Vespaux vs Mesher

[Zasady]

Zacznijmy od zasad. Te są zasadniczo banalne. Wszystkie chwyty dozwolone, walka trwa, aż do momentu, w którym druga strona będzie wąchać kwiatki od spodu. Co do samego warsztatu to jest kilka zasad. Kolejkę wyznaczam ja. Jeżeli tego nie zrobiłem to oznacza, że jest ona dowolna. Czasu odgórnego na odpis póki co nie będę ustalał, ale proszę o uwijanie się w miarę, co by nam to dość płynnie, ładnie szło. Każdy poza pisaniem zwykłego posta ma prawo napisać tzw. UR, czyli ukryty ruch. Tyczy się on działań, które mają zostać tak przeprowadzone, by były niewidoczne dla Waszego oponenta. Jeżeli nie jesteście pewni to napiszcie daną akcje w UR, ale dajcie mi znać, że co do czegoś nie macie pewności gdzie powinniście umieścić to ja to przeanalizuje i najwyżej poinformuje Waszych przeciwników, gdyby jednak okazało się, że powinni to widzieć. Umieszczanie w UR, bowiem rzeczy, które normalnie są widoczne dla przeciwnika jest zakazane i będzie karalne. Podobnie jak tzw. ooc, czyli korzystanie z wiedzy, której nie ma Wasza postać, zaś posiadacie Wy, jako gracze przez przeczytanie KP oponenta czy po prostu z m&a. Nie chcę, również aby na discordzie było marudzenie co do jakiejś mojej decyzji. Jak ktoś uważa, że popełniłem błąd to niech napiszę mi to na pw czy to przez forum czy discord czy gg, ja się z pewnością do tego odniosę i jakoś sprawę wyjaśnimy. Jeżeli ktoś używa energii to niech napiszę ile jej zużywa.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Teraz przyjemniejsze rzeczy... Miejsce starcia! To będzie losowane, żeby było ciekawiej. Najpierw zakręcimy w poszukiwaniu odpowiedzi na podstawowe pytanie: Soul Society, Hueco Mundo czy Świat Żywych. I maszyna losująca ruszyła, wypadło na... Świat Żywych! Tak, znowu! Teraz wybierzemy jedną z lokacji mających miejsce w Świecie Żywych, a są to: Tłoczne centrum, spokojne przedmieścia, teren zielony nad rzeką, liceum. Maszyna losująca ruszyła i padło na... Tłoczne centrum!



Pomimo tego, że Karakura nie należy do największych miast Japonii to posiada dość żywe centrum. Brak tu lasu wieżowców, ale kilka rosłych budynków się znajdzie, zaś biurowce, centra handlowe, parkingi i inne betonowe klocki wyrosły tu jak grzyby po deszczu. Większość ulic jest czteropasmowych, a zarówno na nich, jak i chodnikach po boku ruch jest duży. No, ale nie dzisiaj. Nie widać tu żywej duszy, niektórzy mieszkańcy nawet porzucili swe auta, bo stoją rozsiane po drogach z pootwieranymi drzwiami. Nasze dwa Hollow zawalczą na skrzyżowaniu dwóch takich czteropasmowych ulic, gdzie poza zwykłymi osobówkami stoi jeszcze jeden autobus, równie opuszczony. Bestie znajdują się od siebie piętnaście metrów.
-------------------------------------------------------------------------------------
No to zaczynamy pojedynek hołków! Oby było bestialsko i brutalnie, a zacznie to Vespaux, drugi w kolejce Mesher.

Kim mógł być nowy znajomy szerszenia? Vespaux odnosił wrażenie, że już się kiedyś spotkali. Ale gdyby tak było jeden z nich zostałby zjedzony, czyż nie? Teraz to nie ma znaczenia. Potwór nie wygląda na skorego do pogawędki. Wygląda za to na niewiarygodnie silnego i wytrzymałego, sądząc po rozmiarach i pancerzu. Zwierzęta, które najbardziej przypomina są znane z wytrzymałości i szybkości. Czy jego przeciwnik przerasta owada także pod tym względem? Za chwilę się przekonamy. Ładując się energią,insekt postanawia rozpocząć ofensywę leci, usiłując zaszarżować prosto w twarz gorylowatego. Jeśli uda mu się go trafić lub chociaż przeżyć pierwszy atak wielkoluda, usiłuje wycofać się jak najdalej od niego.
[+5 Siła +3 Szybkość]

PŻ: 80/80
PR: 99/99

Nowa sytuacja, nowa walka. Mesher po czuł coś w rodzaju déjà vu, jednak nie miał pojęcia skąd może kojarzyć przeciwnika. Jeśli kiedyś się spotkali, to zapewne jeden z nich powinien nie żyć, a tymczasem obaj są tutaj w pełni sił. Nie zmienia to jednak faktu, że dwóch zupełnie różnych od siebie Pustych, stoczy tutaj pojedynek o swoje życia.

Mesher postanowił najpierw dokładniej poznać umiejętności swojego przeciwnika, dlatego jego pozycja pozostała raczej defensywna. Po pierwsze, już na samym początku walki pokrywa swój tułów i plecy pancerzem(-14 PR), gdyż to właśnie na tym będzie opierał całą swoją taktykę bloków. Nie stał jednak bezczynnie czekając aż przeciwnik skróci dystans, starał chwycić się coś, do czego miał blisko a mógł rzucić w przeciwnika. Mogły to być otwarte drzwi samochodu, znak drogowy, barierki oddzielające chodnik od jezdni. Wszystko co wymagało względnie niewiele siły, bo na rzucanie samochodami czy autobusami raczej nie było szans.

