Stary Kompleks Magazynów

~Andreu Vespaux 01~

Stary kompleks magazynów mieścił się teoretycznie już poza Karakurą. Nieużywany od lat osiemdziesiątych dawno już popadł w ruinę. Siedem ogromnych hangarów stanowiło niegdyś mnóstwo miejsca do składowania towarów. Był jeszcze mniejszy budynek administracyjny, na samym skraju kompleksu. Drzwi do magazynów dawno już wyleciały z zawiasów, leżąc na ziemi lub nawet nie znajdując się już tu, na miejscu, a okien było bardzo niewiele. Wewnątrz było mnóstwo rusztowań i zerdzewiałej stali, która leżała tu pewnie już dobre dwadzieścia lat.
Drużyna Wespo: Akira, Dimaria, Tenzen, Shozo, Shinji oraz Gaspar dotarli na miejsce w niecałe dwadzieścia minut. Szli główną ścieżką kompleksu, mając po obu stronach ogromne hangary, a naprzeciw budynek administracyjny. Było wokół bardzo cicho... do czasu.
-Ishigaki! - powiedział nagle Shinji, uderzając otwartą dłonią w podłoże. W ułamku sekundy całą drużynę otoczył wysoki, betonowy mur. Niedługo później uderzyły w niego liczne pociski, raczej wielkości gwoździa, a jeszcze później nastąpił niewielki wybuch od strony Akiry.
-Musieli przygotować się jeszcze wcześniej! - powiedział Akira. -Rozproszyć się! - rzucił, po czym wszyscy obecni wewnątrz zasłony zniknęli, zostawiając za sobą zielone rozpryski energii.
-Wy dwaj, zostańcie ze mną. - powiedział Shinji, który jako jedyny został z Pustymi. Wokół prawdopodobnie trwała już bitwa, która rozpoczęła się dużo szybciej, niż miała - wszędzie słychać było wybuchy, trzask i inne odgłosy walk. -Przygotujcie się. - powiedział Shinji. -Za chwilkę zwolnię mur. Pędźcie do któregoś hangaru, będę was osłaniał. - rzucił. Po chwili mur zaczął zapadać się po ziemię i za kilka sekund miał już znikać...

I to by było na tyle, jeśli chodzi o element zaskoczenia... Cóż, przynajmniej Śmierciaż w porę zaregował. Jak się okazało, nawet ludzie potrafili przyspieszać. I to dokładnie w takim samym stylu jak Wciągacze. Przypomniawszy sobie wykład Komputera na temat istot świadomych, Vespaux uświadomił sobie, że Bounto wydawali się mieć podobieństwa do wszystkich pozostałych ras. Skąd oni mogli się wziąść? Zaskakujące, z jaką troską Krawat otaczał potwory w walce z którymi się specjalizował. Może dlatego, że byli o wiele słabsi od jego pozostałych sprzymierzeńców? Początkowo szerszeń chciał przelecieć nad murem, jeszcze zanim się rozpadnie. Ostatecznie jednak wysłuchał się Shinigami i zamiast tego naładował się reiatsu w oczekiwaniu na jego zniknięcie. Wczesna ucieczka uniemożliwiłaby w końcu Shinjiemu osłanianie go, jeśli tylko na chwilę. Gdy tylko ściana odsłoni trójkę, zatrzepotawszy wzmocnionymi skrzydłami stawonóg poleciał w kierunku najbliższego hangaru.

[+4 Szybkość]

Odgłosy zgrzytu stali, świstów w powietrzu oraz gwałtownych uderzeń wypełnił teren kompleksu i można było odnieść wrażenie, że z każdą sekundą intensywność starcia była potęgowana. Przeciwnicy postanowili nie cackać się z Drużyną Wespo i wypalili z największych armat, jakie posiadali. Sam Szerszeń wzmocniony własnym Reiatsu śmignął do najbliższego hangaru, gdy tylko betonowa ściana runęła. Któryś z przeciwników walczący na dystans albo zauważył ruch Pustego, albo Vespaux trafił na ogień krzyżowy. Na jego szczęście nic go nie dosięgnęło i spokojnie ukrył się pod (jak okazało się po wejściu do środka) dziurawym, stalowym dachem. Był tu sam. Gaspar najpewniej pobiegł w drugą stronę, a Shinji ruszył do boju na własną rękę. Było tu zupełnie spokojnie, w porównaniu z resztą kompleksu, choć odgłosy walki pewnie słyszało pół okolicy, na szczęście w większości niezamieszkanej. Ciekawe tylko na jak długo Szerszeń będzie tu sam?

[-4 PR za wzmocnienie]

Póki co wszystko działo się zupełnie inaczej niż szerszeń się spodziewał. Nie dość, że ich przeciwnicy zaatakowali za wcześnie został oddzielony od wyznaczonego mu partnera. Zdezelowany hangar nijak nie nadaje się na kryjówkę. Nie mając czasu ani zamiaru szukać lepszej, Vespaux wylatuje przez dziurę w dachu, próbując zorientować się w sytuacji i jak najszybciej dołączyć się do bitwy. Odsłaniał się w ten sposób bardziej, niż gdyby na przykład wychylił się zza wyjścia. Gdyby jednak został zaatakowany, będzie mógł o wiele łatwiej zrobić unik spadając w dół. Poza tym z powietrza będzie w stanie więcej zobaczyć. Usiłuje wypatrzeć Śmierciaża, w nadziei, że Krawat przynajmniej trafił na przeciwnika, z którym miał walczyć według jego planu. Owad czuł się już wystarczająco zdezorientowany. Co powinien zrobić jeśli nawet ta jego część będzie niemożliwa do zrealizowania?

