Zewnętrzny plac treningowy

Masu jedynie otworzył szerzej oczy gdy stosik książek wylądował nieopodal niego. Skinął jednak głową przeżuwając kolejny spory kęs mięsa. Gdy Kamys wróciła obładowana jedzeniem gestem zaprosił ją do swojego stolika spoglądając na dziewczynę z wesołym uśmiechem. O dziwo nie miał nawet pełnych ust, przez co zdołał nawet się odezwać.

- No proszę, a myślałem że zaśniesz przez te kobyły zanim przez nie przebrniesz. - Wyraźnie oficera nie opuszczał dobry humor. Zresztą, czemu niby miał by go opuszczać, skoro ostatnimi czasy wszystkie misje jego oddziału kończyły się sukcesem? Fakt, że zwykle występowały na nich nieprzewidziane komplikacje, ale skoro piąta grupa uderzeniowa mogła sobie z nimi poradzić, to świadczyło jedynie dobrze o kwalifikacjach członków i członkiń zespołu. - No pytaj, pytaj. Jak będę przypadkiem coś wiedział to odpowiem. - Palnął jeszcze Masu, po czym po raz kolejny napełnił usta jedzeniem, najpewniej oczekując na pytania.

Dziewczyna opuściła wzrok, niby na jezdnie, ale mimo głodu nie zrobiła tego celowo, podrapała się po głowie czochrając lekko przetłuszczone włosy. W zasadzie głupio jej było wracać do czegoś co uważała za osobistą klęskę, ale zapytać musiała - Ten no ja... - Znów zaczęła się jąkać - Chciałam zapytać co z grupą po misji... Czy ten nikomu nic nie było... Bo nie miałam w sumie tego... Okazji żeby się z nimi zobaczyć... - Głupio jej było tak pytać, w końcu nie chciała by aby ktoś pomyślał że dziewczyna się o coś martwi - I ten... Zapytać co z tymi... Ludźmi, co tam byli - No tak z tego co pamiętała to nie byli najlepszym stanie, wiec spodziewała się co powie oficer.

Do słów dochodziły efekty dźwiękowe w postaci burczenia brzucha.

- No, cóż... grupa się utrzymała, wiesz nic strasznego tam w sumie nie było. Parę ledwie żywych ludzi, nic takiego. W sumie z lekkimi obrażeniami nam się upiekło nie licząc Ciebie. Teraz reszta młodych trenuje z Kazem. - Masu odezwał się gdy tylko zdołał przeżuć jedzenie, które nabrał do ust. Pracowity aparat gębowy uporał się z pokarmem bardzo szybko przemielając go na papkę. W tedy też Masu westchnął cicho najwyraźniej zastanawiając się co powinien zjeść jako następne. - A jeśli chodzi o tych rannych, udało się uratować trzy osoby choć jeszcze nie odzyskały przytomności. Dwunastka i czwórka starają się jeszcze dowiedzieć w jaki sposób byli kontrolowani by mieć pewność że już są normalni. Coś jeszcze Tsuki?

Słysząc że ludzie z grupy do której należała nie odnieśli ran odetchnęła cicho, trudno że ona wyszła na ofiarę, że było z nią tak źle że nie udało się jej nawet zachować przytomności, mogła tylko siebie przeklinać w duchu. Później nad tym pomyśli, sięgnęła po pałeczki, odruchowo ułożyła je w dłoniach - Ten... No, dwie rzeczy i daje już spokój - wymamrotała nabierając trochę ryżu na pałeczki, zerknęła w innym kierunku po czym wymamrotała ciszej - No ja... Dziękuje że wynieśliście mnie stamtąd... - po czym szybko dodała - A ten... Co z treningami ?

- Eeeee, nie dziękuj za bzdury. Ty byś mnie tez wyniosła. - Masu machnął ogromną łapą starając się dodatkowo pokazać jak bardzo bzdurną, naturalną i zwykłą rzeczą było wyniesienie rannej dziewczyny ze starego dworku i dostarczenie jej do kwatery czwartego oddziału. Następnie przełożony "wskazał" pałeczkami w stronę Kamys. - Jak to co z treningiem? Przecież masz jeszcze bransolety co nie? To się spotykamy dzisiaj wieczorem i jutro rano. Musimy trochę nadrobić co nie? Leżenie w łózko raczej nie wzmocni Ci mięśni.