PŻ 120/120
PR 56/56

Walka się rozpoczęła z wysokiego C, a to głównie za sprawą Vespauxa, który to wykonał pierwszy ruch. Od razu początkowa akcja szerszenia wiała brawurą, bo ten popędził prędko przed siebie, prosto na większą od siebie bestię z zamiarem uderzenia w nią, pomimo różnicy wagi, z tarana. Był to plan prosty, który nie wymagał dodatkowych starań, więc mógł być wykonywany od razu. Inaczej było z Mesherem, ten zamierzał skupić się na początku na ostrożnej defensywie. Ku temu skorzystał z energii i rozwinął swój pancerz, tak aby zasłaniał cały korpus od jednej i drugiej strony. Planował, również cisnąć czymś w oponenta, jednak najpierw musiał się rozejrzeć za czymś co się nadawało. Faktycznie udało mu się wypatrzeć samochód z otwartymi drzwiami, jakieś pięć metrów od niego, więc poszedł w tym kierunku. Gdy był już na odległości takiej, że mógł chwycić za drzwi to Vespaux był tak blisko, że nawet jakby wyrwał upragniony przedmiot to nie byłoby jak cisnąć nimi w latającego przeciwnika. Pozostało, więc instynktowne zasłonienie miejsca, w które zmierzał szerszeń. Obronę Mesherowi ułatwiła banalność ataku insekta, który był beznadziejnie prosty do rozczytania. W efekcie czego na drodze do maski goliata stanęła jego ręka, w którą to Hollow zdrowo przydzwonił z byka. Owad mógł żałować, że natura nie obdarzyła go rogami czy ciosami, bo wówczas rana zadana kończynie wroga byłaby znacznie poważniejsza. Bez tego, jednak i tak uderzenie zabolało, pozostawi siniaka, ale nic poważniejszego. Bolesne było dla Meshera też to, że wprawiona w ruch własna ręka uderzyła go prosto w gębę, a on odczuł jak wrażliwym punktem dla Pustego była maska (Mesher do kupy -10 pż). To sprawiło, że kolos się zachwiał, ale jeden krok w tył wystarczył, aby odzyskać równowagę, jednak wówczas insekt już odleciał dobre pięć metrów od niego.
---------------------------------------------
Kolejka: Vespaux -> Mesher

Vespaux zazdrościł istotą posiadającym chwytne dłonie. Umiejętności wykorzystywania każdego przedmiotu jaki mogą unieść do zwiększenia siły i zasięgu ataku. Ale próbując wyrwać znak z ziemi, żeby go nim zaatakować, gorylowaty tylko zmarnował swój czas. Olbrzym wydawał się wręcz dawać mu fory, czy to dla wyrównanej walki, czy też żeby uśpić jego czujność. Tym niemniej owadowi udało się poznać próbkę możliwości jego przeciwnika. Potwór jest wolny, ale niewiarygodnie wytrzymały. To będzie długa walka. Vespaux musi oszczędzać energie. Ponownie szarżuje na twarz oponenta, w rzeczywistości mając zamiar trafić mniej oczywisty cel. Teraz, gdy jest tak blisko, jego oponent powinien dać sobie spokój z szukaniem broni i zaatakować gołymi rękoma. Wówczas zmienia kierunek i usiłuje ugryźć go w prawe ramię, po czym ponownie odlecieć na bezpieczną odległość.
[+3 Szybkość]

PŻ: 80/80
PR: 91/99

Pierwotny plan nie był zbyt dobrze wykonany. Mesher pomimo sporej siły, niebywałej wytrzymałości oraz niespotykanych rozmiarów, był niesamowicie wolny. Latający przeciwnik bez problemu zdążył się zbliżyć, zaatakować i na koniec znów uciec na pozycję wyjściową. Niezbyt imponujący to był atak, ale trzeba było przyznać, że póki mógł tak robić bez żadnych problemów, to stopniowo kąsając, wreszcie doprowadzi do poważniejszych ran. Nawet mała kropla może drążyć skałę. Goliat nie mógł na to pozwolić, dlatego dalsze próby wyrwania otoczenia sobie odpuścił, trzeba było całościowo skupić się na przeciwniku.

Jeśli planuje on wygrać, z całą pewnością będzie kontynuował swoją taktykę słabych, lecz częstych i szybkich ataków, zwieńczonych ucieczką poza zasięg rąk Meshera. Tym razem wielkolud był przygotowany na taki ruch, czekając na odpowiedni moment, odskoczył w bok, po czym złączonymi rękami próbował wbić Latającą Wesz w ziemię. Każdą próbę ataku próbował również przyjąć na swój pancerz, minimalizując niemalże do zera ryzyko odniesienia kolejnych obrażeń.

PŻ 110/120
PR 42/56

Powoli klarowało się to jak może wyglądać ten pojedynek. Z jednej strony mobilny Vespaux, który będzie latał i podgryzał przeciwnika, z drugiej silny, twardy, lecz powolny Mesher oczekujący na jedno, ale za to ogłuszające uderzenie. Ktoś kto wysnuł tak daleko idące wnioski mógłby zostać zaskoczony tym co się w tej chwili wydarzyło. U szerszenia było bez zmian, latający Hollow wyglądało na to, że zamierza zrobić to samo co przed chwilą, tylko że w bardziej ekonomicznym wykonaniu, jednak u wielkoluda zaszły już poważne roszady w modus operandi. Ten, zamiast bronić się przed mniejszym pobratymcem zamierzał odskoczyć unikając obrażeń, działając w jeszcze bardziej oszczędny w energie sposób. Przy tym zupełnie zaniechał na tę chwilę poszukiwania broni w otoczeniu, co miało sens, bo bez chwytnych palców i tak miałby problem, aby z niej odpowiednio skorzystać. W końcu Vespa uderzył w ostatniej chwili zmieniając kierunek, zamiast na maskę lecąc w kierunku ręki. Mesher z kolei rozpoczął proces uskakiwania, który w przypadku tak wielkiego skubańca trwał dość sporo, bo i wiele powierzchni było do przeniesienia. Z tego względu oraz prostych faktów takich jak to, że obecnie w locie szerszeń był od niego sporo szybszy, a także miał stosunkowo niewielki dystans do przelecenia unik się Goliatowi nie udał. Tyle dobrego, że tym zaskoczył rywala przez co ten, choć wgryzł się w rękę kolosa to nie w mięciutki mięsień, lecz jakąś twardą część, której się nie udało wyrwać (Mesher -8 pż). Szczególnie, że instynktownie Mesher ryknął z bólu, a także machnął ugryzioną ręką przez co Vespaux został zmuszony do realizacji de facto swojego planu, czyli odlecenia kawałek od dryblasa. Co prawda latającemu zajęło chwilę, aby ustabilizować lot, który został tak przyspieszony, ale znajdując się siedem metrów od wielkoluda wszystko było już okej.
------------------------------------------------------
Kolejka: Vespaux -> Mesher

Vespaux nie spodziewał się, że jego przeciwnik tak szybko przestanie używać reiatsu. Gorylowaty ewidentnie ma go znacznie mniej od niego. Ale nie musi się wzmacniać energią, by przetrzymywać ataki szerszenia lub zmiażdżyć go jednym, góra dwoma silnymi ciosami. By pokonać go poprzestając  na tego typu atakach, owad musiałby go trafić przeszło dwadzieścia razy, unikając każdego uderzenia olbrzyma. Insekt postanawia zwiększyć częstotliwość ataków. Ponownie obiera sobie za cel jego prawe ramię. Sama świadomość gdzie oponent chce go zaatakować, nie wystarczy wielkoludowi by go powstrzymać. Doleciawszy do kończyny, stawonóg przytwierdza się do niej, oplatając ją obiema parami swoich. Następnie usiłuje zadać mu trzy ugryzienia, zanim puści ją i ponownie odleci na bezpieczny dystans.
[+4 Szybkość +4 Wytrzymałość]

PŻ: 80/80
PR: 88/99

Mesher, w swojej powolności, nie miał zbyt górnolotnych planów ani olbrzymich możliwości. Walka to była jego życia, dlatego szybki adaptowanie się do różnego rodzaju przeciwników było obowiązkiem życia codziennego. Kto nie potrafił się dopasować, musiał uznać wyższość rywala, co zwykle kończy się śmiercią. Hueco Mundo nie daje taryfy ulgowej dla nikogo, w żadnym przypadku. Tak też musiało być i tym razem, mimo, że lokalizacja nie była bezgraniczną pustynią.