Vespaux uniósł się nad ziemię i zmierzał ku dziurze w dachu. Hangar był całkiem wysoki, ale Szerszeń poruszał się na tyle szybko, by przebyć tę drogę w kilkanaście sekund. Niestety, jak się okazuje nie miał nawet tyle czasu. Dosłownie sekundę po tym jak się wzbił ponad podłogę, najbliższa ściana literalnie eksplodowała, zasypując owada gradem gruzu, parę z nich trafiło owada, a jeden z większych trafił go w głowę, pozbawiając równowagi w powietrzu i zrzucając na ziemię. Pociskiem, który zniszczył ścianę było... Shozo Kashima, który wylądował dosłownie metr obok Wespo. Jego ubranie były mocno zakurzone oraz zgubił gdzieś swój kapelusz. Tymczasem przez dziurę w ścianie przeszły trzy osoby, które po sekundzie połączyły się w jedną. Przed Pustym i Kashimą stanął Double, który gdzieś zgubił marynarkę.
-Spodziewałem się po tobie więcej. - powiedział blondyn, spoglądając na Kashimę.
-Brzmisz jakbyś już wygrał. - odparł Shozo.
-To jest to wasze wsparcie? - powiedział Double, wskazując na Wespo. -Musicie być bardzo zdesperowani. - dodał, zaciskając pięści. Po chwili z jego ciała wyleciało pięć smug, które po zatrzymaniu się obok niego okazały się jego klonami. -Sześć na dwóch. Powodzenia. - rzucił szyderczo.
"Wespo." - owad usłyszał nagle w głowie głos Kashimy. "Wezwałem już tutaj Shinjiego, ale musimy go przetrzymać. Ja zaatakuje całą szóstkę, a ty spróbuj znaleźć prawdziwego i go nawet w najmniejszym stopniu zranić. Muszą się jakoś różnić." - powiedział. Wygląda na to, że miał zdolności telepatyczne. To "powiedziawszy" podniósł się z ziemi i ruszył na przeciwników.

[-6 PŻ za "kamyczek"]

Vespaux odniósł lekkie obrażenia, ale przynajmniej nie musiał już szukać swojego celu. Choć uprzedzając go że potrafi czytać w myślach, Kowboj zaoszczędziłby szerszeniowi obaw, iż kompletnie postradał zmysły, jakkolwiek krótkotrwałych. Więc kopie różnią się od oryginału wyglądem? Użyteczna informacja, czy jednak tępemu stawonogowi uda się ją właściwie wykorzystać? Cóż, musi spróbować. Biorąc pod uwagę, jak silny wydawał się być Double, znalezienie różnicy było prawdopodobnie najlepszym sposobem, w jaki mógł pomóc w jego pokonaniu. Owad pocieszał się myślą, że jego partner za chwilę do nich dołączy. Jeśli nie dadzą rady pokonać Fulllbringera we dwójkę może chociaż uda im się wytrwać do czasu aż wsparcie przybędzie. Oby Shozo w istocie był jednym z najsilniejszych w zespole... Mając w pamięci uprzedzenie Krawata, iż ich przeciwnik specjalizuje się w walce na krótki dystans wznosi się w powietrze, poza jego zasięg. Zgadywał, że odciągnie uwagę przynajmniej części klonów które w dalszym ciągu będą próbowali go zaatakować, ułatwiając w ten sposób Shozo obronę. Ładując się reiatsu demon zaczyna krążyć wokół tłumu, usiłując znaleźć oryginał. Gdy mu się to uda strzela żądłem w jego głowę. Jeśli chybi, jego sojusznik przynajmniej będzie wiedział na kim się skupić...

[+3 Szybkość
+7 żądło]

Gdy tylko kowboj ruszył do walki, od razu można było zauważyć, że jest utalentowanym wojownikiem. Walka z sześcioma przeciwnikami nie sprawiała mu aż takiego problemu. Ba! Pojedynek był wręcz wyrównany. Wymieniali się pięściami i kopnięciami w zawrotnym tempie. Sylwetki poruszały się tak szybko, że ciężko było Wespo dojrzeć cokolwiek. Miał też sporą swobodę lotu - zupełnie nikt się nim nie zainteresował. Double najpewniej stwierdził, że nie będzie marnował czasu na dużo słabszego... Koniec końców Szerszeń na tym zyskiwał. Wszystkie wersje Double'a wydawały się niczym nie różnić z wyglądu. Włosy, oczy, ubiór czy jakieś znamiona - bliźnięta. Wszystkie atakowały i parowały, a jeden z nich unikał ciosów... No właśnie. Tylko jeden z nich. Przez całą walkę tylko jeden i ten sam Double unikał ciosów, zamiast je blokować czy parować. Podejrzane... na tyle, by Szerszeń wystrzelił w niego przygotowane żądło. Mężczyzna zauważył atak, lecz na tyle późno, że zdążył drasnąć mu policzek. Gdy tylko się to stało, wszystkie klony momentalnie powróciły do zranionego Fullbringera. Shozo nie przeoczył momentu zdezorientowania przeciwnika i wykorzystał go, wyprowadzając potężny cios w podbrzusze. Nie czekając na Double'a, który nawet nie zdążył zakasłać, wymierzył mu kolano w twarz, a następnie wykonując półobrót zapoznał szczękę Fullbringera ze swoim obcasem w bucie. Double zdołał wykonać w locie kilka obrotów, ostatecznie lądując na plecach, rozlewając obok siebie niewielką ilość krwi.
-Dzięki, Wespo! - powiedział Kashima, wystawiając do niego rękę z wystawionym do góry kciukiem, po czym podszedł do leżącego przeciwnika. -Coś wspominałeś o naszym wsparciu? - rzucił z uśmiechem. Nie mógł się nim jednak długo nacieszyć. Powietrze nagle przeszył świst, a Shozo szybko wycofał się kilka metrów, wypuszczając spod stóp zielone rozpryski energii. W międzyczasie w ścianę wbiła się bladoniebieska strzała, która po chwili zaczęła się rozpadać, a proces zatrzymał się, gdy w ścianie powstała szeroka na metr i wysoka na dwa wyrwa. Do pomieszczenia wszedł mężczyzna w biało-niebieskim płaszczu - Keita Shigi. Quincy trzymał w ręce ciemno-niebieski łuk, wyglądający na stalowy. Nie odezwał się ani słowem, a tylko pomógł towarzyszowi wstać.
-Zajmę się owadem. - powiedział krótko, ustawiając łuk w jego stronę.

