruszył za nią.
Zamiatającą okazała się Kana. Wysoka dziewczyna o długich jasnobrązowych włosach, która wkraczała w kobiecość. Często pomagała w pracach porządkowych przy świątyni i robiła to teraz pomimo późnej pory.
I to właśnie o Kanie rozmawiało kilku chłopców odpoczywających u stóp wzgórza świątynnego. Wśród nich znajdował się Daisuke. Obok młodzieńców znajdowały się własnoręcznie wykonane bokkeny, a pomiędzy nimi krążyła butelczyna.
- Nie nasza bogini jest głównym powodem, dla którego kręci się wokół świątyni. - Keiji mrugnął do Daisuke podając mu butelkę.
Chłopak wziął długi łyk, po czym puścił pokrzepiciela po ciężkim treningu dalej. Nie skomentował jednak słów kolegi, który nie ustępował.
- No nie mów, że ci się nie podoba! Może nie jest tak wspaniała jak bogini, ale to jedna z ładniejszych dziewczyn w okolicy. No i ma całkiem ognisty charakter.
- Oj ma - przyznał ze śmiechem Genki, który pomimo niskiego wzrostu i krótkich nóg był jakimś sposobem najszybszym młodzieńcem w Murakiri. - Jak kiedyś podglądałem dziewczyny w jeziorze, to mnie nakryła i przegoniła przez kawał lasu.
Młodzieńcy zaśmiali się na wspomnienie dawnych przygód. Kisuke w końcu poczuł się zobligowany do udzielenia odpowiedzi.
- Tak. Jest całkiem ładna, ale... mam teraz poważniejsze sprawy niż zajmowanie się dziewczynami.
- Takie jak picie z tymi, którym przed chwilą spuściłeś łomot? - Keiji zachichotał. - Ale rozumiem cię. Ja też nie mam czasu na dziewczyny, ale sam wiesz, warto zawczasu rozejrzeć się wokół siebie, żeby potem nie musieć szukać.
Powrót do góry Go down
Chikaze


Chikaze


Mistrz Gry : Kuchiki Kyosuke

Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket496/510Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (496/510)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket6424/6942Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (6424/6942)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-01-27, 21:26

Miło, że nie musiała się powtarzać. Odgoniła włosy z czoła i wyszła spokojnie, ostrożnie - dalej nie posiadała jednak zdolności przechodzenia przez materię. Zauważyła pracująca dziewczynę. Nazywała się chyba... Kana? Chyba tak. Hm... Chyba kiedyś spotkała kogoś o takim imieniu. Hm. Tak. Raczej będzie dobrze dać jej znać, że widzi co robi i docenia. Leciutko tylko ujawniła swoją emanacje, ot tyle by było czuć trochę chłodu i wilgoci gdy przechodziła obok. Jeśli by ją to jednak ujawniło, to zatrzymałaby się na moment i obdarowała ją ciepłym uśmiechem - zanim by znowu się ukryła przed jej wzrokiem. Zeszła potem z górki na dół, do grupki chłopców wśród której widziała charakterystyczną rudą grzywę z uszami.
Przysłuchiwała się przez moment, owszem. Typowe rozmowy osób w tym wieku... Hah. Żeby tylko. Nieszkodliwe w sumie. Podeszła dość blisko, idąc środkiem. Przyglądała się jak dogadywał się z osobami fizycznie w jego wieku. Było to dość miłe... Dalej miała trochę wyrzutów sumienia, że wyciągnęła go bardzo szybko z akademii gdy już zaczął powoli się dogadywać z rówieśnikami. Troszkę. Teraz bowiem miał lepiej. Był przy niej, więc tak na pewno było.
No nic. Będzie musiała chyba się pokazać. Była nawet rozczulona tym widokiem.
-Widzę chłopcy, że na dzisiaj skończyliście.-Pojawiła się za nimi, w odległości około dwóch metrów. Miała skrzyżowane ręce na piersi, i patrzyła na nich całkiem nieskrępowana. Jako, iż jeszcze nie odebrała swojej nowej kasy to tym razem jej oblicze było w pełni widoczne, co nie było takie częste. Może i wyglądała łagodnie, ale spojrzenie przechodzące z jednego na drugiego wyraźnie oceniało ich stan. Głównie tego, jak bardzo byli zmęczeni, ale siłą rzeczy również i potencjalnego upojenia. Chociaż jedna butelka na paru... Nie spodziewała się nie wiadomo czego. Co mogło zwracać uwagę to jej zdobycze wojenne - pałka która trzymała opartą o ramię i głowa demona przy pasie.
-To dobrze, odpoczynek też jest ważny. Chociaż... sama będę musiała kiedyś posłuchać swojej rady. Tylko nie siedźcie do późna.-Wygladała teraz trochę jak zatroskana matka, która jednak miała pewność o swojej kontroli nad sytuacją. Obróciła się i zaczęła wchodzić na górę, znikając gdy tylko przekroczyła bramę Tori. Tak naprawdę jednak przyczaiła się na boku, i słuchała dalej o czym rozmawiają. O ile dalej będą po jej krótkim wtrąceniu się.
Powrót do góry Go down
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-01-31, 16:31

Początkowa dezorientacja nagłym pojawieniem się Chikaze została szybko zastąpiona podekscytowanymi uśmiechami i spojrzeniami. Chłopcy podnieśli się w pośpiechu i jeden po drugim zaczęli się kłaniać swej bogini. Jedynie Daisuke tego nie robił. Usłyszała, jak chłopak odetchnął z ulgą na jej widok.
Oprócz Keiji, Genki i Daisuke w sesji treningowej brało jeszcze udział dwóch młodzieńców. Shuichi ożenił się kilka miesięcy temu, ale pomimo nowych obowiązków i tak znajdował zawsze czas na samodoskonalenie. Był cichym i bystrym obserwatorem, z którego mógłby być niezły materiał na shinigami gdyby posiadał choć odrobinę energii duchowej. Yoshikazu zaś był dużym i szerokim nastolatkiem o okrągłej buzi cherubina. Był znany zarówno ze siły fizycznej, jak i bezdennego żołądka, którego oczywiście napełniać nie musiał, ale biedak nie wyobrażał sobie życia na samej wodzie.
Gdy Chikaze zniknęła im z oczu zaczęli z przejęciem dyskutować o jej trofeach. Chłopcy rozpływali się nad domysłami niesamowitej przygody jaką musiała przeżyć. Nawet wyważony zazwyczaj Shuichi wzdychał w zachwycie i pytał Daisuke czy może wie coś więcej. Podopieczny Chikaze tylko wzruszał ramionami na pytania kolegów.
- Mówiłem wam już dziesiątki razy, że nie wiem gdzie Morigami-sama się udała. Ale jak sami widzieliście odniosła kolejne zwycięstwo.
Zadowolony i uśmiechnięty opróżnił butelkę w dwóch długich łykach.
- Te młode dusze szczerze cię podziwiają, czcigodna - odezwał się Yogarasu przyglądający się u boku Chikaze zachowaniu chłopców. - Ale nie czynią tego z nabożną bojaźnią. Wydają cię za to postrzegać, jak... bohatera.
Ta konkluzja wydawała się zarówno dziwić, jak i intrygować yashę.
Powrót do góry Go down
Chikaze


Chikaze


Mistrz Gry : Kuchiki Kyosuke

Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket496/510Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (496/510)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket6424/6942Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (6424/6942)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-01-31, 17:52

Przyjęła hołd z godnością i spokojem. Skrzyżowała z nim skojarzenia, z trudem powstrzymując szeroki uśmiech, którego cień w postaci mocniejszego drgnięcia kącików ust zawitał na jej twarzy. Najchętniej by go teraz wyściskała, ale jednak tego nie wypadało robić w gronie wyznawców.
Odeszła, i z entuzjazmem przyglądała się ich rozmowom. Wiedziała, że dała im tym samym materiału do rozmów - tak powinno być. Na pewno jak rozejdą się po domach opowiedzą o tym, i wieści zaczną się niedługo roznosić. Da im trochę czasu, i powie potem co nieco. Takie chwile należy pielęgnować.
Widziała też zmianę w zachowaniu rudzielca. Był bardziej rozluźniony i pogodny. Cieszyła się z tego. Jej uwagę zajął na moment Yogarasu. Obróciła do niego głowę. Zachichotała.
-Bohatera... Czy jest to aż takie dziwne?-Z jakiegoś powodu ją to bawiło, albi śmiechem ukrywała jakąś inną emocję-Nie mieli jeszcze powodu by się mnie obawiać. To przykładne, ciężko pracujące dusze którym potrzebny był opiekun. Czujesz to, prawda?-Dała mu chwilę do namysłu albo wyczucie otoczenia-Ich reishi nie pozwala im na walkę z pustymi. Niedługo po naszym przybyciu tą wioskę zaatakowała ich cała banda. Zamiast tych pięknych osad byłyby zgliszcza. Od jakiegoś czasu był spokój, ale... to kłopotliwe miejsce. Na tyle blisko centrum by było o co walczyć, na tyle daleko by shinigami się nim przejmowali raz na pół roku.-Wydawała się zafrasowana tym co powiedziała. Wróciła spojrzeniem do chłopców, by wyłapać o czym teraz rozmawiali.
-Dlatego Twoja rola będzie ważna. Mnie i Daisuke...-Spojrzała na wyróżniające się z gromadki psie uszy- Mogą czasem wzywać inne obowiązki. W tym czasie ktoś powinien pilnować, by co poważniejsze zagrożenia nie zrobiły im krzywdy. Wprowadzimy Cię, byś adekwatnie pełnił swoje obowiązki. I by mieszkańcy wiedzieli, że działasz z mojego ramienia.-Chikaze obróciła się. Zaczęła powoli wracać do świątyni. Zamierzała się przejść po poszczególnych miejscach, by zapoznać Yogarasu z jej strukturą, przy okazji zastanawiając się nad odpowiednim miejscem do wystawienia swoich trofeów.
-Jeśli chcesz o coś zapytać to śmiało. To w końcu teraz też Twój dom.
Powrót do góry Go down
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-02-02, 14:24

- Nie widziałem dotąd by kami tak bezpośrednio kontaktowało się ze swoimi wyznawcami - przyznał Yogarasu. - Tak... nie wyczuwam tu silnych aur z wyjątkiem tego młodzieńca. Obawiam się, że brak mi umiejętności by móc ocenić charakter duszy po samym ich reiatsu. Jestem wojownikiem i dotąd nie miałem okazji by obserwować bliżej życie toczące się w Soul society.
Chłopcy nadal zachwycali się domysłami o przygodach Chikaze. Zaraz jednak Shuichi niechętnie stwierdził, że powinien już wracać do domu i pożegnał się z przyjaciółmi, którzy krótko skomentowali wady posiadania żony, po czym wrócili do roztrząsania widoku głowy oni i imponującej maczugi.
Chikaze oprowadziła Yogarasu po świątyni. Ujrzeli Kanę powracającą do domu i stojącego przy świątyni kapłana, który skłonił się z szacunkiem widząc Chikaze. Wioska zapadała w sen, a yasha w ciszy przyglądał się jej ze szczytu schodów świątynnych. Gdy oprowadzanie dobiegało końca wyartykułował swoje wnioski.
- Żywot takich dusz, pozbawionych ochrony shinigami, zaiste musi być niebezpieczny. Współczuję im tego jak niewiele mogą zrobić w przypadku ataku pustych. Z radością więc stanę się dla nich tarczą, chociaż wcześniej jedynie wędrowałem w poszukiwaniu zła, które mógłbym zwalczyć.
Powrót do góry Go down
Chikaze


Chikaze


Mistrz Gry : Kuchiki Kyosuke

Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket496/510Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (496/510)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket6424/6942Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (6424/6942)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-02-02, 15:35

Przez chwilę jakby się namyślała. Było to faktycznie nietypowe, ale były ku temu konkretne powody. Musiała tylko odpowiednio to przedstawić.
-Miałam na myśli ich nikłe reiryoku. Ich charakter... też musiałam spędzić na tym trochę czasu. Sama pochodzę ze... środowiska wojowników, więc też wiele lat zajęło mi zrozumienie chociaż w części ich zachowań.-Kana wracała już. Hm. Kana... Hana... przypadkowe podobieństwo, ale budziło w niej pewnego rodzaju rozczulenie. Trochę jednak się nią zajęła, i naprawdę poważnie podchodziła do sprawy. Zwłaszcza po tym jak ją ochrzaniła. Ostatecznie postanowiła poczekać trochę z podzieleniem się swoim podejściem. Kiwnęła do kapłana, zadowolona, że wszystko zdaje się działać tak jak powinno. Gdyby tylko miała jakiś sygnał od swoich wyznawców. Modlitwy albo... Może powinna po prostu się na nich skupić... Oh, zdała sobie jednak z czegoś sprawę. Przywołała do siebie kapłana gestem dłoni.
-Zdaję sobie sprawę z późnej pory, lecz tym bardziej jest to naglące. Przygotuj u mnie trzecie posłanie... Poproś chłopców z dołu bądź Daisuke by Ci pomogli.-Nic więcej nie mówiła. Wymieniła tylko ciepłe spojrzenia z Yakshą, i wróciła do oprowadzania po kompleksie. Na końcu stanęli u szczytu schodów. Morigami schowała swoje dłonie w poły rękawów haori.
-Zło jest wszechobecne. Lecz najbardziej podstępne i zabójcze jest to, które jest w każdym z nas.-Przyglądała się niebu. Zachmurzone, z gwiazdami... każde było na swój sposób piękne, i motywujące do przemyśleń. Może dlatego wuj Tsukuyomi był jaki był-Dlatego chcę dać duszom szansę, by były w stanie stawić mu czoła. By pokonały swoje słabości, stały się lepszymi istotami, i w przyszłości mogły dać taką samą szansę innym. Oczywiście mogą wykorzystać swoje talenty do zła... Ale jesteśmy żywymi dowodami, że zawsze wtedy ktoś stanie temu naprzeciw.-Wciągnęła powietrze. Chyba dość będzie chodzenia w tej formie, było to męczące. Przymknęła oczy, i na oczach Yogarasu zaczęła się zamieniać w małą dziewczynkę. Po wszystkim wydała z siebie radosne westchnięcie.
-No! Od razu mi lepiej! Ta duża forma jest... duża. Wiesz, niby to dziwne, i ja o tym wiem, że tak się spoufalam z wiernymi. Może to trochę dlatego, bo dużo czasu spędziłam chodząc między nimi. Ale też ktoś musi ich przygotować, by byli w stanie cokolwiek zrobić samodzielnie. Może przed pustymi się nie obronią, ale jak bandytów czy zwierzęta przepłoszą to też dobrze! No i mają czym się zajmować. Kim jestem by zabierać im ten entuzjazm?-Podrapała się za uchem-W sumie bogiem. Ale mi to nie przeszkadza. I Daisuke ma znajomych... mój syn, znaczy się. Przybrany, ale kocham jak własnego. Chętnie Cię pozna. Bardzo mocno chce mnie dogonić w sile, więc będziesz miał z nim sporo pracy.-Boginii wyszczerzyła się do niego pogodnie. W sumie chyba pozostawało poczekać na Daisuke. Sprawdziła też dotykiem, czy już trochę jej rany się zagoiły, czy jednak będzie potrzebna wizyta u Ojca.
Powrót do góry Go down
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-02-04, 14:40