Goliat nadal kontynuował swoją taktykę, próbując wykonać unik poprzez odchylenie się. Wiedział jednak, że przeciwnik dokładnie na coś takiego liczył i skorzysta ze swojej szybkości. Tym razem celowo da się ugryźć, co chwilowo powinno wystawić przeciwnika na atak. Obecny plan zakładał, że rozgniecie go jak komara, który lata wokół niego i irytuje, próbując dobrać się do jego krwi. W momencie ugryzienia jest najbardziej podatny na trafienie. Będę ugryzionym w jedną stronę ciała, przeciwną ręką próbuje trafić Vespauxa, próbując wbić go w ziemię, a następnie poprawia to mocnym kopnięciem. Wiedząc, że ma raczej mało czasu, tuż po wykonaniu uniku zwiększa swoją szybkość tak bardzo jak to tylko możliwe(Szybkość +7).

PŻ 102/120
PR 42/56

Taktyka krótkich ataków, a potem umykania poza zasięg wroga przynosiła korzyści szerszeniowi. Vespaux dwa razy zadał obrażenia większemu Mesherowi, samemu nie zostając nawet tkniętym. Latający Pusty obawiał się, jednak czy da radę długo prowadzić takie starcie... A konkretniej wystarczająco długo, aby z wielu małych ran wytworzyły się obrażenia na tyle poważne, by kolos padł i już nie wstał. Dryblas też miał problemy, bowiem bez choćby trafienia przeciwnika ciężko było myśleć o zwycięstwie, a choć był twardy to przecież i jego wytrzymałości były granice. Każdy z walczących miał, więc co do przemyślenia, a skutkiem tego były zmiany w działaniu obu Hollow. Szerszeń postanowił zaryzykować i zamiast zadać jeden atak naraz to zwiększyć ich ilość przed umknięciem na dystans trzykrotnie, jako polisę ubezpieczeniową używając swojego Reiatsu, którym zwiększył swą wytrzymałość. Tymczasem Mesher zdecydował zrobić z siebie samego przynętę i dać się trafić, aby potem zaatakować zajętego konsumpcją Vespauxa. Wskutek tych działań nikogo nie może dziwić, że latającemu Pustemu bez większego problemu udało się przywrzeć do ręki Goliata, a potem zadać dwa silne ugryzienia, które do tego w ranione już miejsce zadały sporo bólu, a także wyrwały kawał mięcha z kończyny Goliata (Mesher -22 pż). Rosły Pusty zaryczał z bólu, ale wyprowadził zgodnie z planem cios. Nie wyszło, jednak wszystko idealnie jak zaplanował, bo po drugim ugryzieniu szerszeń zorientował się w niebezpieczeństwie, które do niego nadchodziło i desperacko umykał przed uderzeniem. To mu się nie udało w pełni, bo kopyto trafił go w bok, jednak nie tak mocno i bezpośrednio jak gdyby został na miejscu (Vespa -9 PŻ), pomogła tu również energia wprowadzona w ciało, by uczynić je twardszym. Vespaux odleciał w dal z obolałym lewym bokiem na wysokości odnóży, a dodatkowy "napęd" sprawił, że uspokoił lot dopiero po dziesięciu metrach, ledwie przy tym unikając przywalenia czołowego w latarnie.
===========================================================
Kolejka: Mesher -> Vespaux

Kolejna próba, kolejny raz średni efekt. Mesher przyjął obrażenia, widząc w tym okazję do trafienia przeciwnika. Co prawda, udało mu się, jednak przeciwnik nie został zmiażdżony, a jedynie lekko ranny odleciał na miejsce. To oznaczało, że kolejny z jego planów był nieudany.

Należało wybrać nową taktykę, bo kontynuowanie robienia z siebie manekina do atakowania, raczej nie sprawi, że wygra. Tym razem rusza on w kierunku Vespauxa, aby uderzyć go z bara. Zapewne pierwszym atakiem nie trafi, dlatego zaraz po uniku przeciwnika jest gotowy wykonać obrót, aby trafić dłońmi Latającą Wesz.

PŻ 80/120
PR 35/56

Nowy atak przyniósł bardziej zadowalające skutki, ale ceną za to były pierwsze obrażenia. Szerszeń miał teraz niewiele czasu na działanie. Wytrącony z równowagi, owad może nie zdążyć uniknąć ataku przeciwnika, który prawdopodobnie spodziewa się, że będzie próbował to zrobić. Nie ma jednak innego wyboru. Naładowawszy się energią, Vespaux usiłuje wznieść się w górę, ponad szarżującego olbrzyma. Jeśli uda mu się go wyminąć, usiłuje wylądować na jego szyi, przytwierdzając się do niej. Gryzie go w dwa razy, a następnie odlatuje zanim gorylowaty zdoła się sam go pozbyć, po drodze zadając mu jeszcze jedno ukąszenie w prawe ramie.
[+2 Siła +6 Szybkość]

PŻ: 71/80
PR: 80/99

Panowie, poziom staramy się podnosić, a nie obniżać
------------------------------------------------------------------------
Mesher ponownie przeszedł do bardziej ekonomicznego stylu walki, natomiast ciało Vespauxa cały czas otaczała łuna Reiatsu co symbolizowało, iż ten stale wzmacnia swoje zdolności motoryczne kolejnymi dawkami energii. Goliat przeszedł do szarży z mało finezyjnym ciosem z bara, nie było to szybkie, a więc dystans dzielący gladiatorów był więcej, niż wystarczający, by szerszeń czmychnął do góry poza zasięg rażenia tarana wytworzonego z całego ciała jego ciężkiego przeciwnika. Nikogo, więc nie zdziwi, że ten punkt planu się latającemu Pustemu powiódł. Ten był dzięki zdolności latania, swej specyfice oraz wspomagaczu z Reiatsu sporo szybszy od dryblasa dzięki czemu dał radę spaść mu na kark. Nie uczynił tego fortunnie, bowiem tuż przed jego zębami nie znalazła się góra głowy, tylko opancerzone plecy oponenta. Co prawda udało mu się wygiąć i użreć go w odkryte miejsce, jednak zajęło to sporo czasu i nie było zbyt mocne (Mesher -7 PŻ). W tym czasie Mesher odwrócił się nagle i wymachując ramionami zrzucił mniejszego pobratymca z siebie tak, że ten zdążył odlecieć, próbował nawet przy tym dźgnąć żądłem, ale trafił nim tylko nieszczęśliwie w pancerz drągala, przez który broni szerszenia przebić się nie udało. Tak czy siak odleciał na pięć metrów i sprawa ponownie wróciła do statusu quo. Czyżby robił się trochę schematycznie?
-------------------------------------------
Kolejka: Vespaux -> Mesher