[-10 PR za wzmocnienie i żądełko]

Ktoś, kto tak ostentacyjnie się odsłania, nie jest w pozycji do krytykowania innych. Vespaux żałował, że sam nie posiada przeciwstawnych palców, za pomocą których mógłby wyrazić satysfakcje sytuacją w ten sam sposób, co Kowboj. Niestety, na celebracje było dla naszej dwójki o wiele za wcześnie. Oto bowiem do walki dołączył prawdopodobnie jeden z najpotężniejszych członków drużyny. Pojawienie się Krzyża było o tyle fortunne, iż był on celem Shozo. Niedługo Krawat, miał dołączyć, by wesprzeć szerszenia w walce z Double. Brakowało jeszcze tylko Gaspara i już dwie pary będą mogły zmierzyć się ze swoimi celami. Problem polega na tym, że Quincy i jego kolega nie chcą grać według planu Shinigami. Ponownie wzmacniając swoje skrzydła, kontynuuje latanie po hangarze, obserwując Keitę tak, by równocześnie mieć Double w zasięgu wzroku. Gdy znajdzie się w miejscu w którym człowiek znajduje sie dokładnie za plecami łucznika, ponownie wystrzeliwuje żądło, mając nadzieje, że uniknie on ataku, odsłaniając w ten sposób swojego kompana.

[+3 Szybkość
+7 żądło]

Keita bez zbędnych ceregieli od razu wystrzelił w stronę Szerszenia. Ten zdążył jednak przyspieszyć się z pomocą Reiatsu i z łatwością uniknął ataku. Ponownie fragment ściany kompletnie się rozpadł. Wygląda na to, że zwykłe draśnięcie taką strzałą może się skończyć nieciekawie, więc lepiej uniknąć wszystkich. Póki co ta właśnie sztuka wychodziła Wespo całkiem dobrze. Pociski mijały go jeden, po drugim niszcząc kolejno fragmenty ścian. Wielokrotnie Vespaux miał możliwość strzelenia w sposób, w jaki zaplanował, lecz gdyby to zrobił, skończyłby ze strzałą w masce, więc ostatecznie tego nie zrobił. W międzyczasie Shozo walczył z Double'm, tym razem z wiedzą w kogo celować. Wymieniał się ciosami z klonami, aż wreszcie trafił oryginał potężnym podbródkowym. Ten zrobił kilka kroków do tyłu, nieco oszołomiony, lecz nim zdołał podnieść głowę, Shozo wyprowadził kolejne uderzenie, w mostek, a następnie chwycił go za krtań i pchnął w stronę Quincy. Niestety Keita zauważył co dzieje się za jego plecami i uskoczył na bok - prosto na linię potencjalnego strzału Wespo. Stał na równi z powalonym Double. Szerszeń wypuścił swoje żądło prosto w łucznika, który zgodnie z jego oczekiwaniami uskoczył. Pocisk wbił się w bark replikanta, który zawył z bólu. Nie czekając długo, Shozo docisnął żądło do tego stopnia, że przeszło na wylot i przybiło Fullbringera do podłoża, zaś sam Kowboj próbował zaatakować Keitę, który szybkim ruchem, przypominającym "teleportację" Akiry wycofał się do tyłu.

[-10 PR za wzmocnienie i żądło]

Do szerszenia po raz kolejny uśmiechnęła się Opatrzność. Nie tylko udało mu się zranić przeciwnika, pomimo tak długotrwałego ostrzału udało mu się z każdej ustrzelonej przez Quinciego śmiercionośnych strzał. Keita był potężny, ale jego cel pozostawiał trochę do życzenia. W dodatku partner stawonoga wykorzystał umiejętnie jego atak, przybijając Fullbringer do podłoża. Wystarczył jeszcze jeden szybki, celny atak i Vespaux nie tylko wyeliminowałby jednego z najniebezpieczniejszych członków w drużynie wroga, ale także zapewniłby sobie posiłek, który przywróciłby mu zbyt szybko nadwątlone siły. Umożliwiając mu jak najefektywniejsze wspieranie drużyny. Sytuacja wydawała się być zbyt piękną, żeby być prawdziwą. A co jeśli Krzyż wykorzysta jego nieuwagę i strzeli w niego gdy zabierze się do konsumpcji? Nie, zanim zacznie ucztować musi upewnić się, że łucznik nie będzie mu w tym zawadzał. Nie chcąc już więcej marnować reiatsu na żądła decyduje się poprzestać na odwracaniu uwagi Keity od jego żywego towarzysza w nadziei, że Shozo wreszcie uda mu się go zranić. Lub chociaż Krawat, który powinien za chwile do nich dołączyć, zna jakąś ofensywną, dalekosiężną technikę. A jeśli ciało Double zniszczone w trakcie walki. Cóż zadowoli się prawdopodobnie bardziej pożywnym Quincy.