Pierwszy kapłan kultu Chikaze skłonił się przyjmując do wiadomości jej żądanie, nie zadając przy tym żadnych pytań.
- Bardzo dobrze zdaję sobie z tego sprawę, czcigodna. - Yasha skinął głową. - Mój rodzaj ma w sobie utajony gniew pozostały po dawnych czasach, gdy byliśmy dzikimi i złymi duchami. Teraz jednak używamy go w dobrej sprawie wymierzając naszą furię przeciw niegodziwości.
Gdy Chikaze przybrała swoją miniaturą formę, Yogarasu również postanowił pokazać inne oblicze i skurczył się przybierając postać kruka o budzących niepokój bladożółtych oczach i piórach o purpurowym połysku.
Ciało Chikaze wydawało się na prostej drodze ku zaleczeniu i ewentualne zabiegi mogły tylko przyspieszyć ten proces. Właśnie kończyła sprawdzać swój stan, gdy pojawił się Daisuke. Chłopak pozwolił sobie na dłuższe spojrzenie na trofea wojenne, które wyglądały na Chikaze jeszcze bardziej groteskowo, gdy przyjęła dziecięcą postać.
- To był ciężki bój? - zapytał.
Powrót do góry Go down
Chikaze


Chikaze


Mistrz Gry : Kuchiki Kyosuke

Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket496/510Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (496/510)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket6424/6942Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (6424/6942)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-02-04, 15:18

-To chyba się dobrze zrozumiemy.-Wydawała się być zadowolona. Kończyła właśnie patrzeć, nie do końca dyskretnie jak się ma jej opalony bok, gdy Daisuke wszedł na górę. Popatrzył na nią dość swobodnie, co jej wcale nie przeszkadzało - wręcz przeciwnie, wyprostowała się nabierając na tyle rozmiaru, na ile pozwalało jej dziecięce ciało, po czym oparła maczugę na ziemi.
-A żeby to jeden! Ale z tego pierwszego nie mam trofeów. A na pewno nie nazwałbym tak naszego znajomego.-Zerknela na kruka, który to wyglądał dość srogo. W sumie to bardzo dobrze. Już samym wyglądem może odstraszać jakieś towarzystwo.
-Poznaj Yogarasu. Jest Yakshą, którego uratowałam wraz z innymi kami z mocy paskudnego youkai. Będzie nam pomagać... W ogóle... Naprawdę długa historia!-Dziewczynka, jeżeli Daisuke gdzieś się udawał, zamierzała za nim dreptać i żywo opowiadać.
-Więc była ta maź, która pochłaniała kami i czerpała z nich moc. Wezwał mnie do pomocy taki bardzo ważny kapłan, że świątyni ośmiu milionów bogów. Więc oceniłam sytuację i zrobiłam porządek... Chociaż ten youkai uciekł. Nie zdążyłam ściąć wszystkich jego części...-Na moment się jakby zachmurzyła, ale po chwili machnęła na to ręką-Ponoć sporo mu zajmie dojście do siebie, a może nawet ktoś wcześniej go zetnie. Ale ten, pomogłam kapłanowi i takiemu chłopakowi, który to ponoć jest głową rodu Kyoraku! Ale jak miałam powoli wracać to odezwał się do mnie ojciec, bym właśnie z tym chłopakiem zrobiła porządek z oni któremu się poprzewracała w głowie i zaczął się porównywać do niego.-Wykonala ruch biodrem, wprawiając w ruch przywiązaną do pasa głowę.
-Więc chwilę odpoczęliśmy i ruszyliśmy do krainy oni. Tam zobaczyliśmy pełen kult tego oni. Mnóstwo innych demonów, tańce i relikwie. Pomyślałam, może się da z nim dogadać, ale... No nie. Próbował mnie otruć sake, ale moja furia chyba wyparowała truciznę z mojego ciała, a sama rozwaliłam mu antidotum. Więc odpowiadając... No nie było łatwo. Zwłaszcza, że ten młodzik był sporo słabszy ode mnie. Ale dałam radę!-Uśmiechnęła się szeroko. Przyglądała się przy tym chłopakowi, w jakim był nastroju. Sama próbowała promienieć, chociaż całą sytuacją przypominała jej o reprymendzie jaką dostała.
Powrót do góry Go down
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-02-14, 18:04

Niemożność uczestniczenia w zakończonej już przygodzie Chikaze, Daisuke przyjął z zazdrością właściwą żywotnemu młodzieńcowi chcącemu brać udział w zapierających dech przygodach. W przeciwieństwie do reszty młodzieży zafascynowanej wyprawami poza znany im świat, podopieczny Chikaze miał dość sił by przetrwać podobne eskapady.
Tych z kolejnymi tygodniami zyskiwał jeszcze więcej, gdyż zyskał nowego partnera do treningów. Wydawało się, że polubili się z Yogarasu, który chętnie dzielił się swymi doświadczeniami, chociaż jak często wspominał były one niewielkie w porównaniu do tych jakimi dysponowała Chikaze. Jak większość kami, yasha wolał dyskrecję jeśli chodzi o kontakty ze śmiertelnikami i tylko od czasu do czasu pokazywał im się w kruczej postaci, gdy patrolował wioski wykonując zadanie zlecone mu przez córkę Susanoo. Nie miał jednak za wiele pracy, gdyż ani bandyci, ani puści nie niepokoili mieszkańców okolicznych osad.
Podobnie jak wcześniej w przypadku Daisuke, również i teraz pojawił się temat budowy przy świątyni kapliczki poświęconej nowemu bóstwu podległego Chikaze. Sam Yogarasu nie wypowiadał się na ten temat niepytany, traktując swoją służbę jako zapłatę za ratunek przed czarnym szlamem, nie wymagając przy tym nic ponadto.
Z każdym kolejnym tygodniem Morigami odczuwała wzrost mocy. Dochodziły ją modły od nowych wyznawców mieszkających poza osiemnastoma wioskami zgromadzonymi wokół pięciu jezior. Dzięki temu wiedziała, że jej misjonarze wykonywali zaskakująco dobrą robotę, ale też nie tylko. Była niemal pewna, iż wbrew wcześniejszym obiekcjom, Akagi pozwolił na budowę miejsca kultu jej poświęconemu. Słyszała bowiem szepty kojarzące się z duszami poznanymi w tamtym odległym zakątku Rukongai. Pojawiały się również przepojone czcią, harmonijne głosy kapłanów co do których nie musiała snuć żadnych dociekań, bowiem ojciec sam poinformował ją, iż wspaniałomyślnie pozwolił by wzniesiono jej kaplicę przy jego własnej świątyni mieszczącej się na świętej wyspie w Seireitei.
Wzrost mocy nie tylko wprawiał Chikaze w świetny nastrój, ale również wpływał na otoczenie. Dawno bowiem Murakiri i okolice nie zaznały tak burzliwego i deszczowego lata. Obyło się jednak bez wypadków przez co wieśniacy szybko skojarzyli zachodzące zjawiska z jej obecnością.
Mocy potrzebowała zaś coraz więcej między innymi przez stale wzrastającą popularność propozycji doskonalenia się w sztuce walki. Przez plac treningowy Murakiri przewinęło się około dwustu dusz spragnionych jej błogosławieństwa by postępy czynione w zgłębianiu ścieżki wojownika były bardziej okazałe. Chikaze mogła teraz wezwać pod broń spory oddział zaznajomionych z podstawami walki mężczyzn, aczkolwiek wyekwipowanych raczej biednie.
Do Murakiri zaczęły napływać dusze spoza osiemnastu wiosek. W większości byli to nowo pozyskani wierni, z czego część chciała osiedlić się na stałe w pobliżu głównej świątyni kultu. Rosnąca popularność Chikaze przyciągała również kłopoty. Trzech mężczyzn, z pozoru chcących złożyć uszanowanie bóstwu, okazało się bandytami doszukującymi się skarbów w świątynnym skarbu.
Manzo zauważył ich w porę, chociaż i bez tego zostaliby ogłuszeni przez przebywającego akurat w świątyni Yogarasu. Niedoszli złodzieje zostali związani, a następnie przekazani pod sąd Chikaze.
Nie byli to jedyni problematyczni goście, bowiem wkrótce potem pojawił się łysy mężczyzna z krzaczastą brodą i obłędem w oczach, który stanął przed bramą Tori i zaczął nawoływać by miejscowi porzucili swego słabego bożka na rzecz jego pana władającego zarówno płomieniem, jak i mrozem.
Początkowo chciano zrobić z natrętem porządek, ale z jakiegoś powodu wyznawcy Chikaze nie mogli się przemóc by podnieść na niego rękę. Ona sama po przybyciu na miejsce wyczuła bijącą od mężczyzny rozpaloną emanację boskiego pochodzenia.
Ostatni z niecodziennych gości przybył w towarzystwie piątki misjonarzy z triumfem wracających ze swej misji. Była to młoda dziewczyna dzierżąca zanpakuto, choć jak twierdziła shinigami nie jest. Dysponowała za silnym reiatsu, mocniejszym nawet od Daisuke. Misjonarze twierdzili, że spotkali ją na szlaku i oczywiście zaczęli opowiadać o Chikaze, a gdy skończyli dziewczę oznajmiło, iż chętnie uda się wraz z nimi, bo w sumie zmęczyła ją długa podróż bez celu i chętnie zatrzymałaby się na dłużej w jakimś ciekawym miejscu.
Powrót do góry Go down
Chikaze


Chikaze


Mistrz Gry : Kuchiki Kyosuke

Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket496/510Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (496/510)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket6424/6942Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (6424/6942)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-02-14, 23:52

Boginii przekrzywiła głową i nie mogła przestać się uśmiechać. Tak. Nabierał charakteru i pewności siebie. To dobrze, bo w końcu kiedyś będzie musiał być samodzielny.
-No już nie chmurz się tak, dobrze wiesz, że bym Cię zabrała jakbym mogła! Chodźmy, należy nam się wszystkim trochę odpoczynku!
***
Spoiler:
***
Mijające dni były dość obfite w aktywność. Przede wszystkim wróciła następnego dnia na moment do fortecy jej ojca, by odebrać swoją nową kasę oraz by wypreparować czaszkę oni - o ile oczywiście się dało bez niszczenia bądź jej dezintegracji. Poprosiła przy tym o pomoc służki, i by zakonserwowały poszczególne części ciała demona. Oczy, język, uszy - wszystkie co bardziej symbolicznie znaczące tkanki, które się dało. Czyli chyba całkiem sporo poza mózgiem. Chciała by kość była w miarę nienaruszona. Wszystkie tkanki miękkie kazała zakonserwować, i wzięła je ze sobą do swojej świątyni. Jeśli się nie dało, to zapewne sobie ją zostawi taką jaka jest obecnie. Po tym, i po kolejnej kąpieli która miała przyspieszyć gojenie się jej ran wróciła do swojej wioski.
Była zadowolona widząc, że Daisuke i Yogarasu dogadują się, i są dla siebie odpowiednimi sparingpartnerami, acz chyba ten drugi posiadał więcej umiejętności. Widząc to sama parę razy zaproponowała ćwiczenia, by ocenić jak się mają umiejętności tego drugiego do jej własnych. Nie czuła wstydu przed tym, jeśli same umiejętności okazały się słabsze - przyznała, że przez długi czas posługiwała się nie mieczem a łukiem, jednak podarek od jej ojca skłonił ją do skupienia się na właśnie tym rodzaju walki. Była ich trójka więc było już weselej i bardziej urozmaicenie. No i można było ćwiczyć scenariusze dwa na jednego, do czego też zachęcała dwójkę. W końcu nie było wiadomo, z czym przyjdzie im walczyć w przyszłości. Teraz było spokojnie, ale zawsze mogło się to zmienić.

Podzieliła się historią eskapady do krainy oni. Powiedziała, że została wezwana przez kapłana świątyni ośmiu milionów bóstw, by ochronić jego oraz panicza z rodu Kyoraku przed potwornym yokai pożerającym inne kami, i właśnie jednym z uratowanych był Yogarasu, który w ramach wdzięczności będzie jej od teraz pomagał. Jednak po tym wydarzeniu jej ojciec nakazał jej i temu paniczowi wyruszyć w podróż do krainy oni, gdzie jeden z nich bluźnił przeciwko jego imieniu. Wyruszyli, weszli w sam środek perwersyjnej i obscenicznej osady demonów wyznających tego demona. Tam też przekonała się o prawdziwości swoich własnych przekonań, że nie powinno się dawać komuś szansy swoim kosztem, gdyż gdy zgodzili się na pojedynek i ofiarował jej sake przed nim samym, okazało się ono zatrute. Jednak mimo nasłania na nią innych oni, jej wściekłość i moc pozwoliła jej wypalić truciznę ze swojego ciała, i powstrzymanie dwulicowego oni przed spożyciem własnej odtrutki. Po męczącej, trudnej walce udało się go pokonać, a sam Kyoraku wykazał się roztropnością i trzeźwym myśleniem pomimo przewagi siłowej i liczebnej ich oponentów. Powiedziała, że jego postawa wspaniałomyślnie została nagrodzona przez jej czcigodnego Ojca. Opisała, jak demony uciekały w popłochu przed pełnią jej mocy, zostawiając swojego fałszywego boga samego przeciwko niej w środku boskiej furii.

Postanowiła, że dobrze będzie zawrzeć Yogarasu jako przybocznego bożka, opisywanego jako kruka który w przypadku, gdy zachodzi potrzeba ukarania zła zamienia się w srogiego wojownika. Zapewniała jednak, że jest bytem o dobrej aurze i sercu pragnącym sprawiedliwości, i jako chodzący przykład że pozory mogą mylić. Samemu yakshy przedstawiła to w ten sposób, że dzięki wierze w jego osobę będzie w stanie lepiej wykonywać swoje obowiązki. Nie mówiła mu tego, ale mocno szanowała jego zadaniowość oraz oddanie w sprawę w którą sam wierzył.

Jej nastrój poprawiał się z każdym tygodniem, równolegle do wzrostu mocy którą czuła. Przez jej członki płynęła wiara, i to z miejsc których się nie spodziewała. Najwidoczniej jej kochani obwiesie zdecydowali, że jednak stworzą kapliczkę jej poświęconą. Odwiedziła raz to miejsce by sprawdzić jak się sprawy mają, i czy Akagi znalazł bożka który by pełnił opiekę nad tym wszystkim. Oraz czy jego żona była przed porodem, a jeśli tak to ile jeszcze mniej więcej do niego zostało - zapyta o to jakąś osobę która na pewno była w ich bliskim otoczeniu. Od tego zależało, czy zostawi pewien prezent czy nie. Jeśli natomiast nie znalazł żadnego bożka, to w przeciągu paru tych tygodni zorganizowała wyprawę w poszukiwaniu ukształtowanego bożka który by spełniał jego oczekiwania. Może nawet raz spróbowała trafić do słonecznej przystani, by sprawdzić jak się miewał Haru i czy może jemu udało się coś znaleźć.
Podziękowała Susanoo za to, że uznał ją jednak dość godną by jej kapliczka znalazła się przy jego świątyni. Szczerze uważała to za zaszczyt, że mimo jej błędów dał jej szansę i nobilitację, by stanąć wśród niego jako prawowita córka. Zaczynała też rozumieć, dlaczego jej intuicja podpowiedziała jej by właśnie z nim podążyć tą ścieżką. Był impulsywny i miał duże wymagania, ale robił to z troski i dlatego, że chce by sprawy wyglądały jak najlepiej. Najmniej obojętne były mu sprawy śmiertelników, a ona jako osoba, która chciała zadośćuczynić za swoje czyny za czasów gdy była jeszcze w świecie żywych bardzo dobrze wpasowywała się do tych przymiotów.

