Współpraca Vespy z istotami z Rukongai nie przebiegała tak owocnie, jak było to w opowieściach jego mentora z Hueco Mundo. Czyżby małpiszon nie miał takich problemów? A może je zatajał? Albo świat przez ten czas tak się skomplikował? Ciężko orzec. Prawdą było to, że cała trójka się rozdzieliła, bo Dżin postanowił posłuchać przynajmniej części rady Pustego i zawrócił z powrotem w stronę swojej siedziby. Szerszeń rozpostarł skrzydła i sam poleciał, by rozmówić się z rzekomą wiedźmą, z nadzieją że ta zaakceptuje taki sposób wykonania zadania. Leciał pod nocnym niebem, jednak zdał sobie sprawę, że odnalezienie miejsca spotkania będzie trudne. W końcu z istotą tą rozmawiał w głębi lasu, pod koronami drzew, w miejscu, które nie raziło specyficznością. Ot, leśna polana. Problem, jednak rozwiązał się sam. Nagle poczuł tę niestałą energię pełną przeciwności. Była tuż pod nim, pośród drzew. Gdy zleciał na dół okazało się, że jedna z roślin ponownie ma twarz staruchy wyrzeźbioną w korze.
- Witaj potępiona duszo. - Przywitało się drzewo. - Odczułam, że ma służebnica wróciła na łono lasu. Zatem pod nogi strażnika spadnie jabłko, które gdy zje odbierze mu dar życia wiecznego. Będzie wiedział... - Z drzewa wydobyły się charknięcia, które w dziwaczny sposób Pustemu przypomniały śmiech. Nagle poczuł jak w okolicy pojawia się energia, najpierw bardzo subtelna, lecz z każdą chwilą podskakiwała, by stawać się coraz większą i większą. Następnie wręcz ogłuszające wycie wilka.