[+3 Szybkość]

Shozo nie czekając za długo, aż Keita wystrzeli, prędkim ruchem doskoczył do łucznika i zaatakował. Quincy niestety zdołał uchylić się do kopnięcia i przeskoczył za plecy Kowboja. Nie strzelił jednak w niego - jego celem był Wespo. Owad, na szczęście wzmocniony Reiatsu zdołał uniknąć ataku, a łucznik odskoczył na bok, żeby nie zostać trafionym kopnięciem Shozo. Za tym atakiem szedł jednak kolejny, który już dosięgnął celu i wypchnął za budynek, całkowicie pozbawiając Vespauxa bezpośredniego kontaktu z Keitą.
"Wykończ Double'a." - usłyszał ponownie Kowboja w swojej głowie. "Ja sobie poradzę." - dodał. Nagle w pomieszczeniu rozległ się odgłos jakiegoś przedmiotu spadającego na ziemię. Gdy Pusty się odwrócił, zauważył że Fullbringer z pomocą swojego klona zdołał wyciągnąć żądło, uwalniając się z przygwożdżenia. Mimo niesprawnej ręki wciąż jednak mógł być niebezpieczny, a Wespo został już sam...

[-3 PR za wzmocnienie, zapomniałeś sobie w KP odjąć 6 PŻ za wcześniejszego posta, gdzie oberwałeś]

Przez przesadną ostrożność Vespaux kompletnie zmarnował szansę wczesnego wykończenia replikanta. Dobrze, że Shozo oddzielił go od znacznie bardziej niebezpiecznego Quincy, ale teraz gdy było ich tylko dwóch, będzie mu o wiele trudniej trafić Double, gdy nikt nie odwraca uwagi Fullbringera od niego. Szerszeń miał coraz mniej energii, a Shinigami w dalszym ciągu nie przybywał z pomocą. Stawonóg za bardzo polegał na wsparciu z jego strony. Jeśli chce wyjść z tego starcia z tarczą, musi osobiście go pokonać. Żądła zadają zbyt małe obrażenia, ale może uda mu się za ich pomocą chociaż skutecznie go spowolnić, nawet jeśli ma na to niewielkie szanse. Owad zaczyna ponownie krążyć wokół przeciwnika zbierając reiatsu, usiłując trafić go w torebkę stawu kolanowego. Jeśli uda mu się uszkodzić zarówno rękę jak i nogę, powinien mieć szansę na zranienie go w bezpośrednim starciu. Oby tylko jego klony za bardzo mu w tym nie przeszkadzały...

[+7 żądło]

Double nie spuszczał Szerszenia z oczu. Dwukrotne zranienie żądłami chyba sprawiło, że w duchu żałował słów, które powiedział o Wespo i postanowił potraktować go nieco poważniej. Gdy Pusty zaczął krążyć wokół Fullbringera, z ciała Double'a wyleciało kilkanaście smug. Łącznie z oryginałem Vespaux musiał zmierzyć się z szesnastoma przeciwnikami. Wszystkie klony były w idealnym stanie fizycznym, podczas gdy oryginał wciąż miał zraniony bark. Czy można to było określić sytuacją na korzyść Szerszenia, czy niekorzystną? Wystarczy zranić oryginał, żeby czar multiplikacji prysł... ale czy to faktycznie takie łatwe? Gdy Wespo szykował żądło w locie, klony wpadły na pomysł zrobienia ludzkiej drabiny. Wygląda na to, że ludzie z większą mocą potrafią bardzo wysoko skakać - trzy klony wybijające się z własnych rąk były w stanie osiągnąć wysokość Szerszenia, ale nie potrafili tak sprawnie poruszać się w locie. Wyskakiwały i mijały go, lecz żaden nie potrafił wyprowadzić ciosu. Wreszcie natrafiła się idealna okazja, by wystrzelić żądłem w stronę kolana, co Szerszeń uczynił. Niestety klony były czujniejsze, niż można było się spodziewać - jeden z nich przyjął na siebie cios, zostając trafionym w łydkę. Zraniona replika po chwili rozpłynęła się w powietrzu, a żądło upadło na ziemię. Po strzale Wespo zaczął czuć jakieś większe zmęczenie, spowodowane zużyciem Reiatsu. Oby wsparcie przyszło odpowiednio szybko.
-Bądź grzecznym owadem i zejdź niżej. - powiedziała jedna z replik.
-Nie możesz mnie zranić, póki nie podejdziesz. - dodała druga.

[-7 PR żądło]

Ile klonów ten cały Double był jeszcze w stanie stworzyć? Vespaux był coraz bardziej zmęczony. Nie było już mowy o dalszym używaniu żądeł. Stawonóg pocieszał się, że nawet teraz, gdy replikant zaczął traktować go poważnie, nie udało mu się dotąd go trafić. Dopóki szerszeń znajdował się w powietrzu był prawie nietykalny. Problem polegał na tym, że jego skrzydła w końcu się zmęczą. Nie mając innych pomysłów, owad postanawia wykorzystać jego własną kopię przeciwko niemu. Repliki są dość łatwe do zniszczenia, ale żądło po uderzeniu w nie zatrzymało się, więc chyba stawiają pewien opór. Jeśli rzuci nią w niego odpowiednio siłą, może uda mu się go zranić? Nie zwracając uwagi na słowa przeciwnika, owad oczekuje na kolejny atak. Kiedy następny klon spróbuje go dosięgnąć, szerszeń łapie go za ramię szczękami i usiłuje cisnąć nim w oryginał.

+4 Siła

Szerszeń pozostał w powietrzu, mimo słów przeciwnika. Ten, nieco zirytowany (a raczej jego klon) cmoknął z niesmakiem. Najwidoczniej faktycznie nie miał zbytnio umiejętności dystansowych. Postanowił zatem nieco zwiększyć swoje szeregi, sprawiając że w oczach Wespo było ich dwudziestu pięciu. Ponownie spróbowali ludzkiej drabiny, lecz tym razem na większą skalę - zaangażowały się wszystkie klony, więc nikt już nie osłaniał oryginału. Przeciwnicy wyskakiwali z wielu stron, próbując zaatakować Vespauxa, lecz ten zwinnie im się wymykał. Jednak co do poruszania się w powietrzu Szerszeń miał dużo lepsze kwalifikacje. Wreszcie natrafił się oczekiwany przez owada moment. Zdołał chwycić jednego klona szczękami za ramię i cisnąć w stronę oryginału. Niestety klon rozpłynął się tuż przed oryginałem, tak samo jak cała reszta, choć niektórzy wciąż byli w powietrzu. Być może był w stanie odwoływać swoje klony. Tak czy siak kolejny atak zakończył się niepowodzeniem, a walka ponownie stanęła w miejscu...

