Kolejne złe wieści. Bardzo złe. Wzięła głębszy wdech słysząc o kolejnym zagrożeniu które pojawią się w społeczności dusz. Będzie musiała zadbać o odpowiednią komunikację między Murakiri a nią samą.
-Dziękuję za ostrzeżenie. Zwrócę szczególną uwagę na jego opis.
***
Jeszcze mniej zadowolona była przy spotkaniu z Miyagim. Przy nim czuła, że mogła sobie pozwolić na trochę więcej. Więc widać było gniew iskrzący się w jej oczach seledynowym blaskiem, który przybrał na natężeniu gdy słyszała wieści od kapłana. Dość powiedzieć, że chyba wybrała odpowiednią kolejność wizyt, bo mogłaby mieć problem z opanowaniem.
-Zrobiłam to, co uważałam za najlepsze dla dobra dusz. Przede wszystkim dotrzymując moich słów, danym tej duszy i gotei. Pokazali by swoją rozwagę, gdyby wzięli to pod uwagę przy ocenie moich działań.-Zacisnęła pięść-Jeszcze ktoś mógłby pomyśleć, że dla nich dotrzymywanie słowa i obietnic nic nie znaczy. Tak samo jak to, że i tak nagiełam swoje obietnice wypędzając winną z mojej ziemi, by Gotei mogło działać bez mojej interwencji. To jest tą wygodą, o której mówią?-Prychnęła, dopiero teraz przenosząc wzrok na kapłana.
-Teraz tego nie widać, lecz zachowałam spokój i nadzieję w sens wspólnego działania, jak i słuszności podjętych decyzji... Poza jedną, którą przyjęłam do wiadomości. Trudno było mi ukryć smutek i... pewne zaskoczenie, że sprawa rozwiązała się tak szybko. Na swój sposób to imponujące, lecz jednak jak na kogoś kto zarzuca innum "wygodę" w decyzjach, to poczynili odważne kroki by przygotować się na działanie tuż pod moim okiem.-Wybrzmiał w jej głosie zarzut i jad-Nie interweniowałabym tak długo, jak bezpieczeństwo dusz byłoby niezagrożone, co innego mogłabym uczynić? Słusznke rada zdecydowała się to ograniczyć, ale sam fakt, że to rozważano... Obrzydliwe. Jakby tylko moi wierni mnie interesowali...
Wzięła głębszy oddech, zamknęła oczy. Zaciskała mocno zęby czując jak gniew się w niej zbiera. Przez głowę przechodziły różne myśli skupiające się wokół jednego. Delikatnie mówiąc, rada jest zepsuta.
-Zamiast docenić, że wyciągam w ich stronę rękę z pomocą to kręcą nosem jak ktoś nie jest im w pełni podległy. Nawet do bogów mają pretensje, że nie zachowują się jak wyszkolone psy pragnące zadowolić swojego pana! Czy i Ty nie czujesz oburzenia, Arcykapłanie?-Wypuściła powietrze nosem. Popatrzyła na ściany świątyni, poświęcając chwilę na namysł.
-Najgorszym jest, że ta dusza nie jest stracona. Należy ją ukarać, lecz będzie jeśli spędzi tyle czasu w zamknięciu wykrzywi to jej wolę i ambicje, które są nadzwyczaj silne. Prędzej czy później powróci, zrzucając z siebie narzucone kajdany, jestem tego niemal pewna. Czym jednak jest pojedyncza dusza, która mogłaby zrobić tyle dobrego dla innych wobec...-Zawiesiła na moment głos, kręcąc głową -Taki potencjał, tak zmarnowany...
Tyle powiedziała. Poleciła, by ta rozmowa pozostała między nimi, gdyż osobiście mogła czuć takie a nie inne emocje, lecz ważniejszym było zachowanie współpracy by ostatecznie poprawić żywot zwykłych dusz w rukonie. Atmosfera agresji, zwłaszcza świeżej na pewno nie doprowadzi do niczego konstruktywnego.
-Pocieszającym jest, że nie wszyscy są tak zaślepieni... Jak wypowiadali się radni Kyoraku i Nokigiri?-Była zainteresowana, jakie stanowisko mieli po ich spotkaniu. Podzieliła się potem, że odwiedzi Manzo jak i potem uda się do Kuchiki Raidona, by na własne oczy zobaczyć jego stan.
Wydawała się też bardzo zasmucona wieściami o żonie młodego Kyoraku. Przez myśl jej przeszło pytanie, czy czasem to nie był skutek podróży przez most, ale odrzuciła to. Nic im nie było, a i dziecko na pewno było chronione przez energię swojej matki. Tak...
-... są to bardzo przykre wieści. Wręcz niepokojące. Wiele dzieje się wokół niego, wiele oczu jest na nim skierowanych, i zła wola... Może mieć wystarczającą siłę. Jeszcze do tego ta służba... to zły czas. Być może odwiedzę ją by udzielić jej wsparcia. Taka jest w końcu rola bogów... Przynajmniej ja tak uważam.-Pierwszy i ostatni raz w czasie tej rozmowy zdobyła się na uśmiech. Nie był on jednak szczęśliwy.
Pożegnała się z arcykapłanem, dziękując mu za te wieści, jak i obiecując wsparcie jeżeli uznałby, że byłoby zasadne. Poprosiła jedynie o trochę wody, a dokładniej to jedno wiadro, i zapytała w której części Seireitei jest konkretnie siedziba Kuchikich.
" Nienawidzę zimy."
Udała się do Manzo, pytając o jego postępy jak i samopoczucie. W końcu jednak musiała się podzielić wieściami. Że okazało się, że Mai mordowała w przeszłości shinigami, jak i sprzedała ich miecze nieznanym siłom. Musiała przez to opuścić ich społeczność, ku smutkowi mieszkańców całego regionu i jej własnego. Była to jednak najłagodniejsza kara jaką mogła na nią nałożyć.
"Sympatia i miłosierdzie to jedno, lecz za swoje czyny trzeba ponosić konsekwencje. Zwłaszcza te złe i ciężkie."
Poświęciła wodę w wiadrze, zachęcając go by używał go do łagodzenia bólu który mógł czuć, zwłaszcza w nocy. Słyszała o bólu fantomowym. Zresztą, właśnie dlatego chciała odwiedzić Raidona. Będzie niewidoczna, i najpierw się zorientuje czy nie jest czymś zajęty, a jeśli tak to czym.