Plan był dobry, ale szerszeń za bardzo dał się ponieść desperacji. Zapomniał, o ile trudniej kontrolować mu lot na dużych prędkościach. W efekcie po raz kolejny zmarnował całą masę bezcennego reiatsu na atak, który ledwie drasnął przeciwnika. Być może później Vespaux użyje tego samego manewru z lepszym skutkiem. Jak się rzekło, sama świadomość gdzie oponent chce go zaatakować, nie wystarczy by go powstrzymać. Teraz jednak owad ma zamiar wykorzystać swojego asa w rękawie. Technikę, której jeszcze nie zaprezentował olbrzymowi. Tak mu się przynajmniej wydawało, w dalszym ciągu odnosił wrażenie, że nie jest to ich pierwsza potyczka. Ale na pewno nie użył jej jeszcze w tej walce. Wzniósłszy się jakieś trzy metry na ziemię insekt ponownie leci prosto w stronę wielkoluda. Gdy znajdzie się jakieś dwa metry od niego, zlatuje w dół, usiłując przemknąć mu między nogami i odwracając się strzelić mu żądłem w potylice.
[+1 Szybkość]

PŻ: 71/80
PR: 74/99

Walka zdawała się kręcić wokół takiej samej taktyki od jej samego początku. Dwóch zupełnie różnych przeciwników stanęło naprzeciwko siebie. Każdy z nich, bazując na swoich naturalnych predyspozycjach, starał się doprowadzić do popełnienia przez przeciwnika błędu, który można by wykorzystać do zadania śmiertelnego ciosu. Vespaux dzięki mniejszym rozmiarom oraz większej sprawności, a także ogromnej mobilności zapewnionej przez skrzydła próbował podgryzać swojego przeciwnika lub atakować przy użyciu żądła. Goliat, który mógł jedynie korzystać ze swoich tępo zakończonych kończyn, nie miał tak szerokiego zakresu możliwości, w dalszym ciągu próbował wielu różnych rozwiązań, aby tylko minimalnie zbliżyć się do celnego trafienia. Większość jego dotychczasowych ataków była daleka od skutecznych, a ledwie kilka z nich można było uznać za takie, które dały jakikolwiek efekt. Co prawda było to bardziej trącenie, które nieco zachwiało równowagą lotu Latającej Wszy, ale powoli oznaczało to, że zaczynał on popełniać błędy, które wielkolud mógł wykorzystywać. Mesher nie przywykł do takich przeciwników, choć musiał przyznać, że czuł się jak w swego rodzaju olbrzymiej powtórce. Co prawda, raczej nie mogli ze sobą walczyć. Przecież wtedy obaj by siebie pamiętali, zapewne jeden z nich musiałby być martwy albo mocno okaleczony, a jednak jakieś takie dziwne przeświadczenie było z tyłu głowy.

Wielkolud był jednak prostą jednostką, który swoje przemyślenia oraz chwile zadumy odstawił już dawno na bok. Był bestią, której jedynym celem i motorem napędowym był głód. Co prawda mięso innych Pustych nie było zbyt smaczne i bardzo często nie było warte podejmowania ryzyka, jednak przyzwyczajeni do Hueco Mundo osobnicy nie odpuszczali żadnej możliwości na posiłek. Tym bardziej nie robił tego Mesher, który w każdym napotkanym Pustym widział tylko kolejną ofiarę. Tym bardziej był nakręcany, kiedy przeciwnik próbował mu się stawiać, stosując irytujące sztuczki, zamiast przynajmniej spróbować stanąć w klasycznym pojedynku siłowym. Do tej pory niewielu było takich, którzy się na to zdecydowali, co tylko oznaczało, że niewiele było godnych stanąć do takiej walki. Latająca Wesz nie była żadnym wyjątkiem. Próbując pojedynczych, szybkich ataków miał on nadzieję na długotrwałe męczenie i ranienie przeciwnika aż do jego poważnego zmęczenia. Przyzwyczajony do takich zagrań Goliat musiał kolejny raz udowadniać oponentowi, że z takim podejściem nie ma szans. Szarża, którą wykonał, co prawda nie okazała się tak efektywna, jak być miała, bo przeciwnik znowu uciekł na bezpieczną wysokość oraz wykorzystał moment, by zaatakować. Co częściowo zranił on wielkoluda, ale główna część ataku trafiła prosto w zbroję, ponownie udowadniając twardość pancerza, który był w stanie przetrwać nawet najpotężniejsze z ataków.

Walka trwała i trzeba było wreszcie pozbyć się namolnego Pustego. Cały Świat Żywych, z olbrzymią ilością dusz do pożarcia czekał, a on musiał zajmować się takim osobnikiem. Teraz to już nie była kwestia zdobycia pożywienia, walki o terytorium, czy nawet zwykłej walki o przetrwanie. Teraz była to już kwestia dumy i udowodnienia, że tytułowanie się Goliatem nie było przypadkowe. Kolejny raz wyczekał swojego przeciwnika, spodziewając się ataku. Tym razem zaczęła go otaczać aura reiatsu, jasno wskazując, że skończyła się zabawa w powolne uganianie się za przeciwnikiem. Ciemnozielona poświata z każdą sekundą przybierała na sile. Ruch ten miał nie tylko przestraszyć przeciwnika, ale również zwiększyć swoje możliwości (Szybkość +7). Poprawienie swojej szybkości przy pomocy dawki Reiatsu miało ułatwić atak na nacierającego przeciwnika. Nie czekał on nawet na możliwość wyprowadzenia kontry, czy też moment, w którym Vesp go ugryzie. Prawą ręką wyprowadził proste uderzenie, celując w nadlatującego przeciwnika. Jeden atak przy tak małym celu zwykle nie miał szans się powieść, dlatego chwilę później wyprowadził kolejny cios. Lewy podbródkowy, przy większym osobniku miałby pewnie za zadanie mocno ogłuszyć oraz zmusić do cofnięcia się o kilka kroków. Jednak przy takiej różnicy rozmiarów zapewne wyrzuci przeciwnika nieco do góry. Ostatnim z ataków było złączenie obu rąk będących teraz uniesionych ponad Vespauxem, aby wgnieść go w ziemię. W ten atak włożył całą swoją siłą, wykorzystując również mięśnie nie tylko rąk, ale i tułowia. Aby zwiększyć siłę wgniotu w ziemię, maksymalnie pochylił się do przodu, dodając do swego ciosu jeszcze dodatkowej siły.