[-4 PR za wzmocnienie]

Vespaux powinien się spodziewać, że Double potrafi odwoływać klony. Zastanawiało go, dlaczego odwołał wszystkie naraz. Czy nie może wybierać, których może wycofać? A może ciągłe uniki owada wyczerpały jego cierpliwość i postanowił zaatakować go bezpośrednio? Jeśli jest dostatecznie silny, by utrzymać na sobie tyle klonów naraz, wreszcie go trafiając, powinien zadać spore obrażenia. Tak czy inaczej, sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Czując coraz większą desperacje, szerszeń postanawia użyć żądła jeszcze jeden raz. Zlatuje coraz niżej i bliżej przeciwnika. Gdy znajdzie się w odległości około półtorej metra usiłuje strzelić żądłem w jego oko. Być może tak jak podczas walki z dwójką Fullbringerów, trafi w idealne miejsce, zabije go od razu? Jeśli jednak replikant przeżyje, lub uniknie ataku, Hollow jest najprawdopodobniej zgubiony…

+1 Sybkość +9 żądło

Double stał w miejscu, najpewniej czekając na ruch Wespo. Stał samotnie, bez żadnego wsparcia ze strony klonów. Szerszeń miał zatem czystą pozycję do strzału, jednakże bardzo łatwą do przewidzenia. Gdy Vespaux zaczął schodzić niżej, ten lekko uśmiechnął się. Co więcej mruknął coś pod nosem, lecz zbyt cicho i niezrozumiale, by ktokolwiek poza nim to usłyszał. Najpewniej coś w stylu 'Nareszcie!', bo nie musiałby się już teraz bawić w ludzką drabinę. Pędzący trzydzieści na godzinę owad gwałtownie zbliżał się do Fullbringera, szykując mu ostrą niespodziankę. Gdy tylko znalazł się w wyznaczonym przez siebie dystansie wyrzucił z siebie żądło. Tuż przed strzałem Double zaczął robić mały krok do przodu i w bok, żeby skrócić dodatkowo dystans z przeciwnikiem. Żądło drasnęło jego skroń, lecz nie zrobiło nic więcej. Co innego Fullbringer, który zdołał wpakować pięść w korpus Wespo, odrzucając go na dobre sześć czy siedem metrów w tył. Uderzenie było potężne, skoro sprowadziło na dobre 'naście' sekund owada do parteru. To nie wróży dobrze, szczególnie że wsparcie Shinigami wciąż nie nadciąga, a Shozo póki co nie dostarcza nowych informacji. Tymczasem Double zbliżał się już do Wespo, by najpewniej zadać ostatnie ciosy i pozbyć się owada. Nagle Fullbringer uskoczył, a w pierwotne miejsce jego pobytu uderzył jakiś pocisk, który eksplodował przy impakcie z podłożem. Nie miał też dużo czasu na spędzeniu chwilki w nowym miejscu, gdyż ponownie musiał uniknąć ciosu. Tym razem były to białe ostrza, przypominające kolce. Te już natomiast Wespo gdzieś widział. Na wejściu hangaru stały dwie sylwetki i obie były Szerszeniowi znajome - jedną z nich był Gaspar. Widać był, że stoczył poważny bój. Jego zbroja była praktycznie nieobecna. Ostały się tylko fragmenty na kręgosłupie i ogonie. Towarzyszył mu jeden z ludzi ze zdjęcia. Był to czarnowłosy mężczyzna z czerwonymi pasemkami. Uzbrojony był w jakieś czarne, stalowe rękawice, których fragment osłaniający palce wyglądał jak szpony. Bez wątpienia był to...
-Raven! - warknął Double, widząc jednego ze swoich towarzyszy.
-Zajmę się nim. - rzucił Raven, w stronę Gaspara, a ten ruszył w stronę Wespo.
-Wygląda na to, że Dimaria go przekonała. - powiedział, gdy był już przy Szerszeniu. Podczas całego spacerku było widać, że ledwo trzyma się na nogach. Raven tymczasem zmierzał spokojnym krokiem, w stronę byłego towarzysza. Ten zaklął pod nosem wypuścił kilkanaście smug w stronę nowego przeciwnika. Raven zatrzymał się i wyciągnął prawą rękę w stronę atakujących. Po chwili z rękawicy buchnął ogromny płomień prosto w stronę Double. Na początku był tradycyjnej, pomarańczowo-złotej barwy, lecz z czasem kolor zaczął się zmieniać - przez fioletową barwę, do niebieskiej. Nagle z rękawicy wysunęło się kilkanaście mniejszych elementów przypominających małe palniki i również wystrzeliły, czyniąc wiązkę jeszcze większą i potężniejszą. Po chwili płomień ustał, a wraz z nim zniknął Double. Płomień musiał być tak potężny, że spalił Fullbringera w całości, nie zostawiając po nim nawet popiołu...

[-24 PŻ, -10 PR]

Odsiecz nie mogła przybyć w odpowiedniejszej porze. Vespaux czuł ulgę pomieszaną z żalem widząc jak Raven zmiata swojego replikanta z powierzchni ziemi. W końcu bez posiłku, który przywróciłby mu choć część utraconej energii, stawonóg nie bardzo nadawał się do dalszego udziału w bitwie. Nie wspominając o niemal całkiem obdartym z pancerza Gasparze. Szerszeń czuł, że wie, kto go tak urządził. Cóż, przynajmniej wciąż żył. Z jego obecnych sprzymierzeńców jego przetrwanie było dla niego najważniejsze. -Wespo dziękować.- Zwrócił się do Fullbringera. Zastanawiało go jakiej formy perswazji użyła kobieta, by w tak krótkim czasie popchnąć go nie tylko do obrócenia się przeciwko własnej drużynie drużynie, ale także potraktowania jego byłego kompana brutalniej niż grupę krwiożerczych Hollow. Fakt, że grupa z którą  jeszcze przed chwilą współpracował skupiała gangsterów, terrorystów i bratobójców, mógł jej to ułatwić. -Jak Krzyż? Jak reszta?