Jej osoba obrastała w taką siłę, że cała okolica zaczęła doświadczać jej nastrojów. Do mgły dołączyły intensywne opady deszczu oraz burze. Zasugerowała poprzez kapłana, że może to być dobra okazja by poszerzyć połacie pól otaczające wioski, zwłaszcza, że przybywało im rąk do pracy, ale też przez to ust do wykarmienia. A część tych rąk była całkiem spragniona poszerzania swoich talentów jeżeli chodzi o walkę. Jeżeli osoby faktycznie prosiły ją o błogosławieństwo i okrasiły to odpowiednią, nabożną modlitwą (i najlepiej ofiarą) to faktycznie jej udzielała. Zaznaczyła jednak Manzo, by przestrzegał osoby które przybywały iż to błogosławieństwo bez odpowiedniej kontroli może doprowadzić do wycieńczenia, tak jak było to z pewnym młodzieńcem jakiś czas temu. Zapytała również, czy wioskę bądź wioski byłoby stać na postawienie większego budynku, gdzie osoby mogłyby rzeczywiście mieć miejsce na ćwiczenie swoich umiejętności, czy to w formie przybudówki do świątyni, czy zupełnie innego miejsca. Podkreśliła, że nie jest to coś co uważa jako pierwszą potrzebę, jednak jeśli mieliby ku temu możliwości to można by się nad tym zastanowić. Zachęcała też nowoprzybyłych do dzielenia się doświadczeniem między sobą. Manzo miał przez to pełne ręce roboty, więc czasem przekazywała te wieści poprzez Daisuke. Co bardziej obiecujących technicznie zapraszała do świątyni, na błoniach których udzielała swoich własnych lekcji. Uznała, że skoro rzeczywiście zaczyna się tutaj sprowadzać coraz więcej osób to jej pojawianie się powinno być trochę większym wydarzeniem - raz, że faktycznie była całkiem zajęta, dwa to na pewno musi tak wyglądać. Dlatego też Manzo miał znacznie więcej pracy związanej z byciem pośrednikiem. Dlatego go zapytała, czy czasem nie ma za dużo obowiązków na swojej głowie, i czy potrzebuje pomocy. Może potrzebuje by mianować kapłanki, bądź wybrać kogoś jako ucznia. Podkreśliła, że była zadowolona z jego posługi i że chce by trwała jak najdłużej.
Nie zaniedbywała jednak innych osób. Zorientowała się jakiego rodzaju czeladników ma na swoich terenach i przyjrzała się ich pracy. Jeśli rzeczywiście miała okazję ku temu, by wynagrodzić ich modlitwy albo ofiarę to robiła to stosownym błogosławieństwem. Pilnowała ich jednak potem by się nie przeciążyli, zostawiając zapisany pergamin z zapisanym słowem "足りる". Dość. Jeśli to nie skutkowało - zawieszała go na drzwiach izby by powiadomić sąsiadów, że ktoś przesadzał i że dobrze by było się zainteresować. Szczególnie zwracała uwagę, czy są kowale w okolicy. Potrzebowała ich by wyposażyć swoje małe oddziały, chociaż na prostych bandytów powinni wystarczyć.

Jej rosnąca moc i wpływy sprowadzały również na nią nowe obowiązki jak i problemy. Jednak pierwszym, który ją rzeczywiście wzburzył była zuchwała próba ograbienia jej świątyni przez trójkę zbyt pewnych siebie złodziejaszków. Rozgniewała się, co było bardzo wyraźnie po niej widać, ale też wpadła w zadumę. Nie mogła tego popuścić płazem, stwierdziła, przywołując historię z oni jako przykład, że to zło powinno się uginać nad dobrem a nie na odwrót. Na początek nakazała wystawić ich związanych przed jej świątynię. Uznała jednak, że nie są godni zaszczytu rozmowy z nią, więc przekazywała swoje decyzje przez kapłana. Nakazała im przekazać, że byli tym, czym brzydziła się najbardziej. Świętokradztwo to jedno, ale swoim fachem żerowali na ciężkiej pracy innych dusz. Mieli klęczeć przed schodami do świątyni, przed bramą Tori, pilnowani przez jej podopiecznych, i błagać o wybaczenie. Przez parę godzin. Oczywiście jeśli zależało im na swoim życiu. Potem ich obserwowała z ukrycia. Próbowała ocenić, czy ich strach był szczery, i czy żałowali tego co zrobili. Jeśli nie, wyrok był prosty. Śmierć przez powieszenie. Nie była to zwykła próba kradzieży, tylko zbezczeszczenie świątyni oraz potwarz dla jej osoby. Jeśli jednak żałowali tego co zrobili, i okazali to w odpowiedni sposób...

Przede wszystkim, najpierw przedstawiła to Manzo dodając, że zdaje sobie sprawę z surowości jej wyroku. Jednak według niej sprawiedliwy, w zgodzie z jej prawami, i dający im szansę jeżeli reprezentują sobą cokolwiek wartościowego. I dający wybór mieszkańcom, czy chcą dawać komuś takiemu szansę czy nie. Osobiście będzie przy tym doglądała, czy aby na pewno działają jak powinni. Chociaż jeśli miał jakieś uwagi to je przemyśli, ze względu na jego wierną i wzorową posługę. Jeśli jednak się zgadzał...
Dała im dwie możliwości. Pierwsza, że ich wypuści - ale po uprzednim biczowaniu oraz wyryciu na ich czołach znaków składających się na słowo świętokradca "冒涜" i posypaniu ich solą, by każdy wiedział z kim ma do czynienia. Druga natomiast zakładała, że będą mieli jeden dzień by znaleźć kogoś, kto zgodzi się by im pomagali w ich codziennych pracach. Do początku następnej wiosny będą musieli pracować i pokazać, że nie tylko potrafią szkodzić ale też robić coś konstruktywnego. Jeśli którekolwiek z nich zrobi w tym czasie coś, co zaszkodzi społeczności albo uciekną - cała trójka zostanie stracona. Jeśli przez ten dzień nie znajdą nikogo takiego, będą musieli sami coś wymyślić co faktycznie będzie pomagało innym. I musieli to robić dobrze, bo jeśli okaże się, że zaniedbywali swoje obowiązki to wrócą do możliwości pierwszej.
Jeśli będą próbowali uciekać, to nie będzie się zastanawiała dwa razy, tylko zetnie tych co próbowali.
Zapamiętała przy tym dobrze ich energię duchową, i to samo zaleciła uczynić Yogarasu mówiąc, że jeśli zobaczy ich oddalających się z miejsca w którym żyli i pracowali, to że ma ich obserwować, i w razie potrzeby ukarać wedle uznania jeśli okaże się, że uciekają. Jeśli zdecydowali się odpracować swoje grzechy, to rzeczywiście ich doglądała. Zamierzała wprowadzić swoje groźby w życie jeśli będzie trzeba, i ścigać ich choćby daleko poza granicami wioski.

Co do łysego mężczyzny z brodą, to obserwowała go trochę jak się dowiedziała o jego działalności. Był to kolejny błogosławiony, i to najpewniej bożka który niespecjalnie przejmował się jego stanem psychicznym. Wybieranie tego rodzaju wyznawców nigdy nie było dobrą oznaką ze strony bożka, ale faktycznie był fanatyczny, musiała mu to przyznać. Na tyle, że aż zakładała dwie opcje - błogosławiony, albo wręcz coś go opętało. Oceniła też, że cokolwiek to nie było jest to podobnej mocy co Akagi. Tengu nie były takimi słabymi yokai, więc to o czymś świadczyło. Poczekała, aż zapadnie noc, i objawiła się mężczyźnie, sam na sam w cztery oczy. Najpierw przedstawiła się jako "Morigami Chikaze, córka czcigodnego Susanoo no Mikoto, Pana mórz i burzy". Zapytała potem o imię boga o którym mówił. Następnie stwierdziła, że o ile każdy jest tu mile widziany to jednak głównie niepokoi jej wiernych. I chociaż nie miała potrzeby wchodzić w konflikt z innymi bogami, to albo przestanie nawoływać, albo będzie musiał opuścić to miejsce, sam albo z jej pomocą. I że jeśli jego panu zależy na dobru dusz chociaż w połowie tak bardzo jak jej, to w rukonie jest masa innych miejsc które nie mają żadnego opiekuna. A jeśli mu nie zależy, to tym bardziej nie ma tu czego szukać, bo tutaj mają dobrego obrońcę. W trakcie tej krótkiej pogadanki spróbowała użyć swojego boskiego majestatu, by zweryfikować swoją tezę czy jest opętany czy nie. Delikatnie, co by nie zaszkodzić ludziom w okolicy, ale stopniowo podręcała w trakcie rozmowy. Dlatego chciała rozmowę w cztery oczy, najlepiej gdzieś dalej od głównego skupiska. W najgorszym razie po prostu będzie miała dobre wejście. Potem użyła sensen, i przyglądała się sytuacji dalej. W najgorszym razie będzie musiała z nim faktycznie zrobić sama porządek...

Ostatnia persona była interesująca. Może nawet najbardziej niepokojąca, ale z potencjałem. Była bowiem silniejsza nawet od Daisuke. Słuchała wieści o niej z żywym zainteresowaniem, jak i przyjrzała się jej z daleka. Była ciekawa jej imienia i... ogólnie jej osoby. Zasugerowała, by Daisuke zaprosił ją gdzieś i porozmawiał z nią... o czym w sumie chciał, oraz zaprosił ją na końcu do świątyni. Była w pobliżu acz nie podsłuchiwała. Ot, chciała być blisko. Misjonarzy natomiast chciała odpowiednio wynagrodzić. Po raz kolejny Manzo okazał się nieodzowny, gdyż poprosiła go o delikatne dowiedzenie się, czy i jakiego rodzaju wdzięczności spodziewają się za swoją misję.

Miała jednak parę tygodni. Spędzała je dość ochoczo na podróżach (na przykład odwiedzając nowe kapliczki w nowych miejscach kultu), co zostało wcześniej nakreślone, jednak nie byłaby sobą gdyby nie próbowała podnieść sobie poprzeczki chociaż odrobinę wyżej. Dalej ćwiczyła sztukę walki mieczem jak i walkę wręcz. Miała teraz dwukrotnie więcej sparing partnerów, więc mogła ćwiczyć dwa razy więcej i na różne sposoby. Było wspomniane, że ćwiczyli scenariusze dwóch na jednego, i często to ona była tą odosobnioną stroną. Ćwiczyła w ten sposób pozycjonowanie się w trakcie walki, jak i szybkie planowanie sekwencji ataku jak i odpowiednie ustawienie miecza, by po jednym ciosie być od razu gotową do obrony albo do ataku na następną osobę. Nie krępowała się też z używaniem swojej mocy, by być w stanie lepiej używać ją do równoległego używania jej na przeciwnikach - ot, zostawiając zawieszone w powietrzu cięcie, by aktywować je tuż przed atakiem drugiego oponenta, by wybić jego atak albo zniechęcić do podchodzenia. Miała też dalej sesje z jej podopiecznymi, oraz z nowymi którzy się w jakiś sposób wykazali, co dodatkowo zabierało jej czas, ale nie pozwalało jej wyjść z wprawy i formy. Naprawdę będzie musiała pomyśleć o rozbudowaniu swojego dworu - robi się tego całkiem sporo jak na jedno bóstwo.
Poza ćwiczeniami fizycznymi pracowała nad doskonaleniem panowania nad swoimi zdolnościami kami. Przede wszystkim nad różnymi sposobami emanacji swojej mocy. Wiedziała, że jako córka Susanoo powinna w końcu opanować umiejętność zsyłania albo skierowywania piorunów, więc koncentrowała się na tym. Na początku w trakcie burzy próbowała przez kontrolę nie tylko nad reiatsu, ale przede wszystkim nad swoją boskością kierować piorun w jakieś konkretne, odosobnione miejsce. Sięgała do cząstki błogosławieństwa, i swojej własnej wiary by odpowiednio tym pokierować. Jeżeli udało jej się osiągnąć konkretny rezultat, to zaczęła ćwiczyć nad sprowadzaniem wyładowań bez pomocy burzy, tak zwany grom z jasnego nieba. Podchodziła do tego na zasadzie głębokiego skupienia i sięgania do tej części swojej natury, która była daleka od ludzkiej. Przez kierowanie swojego chaosu w konkretny punkt, wyzwalając jej własną pierwotną naturę. Wiązała też ten akt z ruchem dłoni - trudno nie znaleźć tutaj podobieństwa do jej własnej mocy. Niemniej jednak o ile w jej przypadku używała swojego reiatsu, tak tutaj kierowała bardziej chaosem i tym, czym została obdarzona przez jej ojca i wiernych. Następnie... może spróbuje emitować energię bezpośrednio z niej. Wyładowania, energię, podmuchy - będzie eksperymentowała w podobny sposób, tylko bardziej traktując siebie jako źródło. Kto wie, może to nawet będzie prostsze...
Inną sprawą jaką próbowała zrobić było nadanie faktycznej mocy przedmiotom które posiadała. Największe nadzieje pokładała w swoim błogosławieństwu motywacyjnym, ale nie wiedziała czy tak to powinno działać. Podejmowała różnego rodzaju eksperymenty, by nadać im moc wpływania na osoby przynajmniej w części tak, jak właściwie błogosławieństwo. Jeśli jednak nic z tego nie wyjdzie, to uda się do fortecy jej ojca by o to zapytać. Konkretniej, w jaki sposób błogosławi się amulety i talizmany, bo wydaje się to być dość przydatne ale była dość młoda i nie rozumiała w jaki sposób to osiągnąć. Przynajmniej w ten sposób będzie mogła w lepszy sposób zrozumieć swoją naturę.

Ogólnie była dość pogodna i bardzo aktywna, acz jej humor szybko się zmieniał w obliczu konfliktu. Szybciej się irytowała i miała mniej cierpliwości do tego co się działo, i musiała poświęcać parę chwil by nie wybuchnąć i nie rozwiązać sprawy konkretnie tu i teraz. Denerwowało ją to, jak bezsensowne działania podejmują ludzie wychodząc z założenia, że nie może być przecież taka silna. Nie doceniali jej tylko dlatego, bo dawała im szansę na zmienienie swojego postępowania. Dlatego w sytuacjach wcześniej konfliktowych wyglądała na faktycznie na osobę, która stąpała na bardzo cienkiej granicy między zimnym gniewem a pełną furią. Oczy były zwierciadłem duszy - a w niej miała dar od czcigodnego, który pozwalał przekuć jej gniew w morderczą broń. Z kolei bardzo się cieszyła widząc tych którzy pracują i chcą się rozwijać - jeśli tylko faktycznie przykładali się do okazania wdzięczności to okazywała swoją.

