Pustkowie przy Las Noches

No pieknie
Krzycze po czym stram sie uniknac jak najwiecej kul i starajac sie dojsc do wyjscia

Zacząłeś unikać kul. Żadna w Ciebie nie trafiła. Twoi kompani uciekli do tunelu, w którym byliście poprzednio, w ten sposób wszystkie piłki... odbiły się od ściany bez efektu. Czyżby to były podróby? A może po prostu ich efekt jest tylko przy zderzeniu z konkretnym obiektem, do którego ściana się nie zalicza... Bądź co bądź, arrancar zniknął w przejściu, które zamknęło się zaraz za nim. Usłyszeliście jego śmiech ze wszystkich stron - lecz dochodził jedynie z jakichś głośników.
- Hahahaha! Jesteście w potrzasku, panuję nad tym pomieszczeniem pełnym pułapek...
W tym momencie także wejście do tunelu, w którym była reszta drużyny zamknęło się oddzielając Cię od niej. Byłeś sam - ty, pomieszczenie pełne pułapek, kule odbijające się od ścian i arrancar za szybą... Zaraz - właśnie - ty go widzisz. Właśnie teraz zobaczyłeś na lewej ścianie, wysoko, bo przy suficie przezroczystą szybę, za którą siedział ten ranny arrancar przy swoim sprzęcie.

Rozpedzam sie po czym skacze i staram sie noga wybic szybe jesli skutecznie odrazu atakuje arrancara

Zacząłeś biec do niego omijając kule. Wbrew pozorom to nie było takie proste, ale dałeś radę, znalazłeś się przed tą ścianą, wyskoczyłeś, a wtedy arrancar uruchomił jakiś mechanizm dźwignią, obok której siedział. Kilka kafelków wystrzeliło, na twoje szczęście żaden Cię nie trafił, ale twoim oczom ukazały się jakieś rurki, które były pod nimi. Po chwili, nim jeszcze doleciałeś do celu - szyby, ze wszystkich wystrzeliła gorąca woda pod wysokim ciśnieniem. Choć nie każde "działo" było skierowane na Ciebie - to jednym dostałeś w brzuch. Odepchnęło Cię to na jakieś 20 metrów w tył, wprost na kolumnę, na której zatrzymałeś się plecami. Arrancar się zaśmiał ponownie, nie dał Ci odpocząć... Bo uruchomił kolejny mechanizm. Liczne kafelki zaczęły odpadać. Z niektórych wylatywały kolejne kule, które z pewnością utrudnią Ci poruszanie się po tym terenie, z innych wysunęły się działa, podobne jak te przy szybie, z tą różnicą, że się ruszały i namierzały na Ciebie.

Ustawiam za szyba zeby szialo mnie namierzylo kiedy wystrzeliwuje odskakuje i spogladam czy urzadzilo jakies obrazenia szybie