Kamys szybko zdała sobie sprawę z faktu, iż stołówka nie jest miejscem najlepszym by obnażać swoje psychiczne rozterki. Co prawda było tutaj głośno, jednakże kilka osób zerkało w stronę ich stolika. Starali się chyba ukrywać to że się gapią. Nie było w tym jednak chyba nic dziwnego, w końcu Masu był bardzo lubianą osobą i do tego przyciągał uwagę swoją aparycją.

Kiedy przełożony powiedział o treningach dziewczyna zerknęła na niego i uśmiechnęła się lekko, ucieszyła się bo bała się że to koniec treningów, bała się że uznają że nie ma co marnować czasu na osobę co to nie dała rady pokonać takiego potworka i dała się tak zranić... Świetnie, będzie mogła się przygotowywać do przyszłej... Bardzo przyszłej walki z bohaterem. -Tenn... To wieczorem gdzie mam być ? - rzekła, czekała jeszcze na odpowiedź po czym to wzięła się za dzikie żarcie, już się ledwo powstrzymywała.

Zamierzała tu jeszcze chwile posiedzieć, tu, gdzie było tak głośno i gdzie było tak trudno myśleć dziewczyna przynajmniej nie miała jak się próbować podłamywać, zwyczajnie nie dało się skupić.... W końcu kiedy jest ciszej myśli same przychodzą do głowy, a ona tych myśli wcale nie chciała.

Później zamierzała się powoli przejść do źródełek, ale wcześniej chciała zagadać do miecza... W końcu już każdemu podziękowała za pomoc tylko nie mu... I z nim było najgorzej, bo wiedziała że za raz zacznie się rządzić.
Przemogła się i postanowiła skorzystać z metody rozmowy z zanami o której czytała - Ty no... Brzydalu, Cicho bądź i słuchaj !... Jaaa Ten no wiesz... Dziękuje i przepraszam że ten... Kazałam Ci tam milczeć i w ogóle... Tylko nie rób z tego sprawy

- No na sali treningowej oczywiście. - Masu uniósł brwi jakby nieco zaskoczony. Po chwili zaczął zajadać ryż dodając co chwila do niego kurczaka na ostro. Był wyraźnie wciąż głodny, albo zwyczajnie uwielbiał pałaszować tony jedzenia, tak jak zresztą Kamys. Nie przeszkadzało mu zresztą towarzystwo dziewczyny, w końcu jej przełożony uważał każde towarzystwo za błogosławieństwo.

Kamys spokojnie najadła się i opuściła jadalnie, a następnie zaczęła się przechadzać. Ostatecznie zagadała zresztą do swojego miecza, który oczywiście odpowiedział jej w myślach. - A kto by Ci tam pomagał co? Taka idiotka jak ty nie jest warta pomocy, nawet ze strony muchy! - warknął urażonym głosem.

- Masz się za coś gorszego niż mucha ? Cóż... Mniejsza, idziemy do źródełek, wyjątkowo Cie nie zasłonie wiec się ciesz - W zasadzie w myślach mówiło się jej swobodniej, choć było to dziwne... Na razie postanowiła to olać, ruszyła w stronę łaźni, w końcu dawno się tu nie kąpała, a kochała to miejsce... było jednym z najlepszych w całym oddziale.
Tam nie zwracając już zbyt dużej uwagi na wstyd zdechła górną część kimona, odwiązała bandaż z piersi, wzięła ręcznik i zawinęła się w białe kimono... Chwile później ruszyła do źródełek. A tam zamierzała się porządnie wymoczyć

Miecz zawarczał coś jedynie nieskładnie w odpowiedzi najwyraźniej starając się wytłumaczyć że w cale jej nie pomagał, albo coś podobnego. Ostatecznie jednak zamknął się całkiem. Dziewczyna niemal widziała w swoim umyśle jak czerwonoskóry macha ręką i odchodzi w stronę ściany płomieni, w której znika. Kamys zaś spokojnie skierowała się w stronę łaźni, które, o dziwo, były całkiem opustoszałe. Wyraźnie o tej godzinie wszyscy zdołali już zająć się higieną.

(piszemy w https://bleach.forumpolish.com/kwatera-dywizjonu-11-f29/anie-t972.htm?sid=493259d9294983df979273e9c88cbf55#32129 )