Jeżeli zebrała jakąś odpowiednią sumę to może nawet odwiedzi Katrinę, by spłacić część długu. Zapytałaby się wtedy jak wygląda sytuacja w Karakurze, i czy przekazała wieści Tanace. W końcu wydawało się to być dla niego dość ważne - i w sumie było. Ona jednak nie miała zbytnio czasu się tym zajmować. Za dużo... zajęć na jej własnym podwórku. Też tam pojawiła się tylko wtedy, jeśli zebrała dość pieniędzy z datków na uregulowanie znaczącej części jej zobowiązań.

Zobowiązania. Było tego dużo. I czasem się zastanawiała, czy nie balansowała na cienkiej granicy między opiekunem a tyranem. Zaczynała mieć coraz częściej wahania nastroju, i życie innych było jej drogie... dopóki było takie, jakie sobie zażyczy. Myślała wtedy, że przecież nie może być inaczej. Działała nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich innych dusz tutaj. Dla ich własnego dobra poświęca się, by nic im nie zagrażało i mogły prowadzić jak najlepszą egzystencję. Od tego tu jest. Nie może pozwolić, by ktoś im to zniszczył.
Powrót do góry Go down
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-02-24, 13:43

Ciała istot boskich nie poddawały się łatwo rozkładowi i po lekkich zabiegach służki ojca Chikaze mogła nosić z sobą czerep oni i jego poszczególne wyodrębnione elementy choćby i przez stulecia, jeśli nie dłużej. Szczególną wartość prezentował róg oni. Po wydrążeniu miał obdarzać każdy wlany do niego płyn procentami, których jakość i siła zależała od mocy yokai. Natomiast zażywanie sproszkowanego rogu wzniecało w duszy furię i czyniło odpornym na ból. Bez rogów reszta czerepu traciła jednak sporo na wartości, więc wypadało dobrze się zastanowić co z nim zrobić.

Yogarasu podziękował za zaszczyt pojedynkowania się z córką Susanoo, chociaż sam uznawał się temu niegodny, gdyż był stosunkowo młodym Yashą pozbawionym większego doświadczenia. Pomimo tego prezentował technikę na poziomie równym Chikaze, chociaż pod pozostałymi względami ustępował jej w znaczący sposób. Z kolei dla Daisuke był twardym sparingpartnerem, od którego chłopak mógł się wiele nauczyć.
Z upływem czasu siła Yogarasu rosła czemu zawdzięczał podczepieniu się pod kult Chikaze. Wieśniacy wspominali go w swych modłach, co dla samego Yashy było zjawiskiem całkiem nowym. Wcześniej udało mu się zapracować na wdzięczność śmiertelnych, gdy podczas wypraw po Rukongai przepędzał złe duchy, ale nigdy wcześniej nie odczuł tak nagłego i wielkiego przypływu wiary.
- A nic jeszcze dla nich nie zrobiłem - przyznał wyraźnie zmieszany.
Charakterem Yogarasu całkowicie zaprzeczał swemu dość przerażającemu wyglądowi. Spokojny, skromny, a nawet odrobinę nieśmiały. Pewno dlatego udało mu się złapać tak dobry kontakt z Daisuke.

Zapowiadało się, że opowieść o przygodach Chikaze w krainie oni będzie tutaj służyć za dobranockę od dziadków i rodziców dla wnuków i dzieci. Póki co stała się inspiracją dla nowej zabawy, a właściwie nakładką dla znanej od wieków bitwie na patyki. Sama była świadkiem kłótni o to kto będzie odgrywać rolę potężnej bogini burzy, a kto wcieli się w rolę paskudnego i złego oni. Mniejsze dzieci często wcielały się w rolę panicza, który według utrwalonego potem scenariusza miał w pewnym momencie paść na ziemię wołając o pomoc jaką natychmiast przynosiło dziecko odgrywające Chikaze. Machając patykiem i wydając okrzyki mające imitować huk gromów rozganiało pomocników złego oni.
I działo się to tak pomimo tego, że w opowieści przedstawiono Kyoraku w jak najbardziej korzystnym świetle. Czasami pojawiała się także postać Yogarasu przestrzegająca oni przed atakiem na mocarną bogini.

Kapliczki jej poświęcone wyróżniały się niczym latarnie górujące nad wielobarwnym morzem chaosu, dzięki czemu podróże za pomocą tęczowego mostu po Rukongai stawały się łatwiejsze.
Przybytek kultu powstały w dalekim okręgu okazał się całkiem zgrabnie zbudowany. Trudno było posądzić tamtejsze moczymordy o talent w budownictwie, ale okazało się, iż Akagi miał szczęście w wyszukiwaniu dusz, które reinkarnowały się w okolicy i zgarnął kilka osób dysponujących strzępkami przydatnej wiedzy zachowanej z poprzedniego życia.
Po rządami nowego włodarza niegościnna dotąd okolica rozwijała się prężnie, zamieniając w opokę bardzo rzadko spotykaną w tak odległym rejonie rukonu. We wzrośnie pomagał czerwony kitsune o dwóch ogonach, który przybył tu niedawno na prośbę Haru. Byłby wcześniej, ale miał problem żeby trafić we właściwe miejsce. Lis nazywał się Sekihan i to on sam zachęcił miejscowych do postawienia kapliczki dla Chikaze. W końcu skoro już miało się szczęście posiadać związek z córką Susanoo, to nietaktem byłoby go uroczyście nie usankcjonować, jak sam stwierdził.
W międzyczasie Akagi i Kusuri doczekali się potomka. Syn był zdrowy i bardzo żarłoczny, co miało być zapowiedzią tego, że przyjdzie mu odziedziczyć wysoki poziom reiatsu po ojcu.

Nieopodal wzgórza świątynnego było dość miejsca by postawić wygodny budynek do celów ćwiczebnych. Nikt nie sarkał na tą propozycję Chikaze, którą uznano za całkiem zasadną ze wzgląd na rosnącą liczbę pasjonatów walki. Nie brakowało przeto dobrych celów dla jej błogosławieństwa. Nikt z jego powodu nie doznał też krzywdy, chociaż konieczny był dłuższy wypoczynek po inspirujących seriach treningowych.
Jeśli chodzi o pola z uprawami, to starszyzna uznała, że nie było potrzeby by karczować drzewa dla ich uzyskania. Jedyna roślinność, którą tu hodowano stanowiły przydomowe ogródki warzywne. Za większość cześć diety robiły dary jezior, nie brakowało też mięsa jako że pobliskie lasy bogate były z łowną zwierzynę. Natomiast gleby tutejsze marnie nadawały się do kultywacji zbiorów. Zresztą przybyszy nie było znowu tak wielu i żaden z nich nie miał poziomu reiatsu, który wymagałby spożywania codziennie trzech pełnowartościowych posiłków.
Kowalstwo było cenionym rzemiosłem chyba w całym Rukongai. W okolicznych wioskach zajmowali się głównie naprawą uszkodzonych narzędzi, gdyż przez brak materiału trudno było popuścić wodze fantazji i tworzyć większe zamówienia.
Oprócz tego można było tu znaleźć zielarzy, bednarzy, cieśli, paru cyrulików, sporo drwali, garbarzy, korabników, szewców, tkaczy i bartników zgrupowanych w wiosce Murahachi, którzy ofiarowali chyba najbardziej wartościowe dary dla świątyni.
Chikaze nie musiała pytać o nic Manzo, bo on pierwszy poruszył temat rozwoju stanu kapłańskiego. Wykrystalizowała się już grupa dziewczyn pomagających w świątyni, a i piątka misjonarzy podniecona swym sukcesem wyrażała chęć stania się pełnoprawnymi kapłanami. Podobny zaszczyt uznaliby za największą nagrodę dla siebie. Manzo twierdził, że chociaż szczerzy z nich wyznawcy, to za ich prośbą stoi również chęć podniesienia swego statusu wśród lokalnej społeczności. Wcześniej byli bowiem zwykłymi rybakami niezajmującymi wysokiej pozycji z hierarchii.

***

Trzej skazani złodzieje klęczący przed bramą tori prezentowali zgoła odmienne podstawy. Najmłodszy, mógł mieć jakieś osiemnaście lat, łkał i jęczał, a z oczu i nosa lały się strumienie. Błagał o litość kiwając się do przodu i tyłu, obiecał poprawę przyrzekając, że nigdy więcej nie uczyni nic złego.
Jego dwaj towarzysze, już dojrzali mężczyźni, spoglądali na niego z odrazą. Jeden z nich jednak odrzekł, że zapracuje na swoją wolność. Drugi jednak splunął w kierunku świątyni i zaczął przeklinać Chikaze i wszystkich innych bogów, jako chciwe i samolubne stwory bawiące się ludźmi dla własnej uciechy.
Wrzeszczałby pewno jeszcze długo, gdy otaczający go strażnicy nie postanowiliby go uciszyć. Manzo stwierdził, że tego świętokradcę należałoby jeszcze porządnie wybiczować przed powieszeniem. Co do pozostałej dwójki to znalazły się osoby, które byłyby wstanie zatrudnić ich do roboty. Zdecydowana większość jednak wysoce nieprzyjaźnie patrzyła na złodziei. W odizolowanej społeczności kradzież uchodziła za zbrodnię, za którą należało się ucięcie ręki i wygnanie. Podobne twarde prawa sprawiało, że ludzie bardzo rzadko dopuszczali się przestępstw. Zresztą nawet i bez nich więź istniejąca między mieszkańcami osad niwelowała ochotę na czynienie zła bliźnieniu.
Sprawa ze złodziejami doprowadziła do bardzo nieprzyjemnego skutku, gdy miejscowi z jeszcze większą podejrzliwością zaczynali patrzeć na przybyszów. Pojawiały się liczne głosy by zakazać osiedlania się osobom z zewnątrz. Jeśli chcą złożyć dary w świątyni i pozostać tu dzień czy dwa u osoby, która zechce ich przyjąć pod swój dach, to nie było problemu, ale na dłuższy pobyt obcych patrzono z dużą niechęcią.

Spotkanie z nawiedzonym kapłanem obcego bóstwa było ciężką przeprawą. Wywracając oczyma wskazał na Chikaze zakrzywionym palcem żądając od niej by pokłoniła się swemu nowemu panu i przyrzekła wierność bogu ognia i lodu. Gdy zapytała o imię rzeczonego bożka, brodacz wydał z siebie tylko serię chrząknięć, pomruków i jęków.
Wydawało się, że wkrótce będzie miała go z głowy nawet gdyby ostatecznie zostawić go w spokoju. Szaleńcza wiara widocznie go wykańczała trawiąc ciało w gorączce. Przez moment, gdy uwolniła odrobinę swej mocy, wydawał się uspokoić, ale potem ogarnął go szał, w którym wrzeszczał niczym opętany biegając w kółko i wyrywając sobie włosy z brody. Wtedy też nie wytrzymał i padł w końcu na ziemię. Zapadł w głęboki sen, z którego czasem się wybudzał by wymamrotać kilka rwanych zdań o swym bogu, po czym ponownie odpływał w niebyt.
Chikaze brakło doświadczenia w podobnych sprawach, ale podczas rozmowy nie poczuła by w mężczyźnie kryło się jakieś bóstwo. Chyba, że bardzo dobrze się ukrywało.

Tsubame Mai była jednym z nielicznych przybyszy, którą społeczność zaakceptowało i to pomimo tego, iż daleko jej do zwykłej duszy szukającej lepszego miejsca do życia. Wydawała się mieć w sobie niezmierzone pokłady żywego optymizmu, które połączone z beztroskim i bezpośrednim sposobem bycia sprawiały, iż od razu przypominał się najmłodszy syn Amaterasu.
Daisuke sam ją określił jako taką żeńską wersję Haru, chociaż z wyglądu wcale nie była do niego podobna. Średniego wzrostu i dość chuderlawej budowy. Miała długie do pępka włosy związane luźno granatową wstążką. Opalona słońcem na jasny brąz twarz niemal ciągle się śmiała. Podobnie jak oczy - jedno błękitne niczym wiosenne niebo, a drugie zielone jak letni liść.
Miała doskonały kontakt z dziećmi, więc znalazła zakwaterowanie w domu Daitan, która szybko zaczęła ją traktować jak jedną ze swoich podopiecznych. Już pierwszego dnia zorganizowała jej nowe kimono, gdyż stare postrzępione i brudne niejedno już musiało przejść.
Mai nie kryła się wcale ze sposobem w jaki zdobyła zanpakuto. Zapytana przez Daisuke opowiedziała, jak należało one to shinigami, który uratował ją przed pustym. Niestety bóg śmierci przypłacił swe poświęcenie życiem. Dziewczyna akurat podnosiła miecz, gdy pojawili się towarzysze poległego. Chyba źle zinterpretowali sytuację, więc wolała uciec.
Daisuke dziwił się, że udało jej się umknąć przed shinigami, na co odpowiedziała, iż zawsze miała sporo sił w nogach. Zawsze też odczuwała głód, więc po pewnym czasie stwierdziła, że to z tego powodu pusty właśnie ją zaatakował. A po jakimś czasie od tego wydarzenia zaczęła słyszeć głosy w głowie, za którym nie stało szaleństwo tylko właśnie ta katana po shinigami. Wydało się wtedy, że dziewczyna sama z siebie, bez żadnego szkolenia opanowała shi kai.
Podopieczny Chikaze zaproponował sparing żeby określić poziom dziewczyny, czego potem po trochu żałował gdy pojedynek skończył się jego porażką. Mai wymachiwała ćwiczebnym mieczem jak cepem, ale jej szybkość, zwinność i nieprzewidywalność wzięły górę nad od tak długiego czasu, pilnie szlifowanymi umiejętnościami Daisuke.
To wzbudziło w nim podejrzenia. Twierdził, że albo dziewczyna nie mówi im wszystkiego, albo też jest prawdziwym geniuszem, co do pomijają akademię i po krótkim pobycie w Pejsie zostają shinigami gdzie pną się błyskawicznie w górę, czego ukoronowaniem jest stołek kapitański.

Chikaze również pięła się w górę, aż pod same niebiosa w kierunku których emitowała swą moc by sprowadzić na ziemię błysk zniszczenia. Nakazywanie piorunom uderzenie w konkretne miejsce przychodziło jej ze względną łatwością. Musiała jednak popracować nad szybkością całego procesu, gdyż od wyrażenia intencji do uderzenia upływało, aż kilkanaście sekund. W toku dalszych prób udało się ten okres skrócić o blisko połowę.
Póki co przy czystym niebie nie udało jej się nic przywołać poza zagęszczeniu chmur, które często skutkowało potem przelotnym deszczem.

***

Wizyta u Katriny zakończyła się niepowodzeniem. Nie zastała jej, nie zastała nawet sklepu. Pozostał po nim tylko krater w najgłębszym miejscu wrzynającym się kilka metrów w ziemię. Kataklizm niewiadomego źródła miał taką siłę, że aż naruszył sąsiednie budynki. Zabezpieczone przez odpowiednie służby zostały najpewniej ewakuowane.