Pobiegłeś do szyby. Działa strzeliły - ponownie była to woda pod ciśnieniem. Zdołałeś jednak uniknąć tego i trafiły w szybę... Cholera - zbiły ją. Jednak twój prosty plan okazał się skuteczny, najwyraźniej projektant tego pomieszczenia nie był zbyt inteligentny i nie miał okazji go przetestować. Cóż - on jest właśnie twoim przeciwnikiem. Szyba została zbita, lecz arrancarowi nic się nie stało, w końcu szyba nie robiła mu za jakąś specjalną ochronę - nie była pancerna... mimo tego, strasznie się przejął.
- Cholera, coś ty narobił. Teraz obaj tu... z--niemy...
W tej chwili poczułeś jakiś zapach. Chcąc znaleźć jego źródło rozejrzałeś się odruchowo i zauważyłeś, że wydobywał się on z większości działek, które wystawały ze ścian... Jasnym zdało Ci się teraz, że wypuszczał on go już od chwili, aby osiągnął odpowiednie stężenie w tak dużym pomieszczeniu. Zbicie szyby umożliwiło gazowi dotarcie i do niego, co tak go zdenerwowało. Zaczęło Ci się robić słabo. Podobnie się stało z arrancarem, którego zobaczyłeś upadającego na ziemię. Tak... Upadł pierwszy! Masz chwilę. Możesz go wykończyć... - wydawało Ci się, ale zaraz po tym nastała ciemność... straciłeś przytomność.
...
...
...
We śnie widziałeś zamek rodem ze średniowiecza, którzy szturmowali ludzie z taranem. Uderzali nim w bramę.
- ŁUP! ŁUP! ŁUP!
Te dźwięki wydały Ci się dziwnie realistyczne. Po chwili był głośny huk, który nastąpił po nich. Brama została rozwalona. Poczułeś jakiś dotyk, nie wiadomo skąd, potem hałas i nastąpiła walka. Słyszałeś jak ścierają się ostrza i jakieś znajome głosy. We śnie toczyła wielka bitwa. Po długim czasie wszystkie odgłosy potyczki ucichły, lecz znajome głosy pozostały. Wtedy ponownie poczułeś czyjś dotyk, również całkiem realny... Klepanie po policzku i słowa.
- Oi, medyku, żyjesz? Wstawaj... Obudź się.
I tak dalej... Wtedy świadomość powoli zaczęła do Ciebie powracać. Otworzyłeś oczy i zobaczyłeś, gdzie jesteś... To jakieś białe pomieszczenie... Zaraz... To to samo miejsce, w którym walczyłeś... Nie wiedziałeś co się stało, ale widziałeś, że ściana, za którą arrancar na początku walki uwięził twoich kompanów była rozwalona, wszyscy byli trochę... a nawet bardziej niż trochę ranni. Gdy podniosłeś się do pozycji siedzącej i rozejrzałeś się - wyglądało na to, że gdy ty byłeś uśpiony, stoczyła się tu niezła bitwa. Wokoło leżało bowiem kilkanaście ciał arrancarów zwanych egzekutorami, a wokół Ciebie lub pod kolumnami stali i leżeli twoi tymczasowi kompani. Nie wiedziałeś co się stało i póki co trudno było Ci zebrać myśli...

Ala moja glowa, co tu sie stalo??
Pytam sie lecz myslami wciaz jestem w snie, byl on taki realistyczny

- Cóż, dostaliśmy się do środka przebijając ścianę, byłeś nieprzytomny, podobnie jak twój przeciwnik, a wtedy pojawili się Ci arrancarzy, wykończyli tamtego i to samo chcieli zrobić z tobą, ale na to im nie pozwoliliśmy.
Wyjaśnił Ci jeden z nich. Większość z tu obecnych była ranna, widać każdy nieźle się postarał i stoczył trudną walkę na względnie wysokim poziomie, jednak każdy był zadowolony z wyniku tej potyczki. Mężczyźni uśmiechali się lekko, gdyż ich rany nie były śmiertelne.

Długo bylem nie przytomny???
Pytam po czym wstaje i masuje nogi
Chyba pora sie zwijac co?? trzeba te wasze zadanie dokaczyc

- Niecałą godzinę.
Mruknął ktoś.
- Nie możemy, musimy się wycofać. Większość z nas nie będzie w stanie już walczyć, to koniec naszego pobytu w tym miejscu. Miejmy nadzieję, że szefowi lepiej pójdzie.
Odezwał się jeden z wojowników paląc w tej chwili papierosa. Zaciągnął się i dorzucił po puszczeniu dymku.
- Czas nam się kończy.

-Powinniśmy wyjść, tak by było zgodnie z naszym planem, ale jak chcesz, możesz zostać.
Mówi i wstaje przeciągając się, dopala papierosa i wyrzuca do tyłu na ciało jakiegoś arrancara.

Spokojnie ide za nimi rozmyslajac czyzby to byla moja szansa na powrot do domu?? oby bo mam juz do ***** dosc tego miejsca

- Więc, chyba wracamy.
Mruknął i ruszyliście powoli tunelem w drogę powrotną. Niebawem przeszliście przez tunel, którego pułapki już były nie sprawne, najwyraźniej system został uszkodzony. Dotarliście do momentu rozwidlenia. Jeden z shinigami powiedział.
- Może powinniśmy sprawdzić, co z szefem?

Ale nawet jesli nie wiemy gdzie on moglby sie znajdowac, trzeba wyjsc i tam zaczekac
Mowie spokojnie idac dalej

Chłopak, który zaproponował to zaprzeczył.
- Jak to nie wiemy? Poszli tędy!
Wskazał środkową drogę, którą rzeczywiście jeśli Cię pamięć nie myli udała się grupa szefa.
- Jak również tam pójdziemy, z pewnością ich spotkamy!
Kontynuował.

