Hein przeciągnął się iście po kociemu i podrapał za wielkim uchem. No cóż, akademia to nie byle szysz, trzeba się starać. No właśnie, trening! Taaak, będzie wreszcie mógł być silniejszy. To dopiero gratka. I to kidou, w którym jest całkiem niezły. Wstał i nałożył na siebie strój uczniaka, świeży, pachnący i jeszcze sztywny po praniu. Wciągnął zapach kwiatów.. Choć nie rozumiał jak niektórzy mogą jeść zielsko to jednak musiał przyznać, że bądź co bądź niektóre z zapachów są miłe dla nosa.
Kociak przyczepił do pasa bokken i założył rękawice. Wyszedł z założenia, że przyrządy do pisania nie będą mu potrzebne przy nauce magii więc zostawił je w kwaterze. Wyruszył żwawym krokiem kierując się w stronę sali do ćwiczeń kidou po drodze marudząc na burczący brzuch. Po zajęciach musi sobie coś znaleźć do żarcia bo inaczej po prostu padnie.. Niby mógł przeżyć ten dzionek czy dwa bez jedzenia ale było to tak..
niewygodne.
A niewygody nie są mile widziane zwłaszcza okiem drażliwego, dwumetrowego kociaka..