[+ 2 siła, + 2 szybkość + 4 zręczność, + 2 wytrzymałość, + 1 psychika, + 1 Kontrola reiatsu, + 8 reiatsu (2 bazowe, 6 z wiary)]
Powrót do góry Go down
Chikaze


Chikaze


Mistrz Gry : Kuchiki Kyosuke

Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket496/510Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (496/510)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket6424/6942Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (6424/6942)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-02-25, 03:48

Słuchała wyjaśnień z dużym zainteresowaniem. Róg zamieniający wodę w alkohol brzmiał dość ciekawie, ale była zainteresowana innych rzeczy. Na przykład czy inne części ciała da się w jakiś sposób wykorzystać albo mają jakieś właściwości – oraz czy czaszka z rogiem mają razem coś, czego osobno nie posiadają. I tak nie planowała ich rozdzielać – było to przede wszystkim jej trofeum i dowód tego co się stało. Zarówno jeśli chodzi o dobre jak i o złe rzeczy. Przyniosła również pałkę by zapytać, czy ona sama z siebie ma jakieś właściwości, czy to po prostu bardzo ozdobna broń. Zapytała też o to, w jakich kwestiach różnią się legendy o powstaniu świata w świecie żywych i seireitei, bo jako córka tak poważanego bóstwa powinna raczej wiedzieć takie rzeczy.

Yogarasu był… zadziwiająco podobny do Daisuke. Cieszyła się, że znaleźli w sobie odpowiednich kompanów do ćwiczeń, i że zrobiła się tutaj pewnego rodzaju drabinka. Sama Chikaze była bowiem znacznie silniejsza od demona, acz technicznie byli na podobnym poziomie. Dlatego powiedziała mu, by się tym nie przejmował, bo nie chodzi tu o godność tylko o to że muszą wzajemnie dawać sobie bodźce by stawać się jeszcze lepszymi, co tym samym przełoży się na bezpieczeństwo ludzi którymi się opiekują. Podobnie powiedziała mu gdy zaczął być zmieszany jego rosnącą siłą – nawet jeśli odejmuje trochę sobie splendoru, to siłą rzeczy nie może zajmować się wszystkim naraz sama. Plus faktycznie cieszyło ją, jak ktoś o dobrych intencjach i potencjale mógł się dzięki niej rozwijać. Nawet wspomniała, że kiedyś by nigdy nie przypuszczała, że będzie szkolić innych albo się kimś zajmować poza sobą. Plus nieprawdą jest, że nic nie robił. Gotowość do walki jest tak samo ważna jak ona sama, o czym czasami się zapomina. Zapewniła go też, że prawie na pewno będzie miał okazję okazać swoją wdzięczność i jej i wyznawcom. Polubiła go. Nawet wspomniała, żeby wykazywał się roztropnością i o ile nie wiązałoby się to z bezpośrednią szkodą dla dusz to by niepotrzebnie nie poświęcał swojego życia. Nie ma sensu strzępić dłuta na coś, na co nie jest przygotowane – lepiej sprawdzić i potem użyć twardszego. Potem się zastanowiła nad tym co powiedziała i skwitowała, że w skrócie liczy nie tylko na jego wierność i siłę, ale również rozsądek.

Czego się nie spodziewała to tego, że zabawy dzieci ją aż tak rozczulą. Nie mogła sobie odmówić przyjemności oglądania tego, a jak była w swojej dziecięcej formie to aż ją nosiło by dołączyć – trochę się jednak bała, że ją poniesie. Troszkę ją zakłopotało jak był przedstawiany w tych zabawach Kisuke – nie do końca na to zasługiwał, bo jak na to co przeżył to zachował się całkiem rozsądnie… poza poddaniem się tej mocy, ale to była kwestia planu jej Ojca. Nic jednak nie osiągnie biegając za nimi i prostując, a ważne było, że wiedzą mniej-więcej co się stało, a dorośli znają historię. Niech się bawią, niech mają poczucie, że jest ktoś kto jest gotów stanąć do walki z tymi którzy chcieliby zrobić im krzywdę. Niech będzie to dla nich inspiracją, by w razie potrzeby stanąć na wysokości zadania. Zwłaszcza, że ten świat był naprawdę niesprawiedliwy.

Miło się zaskoczyła czując, jak łatwo mogła przeskakiwać z jednej kapliczki do drugiej. Nic dziwnego, że bardziej zakorzenieni kami mogli się pojawiać tam gdzie chcieli – ich miejsca kultu były ulokowane gęściej. Ale pocieszało ją to – dzięki temu wiedziała, że mogła w razie potrzeby w miarę szybko znaleźć się tam, gdzie rzeczywiście będzie najbardziej potrzebna. Zresztą, w jej mateczniku sprawy miały się znakomicie – wszystko było rozbudowywane, Akagi był dobrym wodzem, Haru jednak znalazł odpowiedniego bożka dla tego miejsca, i do tego okazano jej wdzięczność. Ba, nawet Kusuri i Akagi doczekali się syna – pociesznego bobasa, który to ponoć przejawiał już pewien potencjał. Była rozanielona widząc, że wszystko się układa i zapewniła że cały czas pamięta o nich i w razie potrzeby jest gotowa działać. Zapytała również o imię dziecka. Nie spędziła tam jednak dużo czasu – rozmówiła się z Sekihan-san, mówiąc mu, że gdyby była potrzebna w czymś jej pomoc bardzo chętnie jej udzieli, nie wcinając się zarazem w to jak Akagi i on chcieli by to miejsce wyglądało. Jak stwierdziła, ona sama zaczyna dostrzegać na jak wiele rzeczy trzeba zwracać uwagę i jak duży wpływ działania bogów mają na to co się dzieje w okolicy. Podziękowała mu też za opiekę nad tym miejscem, i wróciła do siebie.

Nie trwało to jednak aż tak długo, bo podzieliła się wieściami z Daisuke  Yogarasu, tłumacząc przy okazji kontekst – że jak trafiła do społeczności dusz to właśnie tam, że przechyliła wojnę gangów na jedną ze stron, i że potem przybył błogosławiony który chciał załatwić sprawy pokojowo ale nie wyszło. Powiedziała, jak wspaniale sprawy tam się mają, i że Haru też przyłożył do tego wszystkiego rękę i że musi mu teraz za to odpowiednio podziękować i przy okazji pochwalić się co u niej się działo. Jeśli Daisuke chciał to zabrała go ze sobą. Wspomniała, że dzięki yakshy była już trochę spokojniejsza o to co się tu dzieje pod jej nieobecność. Dodała jednak z błyskiem w oku, że to dopiero początek i jak tak dalej pójdzie to będzie musiała pomyśleć o większej ilości pomocy. Jakkolwiek była rada, że jak na rukon miała całkiem pokaźną bandę gotowych do walki mężczyzn, ale jednak ich wyposażenie i reiatsu pozostawia wiele do życzenia – przywołała tutaj swoje zmagania w dalekich okręgach formułując tezę, że tysiące małych strumieni ginie w wielkim wodospadzie, nawet jeśli wody ogólnie płynie tam więcej.

Budynek postawiono. Cieszyła się, bo w końcu nie będzie trzeba wszystkiego robić na placu świątynnym, i ćwiczący nie będą się naprzykrzać mniej bojowo nastawionym mieszkańcom. Co, przynajmniej w jej mniemaniu, nietypowym jak na bożka było wysłuchanie tego co śmiertelni -chociaż należący do starszyzny – mają do powiedzenia na temat jej pomysłu. Pozwoliła im w spokoju dokończyć, ostatecznie przyznając rację ich argumentom. Przede wszystkim dotyczącym marnej jakości ziem. Przynajmniej Namazu mógł się cieszyć, że na jego terenach jest stały dopływ świeżej wody, i że rośliny miały na czym rosnąć. Aczkolwiek później dodała, że nawet jeśli tutaj ta jej właściwość nie znajdowała pożytku, to w rukonie na pewno są inne miejsca gdzie będzie to mile widziane. Zaleciła, by potencjalni przyszli misjonarze mieli to na uwadze jeśli będą chcieli wyruszyć w tereny bardziej aktywne rolnie albo dręczone suszą.
Orientując się w tym, jak wyglądała sytuacja z ich własnymi rzemieślnikami pozostało jej rozejrzeć się za potencjalnymi ziemiami, w których mogłaby zainicjować handel właśnie na tej zasadzie – pomoże w zbiorach, oni dołączą do kultu, i dzięki temu zostanie nawiązany kontakt handlowy. Ale to dopiero jak się dowie o jakiś terenach spełniających takie warunki.
Pozytywnie się zaskoczyła zaangażowaniem Manzo. Można było przy tym wyjaśnić od razu dwie rzeczy. Uspokoiła się trochę słysząc, że są dziewczęta które pomagają mężczyźnie w pełnieniu swoich obowiązków. Zastanowiła się trochę dłużej nad tym co powiedział o tamtych pięciu mężczyznach. Właściwie to dlaczego wybrała Manzo na tą pozycję? Ponieważ ufała jego ocenie, wiedziała, że działał dobrze dla społeczności i szanował bogów. Był w stanie się nawet poświęcić.

Stwierdziła, że akurat w jego przypadku miała przeczucie, że to jest właściwa decyzja. Właściwie reprezentował jej osobę. Nowi kapłani będą musieli się wykazać roztropnością, troską o wiernych, głoszeniem i przestrzeganiem zasad które głosiła, i umiarkowaniem w powoływaniu się na swoją pozycję. Ostatecznie stwierdziła, że musi się nad tym zastanowić, ale daje zgodę tej piątce na rozpoczęcie szkolenia u Manzo. Mieli mu pomagać i uczyć jak postępuje nie tylko godny kapłan, ale też dusza. Przez to będzie wiadomo, że ich potencjał na pełnienie tej roli został zauważony, a ich wysiłek doceniony, a jednocześnie będą mieli motywację by dalej się doskonalić. Przez to też jednak musiała odwiedzać częściej przybytek jej Ojca, by samej zaczerpnąć nauki dotyczącej tego co kapłani z wiedzy ogólnej o bogach powinni wiedzieć. Nie chciała się wstydzić jeśli dojdzie kiedyś do spotkania jakiś innych. Zapewniła jednak młodzieńców, że ich trudy zostały, i będą dalej przez nią doceniane, i że pokazali jej przez podjęcie pierwszej wyprawy, że są godni tej próby.
Nie wszystko było jednak tak piękne i spokojne.

Surowo oceniała niedoszłych złodziei. Dawno nie było widać w niej takiego zacięcia i gniewu jak tego dnia. Jeden z nich był naiwnym, zagubionym dzieciakiem, Jego płacze i błagania, chociaż były tym o co prosiła, również napełniały ją obrzydzeniem, rozczarowaniem i złością. Czy wtedy jak się korzyła przed oni i dała się otruć Susanoo czuł się tak samo jak ona teraz?
Drugi natomiast… trudno było powiedzieć, czy czuł prawdziwą skruchę, ale był gotów odpracować swoje winy, co już było pewnym postępem, przyznaniem się do win i prośbą o wybaczenie. Mimo to coś w tym było agitującego – brakowało w tym odpowiedniego namaszczenia, bezpośredniego błaganie o łaskę. Trzeci natomiast… Nie widziała tego, ale miała wrażenie, że z jej oczu niemal sypią się iskry. Słyszała jak ten niewdzięcznik próbował swoim plugawym językiem wyklinać tych, którzy sprawują opiekę nad śmiertelnymi. I to po tym jak sam próbował zaszkodzić jej i wszystkim innym. Co jeśli to byłby artefakt, który trafiłby w niepowołane ręce?! Jak można być aż tak ślepym?!
Dała im tyle czasu ile postanowiła. Jej złość jednak nie odpuszczała, i jak rozmawiała ze swoim kapłanem stwierdziła, że nie może nie odpowiedzieć na takie bluźnierstwa i bezczelność. Zgodziła się, by największy z bluźnierców został najpierw publicznie wychłostany, ale egzekucją zajmie się osobiście. I by nie przychodziły na nią osoby ze słabym sercem. Owszem, gdy osoba ta została wychłostana, kazała by osoby pilnujące oddaliły się. Wskoczyła wtedy na najwyższy dach jaki znalazła, ujawniając się. Błyskała swoimi oczami zza cienia który padał na nią z kasy, i ściskała w dłoni swój miecz. Uniosła go w górę. I opuszczając go uwolniła cały swój gniew i złość na bluźniercy, zsyłając na niego grom. Nie chciała by trafiło to kogokolwiek innego. Miał być to jednak pokaz tego, jak bardzo poważnie traktowała tych, którzy gardzą jej łaską a do tego próbują pluć jej w twarz. Zniknęła wtedy i wróciła za kapłana, mówiąc mu by powiedział, że nie zawsze za takie zbrodnie będzie tak bardzo wyrozumiała jak dla tej trójki. Nie ingerowała w to jaki był stosunek do pozostałej dwójki, ale podkreślała, że to ma być dla nich kara. Nie śmiertelna, ale mają ją odczuć.

Mimo to nie cieszyła się z tego, że mieszkańcy patrzyli z ukosa na nowoprzybyłych. Ograniczało to w pewnym stopniu w jakim tempie wzrastała wiara w jej osobę. Nie mogła jednak bezpośrednio powiedzieć by tego nie robili. Mogła jedynie w pewien sposób przekazywać swoje myśli, acz tym razem nie bezpośrednio ze starszyzną, tylko najpierw ze swoim zaufanym kapłanem. Hah, naprawdę okazuje się być nieodzowną pomocą…
Podzieliła się, że rozumie obawy ludności, ale nie można też zakazać ludziom osiedlania się tu czy też w okolicy. Raz, że w końcu doprowadzi to do tragedii, dwa – nowi ludzie to potencjalne zagrożenia, ale też okazja do kontaktu. Nie będzie się dało zachować odizolowanego charakteru osad w nieskończoność, nie przy jej rodowodzie. Najrozsądniejsze co można zrobić to rozważnie kierować ludzi by się osiedlali w sposób zrównoważony i nienaprzykrzający się mieszkańcom, i dopiero wtedy gdy ktoś się wykaże bądź będzie w okolicy na tyle długo bez kłopotów, pozwalać na osiedlenie się bliżej. W końcu jednak osoby będą robić swoje małe osady, więc napływ imigrantów był w dużej mierze nie do uniknięcia, a otwarta wroga postawa może zamiast sojuszników i partnerów przysporzyć niechęci, a nawet wrogów.
To, że mrówki nie widać nie znaczy, że stopa ją oszczędzi. Jednak tak jak wspomniała, to była jedynie sugestia. Tak samo jak nie wtrącała się zazwyczaj do ich śmiertelnych praw, tak nie zamierzała też im dyktować po kolej jak mają żyć czy się zachowywać. Swoje powiedziała, i u niej każdy przykładny wyznawca który żyje tymi prawami jest mile widziany i doceniany. Jej wyznawca, bo właśnie…

Z tym brodaczem był jeden wielki problem. Skonfrontowała się z nim, jednak nie przyniosło to żadnych efektów czy rezultatów. Prawdę powiedziawszy zaniepokoiła się nieco, acz żachnęła się w pewnym momencie i fuknęła, że jedynego kogo mogłaby nazwać Panem jest jej Ojciec, czcigodny Susanoo. Nie wyczuła bóstwa, ale był pod wpływem jakiegoś stanu który go męczył. Możliwe, że była to swego rodzaju ofiara czy ktoś wysłany na samobójcze zadanie, które nawet nie był w stanie wykonać poprawnie. Zrobiło się jej go szkoda gdy już było po wszystkim, i dziwiła ją jego reakcja na to co zrobiła. Sprawdziła rano co się z nim dalej działo, i czy dalej się zachowywał tak jak wcześniej. Od tego momentu głównie go obserwowała.
Działy się niepokojące rzeczy. Była w głębokim szoku gdy zobaczyła co się stało ze sklepem. Stało się coś złego, może nawet z powodu rzeczy które się działy jakiś czas temu, albo tego co Katrina miała przekazać. Nie miała niestety za dużo kontaktów które mogłyby jej powiedzieć co się stało – właściwie to właśnie ona była dla niej głównym źródłem. Plus była kwestia Tanaki – nie wiedziała czy to co powiedziała zostało przekazane czy też nie. Z drugiej strony nie mogła za bardzo się panoszyć po tym miejscu – nie jej teren, a Karakura dodatkowo była wyjątkowo niebezpieczna. Może to też było swego rodzaju zamknięcie sklepu przez nią. Szlag…

Odwiedziła Ishifone. Głównie właśnie w tym celu – by się dowiedzieć co się stało, i czy coś o tym wie. W ramach zapłaty mogła spróbować poświęcić kąpiel ich matki, by miała bardzo przyjemny wieczór. Zwyczajnie ciężko było jej sobie wyobrazić co to musiało być, by sprzątnąć to miejsce.

