Willa Kuchiki Horiuchi

Ruszyłeś za postacią. Przeskoczyłeś przez mur waszej posiadłości i wylądowałeś w sąsiedniej willi. Lecz tu pościg musiał się zakończyć. Przebiegłeś jeszcze przez podwórze, lecz uciekający osobnik gdzieś zniknął. Pozostałeś sam, na sam z wiejącym wiatrem.

- Cholera! - zakląłem pod nosem i zacząłem wracać do mojej willi.

Wróciłeś już normalną drogą. Stanąłeś przed drzwiami do swego domu, gdy służba otworzyła drzwi
-Panicz?? kiedy panicz wyszedł? i dlaczego ?- pytała się służąca z zatroskaną miną. Złapała Cię za rękę i wprowadziła do środka
-Jest już późno, panicz powinien przygotowywać się do jutrzejszych zajęć.

- Poszedłem się przewietrzyć - odpowiedziałem. - Łóżko już gotowe?

-Oczywiście... żeby nie było zimno, wsadziłam pod pościel ciepły termos.- ukłoniła Ci się nisko.

Do pomieszczenia wszedł lokaj, na dłoni trzymał czarnego motyla
-Paniczu... twój starszy brat, Kyra Kuchiki, chciałby się jutro z tobą spotkać, co mam mu odpowiedzieć?

- A kiedy? - zapytałem.

-Nie podał terminu, zapewne pragnie byś ty ustalił godzinę. Ponoć chce porozmawiać z tobą o jakiejś ważnej sprawie...- Lokaj zachowywał niezwykle poważne oblicze.

W tym czasie reszta służby rozeszła się.

- O której kończę zajęcia? - zapytałem.

-O ile się nie mylę... to około godziny 14.00, ale zaczyna panicz o godzinie 9.00. Tak więc proponuje, aby panicz położył się jak najszybciej spać.

- Proszę odpowiedzieć mojemu bratu, że możemy się spotakć tutaj o 14.... hm... - mówi zamyślony. - O 14.30 powinno być dobrze.

-Tak jest- ukłonił Ci się nisko, odwrócił na pięcie i przyłożył motyla do ust. Widziałeś jak coś mówił do niego, lecz nie słyszałeś dokładnie co. Zniknął za drzwiami, a Ty zostałeś sam.

Idę do swojej sypialni, przebiaram się do snu i idę spać.

Położyłeś się do łóżka. Jeszcze przez dobre 30 minut nie mogłeś zasnąć. Dzisiejszy dzień był niemalże normalny, jedynie jakiś nieproszony gość zmącił Ci ten spokój. Lecz to były problemy dnia wczorajszego.

Śniły Ci się jakieś durnoty. A to uciekałeś przed szczekającym ciastem. Innym razem byłeś normalnym człowiekiem i kłóciłeś się z kimś o to, czy Hollowy nadają się jako krasnoludki ogrodowe, czy też nie.

Dzień zapowiadał się okropny. Wczorajszy wiatr wzmógł się jeszcze bardziej, niemalże przewracając drzewa. Lecz nie padało, dzięki bogu nie padało. Przy twoim łóżku leżała taca z jedzeniem. Jajecznica i tosty, plus sok z jakichś owoców.

Spokojnie zakładam szkolny mundurek i jem śniadanie. Następnie idę się umyć i schodzę na dół.

(trochę dziwna kolejność ^^" najpierw się ubrać, a potem iść się umyć).

Śniadanie było niezwykle pożywne. Czułeś jak jedzonko miło wypełniło twój żołądek. A prysznic odświeżył Cię. Do zajęć została Ci godzina, toteż nie miałeś za wiele czasu na rozmowy. Dowiedziałeś się tylko, że twój starszy brat przybędzie punktualnie i ponoć ma dla Ciebie jakiś prezent.

Przed wyjściem do akademii ubrałeś się w grubszy kożuch i dostałeś parasol. Pierwszą lekcją miała być walka na miecze. Lecz odbywała się ona w sali 1, jako chyba jedyna grupa mieliście wszystkie zajęcia w jednej klasie.

(pisz w sali, w której miałeś lekcję magii)

(Powrót)

Wpadłeś pędem do domu, przywitałeś się ze służbą i ruszyłeś do łazienki. Zrobiłeś sobie ciepłą kąpiel, która zmyła z Ciebie cały pot i brud zebrany po dzisiejszym dniu. Zastanawiałeś się co też braciszek chce od Ciebie.

Ubrałeś się i poszedłeś do swego pokoju. Twój miecz leżał tam gdzie zawsze. Minęło kilkanaście minut gdy do pomieszczenia wszedł twój lokaj
-Paniczu, przyszedł posłaniec od twego brata, czy mam go wpuścić?- zapytał kłaniając Ci się.

- Tak - odpowiedziałem. - A która jest teraz godzina?

-14:42 paniczu- wycofał się zostawiając Cię na chwilę samego.

Do pokoju wszedł młody chłopak, ukłonił Ci się nisko, po czym przemówił
-Witaj paniczu, przybyłem tutaj ponieważ twój brak nie mógł przyjść. Zatrzymały go bardzo ważne sprawy.- przerwał na chwilę spoglądając na twego zana- Kazał przekazać Ci najszczersze przeprosiny i kazał dać to- wyciągnął mały pakunek i wręczył Ci go.

- Dziękuję - odpowiedziałem. - Chciał mi coś przekazać?

-Nic nie mówił- kontynuował, lecz zamilkł i znów spojrzał na twego zana. Widziałeś, że zainteresował się nim bardzo.
-Aha... kazał przekazać, że spotka się z tobą kiedy tylko będzie mógł- dodał szybko

- Dobrze - odpowiedziałem.

-eee... to ja już pójdę- ukłonił Ci się nisko i wyszedł. Spojrzał jeszcze raz na twojego zana i zamknął drzwi. Zostałeś sam ze sobą, a na twoich nogach leżała paczka od twego brata.

- Ciekawe co jest w tej paczce - mówię pod nosem otwierając ją.

Rozpakowałeś paczkę. W środku znalazłeś łańcuszek, na którym wisiał jakiś szklany pojemniczek. Pojemniczek ten nie miał żadnego otworu, ale widziałeś, że w środku znajduje się jakiś płyn.

-Paniczu...- przerwała Ci służąca - Obiad gotowy, czy panicz zechce zejść i zjeść z nami?

- Już idę - odpowiedziałem.
Zawiesiłem łańcuszek na szyi i poszedłem na obiad przyglądając się wisiorkowi z zaciekawieniem.

Wyglądał dziwnie. Taki rodzaj biżuterii nie jest raczej spotykany w sereitei. Może to moda z Ziemi. Zszedłeś na dół. Cała służba czekała na Ciebie przy na razie pustym stole. Gdy usiadłeś rozłożono talerze
-Co panicz, chciałby zjeść najpierw?- zapytał kucharz.

- Jakieś mięso - odpowiedziałem. - Poleć mi jakieś.

-Hmmm, możemy polecić Ci bażanta z ananasem, albo może masz ochotę na wieprzowinę z curry, jest to zupełna nowość, przepis prosto z Ziemi... ponoć bardzo smaczne- kucharz widać był dumny z nowo nabytego przepisu.

- Poproszę to drugie - odpowiadam.

Czekałeś dość krótko, najwidoczniej kucharz dopieszczał jeszcze danie przyprawami.
-Proszę bardzo- podaję służący, idealnie udekorowaną potrawę
-Smacznego- powiedziała cała służba.

Kucharz w tyle stał z zaciśniętymi zębami, i czekał na twoją opinię.