PŻ 73/120
PR 35/56

Walka toczyła się dalej, choć póki co można było rzec, że nie porywa. Może i to wziął pod uwagę Vespaux, który zdecydował się na ruch, którego określenie ryzykownym, to jakby niczego nie powiedzieć. Postanowił w lecie uniknąć ciosów większego wroga, a potem przelecieć dziurą między nogami. Warto tu przytoczyć rozmiary, aby oddać brawurę na jaką zdecydował się szerszeń. Otóż dziura między nogami Goliata, licząc od łona do asfaltu liczyła sobie trochę ponad dwa metry, zaś latający Pusty sam w sobie mierzył metr wzrostu, a do tego należało doliczyć drugie tyle rozpiętych skrzydeł pozwalających mu fruwać. W związku z tym margines błędu wynosił jakieś kilkanaście centymetrów. Więcej chyba nie trzeba dodawać w kwestii ryzyka, ale przyznać trzeba, że Mesher, nieco sprawę wrogowi ułatwił, bowiem nie zdecydował się na ściśnięcie nóg czy też jakiekolwiek poruszanie nimi, co by jeszcze utrudniło wyzwanie dla Pustego owada. Sprawa, więc zależała nie tylko od zdolności precyzyjnego latania Vespy, ale również zwyczajnego farta.

Zadziało się, natomiast następująco. Fruwający Hollow poleciał w stronę Goliata, którego ponownie otoczyło Reiatsu, a jego ruchy się zdecydowanie zagęściły. Dosłownie o włosy się szerszeniowi udało uniknąć pierwszego ciosu zlatując w dół, wręcz poczuł na masce pęd wiatru towarzyszący zmierzającemu kopytu.Gdy Vespaux znalazł się tuż przy ziemi to był za nisko, aby większy z Pustych mógł, choćby myśleć o walnięciu go podbródkowym, zaś chwila zawahania wystarczyła, aby ten był tak blisko, iż Mesherowi pozostało oczekiwać na efekty. Dzięki bardzo dobrej zręczności oraz szczęściu szerszeń utrafił w dziurę, a cały zamysł udał się niemal idealnie. Przy przelatywaniu zahaczył końcówką skrzydła o udo Goliata, co chyba jednak bardziej zabolało delikatną część ciała, aniżeli mięsistą część nogi, ale ani dla jednego ani dla drugiego nie było to nic poważnego (Vespaux -3 pż, Mesher -2 pż). Istotniejszym było to, że ten drobny kontakt, w delikatny sposób wpłynął na tor lotu Vespy, który jednak musiał lecieć tak blisko podłoża, że zmusiło go to do lądowania. Udało mu się to zrobić jakieś dwa metry za tyłkiem Meshera i to na nogach, więc obyło się bez awaryjnych sposobów. Tak czy siak Puści stali "plecami" do siebie, a z uwagi na tę wymuszoną zmianę w planie tu przerywam, aby Vespaux mógł zadecydować czy swój plan kontynuuje, a Mesher miał możliwość jakiegoś zareagowania.
----------------------------------------------------------------------------------------
Kolejka: Vespaux -> Mesher

Jaka była przyczyna uporu z jakim Vespaux próbował zabić o tyle od niego i większego i silniejszego przeciwnika? Dlaczego nie wycofywał się z bitwy, z której wydawałoby się nie miał szans wyjść zwycięsko? Otóż, śmierć, choć nie była dla niego zbyt przyjemnym konceptem, jej perspektywa nie przerażała go tak jak wielu innych istot. Po śmierci człowiek jest sądzony za swoje postępowanie. W zależności od jego wyborów jest nagradzany zbawieniem lub karany potępieniem. Hollow po prostu przestawał istnieć. Nie był w końcu prawdziwą osobą, jedynie rozszczepioną jaźnią, maską która ukrywała człowieka którym był za życia. Mógł być kimkolwiek chciał. Czy to skończonym tyranem altruistą tak zdeklarowanym, że do rany przyłóż. To nie miało znaczenia w chwili gdy maska pęknie. Bardziej niż to jak zginie obchodziło go to jak żyje. A chciał żyć będąc komuś potrzebnym. Komuś, kto znalazłby dla niego coś czego sam nie potrafi- sensu w życiu. A że ktoś niezdolny znalezienia tego dla siebie samemu nie jest w pozycji do służenia radą, służyć może jedynie siłą. Siłą, którą może zdobyć pożerając inne dusze. Takie jak ta z którą teraz walczy. Pokonanie olbrzyma nie jest może najłatwiejszą drogą do rozwoju, ale na chwilę obecną, jedyną dostępną. I jeśli owad nie przeżyje tego pojedynku, będzie jego ostatnią.

Nie da się ukryć że przelecenie między nogami potwora wymagało nie tylko zręczności, ale i szczęścia. Pierwszego potworowi nigdy jednak  nie brakowało, a drugiego Opatrzność rzadko mu skąpiła. Ta sytuacja nie była wyjątkiem od reguły. Nie dość, że jego przeciwnik był niezdarny, postąpił nierozsądnie. Skupiając reiatsu z taką siłą, iż zmanifestowało się ono wokół niego pod postacią aury, Mesher nie zaimponował mniejszemu Hollow. W końcu owad potrafił kontrolować swoją energię jeszcze lepiej i miał jej o wiele większe zapasy od gorylowatego. Co gorsza dla przeciwnika owada, po raz kolejny chybił, zużywając całą masę bezcennego reiatsu. Tylko po to aby Vespaux wyszedł z tego ledwie draśnięty, bardziej z własnej winy niż wskutek konsekwencji działań jego oponenta. Co ciekawe, obijając się o jego kończynę, szerszeń nienaumyślnie samemu również zranił Małpę, jakkolwiek minimalnie. Nie przypuszczał, że jego skrzydła są dostatecznie solidne, by zadać obrażenia celowo, nie mówiąc już o zrobieniu tego zupełnie przez przypadek. Może powinien pomyśleć o używaniu ich również jako broni? Trudno jednak o mniej odpowiedni moment na tego typu dywagację niż obecny. W obecnej sytuacji każda chwila niepotrzebnego myślenia może kosztować obu walczących życie.