Tsubame Mai. Dziwne, że posiadała nazwisko, to raz. Dwa, heterochromia była rzadka już w świecie ludzi, a tutaj to już w ogóle trudno było ją uznać za jakiś przypadek. Trzy, jej historia była bardzo dziwna. Nawet nie do końca się kleiła – pusty ją zaatakował, okej. Ale jak shinigami umiera to ponoć zanpaktou znika razem z nim. No i uciekła przed wyszkolonymi bogami śmierci. I shikai ot tak zaczęło do niej gadać. Nie znała się na tym, ale to chyba nie przychodzi ot tak. Już nie wspominając o tym, że jej siła była znacznie większa od jej podopiecznego, a machała mieczem jak patykiem. Zaczęła nawet przypuszczać, że może jest tak wprawiona że może być w stanie ukrywać to, jak jest dobra, imitując amatorkę. Za dobrze wiedziała jak takie rzeczy się robi by ot tak jej uwierzyć, ale robiła dobrą minę do złej gry. Właściwie to była bardzo gościnna i przyjacielska. Zakładała trzy opcje – albo jakimś cudem mówiła prawdę, albo była zbiegiem shinigami, albo kimś jeszcze kto się ukrywał. W przypadku tamtych dwóch opcji możliwe, że był to szpieg bogów śmierci albo co gorsza Cory. Po cichu liczyła na to, że może to Katrina która skorzystała z jej zaproszenia jakby coś było nie tak, ale chyba marne były jej nadzieje.

Mimo to starała się, by kontakt przebiegał w dobrej atmosferze, chociaż skrzywiła się zaniepokojona gdy mówiła o pościgu przez bogów śmierci. Zapytała jak długo żyła na pustkowiach rukongai, i wspomniała, że sama przeszła przez bardzo podobną drogę jak ona. Też podróżowała po rukonie, szukając swojego miejsca, przygód, i okazji do poprawienia umiejętności. Podzieliła się też, że w trakcie tych wypraw nawet trafiła do Seireitei, jednak obowiązki zmusiły ją do opuszczenia tego miejsca kątem. I żeby nie zwracać zbytnich podejrzeń opodawała różne historie osobom przy mocy i władzy, chociaż nie miała żadnych złych zamiarów. Przyznała, że shinigami są dość nerwowi i przewrażliwieni w pewnych sprawach, za to umykają im inne. Nie na tyle jednak, by nie uznawać tego rodzaju historii za dość nieprawdopodobnych, aczkolwiek dalej teoretycznie możliwych do spełnienia dla osoby bardzo uzdolnionej. Uśmiechnęła się zwracając uwagę, że wygląda to tak jakby miały to ze sobą wspólnego, nie podając jednak konkretnie o co chodzi. Jeśli by jednak drążyła temat i chciała wiedzieć co miała na myśli to odpowiedziałaby, że najlepszą odpowiedź na to pytanie zna ona sama. Stwierdziła też, że ma nadzieję iż jej moc przyczyni się do poprawienia losu dusz w Rukongai i zwiększenia bezpieczeństwa Seireitei. Że nieważne jaka była jej przeszłość - ważne jest to, co będzie robiła teraz i później. Póki jej moc nie skrzywdzi jej wyznawców albo nie zaszkodzi jej w inny sposób, będzie tu mile widziana. A jeśli by postanowiła, tak jak ona, wykorzystać tą moc w dobrym celu, to może nawet liczyć na coś więcej niż tylko nauka walki, kontrola reiatsu i błogosławieństwo.

A, i ostrzegła, że co pół roku przychodzą tu shinigami zbierać podatki, i że oczekuje na delegacje z Seireitei, gdzie zainteresowali się działalnością młodej, prężnie działającej boginii jak ona. Ale dostanie przed tym odpowiednie ostrzeżenie.

Ogólnie czuła, że szła w dobrym kierunku ze swoimi zdolnościami. By być w stanie wywoływać opady deszczu, burze, i pioruny. Wszystko jest w zasięgu dłoni – wystarczyło tylko włożyć wystarczająco dużo wysiłku by to osiągnąć. Acz nie była jeszcze aż tak silna – wszystko w swoim czasie. Jak będzie regularnie ćwiczyła, tak jak teraz, to wszystko będzie dobrze. Miała swoje obawy, cele, pragnienia, i środki. Ale chyba dopóki będzie działała w jak najlepszym interesie swoich ludzi to wszystko powinno się ostatecznie jakoś ułożyć. Taką miała nadzieję. W to wierzyła.

Jakie to ironiczne, że chyba najwięcej zwątpienia i wiary w to co robiła miała właśnie ona. Czy dobrze zrobiła karząc tamtą osobę? Czy dobrze robi przyjmując podejrzaną przybłędę z dużą mocą? Czy powinna rozszerzać swoje wpływy, czy jednak uszanować w pełni tradycję izolacji tego społeczeństwa? Chciała dobrze. Ale też chciała się przygotować na to, w co tak bardzo wierzyła. Na nieuchronny konflikt wielkich sił porządku i chaosu. By była w stanie uchronić te wszystkie dusze od okrucieństwa, jakie na pewno przyniosłaby taka wojna.
Powrót do góry Go down
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-03-02, 11:21

Większość części ciała oni było pomocnych przy rzucaniu klątw, a całą głowę po odprawieniu odpowiedniego rytuału można ożywić by nękała wskazaną osobę.
Maczuga natomiast poza byciem całkiem dobrze wykonanym orężem, spędziła w towarzystwie poprzedniego właściciela dość czasu by zdążyć przeniknąć jego mocą. Gdyby oni dysponował większą siłą oznaczałoby to możliwość tworzenia piorunów czy pobudzanie szału we właścicielu maczugi. Tak jednak spuścizna Kintsuno generowała zaledwie wyładowania elektryczne po powierzchni broni jeśli przesłać do niej własne reiatsu.
Większość legend miało w sobie ziarnko prawdy. W Soul society lepiej zdawano sobie sprawę z rzeczywistego biegu wydarzeń, ale i tam i w świecie żywych słusznie wierzono, że bogowie wyłonili się z przedwiecznego chaosu. Błędny natomiast był pogląd jakoby to Izanami i Izanagi tworzyli samodzielnie wyspy. Ziemia istniała od miliardów lat, w przeciwieństwie do znacznie młodszych duchowym światów, które narodziły się stosunkowo niedawno, gdy zawieszony w centrum wszechrzeczy wielki wir chaotycznej energii wypluł z siebie cząstki, które zastygły w mniejszym lub większym stopniu by stać się potem bogami i nowymi światami.
Co do samego Susanoo, najpopularniejsze mity w jakich zajmował główną rolę były prawdziwe. Jedyne z czym wielu śmiertelnych się myliło to... tutaj służka nie dokończyła. Zrobiła przestraszoną minę i ukłoniła się prosząc o przebaczenie. Niechciała więcej poruszać tego tematu.

***

Syn Akagi i Kusuri otrzymał imię Takeo. Matka chłopca sama zapytała Chikaze czy nie zgodziłaby się go pobłogosławić by miał szczęście w życiu.

***

Słoneczna przystań pulsowała powolnym, wesołym rytmem. Zupełnie jak kolory sen, którym w rzeczywitości była wypełniona.
Haru zaśmiał się słysząć podziękowania Chikaze. Sekihana nazwał cwanym lisem, którego wcale nie trzeba było przekonywać do zejścia na Soul society. Był to jednak kitsune podlegający Inari, więc Haru nie miał wątpliwości, że dobrze nada się do roli opiekuna rozwijającej się osady.
Tsukiko ciągle podróżowała po Rukongai i chłopiec był trochę zawiedziony, że niezawędrowała w okolice wiosek Chikaze. Tamotsu zaś wciąż wiernie stał na posterunku, z którego zszedł na moment by odbyć sparing z Daisuke.
Podopieczny Chikaze traktował podróż do Słonecznej przystani, jak odwiedziny u ulubionej babci czy wyjazd do wesołego miasteczka. Sprawiło mu to wiele radości, bo i sama aura krainy rozpogodziłaby chyba największego ponuraka.
Większość snów Haru wróciła już do domu po tułaczce, a pojawiały się nawet nowi mieszkańcy w osobach pomniejszych kami.
Przystań była wizją rozmarzonego artysty pragnącego doświadczyć lepszego świata, na który mógłby spoglądać utraconymi oczami dziecka.
Chikaze tymczasem musiała mierzyć się z brutalną rzeczywistością, która wdarła się do jej własnej domeny.

***

Gdy nadszedł ten dzień, osoba postronna mogłaby pomyśleć, że szykuje się festyn bądź obchody jakiegoś święta - tyle to dusz zbiegło się do Murakiri by oglądać publiczną egzekucję.
Chłostę miał wykonać największy osiłek z sąsiedniej wioski i chociaż zadanie wykonywał rzetelnie, żeby nie powiedzieć wręcz, że z zapałem, zbrodniarz zamiast krzyczeć z bólu wywrzaskiwał jeszcze bardziej plugawe obelgi niż dotąd. Wyraził między innymi życzenie by świątynia Chikaze obróciła się w zgliszcza, z których kibel zrobią sobie brudne dziwki i matkojebcy. Pobożnym głupcom wieszczył pożarcie przez pustych, a samą Chikaze nazwał karlim wypierdkiem, co wygrzebał się na świat z brudnej dupy jakiejś zidiociałej staruchy zgwałconej przez bandę karłów.
Krzyczałby i jeszcze więcej, ale oburzony tłum zagłuszył go. Gdyby nie interwencja Chikaze, jej wierni sami wykonaliby egzekucję poprzez rozerwanie na strzępy. W pewien sposób świętokradca pomógł córce Susanoo, gdyż dał jej tyle gniewu, że burza sama nadeszła i przywołanie karzącego piorunu nie nastręczyło niezręcznych problemów.
Zbrodniarz padł martwy. Nim przeniosła się, ujrzała jak wierni w ciszy i strugach deszczu, niczym przygnieciona wiatrem trawa, kładą się na klęczki.

Brodaty uspokoił się. Nie krzyczał już, bardziej mamrotał niezrozumiale, pojękiwał i czasem szlochał. Był przykuty do posłania, trawiony nieustępującą gorączką. Zebrała się nad nim śmietanka zielarzy z całego obszaru pięciu jezior, ale żaden z nich nie potrafił pomóc mężczyźnie. Mogli wydać jedynie bezwzględną diagnozę, że jeśli gorączka się wkrótce nie obniży, to tą udręczoną duszę czeka koniec.
Manzo również przyszedł przyjrzeć się choremu i po krótkich oględzinach stwierdził, że ciąży na nim klątwa. Być może rzucona przez bożka, o którym wcześniej tak wykrzykiwał.

Ishifone nie wiedziała nic o losie Katriny. Jej przyjaciele w każdym razie nie mieli nic z tym wspólnego i sami byli bardzo zainteresowani kto lub co stał za zniszczeniem sklepu. Jak wszyscy w Karakurze zresztą. Katrina była powszechnie znana w lokalnym duchowym światku i nikt dotąd nie odważył się przeciw niej wystąpić.
Szeptano o różnych możliwościach. O tym, że shinigami postanowili się nią zająć. O tym, że widziano ostatnio arrancara z Las Noches w mieście i to on mógł mieć coś wspólnego ze sprawą. O tym, że w noc eksplozji widziano, jak od strony sklepu uciekał nieznany młokos ciągnąc za sobą jasnowłosą dziewczynę, która od pewnego czasu mieszkała już z Katriną. Sama kobieta w ostatnich miesiącach miała często opuszczać Karakurę, więc może to z zewnątrz ktoś za nią przyszedł.
Odpowiedź na pytania mogła skrywać w sobie pracownica sklepu. Szczątki sztucznej duszy Kiyoko znaleziono w zgliszczach. Dostały się w ręce shinigami, którzy jako pierwsi pojawili się na miejscu i teraz zapewne próbowali odczytać dane w laboratoriach Seireitei.
Tyle Ishifone powiedziała. Wstrząs Karakurskiej szachownicy jaki wywołał incydent z wyparowaniem sklepu Katriny wydawał się bliźniaczkę Chikaze wręcz podniecać.

Gdy Chikaze objawiła się Mai, dziewczyna tylko przekrzywiła głowę i z uśmiechem stwierdziła, że nigdy dotąd nie widziała kami o ludzkich kształtach. Okazało się bowiem, iż kilkukrotnie ukazywały się jej pomniejsze bóstwa o zwierzęcej fizjonomii. Dziewczyna miło wspominała tamte rozmowy o wszystkim i o niczym.
Podobno już od trzech i pół roku włóczyła się po rukongai. Nie narzekała na swój los, a wręcz lubiła poznawać nowe miejsca i osoby. Okolica pięciu jezior wydała jej się ciekawa, więc postanowiła pozostać tu przez jakiś czas. Z ręką na piersi obiecała nie sprawiać kłopotów, a shinigami to rzeczywiście wolała unikać, bo jak sama Chikaze powiedziała - strasznie nerwowi byli jak na zawodowym żołnierzy.
Nie przejawiała natomiast entuzjazmu do doskonalenia swych umiejętności. Chętnie pobawiła się z chłopcami w nowym budynku ćwiczebnym, ale żeby miała spędzać godziny na mozolnym treningu? Rzekła, że nie ma do tego choćby krztyny cierpliwości.

***

Chociaż wciąż było ciepło (przynajmniej wtedy, gdy Chikaze nieoddziaływała na pogodę), dni zaczynały robić się coraz krótsze. Zbliżała się jesień, zbliżał się dzień wizyty shinigami.
Po za tym wszystko szło dobrze. Chociaż nie udało się wyplenić nieufności do obcych, pięc jezior prowadziło wymianę handlową na niespotykaną w swojej historii skalę. Kult Chikaze rozpowszechniał się coraz bardziej w czterdziestych okręgach zachodniej części ćwiartki północnej.
Manzo szkolił nową klasę kapłańską, a młodzi wojownicy ciągle doskonalili swe umiejętności. Kilka dni temu przybył nowy rekrut - nazywał się Hiroki i był około dwudziestoletnim mężczyzną o pospolitej fizjonomii, lecz już tak niepospolitych rezerwach reiatsu.
Przynajmniej jeśli porównać go ze zwykłymi duszami nie muszącymi się pożywiać, bo do takiego Daisuke wiele mu brakowało.
Podstawy walki wręcz miał opanowane, bo przez jakiś czas zarabiał pojedynkując się na arenie w ósmym okręgu. O shinigami miał nienajlepsze zdanie, więc nie chciał dołączać do akademii. Błąkając się po Rukongai usłyszał o Pięciu jeziorach i stwierdził, że to może jest właśnie to miejsce, w którym przyjdzie mu spędzić resztę życia.
Susanoo z kolei twierdził, że Chikaze powinna zacząć kreować własną domenę w Takamagaharze, bo jego córce (ani żadnemu szanującemu się kami) nie wypadało żyć ciągle w świątyni w Soul society.

