Pustkowie przy Las Noches

Arrancar wycofuje się nieprzerwanie, raz jednak był zbyt wolny i drasnąłeś go końcówką krótkiego ostrza, on odskoczył w tył daleko.
-Uciekajmy teraz, póki mamy szansę!
Krzyknął jeden z kolegów podbiegając do przed chwilą poobijanego. Arrancar stoi w odległości około 50 metrów od Ciebie i wpatruje się w twój oraz swój zanpakutou.

wycofuje się z nimi wciąż mam go na oku jakby coś kombinował

Wycofujecie się zwiększając dystans do kilometra. Jest wciąż widoczny, jednak dużo mniejszy. Oddalając się widziałeś tylko, że gapi się w waszą stronę. Wyglądał, jakby myślał, może chciał znaleźć jakiś słaby punkt twojej broni, ale najwyraźniej coś mu nie wyszło.
-Co teraz? Jak mamy wrócić?
Mieliście problem.
-Powinniśmy dokończyć misję?
-Nie zdążyliśmy ze wsparciem przez tego arrancara i pustego. To nie ma już sensu...
Wyglądało na to, że to duży problem, bo koledzy zaczęli się denerwować. Pierwsze jednak co zrobiliście, gdy oddaliliście się - to uleczyliście swoje rany częściowo.

-Według planu mieliśmy pomóc jakimś shinigami, którzy stoczyli ciężką walkę z arrancarami. Gdzieś przy Las Noches. Potem pewnie któryś z nich otworzyłby przejście, chociaż ja tam nie wiem, po prostu oni by nas stąd wyprowadzili...
Mówi jeden z nich.

Uleczyliście się nawzajem, co mocno was zmęczyło.
-W którą stronę idziemy?
Zapytał się jeden rozglądając.

-Dobra.
Poszliście w dal. Nie napotykacie na swojej drodze nic. Totalnie nic - tylko kwarcowe drzewa i piasek. Minęło parę godzin, a wy jesteście już zmęczeni.
-Musimy gdzieś odpocząć.
Na horyzoncie pustka, w sumie nie macie gdzie się skryć.

Dobra nie mamy wyboru odpoczywamy tu a zmiane wartaja pierwszy
Po tych slowach siadam na piasku i probuje porozumiec sie z Saya
Saya mamy problem nie wiemy jak wyjsc masz moze jakis pomysl

Sorki za bbledy ale pisze u kupla ktoremu polowa klawiatura ie chodzi

-Dobra.
Zgodzili się koledzy i padli na ziemię, by się zdrzemnąć. Było trochę zimno, więc spali blisko siebie. Jeden z nich miał specjalny koc dla chorych, przykryli się nim, a ty pełniąc wartem spróbowałeś porozumieć się z Sayą, która Ci nie odpowiedziała, choć wiedziałeś, że mogła i słyszała Cię. Może po prostu nie miała pomysłu?

Walczyc to mozesz calyi diai ale z rozmowa ciezej
Trzymam warte i iedy wie ze juz pora kolejego budze go i sa ide spac

Położyłeś się spać. Noc była spokojna, jeśli nie liczyć tego, że około 4 w nocy(na czuja) obudził was kolega, który był teraz na warcie.
-Coś tu jest. Widziałem jakiś ruch.
Twierdzi.

Wstaje wyciagam Saye przed siemi i rozgladam sie szukajac czegos dziwnego

Nic nie widać, nic nie słychać, a kolega jest poddenerwowany.

-Nie wiem, jakiś ruch zobaczyłem i się przestraszyłem.
Odpowiada.

Dobra idźcie spać ja popilnuje
Znowu siadam ale teraz wyostrzam swoje zmysły

Chłopak, który się przestraszył nie mógł spać, dlatego tylko jedna osoba spała, a dwie były na warcie. Nic się na niej nie dzieje.

Chłopak, który się przestraszył nie mógł spać, dlatego tylko jedna osoba spała, a dwie były na warcie. Nic się na niej nie dzieje.

To jak nastala pora tamtego to go budze a sam sie klade ale nie zasypam wysle i tym arrancarze czy to mozliwe ze idzie za nami?

Wszystko jest możliwe, choć zdążyliście oddalić się kawałek od Las Noches. Obudziłeś się po paru godzinach, już wypoczęty. Możnaby powiedzieć, że nastał nowy dzień, ale tutaj zawsze panuje noc(półmrok).

Trzeba iść dalej nie możemy zostawać dłużej w jednym miejscu
Powiedziałem po czym zaczynam iść dalej

Przeszliście parę kilometrów. Wszystko wydawało się być normalnie, ale co dziwne twoi dwaj towarzysze nic nie mówili, zachowywali się trochę dziwnie. Może się bali albo bardzo przeżywali to, że znaleźli się w tej - bez wątpienia kiepskiej sytuacji.

Coś się stało?
Pytam się ciągle idąc

-Nie.
Odpowiedział jeden krótko idąc przed siebie. Drugi dziwnie się na niego gapi.

Ide dalej ale mam ich na oku

Idziecie tak i idziecie, po czym jeden z kolegów zatrzymuje się w miejscu.
-Źle się czuję.
Mówi, a wtedy otrzymujesz od niego cios z pięści w brzuch. Jest silny, a ty w pierwszej chwili nie wiesz o co chodzi.

Co robisz??? odbiło ci?
Wyciągam Saye przed siebie

-Przepraszam, to z nerwów, nie chciałem.
Mówi spokojnie.