Jako że póki co mniej więcej wszystko szło zgodnie z planem szerszenia, postanowił się on konsekwentnie się go trzymać. Wystrzeliwuje żądło, usiłując trafić w potylicę, zanim wielkolud odwróci się w jego stronę. Pocisk nie jest wzmocniony, więc najprawdopodobniej nie zrani go bardziej niż jakikolwiek z poprzednich ataków owada. Vespaux liczy jednak, że jego szybkość zaskoczy jego oponenta, dekoncentrując go choć na chwilę. Ma bowiem zamiar zaatakować go w podobny sposób co przed paroma sekundami. Ma nadzieję, że teraz, gdy jego sytuacja jest nigdzie tak rozpaczliwa, a przeciwnik stoi w miejscu i jest odwrócony do niego plecami, manewr ma większe szanse powodzenia niż poprzednio. Wzmocniwszy się reiatsu, owad podlatuje do gorylowatego i usiłuje zadać mu dwa ukąszenia w tył głowy. Biorąc pod uwagę, jak zmęczony jest behemot, być może dałby radę ugryźć go raz więcej i wciąż być w stanie uniknąć konsekwencji. Woli jednak nie ryzykować. Nie chce zaprzepaścić kolejnej okazji na uszkodzenie części ciała, której jego oponent używał jako głównej broni przeciwko niemu. Po zaatakowaniu potylicy usiłuje podlecieć jak najbliżej jego prawego ramienia. Po zadaniu olbrzymowi jeszcze jednej rany w kończynę, stawonóg usiłuje odlecieć na bezpieczną odległość. Po raz kolejny wycofując się po ataku, insekt nie postąpi być może wbrew schematowi, ale trzymanie się go póki co mu służy.
[+5 Siła +3 Szybkość]

PŻ: 68/80
PR: 73/99

Obecność dwóch bestii w takim miejscu mogła być całkowitym przypadkiem. Zrządzenie losu, że każdy postanowił wybrać się na posiłek w te rejony. Równie dobrze ktoś wyżej chciał po prostu mieć odrobinę rozrywki, obserwując jak dwóch walczących o przeżycie Pustych próbuje doprowadzić do śmierci drugiego. Zaiste zabawne ktoś musiał mieć upodobania, skoro postanowił wybrać takich zawodników.

Trzeba było wreszcie doprowadzić do zakończenia, tego przeciągającego się pojedynku. Poprzednie przyspieszenie swoich możliwości nie dało żadnych rezultatów, przeciwnik i tak był w stanie uniknąć tego uderzenia. Mesher nawet nie zwracał uwagi na to, że było to bardziej szczęśliwy unik, aniżeli celowy ruch. Próby zrobienia czegoś szybciej niż Latająca Wesz za każdym razem okazywały się nietrafioną decyzją. Trzeba było stanowczego przebudowania całej taktyki, wymyślenia innego podejścia. Albo po prostu trzeba było być wkurzonym Goliatem, który wiedząc, że przeciwnik jest za nim. Z całą swoją siłą wykonał cios z półobrotu obiema rękoma, tak by mieć możliwie największe pole rażenia. Jedno ramie tuż pod drugim pozwalało niejako na wyprowadzanie bardzo trudnego do uniknięcia ciosu. Prawie jak pałkarz, który w meczu baseballa ma możliwość uderzenia podwójnym kijem. Tylko teraz pałkarzem był wielkolud, zaś piłeczką miał zostać Vespaux. Aura otaczająca Hollowa wskazywała, że nadal wspiera on swoje ciało przy pomocy Reiatsu, jednak tym razem liczył na brutalną siłę(Siła +7).

PŻ 71/120
PR 28/56

Wystrzał żądłem stojąc tak blisko Meshera, celując w samy szczyt jego ciała był dość ryzykowny z kilku powodów. Po pierwsze szerszeń w swej mniej dynamicznej i mobilnej pozycji. Po drugie, aby trafić w potylicę z tego miejsca musiał strzelać pod bardzo ostrym kątem, tuż przy opancerzonych plecach drągala, w które trafienie bolałoby znacznie mniej, szczególnie rykoszetem. Czy to kwestia dobrej precyzji (zręczność), jaką charakteryzował się Vespaux, czy szczęścia (zapewne po trochu z obu) nie wiadomo, ale z pewnością ta sztuka się owadziemu Hollow udała. Żądło przeleciało tuż obok pleców kolosa, który powolnie wprawiał swoje ramienia oraz resztę ciała w ruch obrotowy w okół własnej osi, aż w końcu trafił w potylicę, prześlizgnęła się po twardej czaszce i orając długi ślad w skórze oraz mięsie znajdującym się na głowy dryblasa poleciała dalej. Szerszeń trafił w drażliwy punkt zadając poważne obrażenia i ogromny ból, który nawet dla takiego dryblasa jak Goliat musiał być dosadny (Mesher -16 pż). Jednakowoż i Mesher miał trochę szczęścia. Tuż przed trafieniem udało mu się wprowadzić swą machinę niszczącą w ruch i choć trafienie wywołało u niego ruch, to cios poszedł dalej. To zaskoczyło Vespę, który musiał desperacko unikać, udało mu się to co prawda, ale ledwie o włos. Przez to nie mógł płynnie przejść do wykonania następnej części planu, na pocieszenie nie musiał użyć Reiatsu do wzmacniania swego ciała. Obecnie oba Hollow stoją naprzeciwko siebie w dystansie około czterech metrów. W znacznie gorszej sytuacji jest dryblas, który nie dość, że ciężko sapie ze zmęczenia spowodowanego zużyciem energii, to jeszcze poważnie cierpi z powodu odniesionych ran, szczególnie tych najnowszych z tyłu głowy.
---------------------------------------
Kolejka: Vespaux -> Mesher

Nie wszystko poszło tak jak zaplanował sobie Vespaux. Zważywszy jednak na fakt uwagę, że udało mu się ponownie zranić przeciwnika samemu unikając jakichkolwiek obrażeń, domaganie się więcej byłoby bezczelnością. Gorylowaty wyraźnie zużył już większość swojego reiatsu. Owada bawiło, że olbrzymi Hollow wydawał się być sfrustrowany faktem że miał tyle problemów z zabiciem kogoś prawdopodobnie sto razy od niego lżejszego. To jakby tygrys miał problem z ubiciem hare, który atakuje go zamiast uciekać! Nie może jednak zapomnieć, że udało mu się przetrwać tak długo wyłącznie dzięki szczęściu. Nawet dla insekta oczywistością jest, że jeśli mu go zabraknie, behemot odegra się na nim z nawiązką. Owadowi pozostaje poprzestać na szybkich uderzeniach i unikaniu, licząc na to, że jego przeciwnik padnie zanim zdoła go trafić choć jeszcze jeden raz. Ponieważ zachodzenie wielkoluda od tyłu raczej średnio mu dotąd wychodziło, szerszeń postanawia poprzestać na atakach frontalnych. Biorąc pod uwagę, jak bardzo jego oponent wydaje się być zmęczony, powinny być one odrobine mniej ryzykowne niż na początku. Naładowawszy się energią, Vespaux ponownie obiera sobie prawe ramię giganta za cel. Najfortunniej byłoby dla niego, gdyby udało mu się go trafić go w już powstałą ranę, ale wystarczy, jeśli zada mu jeszcze jedną, nawet jeśli nigdzie tak rozległą. Podleciawszy do kończyny, owad  usiłuje uczepić się jej swoimi, gryząc ją dwa razy, a następnie puszczając ją odlecieć na bezpieczny dystans.
[+5 Wytrzymałość +3 Szybkość]