[Za Imperial Box: + 3 Wytrzymałość, + 1 Zręczność i Reiatsu]
Powrót do góry Go down
Chikaze


Chikaze


Mistrz Gry : Kuchiki Kyosuke

Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket496/510Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (496/510)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket6424/6942Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (6424/6942)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-03-02, 14:40

Ciekawe zabiegi, warte zapamiętania, ale na razie chyba zostanie przy jej obecnym kształcie jako trofeum. Maczuga była natomiast całkiem niezłym narzędziem o pewnych specjalnych właściwościach. Nie były one potężne, ale dość nęcące by budziły wyobraźnię. Jej miecz był potężniejszy sam z siebie, a kto wie - może przez przebywanie z nią tez nabierze jeszcze jakiś właściwości? Byle to ona mogła się z tego cieszyć a nie ktoś inny.
Słuchała z uwagą, ale przestrach służki ją zaskoczył. Uspokoiła ją ruchem dłoni, "przebaczyła", i dodała, że w takim razie chyba nie ma potrzeby kontynuować czy wspominać dalej o tym temacie. Jednak kwestia boskich sekretów powracała. Mimo, iż próbowała o tym nie myśleć to dalej do niej przychodziła. Chyba dobrze będzie się skonsultować z jedną osobą.
***
Zaśmiała się. Przyznała uczciwie, że nie wie czy akurat posiada taką moc - głównie dlatego, że istnieje inne bóstwo od szczęścia a ona zajmowała się innymi sprawami. Mimo wszystko zadeklarowała, że zrobi co w jej mocy. Równie szczerze, roztaczając nad nim dłoń, powiedziała cicho, że życzy wszystkiego dobrego w życiu młodego Takeo, by rósł silny, zdrowy, był opoką dla ludzi którzy będą dla niego ważni, i by zło trzymało się od niego z daleka. Wzięła potem kawałek drewienka i wyrysowała na nim ostrzem słowo szczęście, wrzucając je wraz z paroma swoimi włosami do woreczka przygotowanego z kawałka jej szalika. Znaki na drewienku wcześniej poprawiła swoją krwią, przejeżdżając po nim lekki nakłutym palcem. To wszystko przewiązała sznurkiem i położyła koło chłopczyka. Matce powiedziała natomiast, że amuletu nie można otwierać, bo straci swoją moc. Poleciła jednak modlić się do czcigodnego Jurojina, boga długowieczności i jednego z siedmiu bóstw szczęścia.
***
Wizytę u Haru wspominała bardzo miło. Nawet przyjęła swoją dziecięcą formę, bo jakoś jej dorosła bardzo jej ciążyła. Przyznała, że zastanawiała się czy to jeden z lisów Inari czy też może jednak któryś ze sług stworzonych z jego snu postanowił się udać na wyprawę. Cieszyła się, że wszystko jest w porządku w jego domenie, i pochwaliła się, że prędzej czy później pewnie do niej zawita, bo robi się o niej coraz głośniej. Z Tamotsu przywitała się bardzo swobodnie - podskoczyła do niego i rzekła "Dobrze Cię widzieć! Przystojny jak zawsze!" uśmiechając się szeroko, i po trochę zbyt długiej chwili, jakby nigdy nic zaczęła znowu rozmawiać z Haru. Przyglądała się z zaciekawieniem na walkę obu błogosławionych, jak i potem zwiedziła raz jeszcze całą krainę, mając nadzieję zobaczyć znajome twarze. Jednak w świetle tego co usłyszała to podzieliła się z Haru swoimi wątpliwościami.
Związane były one głównie z tym, że są jakieś rzeczy o bogach które są ponoć wstydliwe dla nich, a ona nie ma o nich pojęcia. Ba, zdaje się, że ktoś powiedział o nich jej "siostrze", ale za darmo nic jej nie powie bo jest wredna i jej nie lubi. Więc zapytała się Haru czy coś wie o bogach i jej ojcu, co powinna wiedzieć a jej raczej nie powiedzą. Spędziła potem jeszcze troszkę czasu z Daisuke w tym miejscu, i wróciła do szarej rzeczywistości rukonu.
***
Zaczęła współczuć duszy która odwiedziła jej region. Może naraził się jakiemuś bożkowi, który zesłał na niego szaleńczą gorączkę za jakiś występek. Albo znalazł się po prostu w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Poleciła przygotować balę z wodą, do której mieli mężczyznę wrzucić. Podobnie jak w przypadku Kisuke pobłogosławiła tą wodę. Nie liczyła na pełne wyleczenie, ale przynajmniej na to by kupiło jej to nieco czasu. Kładąc przy tym dłonie na czole mężczyzny usiłowała w jakiś sposób wyczuć co to za energia, i poprzez intensywną medytację albo spróbować nawiązać kontakt z tym kami, albo by wyplenić tą klątwę z jego ciała. Cokolwiek zdawało się być łatwiejsze, chociaż większe nadzieje pokładała w tym drugim.
***
Nie była pocieszona tym co usłyszała. Kiyoko prawdopodobnie przestała istnieć, i faktycznie wyglądało to na atak. Ponadto ktoś wyciągnął tamtą dziewczynę - kto wie, może to nawet był atak po nią. Bardzo się natomiast zaniepokoiła gdy zdała sobie sprawę, że sztuczna dusza Kapitana Aiby może być na wolności. Już dość nabruździł. Nie mogła jednak skontaktować się z shinigami nie znajdując najpierw Katriny - o ile jeszcze żyła. Plus szczerze wątpiła w zasadność takiego działania - prawdopodobnie nie pomogą, a jeśli przejęli dusze to należało mieć nadzieję, że się nią zajmą. Zwróciła tylko uwagę, że ten chaos zdaje się ekscytować Ishifone. Nie to, by jakkolwiek chciała w to ingerować, ale by chociaż pilnowała, by jej mamie nie stała się przy okazji krzywda.
***
Kami posiadają przeróżne kształty, od ludzkich, poprzez zwierzęce, na prawdziwych bestiach kończąc. Ona sama miała, bez większych niespodzianek, okazję obcować z każdym z tych rodzajów. I tak ostatecznie okazywało się, że pozory naprawdę potrafią mylić. Uwierzyła jej, acz wyglądała na dość niezadowoloną gdy ta nie zechciała przyjąć jej propozycji. Nie naciskała jednak, zapraszając ją w takim razie na "zabawę" w doborowym towarzystwie, skoro formalny trening był jej nie w smak. Poprawiła ją też w sprawie shinigami, mówiąc, że spoczywa na nich wielka odpowiedzialność we wszystkich światach, i mimo ich przywar nie powinni o tym zapominać. Poinformowała ją też przed pojawieniem się shinigami, że zbliża się taka wizyta, i jeśli nie ma ochoty na spotkanie z nimi to by nie wychylała się zbytnio.

Większe nadzieje pokładała w deklaracjach niejakiego Hirokiego. Poobserwowała go trochę w ukryciu, popatrzyła jak walczy, i jak był sam to objawiła mu się. Wyraziła zainteresowanie jego osobą, i stwierdziła, że trafił do dobrego miejsca by szlifować swoje umiejętności i siłę bez ścisłego rygoru oraz polityki shinigami. Poleciła mu, by najpierw zgłosił się do Daisuke, który wprowadzi go w techniki kontroli i rozwoju swojego ponadprzeciętnego reiatsu, jak i z chęcią spróbuje się z nim. Zamierzała mu też, po pokazaniu, że faktycznie mu zależy i po złożeniu modlitw, obdarzyć go swoim błogosławieństwem. W sumie to zaczynała być standardowa procedura.

W sumie ćwiczenia nad kontrolą swojego boskiego ja zmotywowały ją do czegoś jeszcze - ćwiczenia kontroli Sensen. Przenikanie między granicami światów wydawało się czymś trudnym, jednak jej wychodziło intuicyjnie. Mimo to była to dość nowa zdolność, więc na polach między wioskami ćwiczyła przemieszczanie się w ten sposób oraz orientacje w terenie. Zastanawiała się, czy na przykład byłaby w stanie naładować miecz, wykonać cięcie, i przytrzymać między granicami w trakcie wykonywania skoku - tak, by pojawiło się w momencie jej wyjścia ze skoku. Nawet jeśli jej to nie wychodziło na początku - albo wcale - to wydawało jej się to całkiem dobrym ćwiczeniem w czasie wolnym - którego to miała coraz mniej, ale nie zamierzała się bynajmniej przez to lenić.

Przy któryś odwiedzinach jej ojciec wezwał ją, i o ile cieszyła się, że zechciał z nią porozmawiać i nie była to reprymenda, tak dalej miała w pamięci to co służka nie chciała jej powiedzieć. Nie pytała o to jednak, zamiast tego idąc tematem narzuconym przez rodzica. Przyznała, że nie miała pojęcia jak to się robi, i że jedynie słyszała jak syn czcigodnej Amaterasu znalazł miejsce i przekształcił ją wedle swojego uznania. Jednak jeśli to jest coś, do czego powinna dojść sama, to zajmie się tym niezwłocznie.
Zapowiadało to więc poszukiwania niezajętych przez kami obszarów Takamagahary. Kolejne zajęcie, do tego dość ryzykowne. Zobaczy na co trafi. Była jesień. Co oznaczało, że niedługo będzie zima - jej najmniej lubiana pora roku. Już miała naprawdę dużo powodów by jej nie lubić, ale... kto widział burzę w zimie? Ale był jeden jasny punkt - pod koniec roku również planowała odwedzić posiadłość Manzo, tym razem z Daisuke.

Tak to czekała na shinigami. Poleciła zapytać, czy wraz ze zbiorem podatków przyszła stosowna delegacja o którą prosiła. Niezależnie od tego zaprosiła ich do jednej z izb przy placu świątynnym - jednak nie do swojego wewnętrznego sanctum. Nawet przygotowała herbatę z błogosławionej wody - acz najpierw sprawdziła jak smakuje.
Powrót do góry Go down
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-03-06, 15:27

Rodzice byli wdzięczni za błogosławieństwo złożone na początek drogi życia małego Takeo. Podchodzili do niej inaczej niż ostatnio, tak samo zresztą jak każda inna dusza, którą miała okazję spotkać podczas swej wizyty w dalekim okręgu.
Nikt nie traktował ją już jak zabójczą maskotkę bandy. Zniknęła bezpośredniość, gdy boskość wyniosła Chikaze ponad grunt zajmowany przez zwykłe dusze. Spoglądali na nią z czcią, niepewnością i zdumieniem.
Cóż, być może nie odczułaby tak tego gdyby Akagi nie zdążył ucywilizować miejscowych moczymord. Po butelce sake mogliby widzieć Chikaze bardziej taką jaka im się ukazała pewnego zimowego wieczora.

***

Haru nie miał problemu z wypaplaniem tego o czym służki ojca bały się nawet wspomnieć. Jak twierdził prawdę o narodzinach boskiej trójki zawarto w kronikach Kojiki, co Amaterasu i Tsukuyomi przyjmowali bez sprzeciwu. Z Susanoo jednak sprawy miały się inaczej.
Odczuwał tęsknotę za matką, której nigdy nie posiadał. Chcąc zgasić swą melancholię i poczucie samotności uznał, że jego matką jest Izanami. Był to dość kłopotliwy wybór patrząc na to kim żona Króla Dusz się stała. W pewnym momencie Susanoo chciał nawet zstąpić do Yominokuni i uwolnić ją. Udałoby mu się to gdyby interwencja rodzeństwa, któremu udało się wyperswadować ten niefortunny pomysł. Pomimo tego wydaje się, że Susanoo ciągle odczuwał słabość do Izanami.
Haru stwierdził, że go rozumie. W końcu bez mamy ciężko byłoby sobie poradzić samemu na świecie.

***

Gdy Chikaze przysiadła do mamroczącego w gorączce mężczyzny, skąpanego w balii z poświęconą wodą i podjęła próbę poprawy jego stanu, rozgorzała walka. Bitwa pomiędzy jej mocą, a złą siłą tkwiącą w chorym.
Uchwyciła ją dokładnie dopiero po dłuższej chwili koncentracji. Czerwono-czarny wir rozognionej, złej energii pustoszył wnętrze duszy. Chikaze trudziła się wtedy dobrą godzinę. Mogła załatwić to szybciej, bo czuła swą wyższość nad klątwą dręczącą brodacza, ale miała wrażenie, że zbyt gwałtowna interwencja może rozerwać osłabioną duszę. Także powoli wypalała klątwę, co było pracą żmudną, ale po wszystkim stan chorego się poprawił. Ciągle nie odzyskał przytomności, ale gorączka osłabła i wydawało się, że przestał już cierpieć. Majaki i złe sny zniknęły.

***

Hiroki wykazywał większe zainteresowanie doskonaleniem się od Mai. Był to typowy przedstawiciel prostego, lecz poczciwego ludu, który na dodatek coś niecoś już umiał. Daisuke stwierdził, że nie odstaje od miejscowych wojowników, a ci już trochę czasu trenowali pod okiem Chikaze i jej instruktorów.
Pewnego dnia znudzona Mai zawitała do gmachu ćwiczebnego. Poobserwowała chwilę sparingujących się tam mężczyzn, po czym zaproponowała pojedynek. Z nimi wszystkimi. Wszystkich zamiotła.
Chikaze miała akurat okazję to widzieć z ukrycia. Mai w walce poruszała się z gracją równą tańcowi, a szybkością ruchów wręcz dorównywała córce Susanoo.
Potem jeszcze przyjęła wyzwanie Daisuke, który po raz kolejny musiał uznać wyższość dziewczyny. Ale zdawało to się tylko motywować go jeszcze bardziej, by za trzecim razem w końcu odnieść zwycięstwo.

***

Przez moment rozmowy z ojcem miała wrażenie, że ten ma zamiar sam jej powiedzieć jak powinna postępować. Akurat jednak mówiła o samodzielnym odkrywaniu tego zagadnienia, na co Susanoo uśmiechnął się półgębkiem i stwierdził, że istotnie powinna sama do tego dojść.