-Nie ma sprawy. - odparł Raven. Nagle jego rękawica lekko się otworzyła, a z niej wydobyły się kłęby rozgrzanej pary. Pojawiło się również charakterystyczne syknięcie, jakby ktoś polał rozgrzaną stal lodowatą wodą. Tak chyba wyglądało chłodzenie rękawicy po wydaleniu z siebie takiej ilości tak potężnego ognia. Można było również zauważyć kawałek skóry, która była czerwona. Możliwe, że Raven ryzykował przy okazji własnym zdrowiem i gdyby nie przestał w porę, mógłby skończyć z poparzeniami.
-Quincy walczy z Shozo. - powiedział Gaspar. -Mam nadzieję, że ostro zbiera po mordzie. - dodał. -Co do reszty to Shinji i Akira walczą z Tomoyą i Taikim. Dimaria do nich właśnie dołącza. Nie potrafimy natomiast znaleźć Tenzena... - zaraportował.
-Powinniście chwilkę odsapnąć. - powiedział Raven. -W takim stanie nie nadajecie się nawet na mięso armatnie. - dodał, po czym ruszył w stronę wyrwy w ścianie. -Ja do nich dołączę. - rzucił, po czym pobiegł w stronę domniemanego pola bitwy.
-Jak raz zgadzam się z człowiekiem. - powiedział Gaspar, siadając. -Żyjesz jakoś? - spytał jeszcze.

A więc ich nowy sprzymierzeniec nie tylko pozbawił Hollow posiłku, ale także naraził się na oparzenie. Ten cały Raven może i był silny, ale niezbyt ostrożny. Nic dziwnego, że tak łatwo dał się przekonać do porzucenia swojego starego zespołu. Tenzen? Ten w garniturze, który miał wspomóc Gaspara w walce z Krzyżem? Czy wilk sugerował że go zabili. Likwidacja Double wydawała się być coraz mniej znaczącym zwycięstwem. Gdy człowiek zaproponował demonom  chwilowy odpoczynek Vespaux bez szemrania rozłożył się plackiem na ziemi. Nie będzie przecież kontynuował walki, gdy mądrzejszy i silniejszy od niego Hollow uważał, że to nie warte zachodu. Jeśli mógł dać swojemu przyszłemu panu jakiekolwiek argumenty przemawiające za dłuższą współpracą, mogły być nimi jedynie jego skrzydła i posłuszeństwo. Szkoda, że wróg prawdopodobnie nie pozwoli im na zbyt długi relaks. -Wespo jedną nogą w grobie. Do tego wyczerpać amunicja…- Odpowiedział na pytanie Gaspara.-Myśleć, że Garnitur... nie żyć?- Owad nazwał już tak kogoś innego, ale Fullbringer z którym walczyli raczej nie złoży zażaleń.

-Miejmy nadzieję, że nie. - powiedział Gaspar. -W razie niepowodzenia tamtej czwórki jest naszą ostatnią deską ratunku, nie licząc wskakiwania w Gargantę... - dodał. -Ale fakt faktem, że nie potrafimy wyczuć jego Reiatsu, a to nie jest dobry znak. - to powiedziawszy rozejrzał się dookoła. Prawdopodobnie dopiero teraz zauważył jak zdezelowane stało się pomieszczenie - ściany pełne dziur po rozpuszczających wszelką materię strzałach Quincy oraz ślad w podłodze po żądle Wespo, nie wspominając o plamach krwi w paru miejscach, a także nieco stopiona ściana, po ogniu Ravena. Ach! No i jeszcze dziura, przez którą wleciał Shozo. Potyczka nie należała do najdłuższych, lecz zostawiła za sobą spore zniszczenia. Nagle pojawiło się kolejne zniszczenie. Coś, co zniszczyło kolejny, całkiem spory fragment ściany przyleciał z zewnątrz. Był zbyt szybki by zauważyć co to, lecz charakterystyczny dźwięk z łatwością pozwolił go zidentyfikować - była to błyskawica. Najpewniej walka z Tomoyą i Taikim przeniosła się bliżej lokacji dwóch Pustych.
-Chyba nie zaznamy zbytnio odpoczynku... - westchnął Gaspar. W połowie jego zdania coś malutkiego spadło z sufitu - mały jego fragmencik. -Nie wiem jak ty, ale wolę zginąć w walce, niżeli przygnieciony przez sufit. - dodał Wilk, zmierzając w stronę wyjścia. Na szczęście nie znajdowali się daleko. Z drugiej strony hangaru, pojawił się kolejny piorun, a za nim mniejszy, ognisty pocisk, które zderzyły się ze ścianami. Sufit natomiast pękał coraz bardziej...