PŻ: 68/80
PR: 66/99

Walka trwałą już zdecydowanie za długo, nawet ktoś tak wytrzymały jak Goliat po tak dużej liczbie obrażeń mógł mieć z czasem coraz większe problemy. Z racji, że tylko on otrzymywał jakieś ciosy, zaś Vespaux kolejny raz o włos unikał wszystkiego co w niego wymierzone, tym samym z całą pewnością jego ciało pozwalało na dużo dłuższy pojedynek. Gdyby tylko chociaż raz udało się go trafić, z całą pewnością walka mogłaby się zakończyć. Jedno uderzenie, które będzie wystarczające do rozwalenia przeciwnika. Skrzydła z całą pewnością nie były zbyt odporne, dlatego powinny się rozlecieć albo mocno uszkodzić przy trafieniu. Mesher jednak nie był mistrzem celności, a jego tępe zakończone kończyny wspierały bezmyślne trafianie, a nie precyzyjne ciosy.

Nadal kontynuował swój plan, licząc, że szczęście oraz zwinność wreszcie przestanie sprzyjać Latającej Wszy. Nie mogąc dłużej przedłużać walki, Mesher decyduje się nadal kontynuować taktykę miażdżącego ciosu. Otaczająca go aura nadal wskazywała na wspieranie swoich możliwości(Siłą +7). Mały dystans tylko wszystko ułatwiał, jego przeciwnik musiał go skrócić jeśli chciał uderzyć. Ramiona Meshera pozwalały na trafienie nawet bez robienia kroku, chcąc nieco trudnić przeciwnikowi zadanie cofał się do tyłu, wymierzając raz jedną, raz drugą ręką zamaszyste ciosy, które miały wbić małego Hollowa w ziemię. Jeśli chociaż jeden trafi, z całą pewnością na chwile zamroczy go upadek, a to już prosto wykorzystać zasypując przeciwnika gradem silnych uderzeń od góry, niczym robotnik, który młotkiem wbija gwóźdź w deskę.

PŻ 55/120
PR 21/56

Dwójka Hollow walczyła ze sobą już od jakiegoś czasu przez co na tym etapie ciężko było wzajemnie im się zaskoczyć. Szczególnie w tym wypadku gdy obaj zdecydowali się na ruchy, z których wcześniej korzystali nieraz. Sukces jednego bądź drugiego, był w pewnej części kwestią ich umiejętności forsowania tego samego planu, pomimo braku efektu niespodzianki oraz zwykłego, ludzkiego chciałoby się rzec, szczęścia. Vespaux ponownie poderwał się do lotu i ruszył na Goliata, tym razem od frontu chcąc przyczepić się do którejś z jego rąk. Nie było to, jednak łatwe, bo choć dość powolnie to, jednak wymachiwał nimi, a do tego dość silnie, więc sprawa wymagała chirurgicznej precyzji. Szerszeń posiadał odpowiednią zręczność do tego zadania, jednak tym razem szczęście mu nie dopisało. Popełnił niewielki błąd przez co próbując uniknąć, jednego z wymachów Meshera przekalkulował i oberwał. Nie było to bezpośrednie uderzenie, bok kopytka zahaczył o krawędź odwłoku latającego Hollow, jednak wybiło go to z stabilności lotu, niekontrolowanie skręcił w prawo i przyrżnął w ziemie, jakieś trzy metry od dryblasa (Vespaux -8 pż). Szczęściem w nieszczęściu było to, że ten nagły skręt zaskoczył, również Goliata przez co nie udało się mu "poprawić" kolejnym ciosem. Teraz stali w pewnym dystansie, dla Meshera szerszeń był po lewej odwłokiem w jego stronę, zaś dla Vespy wróg znajdował się z tyłu. Zmęczenie u Goliata zaczęło być okrutne, czuł jakby jego ciało ważyło znacznie więcej, niż kiedykolwiek, a płuc nie dało się napełnić powietrzem jak wielkich wdechów, by nie brał.
------------------------------------------
Kolejka: Mesher -> Vespaux

Trafiony, niestety niezatopiony. Cios nareszcie sięgnął celu, jednak było to trafienie tak niespodziewane, że to właściwie było napatoczenie się na jego rękę przez przeciwnika. Jego manewr nie był zbyt dokładnie wykonany, przez to uderzył się o wielką łapę Meshera. Efekt był taki, że nawet w pierwszym momencie Goliat ledwo zrozumiał, że coś mu wyszło. Vespaux gryzł teraz glebę, a na dodatek był w bardzo kiepskiej pozycji, bo odwrócony plecami, miał trochę gorsze pole do popisu.

Wielkolud nie czekał wiec ani sekundy dłużej. Miał już swojego przeciwnika tak wystawionego, jak to sobie zaplanował. Bez sztuczek w locie, bez ciągłych uników we wszystkich możliwych kierunkach. Nareszcie miał szansę to zakończyć, a musiał się pospieszyć. Jego organizm coraz mocniej zaczynał odczuwać skutki zużycia Reiatsu oraz ból z zadanych mu wcześniej ran, jeśli ten atak się nie powiedzie, równie dobrze będzie mógł sam sobie urwać ręce. Zabij lub giń. Typowy dzień dla typowego Pustego.

Aura Reiatsu nadal otaczała Mesha, tym razem chciał on jak najszybciej zasypać przeciwnika gradem ciosów. Przyspieszony(Szybkość +7) do granic swoich możliwości wymierzał kolejne cele w znajdującego się na ziemie Vespauxa. Latająca Wesz przez chwilę nie była latająca, więc był podwójnie wystawiony na atak, bo pewnie nie był przyzwyczajony do toczenia swoich walk z poziomu ziemi.

