Kazue czuł, że odpływa w mrok. Tracił poczucie ciała. Stał nad krawędzią nieświadomości. Ostatnim podrywem woli skupił odrobinę reiatsu i posłał białą błyskawicę ku pustemu. Czy trafił? Tego już nie wiedział, bowiem opadł nieprzytomny na ziemię.
***
Znów otaczał go cichy mrok. Był sam w ciemnościach, ale tym razem w pełni zdawał sobie ze wszystkiego sprawę. Przed oczami wciąż miał rogi pustego zbliżające się do Midori. Jej tutaj jednak nie było. Nie wiedział co się dalej stało, bowiem znalazł się w otchłani znanej ze snu. Odczuł okropność pozbawienia zmysłów. Nie widział, nie słyszał, nie czuł. Poczuł się strasznie samotny, ale przecież jakaś cząstka jego cieszyła się ze spokoju jakiego doświadczała w tym miejscu. Tutaj nie musiał się z nikim użerać. Tutaj ból nie miał dostępu. Był sam w ciemnościach, ale nie wydawało się to takie złe.
Wtem coś usłyszał. Po raz pierwszy w tym miejscu jego uszy wychwyciły jakiś dźwięk. Był to kobiecy śpiew. Cichy, delikatny, niezrozumiały. I wtedy również oczy doznały przebudzenia. Kawałek przed sobą ujrzał blady ognik odcinający się silnie od mroku. Był to niby blask latarni, miarowo obniżający się i unoszący. Kaz poczuł muśnięcie ciepła na twarzy. Uczucie wszechmocnego spokoju opuściło go. Powróciły wspomnienia o ostatnim egzaminie i walce z pustym.