Jak szerszeń się obawiał, potwory niedługo cieszyły się wytchnieniem. Owad wolał nie ginąć w ogóle, ale aktywny udział w potyczce wydawał się być lepszym sposobem na jej przetrwanie niż bierne oczekiwanie na jej zakończenie. Poza tym, przecież ciągle był zobowiązany współpracować z wampirem. A więc Akira specjalizował się w błyskawicach? Po naturze drugiego pocisku, Vespaux zgadywał, że Raven wspierał Bounto w walce z jego byłym dowódcą. Ogień wydawał się być idealną kontrą przeciwko komuś posługującemu się lodem. Tylko że… –Fajka obiecać Wespo człowiek. Nie chcieć, by Iskra spalić też.- Zaproponował. Tomoya sprawiał wrażenia niebezpiecznego przeciwnika, ale miał teraz przynajmniej dwóch przeciwników na ogonie. Zjadając go, stawonóg i wilk być może zyskali by dostatecznie dużo siły by przetrwać bitwę. –Mieć inny pomysł?- W zależności od tego, czy Gaspar przystanie na jego propozycje czy też nie, Hollow albo wylatuje przez powstałą właśnie wyrwę, albo opuszcza rozlatujące się pomieszczenie tą samą drogą co jego przyszły pan.

Dosłownie w momencie, gdy Vespaux "stawiał" znak zapytania, spory fragment sufitu spadł na ziemię dobre sześć metrów od Szerszenia. Nie czekając dłużej obaj Puści opuścili pozostałości hangaru, udając się bezpiecznie poza jego wnętrza, podczas gdy ten postanowił się doszczętnie zawalić. Najpewniej wcześniejsze strzały Keity uszkodziły konstrukcje na tyle, by taka sytuacja właśnie nastąpiła. Być może zrobił to naumyślnie? Tak czy siak z hangaru pozostała jedynie kupa gruzu.
-Musiałbym się zastanowić... - powiedział po chwili Gaspar. -Obaj jesteśmy na skraju wytrzymałości, więc w walce niewiele zdziałamy. W moim obecnym stanie pozwolę sobie na dwa, do trzech Cero... Ile żądeł dałbyś radę jesz- - w tym momencie Wilk nagle przerwał wypowiedź, odwracając wzrok w stronę innego hangaru. -To Reiatsu... - mruknął. -Wyczuwam Tenzena! - powiedział nagle. -Idziesz ze mną, czy wolisz dopilnować umowy z Akirą? - spytał, stawiając pierwsze kroki w stronę Garnitura...

Szerszeń nie spodziewał się takiej ustępliwości po swoim przyszłym panie. Zwłaszcza w środku bitwy. Może był zbyt zmęczony lub przejęty walką, żeby silić się na dowodzenie? Vespaux normalnie by nie narzekał na wolną rękę, ale czuł, że w obecnej sytuacji Gaspar powinien być bardziej stanowczy. Tępy owad nie był gotowy na samodzielne podejmowanie tak poważnych decyzji. -Garnitur potrzebować pomocy mniej. Wespo życzyć powodzenia.- Rzucił wznosząc się w powietrze. Wzlatując przynajmniej sto stóp nad ziemią, insekt wypatruje przywódcy wrogiej drużyny. Równocześnie ładuje w siebie resztki pozostałej mu jeszcze energii. Znalazłszy Tomoye podlatuje tak, żeby ulokować się dokładnie nad nim. Sokół wędrowny atakujący ofiarę z powietrza potrafi osiągnąć prędkość ponad dwustu czterdziestu mil na godzinę. Stawonóg nie potrafi atakować nigdzie tak szybko. Ale być może uda mu się chociaż trafić zajętego walką z aż czterema potężnymi przeciwnikami Fullbringera. Nie zabije go jednym atakiem, ale może przynajmniej umożliwi swoim sprzymierzeńcom zadanie mu poważniejszych obrażeń. Zlatuje w kierunku człowieka usiłując zacisnąć szczęki na jego szyi, gdy tylko znajdzie się w jego zasięgu.

+10 Szybkość

Gaspar nie odwrócił się nawet, by usłyszeć resztę zdania, w połowie którego ruszył w stronę wyczuwanej energii. Bardzo szybko zniknął w głębi pobliskiego hangaru z zawalonym dachem. Tymczasem Szerszeń wzbił się w powietrze, zmierzając w stronę miejsca walki, nie sposób było nie zauważyć, szczególnie z wysokości. Podlatując nieco bliżej Vespaux zauważył nieco więcej szczegółów sytuacji. Pierwsze co zauważył to Shinji z dobytą bronią. Nie była to jednak katana, a złoty, zdobiony trójząb. Krzyżował oręż z Tomoyą, który w rękach dzierżył dwa lodowe ostrza, uniesione nad głową, blokując w ten sposób opadające uderzenie Shinigami. Dalej znajdował się Keita, który mierzył się z połączonymi siłami Raven'a i Shozo. Quincy nieustannie unikając ognistych ataków byłego kamrata, usiłował trafić w oboje swoich przeciwników, lecz ani jedna, ani druga strona nie potrafiła trafić. Pod jednym z budynków, oparta o ścianę siedziała Dimaria trzymająca się za prawe ramię, a z Taikim walczyło... coś. Ciężko dokładniej było stwierdzić, gdyż jedyne co można było zauważyć to gęste kłęby szarego dymu, który zdawał się poruszać wedle własnego uznania, a brat Bounto unikał zetknięcia się z nim. W pewnym momencie rozległ się głuchy odgłos ciała uderzającego o ścianę - Shinji przebił się przez gardę Tomoi oraz potężnym kopnięciem cisnął go na ścianę.
-Raiten no Nibui* - powiedział, a szpice trójzębu otoczyły się aurą błyskawic. Shinigami natychmiastowo wykonał uderzenie z obrotu, uderzając bokiem ostrza w mostek Fullbringera, wywołując elektryczną eksplozję w miejscu uderzenia, a Tomoya razem z odłamkami ściany wleciał do środka...