Chłopak podrapał się po głowie.
- No... nie wiem.
W każdym razie - zarządziłeś głosowanie. 9 za szukaniem szefa 6 przeciw. Doliczając Ciebie jest 9-7.

No dobra idziemy ale jak spieprzycie wasza misje to bedzie na was
Ide do tego korytarza myslac sobie
[i]Teraz pewnie zabladzimy lub cos na s zaatakuje i zgine tu lub sie zgubimy..... ci shinigami sa tacy klopotliwi.. oooh cieple luzeczko w kwaterze i mydlo tego mi trzeba.
W tym momencie wacham pache po czym doznalego lekkiego szoku wywolanego dziwnym zapachem

Ci, którzy byli za ratowaniem szefa wyszczerzyli się, najwyraźniej byli najbardziej do niego przywiązani i nie chcieli, by coś mu się stało. Z zapałem ruszyli tam. Reszta - zgodnie z wolą większości ruszyła za nimi, jednakże mężczyzna, który zwykł palić papierosa - ruszył w przeciwnym kierunku, do wyjścia, nikt poza tobą nie zwrócił na niego uwagi.

- Stosuję się do rozkazów.
Odpowiedział Ci i kontynuował swoją drogę. W związku z tym chyba mieliście o jednego towarzysza mniej.

Ruszam spokojnie za reszta

Dotarliście do rozwidlenia. Mogliście iść w lewo lub prawo. Korytarze te jednak były krótkie i widać było ich końce. Obydwa zakończone były drzwiami - nad którymi widniały napisy. W lewym korytarzu były "nici", w prawym z kolei "kolce".
_____________________________________
+1 Inteligencja
+1 Kontrola Reiatsu
+1 Psychika

Patrze czy poprzednia grupa zostawila jakis slad jesli tak to ide w tamta strone jesli nie to ide w strone kolcow

Niestety żadnego śladu nie było, chociaż gdyby sprawdzić odciski palców na klamkach... Na pewno coś by się odkryło, ale to odpadało - bo nie mieliście obecnie możliwości ich sprawdzenia, wobec tego wybrałeś kolce. Po otworzeniu drzwi twoim oczom ukazał się korytarz. Był nieco inny niż wszystkie pozostałe - utrzymany w średniowiecznych klimatach. Ściany były z szarych kamieni, a co około 10 metrów wisiały na nich pochodnie. Przypominało Ci to trochę tunel "kul" - w każdym razie byłeś pewien, że i tu będą pułapki... Jakiego rodzaju? Chyba napis "kolce" mówił sam za siebie.

Idę rozglądając się po korytarzu i uważając na pułapki.
Jeśli się okaże że wasz dowódca jest na dworze a my tu se łazimy to się troszkę zdenerwuje.

- Nie jest.
Mruknął któryś przekonany. Inni potwierdzili jego słowa, więc jeśli im wierzyć - dowódca jeszcze nie wykonał zadania. Ruszyliście tunelem powoli i ostrożnie, by uważać na wszystkie pułapki... Po przejściu 20 metrów była pierwsza... Jednakże - już uaktywniona i nie działająca. Dziura o długości 2 metrów i szerokości na cały korytarz po prostu była - niczym nie przysłonięta. Na jej dnie kolce. Mogliście ją bez większych problemów przeskoczyć. Tak też zrobiliście. Dalej - na ścianie po prawej stronie były dziury, a w lewą były wbite kolce. Pewnie wystrzeliły z prawej i tam wylądowały, nikogo nie trafiając. Mogliście być niemal pewni, że tu poszedł szef, no chyba, że był tu ktoś inny... W każdym razie wszystkie pułapki dotychczasowe były dezaktywowane. Do czasu... Jeden z shinigami nadepnął na nieodpowiedni kafelek i wtedy prawa ściana się otworzyła, a z niej wyleciała wielka kula - wysokość na praktycznie cały korytarz, szerokość taka, iż ledwo się w nim mieściła(ok. 3 metry) - spowita była kolcami i turlała się w waszą stronę z nie małą prędkością. Wszyscy z shinigami zaczęli biec z powrotem do wyjścia.

Rozwalaliliscie kawal ściany to rozwalcie i kule
Mówię biegnąc razem z nimi

- Niby jak! Nie mamy czasu.
Odpowiedzieli Ci biegnąc czym prędzej przed siebie. Przed wami znowu była ta dziura z kolcami na dnie, z tym że teraz biegliście w odwrotnym kierunku.