***

[+ 1 Psychika, Kontrola Reiatsu]

***

Już kilka dni przed przybyciem shinigami wyczuwało się nerwowość. Niektórzy prężyli mięśnie mrucząc przy tym, że stali się na tyle silni, iż mogą już podziękować sępom w czerni za ochronę. Gdyby nie pokojowa postawa Chikaze i starszyzny zapowiadałaby się solidna awantura.
Dzień przed Mai odpłynęła na położoną na wyspie wioskę Murazarigani. Chociaż na co dzień była swawolna, co objawiało się choćby zamiłowaniem do chodzenia po dachach chat, gonitwach z dziećmi i skakaniu z drzewa na drzewo, tak bez oporu dała się ukryć przed shinigami.
Hiroki również zastanawiał się czy nie pójść w jej ślady. Co prawda nie miał z bogami śmierci żadnego zatargu, ale bał się trochę, że mogą zechcieć go wziąć ze sobą do Seireitei. Słyszał o takich przypadkach, gdy osoby z wysokim poziomem reiatsu były wręcz przemocą wcielane do akademii.
Shinigami przybyli jednak w pokojowych zamiarach.
Z wyjątkiem standardowej ekipy pobierającej daninę, przybyła jeszcze trójka shinigami z czego wyróżniała się młoda kobieta, właściwie jeszcze dziewczyna, nosząca na ramieniu odznakę porucznika dziewiątej dywizji.
Zamiast czarnego uniformu nosiła piękne jasnoczerwone kimono zdobione motywami kwiatów i chmur.
Wraz z dwójką towarzyszy odwiedziła świątynię, gdzie na ołtarzu złożyła bogate dary. W szkatule z lakowanego wiśniowego drewna znajdowało się pięć butelek sake, dwie pokaźne skrzynie pełne były przysmaków z Seireitei. Największe wrażenie robiła jednak kompletna zbroja Yoroi - zdobionej srebrnymi nitami i złotymi obramowaniami, której łuski płynnie przechodziły z ciemnego błękitu do szarości.
Co więcej Chikaze wyczuła w tym aurę swego ojca i jak się potem okazało wspaniały pancerz istotnie należał kiedyś do wojownika będącego czempionem Susanoo, który żył przeszło tysiąc lat temu.
Wyjaśniła to porucznik dziewiątej dywizji - Mitsuwa Mai. Dziewczyna budziła sympatię już od pierwszego spojrzenia na drobną twarz wypogodzoną zaraźliwym uśmiechem. Duże brązowe oczy emanowały ciepłem, nos miała lekko zadarty, podbródek delikatny, czoło dość szerokie. Z zaczesanego na tyle głowy koku wydostawał się pojedynczy czarny lok spływający na twarz kobiety.
Poprosiła o spotkanie z Chikaze w cztery oczy, zachowując przy tym wszelkie formy zwyczajowej grzeczności.
- Zostałam wysłana jako przedstawiciel Seireitei w odpowiedzi na twoje pragnienie spotkania się, czcigodna.
Nawet głos miała przyjemny - delikatny i dźwięczny zarazem. Mniej przyjemny był smak błogosławionej herbaty. Chikaze mogła się jeszcze rozmyślić czy chce podawać tak słonawy napar.
Powrót do góry Go down
Chikaze


Chikaze


Mistrz Gry : Kuchiki Kyosuke

Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket496/510Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (496/510)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket6424/6942Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (6424/6942)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-03-06, 18:44

Trochę nie wiedziała co o tym myśleć. Miała przez to ostatecznie mieszane uczucia co do tej wizyty. Była miła i była traktowana godnie, ale czuła dystans który narósł między nią a duszami tu mieszkającymi. Z jednej strony to dobrze, z drugiej... brakowało jej tego co było. Nie spędziła przez to tu tyle czasu ile pierwotnie zakładała. Niemniej dalej cieszyła się, że się powodzi.
Nie dowiedziała się niczego czego wcześniej by nie wiedziała. Dużo się pokrywało z ziemskimi mitami, więc może nie można było mówić o takich rzeczach w jego domenie. Zamiar ojca był jednak co najmniej niepokojący. Po trochu nie dziwiło ją podejście Amaterasu, z którą wedle legend miał też inne zatargi. Tsukuyomi akurat był mocno tajemniczy, i było niewiele legend na jego temat. Słysząc co powiedział o matce stwierdziła tylko, że dla śmiertelnych dusz to naturalne, że kiedyś tą matkę tracą. Co nie znaczy, że proste. Ale zgadza się, że jest to ważne. Wyraziła też ubolewanie, że tak późno zdała sobie z tego sprawę jak ważna jest rodzina.
Przysiadła nad nim tak długo, jak było trzeba. Było to żmudne zajęcie, ale ostatecznie jej się udało. Tylko nie wiedziała ile czasu będzie potrzebne by doszedł do siebie, o ile w ogóle kiedyś to nastąpi. Klątwa wyrządziła duże szkody. Była ciekawa co zaszło, więc postanowiła otoczyć mężczyznę opieką. Nie tylko własną, rzecz jasna, to było trochę poniżej jej godności - ale odwiedzała go i sprawdzała czy coś w jego duchowości się poprawiło. Co jakiś czas błogosławiła też jego kąpiele. Albo miał pecha, albo naprawdę zrobił coś złego - ale najpierw musiała się dowiedzieć co.
Podejrzenia narastały. Z niepokojem zauważyła, że jest prawie tak szybka jak ona sama. Wiedziała już co czuli bogowie śmierci w strażnicy - przybył ktoś, kto nie wiadomo kim był, skąd pochodzi, i to co mówi jest prawdą. Plus niezbyt się kryje ze swoją siłą. Z drugiej strony trzy i pół roku było czasem, który pozwalał bardzo utalentowanej duszy na osiągnięcie takiego poziomu - jakby cały czas coś robiła, biła się, i przeżyła mniej więcej tyle co ona albo więcej. Nie dawała jednak jej tego poznać. Nie miała wiele do ukrycia, a sama była nieszkodliwa. Mogła się nawet przydać. Chyba, że faktycznie Katrina skorzystała z jej zaproszenia i się tu ukrywa...
Wzięła Daisuke na stronę by zapytać, czy ma jakieś złe odczucia w stosunku do tej osoby. Dodałaby potem, że szybkość jej ruchów może dorównywać jej własnej, i że rzeczywiście trzeba mieć na nią oko. Niekoniecznie zachowywać się wrogo czy wyganiać, ale tu coś prawie na pewno kryje się więcej.
W wolnej chwili zatem zaczęła zwiedzać Takamagaharę w poszukiwaniu niezajętych przez inne kami terenów. Albo takich, które z jakiegoś powodu do niej przemawiały na głębszym poziomie. Nie miała do siebie żalu, że sprowokowała taki przebieg zdarzeń. Podziękowała swojemu Ojcu za radę. Będzie dzięki temu silniejsza i lepiej będzie mogła poznać swoją boskość, która obecnie była dla niej czymś naturalnym, ale dalej dość nieznanym.
***
Atmosfera była nerwowa, i skłamałaby gdyby powiedziała, że jej się to w jakiś sposób nie udziela. Przebąkiwania mężczyzn nie podobały się boginii, która zdawała sobie sprawę jak dużą rolę odgrywali shinigami mimo ich wszystkich przywar. Zwracała uwagę w rozmowach, że właśnie dzięki shinigami puści nie panoszą się po społeczności dusz jak po szarej pustyni Hueco mundo, gdzie panuje wieczna noc i głód. I choćby za to należy im się odrobina wdzięczności.
Hirokiemu powiedziała, że pod jej pieczą pójdzie tam dopiero wtedy, jeśli sam tego zapragnie. Niemniej jednak jeśli miał jakieś obawy to nie będzie to w jej oczach ujma na honorze, jeśli postara się nie rzucać w oczy przez ten czas. Sama się niepokoiła, bo nie wiedziała czego się spodziewać. Czy pełnej wrogości, czy też może raczej metodycznego wybadania jej osoby. Acz początek zapowiadał się całkiem przyzwoicie. Na pewno chcieli zrobić dobre wrażenie na jej osobie, by nie miała do nich już na wstępie złego nastawienia - czy to z autentycznego szacunku, obawy, czy też próby uśpienia jej czujności. No i wyszło im - złapała się na tym, że oceniała czy ta zbroja by na nią pasowała. Obecnie w drugiej formie była już trochę wyższa, więc może... Z drugiej strony trochę chyba nie wypadało nosić czyjejś zbroi. Jak będzie chciała to zdobędzie własną - zapyta o to.
Hm. Zioła z jej wodą nie smakowały za dobrze. Odpuściła. Miała przy tym pewien problem - nie miała za bardzo czym poczęstować gości. Przygotowała zatem zioła, i nalała sake z domeny jej ojca. Jak też pomyślała to przemyciła też posiłek - coś w miarę rzeczywiście dobrego. Siedziała w izbie, do której poleciła odesłać porucznik. Mai. Hm. Czy to też mogła być opcja?

Stała, oczekując na gościa, na którego odwiedziny oczywiście się zgodziła. Shinigami prezentowała się ślicznie, tak, jak powinna wyglądać dyplomatka na takim wypadzie. Ona sama nosiła to co zwykle, jedynie kasę miała odłożoną gdzieś na boku, by było widać jej twarz i krwistoczerwone oczy. Mimo tego patrzyła przyjaźnie w swojej dorosłej formie. Skłoniła się lekko w trakcie wzajemnego powitania i przedstawiania.
- Morigami Chikaze. Seireitei schlebia mi, wysyłając na moją prośbę przedstawicielkę swojej elity. I to z tak bogatą ofiarą! - Poszerzyła troszkę uśmiech, zdradzając nieco entuzjazmu który ją wypełniał gdy o tym myślała. Wskazała przy tym siedzisko po jednej stronie stołu - Proszę, zasiądźmy. Skromny to poczęstunek, ale wiedziemy tu też skromne życie. Sake jednak jest "sprowadzane"... aż radziłabym nieco uważać. Wyborne, acz za pierwszym razem gdy piłam było jak żywy ogień. Tutejsze jest podobne, ale bez tej wyborności. - Zaśmiała się cicho, zasiadając. Specjalnie też położyła beczułkę na stoliczku obok, co by mogły w miarę możliwości sobie nalewać. Najpierw jednak sama nalała sake z beczki do obu czarek. Nie chciała by pomyślała, że chciała ją otruć, chociaż sprowadziłoby to przecież na nią tylko i wyłącznie problemy.
- Nie jest mi znany wasz protokół dyplomatyczny, więc wybacz, jeśli się do niego nie stosuję. Mamy jednak chyba dość dużo do omówienia. Zatem... na początek wypijmy za pomyślność tych rozmów. - Uniosła czarkę i upiła z niej powoli. Już miała z nim doświadczenie, ale była ciekawa reakcji porucznik. Dała jej w razie czego chwilę na ochłonięcie. Od czego tu jednak zacząć...
- Poprosiłam o spotkanie, gdyż dotarły do mnie słuchy o niepokojach w Seireitei związanych z moją osobą. Macie i tak dość problemów z innymi rzeczami, więc uznałam, że odpowiednie będzie nawiązanie kontaktów by oficjalnie przedstawić nasze stanowiska względem siebie. Z tego co wiem zależy nam na tym samym co mi, więc po co potencjalni sojusznicy mają tracić siły na animozje? Lepiej je skierować w stronę realnych zagrożeń. - Sama się skusiła na jedzenie. Prawdopodobnie to będzie coś prostego - ryż z warzywami, i co tam jeszcze było pod ręką. Mówiła swobodnie, acz dużo w tym było zasługi jej wprawie w ukrywaniu emocji. Tak naprawdę była faktycznie dość zestresowana, gdyż wiedziała ile od takiego spotkania może zależeć. Jakby to tylko o nią chodziło to jeszcze.
- Ale od początku. Chciałabym usłyszeć o waszych obawach.-Jej uwaga skupiła się wtedy na porucznik. W sumie niewiele zjadła, ale tyle, by było wiadomo iż sama nie ma z tym oporów.
Powrót do góry Go down
Imperator Kuchiki


Pięć Jezior  Admin10
Imperator Kuchiki



Karta Postaci
Punkty Życia:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)
Punkty Reiatsu:
Pięć Jezior  Pbucket9000/9000Pięć Jezior  Empty_bar_bleue  (9000/9000)

Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty2021-03-08, 11:07

- Byłoby nietaktem przychodzić z pustymi rękoma w odwiedziny do córki samego Susanoo. Rada jestem słysząc, że nasze podarunki przypadły czcigodnej do gustu.
Porucznik zajęła wskazane miejsce. Spojrzała z zaciekawieniem na podaną czarkę, po czym również ją podniosła.
- Oby były jak najpomyślniejsze - rzekła z nieśmiałym uśmiechem i przechyliła czarkę.
Odsunęła ją od ust i przez moment była jak spetryfikowana. Westchnęła cicho, a potem każde kolejne słowo wypowiadała coraz głośniej, aż do niemal krzyku.
- To najlepsze sake jakie w życiu piłam! - Mrugnęła, zmieszana odkaszlnęła. - Wybacz, czcigodna. Twój poczęstunek wywołał u mnie trochę za dużo entuzjazmu. - Uśmiechnęła się przepraszająco.
Bardziej "stała" część poczęstunku składała się głównie z jeziornych ryb przyrządzanych na kilka różnych sposobów. Bez szaleństw, miejscowi nie mieli dostępu do wyszukanych przypraw poza tym co dawał las, ale błogosławione przez Namazu wody dawały tylko najsmaczniejsze rybki.
Tymczasem wstęp rozmowy zakończył się. Porucznik Mai skinęła głową i wciąż uśmiechnięta, bez skrępowania czy niechęci zaczęła wykładać stanowisko Seireitei:
- Nigdy nie chcieliśmy szukać w tobie wroga, czcigodna. Proszę jednak byś zrozumiała, że niektóre wydarzenia cię otaczające mogły wzbudzić nasz niepokój. Jeśli dobrze rozumuję, nasze pierwsze spotkania były wtedy nim jeszcze zyskałaś swój obecny status? Twoje nagłe zniknięcie wraz z kilkoma innymi uczniami z ośrodka przyspieszonej edukacji jednostek specjalnych wzbudziło pewne zamieszanie. Potem zaś przyszedł ten niefortunny incydent w mieście Karakura. - Uśmiech nieco zbladł. - Nigdy wcześniej nie zarejestrowano takiego fenomenu. Niewątpliwie widok drugiego słońca na niebie musiał budzić zachwyt, ale potem przez następne kilka tygodni obserwowaliśmy wiele przypadków, gdy wydarzenia z tamtego dnia oddziaływały na zdrowie ludzi. Jak doskonale wiesz shinigami są strażnikami równowagi i jedną z naszych głównych zasad jest unikanie wywierania wpływu na życie mieszkańców świata żywych. Zdajemy sobie sprawę, że to nie ty stałaś za drugim słońcem, ale niewątpliwie byłaś z nim związana. Oczywiście jest też temat jakże niefortunnego starcia z porucznikiem Inabą. - Przyłożyła dłoń do piersi, pochyliła głowę. - Najmocniej za to przepraszamy. Powinno być to wtedy rozwiązane na drodze dialogu, ale proszę zrozum, że w tamtych okolicznościach Inaba-san mógł uznać za konieczne obranie bardziej bezpośredniego podejścia.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Pięć Jezior  Empty
PisanieTemat: Re: Pięć Jezior    Pięć Jezior  Empty

Powrót do góry Go down
 
Pięć Jezior
Powrót do góry 
Strona 1 z 11Idź do strony : 1, 2, 3 ... 9, 10, 11  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Świat :: Soul Society :: Rukongai :: Tereny Mieszkalne-
Skocz do:  
Create a forum on Forumotion | ©phpBB | Free forum support | Kontakt z | Zgłaszanie nadużyć | Najnowsze dyskusje