Raiten no Nibui - z jap. "Obuch Imperatora Błyskawic"

Czy to dymiące coś było rodzajem broni Bounto o której wspominał Komputer? Po czymś co nazywa się „Lalka” Vespaux spodziewał się… lepiej określonego kształtu. Po fakcie iż na miejscu znajdowali się wszyscy pozostali przeciwnicy, szerszeń wnioskował, że Gaspar i Tenzen są bezpieczni. Gdzie jednak w takim razie poleźli. Czy rany, jakie odniosła Dimaria były wystarczające, by wyłączyć ją z rozgrywki? Gdyby tak było prawdopodobnie by uciekła, w końcu jej nogi były nienaruszone. Shinigami pokrzyżował szyki stawonogowi, wpychając człowieka w budynek. Czy był to koniec Tomoyi? Cóż, jeśli umarł, jego dusza raczej nigdzie się nie ruszała. A jeśli przeżył, podążanie w ograniczony teren za tak potężnym przeciwnikiem było samobójstwem. Zamiast tego owad zdecydował się wesprzeć swoich sprzymierzeńców w walce z podkomendnymi Fullbringera. Za nowy cel wybrał sobie Quincy, którego umiejętności odrobinę już znał. Może atakując go, uda mu się odwrócić jego uwagę od Shozo i Ravena. Atak, którego miał zamiar użyć przeciwko Tomoyi był jednak zbyt ryzykowny. Zamiast tego po raz kolejny postanowił użyć żądła. Vespaux celuje w prawe ramię łucznika, w nadziei, że ten jeden atak wystarczy by umożliwić pokonanie go. Jego reiatsu końcu prawie całkowicie się wyczerpało. Oby Krzyże również były jadalne...

Szerszeń ruszył w stronę Quincy'ego, który był nieustannie poruszającym się celem. W pewnym momencie Raven zauważył zmierzającego w jego stronę Pustego i rzucił spojrzeniem w stronę Shozo. Ten również zerknął na lokalizację Wespo, po czym szybko ruszył w stronę Keity.
-"Jeszcze cię nie zauważył." - usłyszał nagle w głowie głos Fullbringera. -"Zaprowadzę go pod ścianę i dopiero wtedy w niego strzel." - dodał, przemykając między ogniem Raven'a i dobiegając do Keity. Ten próbował trafić go swoją strzałą, lecz zręczny unik Shozo uratował go od rozbicia na części pierwsze. Fullbringer nie czekając niepotrzebnie, zaatakował go głową, wytrącając go tym z równowagi. Potem lewą ręką wyprowadził cios w żebra, sprawiając, że Keita skulił się nieco. W tym momencie Shozo prawą ręką chwycił pewnie krtań strzelca i pchnął do przodu, robiąc razem z nim kilka kroków w stronę ściany. Następnie puścił ją, pozwalając Quincy zrobić jeszcze jeden krok tak, by uderzył o ścianę.
-"Teraz!" - rzucił Szerszeniowi, po czym ten wypuścił swoje śmiercionośne żądło, które trafiło prosto w prawy bark. Shozo nie dając przeciwnikowi nawet chwili na zawycie z bólu uderzył otwartą dłonią w pocisk Wespo, wbijając go jeszcze bardziej w ścianę i unieruchamiając przy okazji.

[-7 PR za żądło]

Dzięki instrukcjom Shozo, Quincy został przybity do ściany. Vespaux postanowił nie powtarzać błędu popełnionego podczas walki z Double. Tym razem dopilnuje, by Keita się nie uwolnił. Podlatując do łucznika, szerszeń wystrzeliwuje swoje ostatnie już żądło. Celuje w gardło, w nadziei, że nawet jeśli nie zabije go od razu, Kowboj ponownie wbije je głębiej. Zużyje resztki energii, ale to mniej ryzykowne niż bezpośredni atak. Czas po raz pierwszy popróbować Krzyża.


+7 żądło

Quincy zawył z bólu, spoglądając na swoje ramię. Zerknął również na Wespo, który szykował się do kolejnego strzału. Nie czekając za długo, kopnął Shozo bliższą nogą w kolano, a następnie własnym uderzył go w podbródek, przewracając go. Widząc to Raven, wymierzył w stronę Strzelca swoją rękawicę gotową do wystrzału, zaś Keita, wolną ręką sięgnął po coś do kieszeni. Wyjął z niej małą srebrną rurko-podobną rzecz i zaczął coś mówić. Na szczęście (lub też nie, zależy kogo spytać) jego, być może modlitwę przed śmiercią, przerwało żądło Wespo, przebijające jego krtań. Srebrna rurka opadła na ziemię, a Quincy bezwładnie opuścił głowę, dając Szerszeniowi możliwość posiłku. W międzyczasie Raven opuścił rękawice, a Shozo podniósł się z ziemi...

[Pełne wyleczenie, +1 stały do Reiatsu, +1 tymczasowy do Reiatsu]

Żądło tym razem nie potrzebowało inicjatywy Shozo. Vespaux bawiła ironia tak potężnego przeciwnika ginącego z ręki podrzędnego insekta. Oby jego przyszły pan nie miał do niego żalu, że uniemożliwił mu wyrównanie rachunków. Teraz jednak bardziej powinien się obawiać kompanów Krzyża. Podleciawszy do martwego Quinciego przystąpił do uczty. Uczty, która przywróciła mu pełnie sił. Uczty, która zmniejszyła różnice poziomów pomiędzy zgromadzonymi na placu boju, jakkolwiek śladowo. Uczty, której Taiki albo nie kwapił się przerwać, albo sprzymierzeńcy szerszenia mu nie pozwolili. Zakończywszy swój posiłek, stawonóg postanowił na następny cel obrać sobie Wciągacza. Czy uraza Fajki do swojego brata jest na tyle głęboka, by pozwolił owadowi pożreć także go? Trudno powiedzieć. Na pewno jednak nie będzie miał nic przeciwko, by pomógł mu go zabić. Ładując się reiatsu, Vespaux wzbił się w powietrze. Postanowił po raz kolejny użyć żądeł, których po odzyskaniu sił powinno mu wystarczyć do zakończenia bitwy. Znalazłszy się za plecami wampira, usiłuje strzelić w jego torebkę stawu kolanowego.

+10 żądło