PŻ 55/120
PR 14/56

Szerszeń w dalszym ciągu nie mógł narzekać na brak szczęścia. W końcu przeżył kolejny atak o wiele silniejszego przeciwnika. Problem polega na tym, że tym razem miał go za mało. Poprzednio zwykle udawało mu się zadać jakąkolwiek ranę przeciwnikowi. Tym razem, gorylowaty stracił tylko odrobinę energii. Owada nie mogło to jednak zniechęcić. W końcu znajdował się w podobnej sytuacji nie tak dawno temu i udało mu się ujść z niej cało. A przecież olbrzym był wtedy w o wiele lepszym stanie. Obecnie zostało mu już tylko trochę energii duchowej, z której nie potrafi korzystać tak dobrze jak insekt. I choć nawet bez reiatsu jego ciosy mogą być dostatecznie silne by go zabić, prawdopodobnie zamiast na wzmocnieniu swojej siły, skupi się na zwiększeniu szybkości. Gdyby będąc obdarowanym tyloma szansami na pokonanie Małpy przez Opatrzność tylko po to by zginąć, zachowałby się jak skończony niewdzięcznik.

Insekt usiłuje wstać ładuje w siebie reiatsu. Fakt, że wielkolud nie stoi mu nigdzie na przeszkodzie z przodu, wystarczy mu za wstępną obserwację. Jasnym było, że gdziekolwiek wylądował, jego oponent jest niedaleko od niego. Może nawet Vespaux znajduje się w zasięgu ramion potwora? Jeśli tak, pozostaje mu liczyć że bezie w stanie znieść choć pierwsze ciosy, do czasu aż uda mu się odwrócić jego stronę i zaatakować pociskiem. Jeśli jednak ma choć parę sekund na ucieczkę, próbuje ruszyć w prost, i pobiec przed siebie, prawdą jest, że owad nie jest zbyt dobry w bieganiu, ale behemot jest w tym jeszcze gorszy. Równocześnie nasłuchuje kroków za nim, usiłując zlokalizować położenie przeciwnika.  Jeśli ud mu się oddalić na bezpieczną odległość odwraca się usiłując strzelić w niego żądłem. Najchętniej strzeliłby mu w prawe ramię. Gdyby trafił mu w ranę, być może byłby w stanie nawet uszkodzić mu kość? Jednak w obecnej sytuacji uda mu się wbić żądło gdziekolwiek indziej na jego ciele, będzie wystarczająco usatysfakcjonowany.
[+1 Wytrzymałość +7 Szybkość]

PŻ: 60/80
PR: 58/99

Mesher przyspieszył ile sił i pognał za szerszeniem, który jednak podjął słuszną decyzję nie rozwijając nawet skrzydeł, tylko zbierając energie, by pobiec na odnóżach przed siebie. Poruszał się w ten sposób wolniej, aniżeli w przestworzach, ale i tak szybciej, niż Goliat. Po pierwszej sekundzie, w której Vespaux się dopiero zbierał i wydawało się, że dryblas może go dopaść, potem już mniejszy Pusty tylko się oddalał. To nie był, jednak najpoważniejszy problem dla wielkiego Hollow. Zużycie kolejnej dawki energii sprawiło, że jego organizm zaczął odmawiać mu posłuszeństwa chyba chcąc się chronić przed poleceniami wydawanymi z góry. Przed oczyma pojawiły mu się mroczki, aż nagle buch, odcięło prąd od głowy, a gdy się "obudził" po sekundzie to leżał jak długi na ziemi. Musiał na chwilkę stracić przytomność i wywinąć orzełka. To wykorzystał szerszeń, który oddalił się już na dziesięć metrów, a słysząc łoskot odwrócił się naprędce i wystrzelił żądłem trafiając Meshera w bark (Mesher razem -11 PŻ). Nie ma co się bawić w gładkie opisy. Sytuacja Goliata była opłakana. Bez energii, wycieńczony, poraniony w wielu miejscach, obolały, wyglądało na to, że jest skazany na łaskę lub jej brak ze strony Vespaux. Na jego nieszczęście Puści nie należeli do najbardziej litościwych istot.
--------------------------------------------------------------------------------------
Sytuacja Meshera jest na tyle katastrofalna, że jeśli chce on zakończyć walkę i nie kontynuować pastwienia się nad nim to to zrozumiem i już teraz założymy, że zemdlał, a zwycięstwo przypadnie Vespie. Jeśli, jednak Mesher uzna, że chce walczyć (załatwcie to między sobą) to kolejka jest taka: Vespaux -> Mesher

Mesher: Mała korzyść mechaniczna
Vespaux: Średnia korzyść mechaniczna

Pojedynek na śmierć i życie których wiele. Ten jednak zbliżał się już do ostatecznego rozwiązania. Mesher choć pewny swoich możliwości wykorzystał resztki Reiatsu aby wyprowadzić ostateczne ciosy. Niestety, znowu się przeliczył, a jego powolne wymachy nie wystarczyły na Odbiegającą Wesz. Nawet bez próby lotu poruszał się on szybciej, co w efekcie pozwoliło mu uciec z pola rażenia olbrzymich ramion. Goliat nie wykorzystał tym samym swojej ostatniej szansy, a z racji, że nie wgryzł się, w celu pożywienia swoim przeciwnikiem, resztki jego sił nie wystarczyły do napędzania góry mięśni. Padł jak długi, powodując przy okazji spory huk. Tym razem to nie on był górą. Siła nie wystarczyła przeciw szybkości, zaś mobilność wygrała z wytrzymałością. Koniec bardzo ciekawego pojedynku. Może w innym życiu, w innym świecie, w innych okolicznościach i o innym czasie pojedynek mógłby zakończyć się inaczej. Teraz, tutaj zakończył się porażką wielkoluda.


//Dzięki za walkę, uczciwa wygrana. Widać, że od pierwszego pojedynku ktoś tu sporo "przypakował"

Czy gorylowaty się poddał? Szerszeń czuł, że choć w istocie wykończony, powinien być w stanie walczyć jeszcze przez chwilę. Po kimś tak wytrzymałym spodziewał się większego uporu. Faktem było, że los wydawał się być przeciwko olbrzymowi, ale przecież stawonóg samemu walczył z przeciwnikami, których trafić było mu o wiele trudniej niż behemotowi jego i nigdy się nie poddawał. Śmierć była absolutnym końcem dla Hollow, nic po niej ich nie czekało. I choć była nieuchronna, potwory nie po to żyły, żeby dobrowolnie iść pod kosę. Cóż, nie zagląda się w zęby darowanemu wierzchowcowi i nie kwestionuje się motywów przeciwnika, który pozwala ci byś go zabił. Przynjamniej dopóki ciągle żyje. Szerszeń skupia swoją energie duchową na wydawałoby się ostatnim ataku. Wystrzeliwuje w pełni naładowane żądło w głowę oponenta, jeśli może to nawet prosto w oczodół. Wykonuje swoje coup de grâce jakieś dziesięć stóp od oponenta, gotów poderwać się do lotu na wypadek gdyby gigant zmienił zdanie.

Nie da się ukryć, że jesteśmy kwita głównie dlatego, że kostki były bardziej przychylne wobec Vespaux:) Dziękuje za grę.